Aktualizacja strony została wstrzymana

Inter pedes puellarum – Stanisław Michalkiewicz

W sylwestrowy wieczór w okolicach dworca kolejowego w Kolonii, ale – jak wieść niesie – również w niektórych innych niemieckich miastach, np. Hamburgu i Stuttgarcie, rozpoczęła się osobliwa zabawa. Wieloosobowe grupy młodych mężczyzn „o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej” – jak ostrożnie charakteryzowała ich policja w obawie, by nie posądzono jej o coś najgorszego – otaczały upatrzone wcześniej na ofiary niemieckie panienki, po czym je grupowo obmacywali, nie tylko „wkładając ręce pod spódnice”, ale nawet niekiedy im te spódnice, wraz z majtkami ściągając. Co najmniej dwie panienki zostały w ten właśnie sposób zgwałcone, nie wiadomo jeszcze, czy zbiorowo, bo „energiczne śledztwo” jeszcze się nie zakończyło. Nie ma żadnych doniesień, by jacyś młodzi Niemcy odważyli się przeszkadzać w zabawie młodym mężczyznom „o wyglądzie … – i tak dalej”, podobnie jak policja, która nawet nie mogła przedostać się w pobliże obmacywanych i gwałconych panienek, z uwagi na to, iż były one szczelnie otoczone przez liczne grupy „miłości głodnych płeciów” – jakby nazwał ich niezapomniany warszawski bard, Stanisław Grzesiuk. Kiedy już po szampańskiej zabawie posprzątano, Nasza Złota Pani, która – jak się okazało – dowiedziała się o wszystkim z pewnym opóźnieniem, wyraziła oburzenie „wstrętnymi napaściami”, podobnie jak minister spraw wewnętrznych Tomasz de Maiziere, który dodatkowo zażądał od policji „wyjaśnień”. Okazało się bowiem, że policja, w trosce, by nikogo nie urazić, sporządziła raport, iż sylwestrowa noc przebiegła „wyjątkowo spokojnie”, podobnie jak niezależne media głównego nurtu, w Niemczech wytresowane w politycznej poprawności jeszcze bardziej niż u nas, które informacje o masowych napaściach w Kolonii, Hamburgu i Stuttgarcie najzwyczajniej w świecie zatuszowały.

Powierzchnia zjawiska wygląda zatem tak, że wytresowane, najpierw przez Amerykanów, a potem – przez żydokomunę, niemieckie społeczeństwo, zostało doprowadzone do stanu zarówno psychicznej, jak i fizycznej bezbronności, wobec kulturowo obcych i nastawionych wyłącznie roszczeniowo mężczyzn „o wyglądzie… – i tak dalej”, którzy w miarę narastania ich obecności z niemieckich miastach, z coraz większą ostentacją lekceważą tutejsze prawa, a nawet obyczaje, traktując tubylców, jak zwierzynę łowną. Policja nie tylko ze względu na typowe dla funkcjonariuszy państwowych lenistwo, ale również, a może nawet przede wszystkim, by nie narażać się na nieprzyjemności ze strony rozmaitych Zasrancen, za rządowe subwencje jeden przez drugiego broniących „praw człowieków”, jeśli widzi, że coś się dzieje, to albo natychmiast się oddala, albo udaje, że nie widzi, zawczasu obmyślając jakieś wiarygodne usprawiedliwienie swojej bezczynności, no a media – jak to media – są one wszak elementem piekielnej triady, przy pomocy której prowadzona jest w Europie komunistyczna rewolucja. Pozostałe elementy, to państwowy monopol edukacyjny i przemysł rozrywkowy, w znacznym stopniu, podobnie zresztą, jak i u nas, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych – zinfiltrowany, żeby nie powiedzieć – zdominowany przez Żydów, którzy przy rewolucji komunistycznej realizują sobie na boku swoje interesy plemienne.

Ale, kierując się wezwaniem Adama Mickiewicza, „plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”. Nie sądzę bowiem, żeby tylko mnie przy lekturze doniesień o sylwestrowych igraszkach w Kolonii, Hamburgu i Stuttgarcie, nasunęła się refleksja, że za Hitlera podobna rzecz z pewnością by się nie zdarzyła, a gdyby jakimś cudem się zdarzyła, to „energiczne śledztwo” już dawno byłoby zakończone. Skoro nawet mnie przyszła do głowy taka refleksja, to cóż dopiero Niemcom, którzy mimo tresury też próbują kombinować po swojemu? Wiem, co mówię, bo w swoim czasie wiele na ten temat rozmawiałem z zaprzyjaźnionym Niemcem o otwartej głowie, w znacznym stopniu na tresurę uodpornionym. Jestem pewien, że nie był on odosobniony, że Niemców zatroskanych pogrążaniem się niemieckiego społeczeństwa w stanie psychicznej bezbronności wobec poczynań rozmaitych tamtejszych Zasrancen i w konsekwencji – wobec coraz bardziej aroganckich i roszczeniowych przybyszów „o wyglądzie…” – i tak dalej – więc że tych Niemców jest całkiem sporo, a niektórzy, a może nawet wielu z nich, uzyskało pewien wpływ na sprawy publiczne. W sytuacji, gdy infrastruktura stworzona dla potrzeb tresury jest jeszcze bardzo silna, a nastroje społeczne – chwiejne, roztropność nakazuje działać łagodnie. Ta strategia może być skuteczna, na co wskazywał Stanisław Lem, zauważając w „Głosie Pana”, że „nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle tylko postępować cierpliwie i metodycznie”. Cóż dopiero, gdy uzupełnimy ją wskazówką, popularna w swoim czasie w Hitlerjugend: „co cię nie zabije, to cię wzmocni”? Nie jest zatem wykluczone, że ktoś w Niemczech pomyślał, iż obecna wędrówka ludów może okazać się prawdziwym darem Niebios. Gwałtowne zwiększenie liczby aroganckich muzułmanów o narastającej roszczeniowej postawie może doprowadzić do przebudzenia niemieckiego narodu, który, na podobieństwo mitycznego Anteusza dotknie stopą ziemi i w jednej chwili, mimo wysiłków treserów, odzyska poczucie rzeczywistości. Przepuszczenie takiej okazji, która, kto wie, kiedy się powtórzy, byłoby niewybaczalnym błędem. Przeciwnie – takiej okazji nie tylko nie należy przepuścić, ale nawet jej dopomóc.

