Aktualizacja strony została wstrzymana

Premier Szydło: decyzja KE to wstępna ocena sytuacji, a nie procedura nadzoru

Premier Beata Szydło odniosła się do dzisiejszej decyzji Komisji Europejskiej, dotyczącej wdrożenia postępowania ws. Polski. Zaprzecza głosom opozycji, że KE objęła Polskę procedurą nadzoru.

„W dyskusji o decyzji Komisji Europejskiej potrzebna jest precyzja w wypowiadaniu słów. Jak słyszeliśmy z ust komisarza (Franza Timmermansa – przyp. red.), Komisja Europejska mówi o „wstępnej ocenie sytuacji”. Nie ma tego, przed czym straszyli politycy opozycji, że wszczęta została procedura nadzoru” – powiedziała szefowa rządu, cytowana przez TVP Info.

Jak zapewniała premier Szydło, Polska od dłuższego czasu prowadzi dialog z KE, na bieżąco przekazując jej informacje i mówiąc, jaka jest faktycznie sytuacja w Polsce. Zadeklarowała, że weźmie udział w posiedzeniu Parlamentu Europejskiego, podczas którego przedstawi stanowisko Polski.

Beata Szydło powiedziała, że Komisja nie zakwestionowała żadnych procedur podjętych przez rząd czy polski parlament. Zaznaczyła, że Polska „ma prawo do podejmowania suwerennych decyzji”. Zaprosiła również unijnych komisarzy do Polski. Wystosowała również apel do opozycji, by zrozumiała, że w UE są poważniejsze sprawy, ja np. napady seksualne na kobiety w Niemczech. „Unia ma ważniejsze problemy, niż zajmować się problemami, które tak na prawdę nie istnieją” – dodała premier Szydło.

Tvp.info / Kresy.pl

Za: Kresy.pl (13 stycznia 2016)

 


 

Lewica i ignorancja – wrogowie Polski w Europie

Mamy w obecnej sytuacji dwóch podstawowych wrogów. Pierwszym jest lewicowa ideologia, która rządzi Unią Europejską i dużą częścią państw kontynentu. Na to nie jesteśmy w stanie nic poradzić. Drugim wrogiem Polski jest ignorancja po stronie przeciwników i w tej sprawie coś zrobić możemy – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Ryszard Legutko, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

Jak przyjął Pan decyzję Komisji Europejskiej o objęciu nadzorem praworządności w Polsce?

Nie ma co ukrywać, sprawa jest dla nas trochę nieprzyjemna, zwłaszcza, iż w ciągu ostatnich kilkunastu dni docierały do nas sygnały świadczące o tym, że Komisja nie będzie prowokować Polski. Realnie rzec biorąc, ta decyzja nie ma dla nas jakiegoś szczególnego znaczenia. KE wdrożyła nową procedurę, ustanowioną zaledwie kilka miesięcy temu, jednak dotychczas jeszcze nie stosowaną. Istnieją wątpliwości co do tego, czy jest ona w ogóle zgodna z traktatami europejskimi. Na przykład, czy nie daje Komisji uprawnień wykraczających poza kompetencje wyznaczone przez unijne prawo.

Jak na razie rzecz sprowadza się do konieczności wymiany informacji a Komisja ma nas obserwować.

Unia nie widzi istotniejszych zagrożeń i wyzwań niż sytuacja w Polsce?

Oczywiście, za wprowadzeniem procedury wobec Polski stoi decyzja polityczna. Komisja Europejska obawia się Polski, nowego polskiego rządu. Komisja ma mnóstwo poważnych kłopotów, że wspomnę tylko kwestię Schengen i imigrantów, waluty euro, referendum w Wielkiej Brytanii, sprawę Grecji… Unijnym decydentom wydaje się być może, że jeśli uda im się „przycisnąć” Polskę to my zdamy się na łaskę i niełaskę Komisji i z naszej strony nie będzie ona miała kłopotów.

Sądzę, że dzisiejsza nieracjonalna decyzja powiększy liczbę osób niechętnych wobec Unii Europejskiej nie tylko w Polsce, ale i poza nią. To co się stało świadczy o stosowaniu podwójnych standardów. Komisja przez osiem lat w ogóle nie reagowała na to, co działo się podczas rządów poprzedniej ekipy. Teraz mimo iż nie nastąpiło nic niepokojącego, spotykamy się z histeryczną reakcją.

Trudno bowiem wyjaśnić racjonalnie, dlaczego Trybunał Konstytucyjny, który składa się z czternastu nominatów jednej partii i jednego nominata drugiej partii, jest lepszy od Trybunału, w którym te proporcje układają się w stosunku 9:6. To sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.

Komisja Europejska wyraźnie opowiada się za jedną ze stron sporów partyjnych w Polsce. To też nie przysporzy jej zwolenników. Sądzę, że ta decyzja obróci się przeciwko Unii Europejskiej i przeciw samej Komisji, chyba że jej szefowie, Timmermans i Juncker jednak zmienią zdanie i nie będą posuwać się do działań niepoważnych.