Czy tak rzeczywiście było w sylwestrowy wieczór – tego oczywiście nieprędko, albo nawet nigdy się nie dowiemy, ale od czegóż pamięć o historycznych analogiach? Oto w 2003 roku Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe umorzył postępowanie wszczęte na wniosek rządu, do którego taki rozkaz skierowała Centralna Rada Żydów, o delegalizację NPD, bo okazało się, że nie tylko władze krajowe tej partii składały się w większości z agentów Urzędu Ochrony Konstytucji, podobnie jak większość punktów partyjnego programu wynikała z inspiracji tego Urzędu. Po co niemieckiej razwiedce to było, co z tego miała – to jedna sprawa i nie o to w tej chwili chodzi, chociaż nietrudno się tego domyślić – bo ważniejszy jest mechanizm prowokacji. Podobnej zresztą do tej, jaka miała miejsce w maju 2010 roku na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, kiedy to na zawołanie kuchcika przybyły tam „zdrowe siły” w postaci miłośników demokracji i państwa prawnego obwieszonych złotymi łańcuchami z tombaku na byczych karczychach. Żydowska gazeta dla tubylczych Polaków nie mogła się ich nachwalić, pisała o „powiewie świeżego powietrza” i tak dalej – a tymczasem miłośnicy demokracji zachowywali się podobnie jak mężczyźni „o wyglądzie…” – i tak dalej – bo wprawdzie rąk pod spódnice nikomu nie wkładali, ale pobożnym starszym paniom proponowali, by „pokazały im cycki”, zaś policja niczego nie widziała, ani niczego nie słyszała.

Nie wykluczam tedy, że i w Kolonii, Hamburgu i Stuttgarcie policyjni konfidenci operujący wśród mężczyzn „o wyglądzie…” – i tak dalej, podrzucili im pomysł sylwestrowej zabawy obiecując, że nikomu włos z głowy nie spadnie, a co sobie pomacają, to sobie pomacają – no i doradzając taktykę ścisłego okrążania ofiar, co by wskazywało na inspirację pierwszorzędnych fachowców z policji, a może nawet z razwiedki. Taktyka ścisłego okrążania dostarczyła policji znakomitego alibi dla bezczynności, no a niezależnym niemieckim mediom też ktoś musiał wydać rozkaz zatajania informacji o incydentach – oczywiście do czasu, gdy Nasza Złota Pani mogła wyrazić oburzenie „wstrętnymi napaściami”, których sprawców należałoby „deportować”. Jak widać, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, zwłaszcza, że i panienkom mężczyźni „o wyglądzie…” – i tak dalej też dostarczyli przeżyć, uświadamiając, że i tak miały szczęście, że skończyło się tylko na macaniu. Bardzo możliwe, że po takich doświadczeniach, skłonność niemieckich kobiet do „integrowania się” z mężczyznami „o wyglądzie…” – i tak dalej, znacznie się zmniejszy – a czyż nie o to właśnie chodzi?

No i wreszcie zejdźmy na jeszcze niższy poziom tych piekielnych kręgów. Wędrówka ludów, której ofiarą padają najzamożniejsze państwa starej Europy, jest następstwem wypadku przy pracy, to znaczy – przy operacjach pokojowych, misjach stabilizacyjnych i wojnie o pokój i demokrację, jaką Stany Zjednoczone prowadzą tu i tam – przede wszystkim zaś w krajach, które w przeszłości, słusznie, czy niesłusznie, uważane były za zagrożenie dla bezcennego Izraela. Wskutek pogrążenia tych krajów w stanie krwawego chaosu, potencjalne zagrożenie dla Izraela z ich strony zmalało do zera, zaś ubocznym skutkiem tego chaosu jest właśnie wędrówka ludów ze Środkowego i Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej do Europy. Co najmniej 70 procent „uchodźców” stanowią młodzi mężczyźni przed ukończeniem 30 lat – a więc najbardziej zdolni do walki. Ewakuacja setek tysięcy, a może nawet i miliona takich mężczyzn ze Środkowego i Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej do Europy jeszcze bardziej zmniejsza potencjalne zagrożenie dla bezcennego Izraela, ale zwiększa zagrożenie dla Europy. Czy to nie jest przypadkiem amerykańsko-żydowska odpowiedź zarówno na doktrynę „europeizacji Europy”, której wyznawcami po roku 1990 stały się Niemcy i Francja, jak i pogróżki Jakuba Delorsa z roku 1989, kiedy jako ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej odgrażał się, że celem UE jest wypowiedzenie Stanom Zjednoczonym „wojny ekonomicznej?” Czyżby Europa próbowała rozpocząć strategiczne przeciwnatarcie od sprowokowania mężczyzn „o wyglądzie…” – i tak dalej, do wsadzenia niemieckim panienkom rąk pod spódnice? I tego też wykluczyć nie można tym bardziej, że już starożytni Rzymianie, co to każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji, zauważyli, że na świecie dzieją się rzeczy, które nie śniły się filozofom.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    22 stycznia 2016

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3566

Skip to content