Tutaj, w Brukseli pośród dziennikarzy panuje przekonanie, że Jean-Claude Juncker jest tym „dobrym gliną” zaś Frans Timmermans „tym złym”. Nic bardziej błędnego, oni działają razem. Jeden i drugi – podobnie jak pozostali komisarze, z nielicznymi tylko wyjątkami – kompletnie nic nie wie na temat Polski. Timmermans przyszedł na spotkanie kolegium komisarzy z gotową wykładnią, która została zaakceptowana. Nie chce mi się wierzyć, że pani Elżbieta Bieńkowska [komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług] zachowała się jak lwica i broniła dobrego imienia Polski. Dla reszty komisarzy natomiast ta sprawa jest dość obojętna.

To wszystko wymaga dodatkowej działalności informacyjnej ze strony polskiego rządu i różnych środowisk, w tym dziennikarzy. Trzeba pompować informacje w niezbyt pełne głowy komisarzy i polityków europejskich.

Jaki był udział pochodzących z Polski polityków i urzędników, a także ukazujących się nad Wisłą mediów w takiej decyzji komisarzy?

Myślę, że zasadniczy. Co prawda Europejska Partia Ludowa, do której należy Platforma, postępuje póki co o tyle spokojnie, że jej europosłowie wstrzymują się od głosu, ale w systemie, jaki obowiązuje w Parlamencie oznacza to właściwie głosowanie „za”. Jeśli więc nie ma ze strony EPL jasnego sygnału, że dana kwestia jest „dęta” i nie trzeba się nią zajmować, oznacza to, iż zająć się nią można a nawet należy.

Trzeba sobie też zdać sprawę z tego, że podstawowym źródłem informacji dla polityków, a w szczególności dla komisarzy europejskich nie są źródłowe materiały dostarczane im na biurko – bo nie mają czasu im się przyjrzeć – ale media. Jeszcze zanim doszło do wyborczego zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości oni już słyszeli, że oznaczałoby ono zamach stanu i wybuch nacjonalizmu. Byli więc już odpowiednio nastawieni. Oprawa propagandowo-medialna odgrywa tu sporą rolę. Gdyby przekaz był wyważony, uwzględniający również stanowisko strony rządowej, sytuacja przedstawiałaby się inaczej. Zostaliśmy jednak wykreowani na „czarnego luda”, czego efekty właśnie obserwujemy.

Czy swoją cegiełkę do tej europejskiej awantury dołożył również Donald Tusk?

Z pewnością. O ile na początku zachowywał się dość oględnie, to już ostatnio wyraźnie się uaktywnił. Nie jest to co prawda polityk decyzyjny, szczególnie liczący się w Unii, jednak z jego ust padły sformułowania o tym, że trzeba kontrolować Prawo i Sprawiedliwość.

Wspomniał Pan o wątpliwościach dotyczących kompetencji Komisji Europejskiej odnośnie obejmowania naszego państwa taką procedurą. Sądzi Pan, że strona polska zdecyduje się badać tę sprawę i ewentualnie zakwestionować środową ingerencję?

To zależy od pani premier i od rządu, moim zdaniem warto spróbować takiej drogi. Mamy do czynienia z precedensem. Nie może być tak, że Komisja Europejska decyduje o sprawach takich jak skład Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. Tymczasem ona chce nakazać nam przyjęcie w skład Trybunału sędziów wybranych z naruszeniem dobrego obyczaju i obowiązujących reguł oraz z intencją zawłaszczenia tego gremium przez jedną partię. Komisja nie może się mieszać w to i mówić nam: ci sędziowie są dobrzy a tamci niedobrzy. Gdybym był doradcą polskiego rządu, sugerowałbym kwestionowanie procedury przyjętej wobec nas, zwłaszcza, iż ona jest nowa a instytucje europejskie dysponują poważnymi ekspertyzami mówiącymi, że również jest niezgodna z traktatami.

Co zechciałby Pan zaakcentować w trakcie czekającej nas debaty w Parlamencie Europejskim na temat Polski?

Nowa jakość w tej debacie to udział pani premier, która będzie odpowiadać na pytania europosłów. Może to też, oczywiście wzmocnić retoryczną siłę przeciwników, którzy zapewne będą opowiadać niestworzone historie o zamachu stanu czy czymś równie strasznym. Świeżym czynnikiem jest też to, co stało się dzisiaj, czyli formalne uznanie Polski przez Komisję Europejską za kraj podejrzany.

Mamy w obecnej sytuacji dwóch podstawowych wrogów. Pierwszym jest lewicowa ideologia, która rządzi Unią Europejską i dużą częścią państw kontynentu. Na to nie jesteśmy w stanie nic poradzić. Drugim wrogiem Polski jest ignorancja po stronie przeciwników i w tej sprawie coś zrobić możemy. Zbliżającą się debatę traktuję więc jako okazję do przekazywania twardych informacji o Polsce.

Realnie rzec biorąc, środowa decyzja KE formalnie niewiele zmienia. Jeśli polski rząd uważa, że pewne zmiany są Polsce potrzebne, należy je wprowadzić. Węgrzy ćwiczą już od dłuższego czasu analogiczną politykę Unii, pewnie i nas czeka to samo. Mój pogląd na to, co będzie działo się w przyszłości jest właśnie taki: uważam, iż ciągle będziemy w podobny sposób nękani, łajani. Znam instytucję Unii Europejskiej, wiem jak ona działa. Nie należy się spodziewać, że większość oponentów powie nagle: przepraszamy, mieliście jednak słuszność albo że racje są podzielone. Cóż, polityka nie jest zabawą dla dzieci, musimy na to wszystko się przygotować.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał RoM

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2016-01-13)

 


 

Nigel Farage’a o słowach Schultza: „skandaliczne”. „Dlaczego nie pamięta o zwolnieniach z telewizji gdy rządził Tusk?”

W rozmowie z „Do Rzeczy” Nigel Farage mówi o tym kto rządzi w Unii Europejskiej. Pokazuje także dlaczego Polska jest krytykowana przez polityków Europejskich oraz o największym błędzie Unii Europejskiej, który może dużo kosztować wspólnotę.

Nigel Farage uważa, że wydarzenia nocy sylwestrowej, pokazały fiasko polityki niemieckiej względem imigrantów, a kolejne takie ekscesy mogą doprowadzić nawet do rozłamu w partii Angeli Merkel. Najprostsze rozwiązanie kwestii uchodźców widzi w odebraniu możliwości skorzystania z prawa azylu tym imigrantom, którzy w sposób nielegalny dostali się do Niemiec. Podobne rozwiązanie funkcjonuje już w Australii. Uchodźców podzielił na dwie kategorie: tych, którzy naprawdę wymagają pomocy, oraz tych którzy jej nie potrzebują, wobec których państwo powinno więc być bardziej stanowcze.

Polityk dostrzega wyraźnie, że to Niemcy sterują Unią, co było widać w trakcie kryzysu ekonomicznego Grecji. Zauważa również ewentualne renegocjacje z Wielką Brytanią będą musiały zostać zatwierdzone przez kanclerz Niemiec.

Farage uważa za skandaliczne słowa Martina Schultza, który określił usuwanie flag unijnych przez władze polskie mianem „zamachu stanu”. Dodaje, że próby upominania Polski są nie demokratyczne. Przypomina, że po wygranych wyborach przez Donalda Tuska zostało zwolnionych 25 dziennikarzy. Jednak nikt się w tedy nie zainteresował tą sprawą. – Dlatego, że Tusk był wiernopoddańczo-prounijny – diagnozuje Farage. Polityk wyraził także ubolewanie, że obywatele europejscy nie mają żadnego wpływu na decyzje podejmowane w Brukseli.

Federica Mogherini i Donald Tusk są oceniani przez Nigel Farage’a jako ludzie zdolni i ambitni, którzy mają wizje mocnej unii, którą konsekwentnie wcielają w życie. – Jednym z przykładów jest choćby nieuchronność koncepcji armii europejskiej – przez całe lata śmialiśmy się, z samego nawet sugerowania czegoś takiego a tym czasem jest to oficjalnie forsowane – stwierdził

MR

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2016-01-13)

 


 

Paranoja europejskich salonów trwa. Z Unii nas nie wyrzucą, ale… z Eurowizji być może

Szef Europejskiej Unii Nadawców przyznał w wywiadzie dla „Financial Times”, że EBU monitoruje obecną sytuację w Polsce związaną z publicznym radiem i telewizją i jest zaniepokojona kierunkiem, w którym zmierzają zmiany. Zagroził Polsce wyrzuceniem z konkursu Eurowizji!

Jeśli dojdzie do złamania statutu EBU (Europejskiej Unii Nadawców) będziemy mieli z Polską problem – przyznał Philippot jednocześnie zaznaczając, że ostatecznie nasz kraj może zostać wykluczony z grona państw – członków organizacji. Jakie może to mieć konsekwencje? Doprawdy przerażające, otóż Polska nie będzie mogła wziąć udziału w kolejnych konkursach Eurowizji – czytamy na portalu wirtualnemedia.pl.

EBU nie po raz pierwszy z troską pochyla się nad polskimi mediami – dziwnym trafem jednak czyni to wyłącznie w trakcie aktualnego rozdania politycznego. W grudniu ub.r. Ingrid Deltenre, dyrektor generalna EBU skierowała do prezydenta Andrzeja Dudy list, w którym wyrażała zaniepokojenie organizacji możliwością wejścia w życie nowej ustawy medialnej.

Tymczasem serwis Politico przypomina jednak, że Jacek Kurski, obecny prezes TVP nie był wielkim fanem konkursu w ostatnich latach. Po zwycięstwie Conchity Wurst stwierdził, że występ piosenkarki był „nie do oglądania” i podważał podstawowe wartości wyznawane w polskich domach.

Źródło: wirtualnemedia.pl

[Foto:] ITAR-TASS / FORUM

kra 

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2016-01-13)

 


 

Skip to content