Mimo upływu już blisko trzech tygodni od szczytu państw Unii Europejskiej w Brukseli, wielu Polaków wciąż nie ma pewności co do tego czy Polska przyjmie zadeklarowanych wcześniej 7 tys. islamskich uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki północnej czy nie? Od czasu do czasu pytają o to skonfudowani i zaniepokojeni niejasnością w tej sprawie użytkownicy portali społecznościowych.
Tymczasem wszystko jest jasne i wystarczy tylko uważnie czytać oficjalne komunikaty i doniesienia prasowe – tak, premier Beata Szydło zaakceptowała podjęte przez jej poprzedniczkę Ewę Kopacz ustalenia o przyjęciu nieokreślonej liczby (od 6800 do 12 tys.) islamskich przybyszów. Jednocześnie należy podkreślić, że ta akceptacja naprawdę niczego nie przesądza.
Trybunał przykrył imigrantów
Konfuzja internautów sama w sobie jest ciekawa, ponieważ pokazuje, że ta ważna dla wielu Polaków informacja właściwie do dzisiaj nie przebiła się do powszechnej świadomości. Jest to o tyle dziwne, a wręcz dziwaczne, że od dwóch miesięcy żyje tym niemal cała Polska, zaś w andrzejkową sobotę wielu ludzi śledziło doniesienia z Brukseli, zastanawiając się czy polska delegacja zaakceptuje poczynione wcześniej ustalenia, czy powie zdecydowane NIE. Jakie było moje zdziwienie, kiedy po zakończeniu szczytu żadna gazeta, żaden portal internetowy nie zaczynał doniesień o ustaleniach podjętych na brukselskim szczycie właśnie od tej informacji. Co ciekawe, bitwa o Trybunał Konstytucyjny tak szczelnie ją przykryła, że do dzisiaj wielu Polaków jest święcie przekonanych, że premier Beata Szydło powiedziała zdecydowane NIE przyjęciu do Polski jakichkolwiek islamskich przybyszów. Rzecz w tym, że Pani Premier niczego takiego nie powiedziała.
„W Brukseli zakończył się szczyt 28 państw UE i Turcji ws. rozwiązania kryzysu z uchodźcami i imigrantami zarobkowymi z Afryki i Bliskiego Wschodu. – Podjęliśmy decyzję o tym, że spróbujemy rozwiązać sprawę migrantów przede wszystkim poza granicami Unii Europejskiej. Jednocześnie wzmocnienie kontroli granic zewnętrznych, oczywiście pomoc humanitarna – powiedziała na konferencji prasowej po spotkaniu z liderami Europy premier Beata Szydło” – tak informował w leadzie jeden z głównych „prawicowych” portali, związanych z rządzącą partią. Dodatkowo podkreślał w tytule, że „nie ma zgody na kolejne kwoty imigrantów”, tak jakby autor chciał odwrócić uwagę czytelnika od istoty problemu. Podobnie zaczynały się doniesienia z Brukseli w innych mediach, bez względu na ich polityczny profil (!).
Przyjmiemy, czy nie przymiemy?
Źeby jednak ocenić rzeczywiste wyniki brukselskiego szczytu wystarczy przyjrzeć się bliżej zamieszczonym np. przez Niezależną.pl i portal wPolityce.pl kilku innym cytatom z konferencji prasowej Beaty Szydło. Wielu Polaków śledząc doniesienia z Brukseli w rozmowach pytało się wzajemnie – zgodzili się przyjąć muzułmanów, czy nie? Tymczasem odpowiedź nie budzi żadnej wątpliwości. „Nie ma zgody Polski na przyjęcie kolejnej grupy uchodźców” – miała powiedzieć Premier. Jest to bardzo ważne zdanie, zawierające jedno bardzo ważne słowo – „kolejnej”. Słowo to w zasadzie mówi wszystko – nie ma zgody na kolejne kwoty, ale oznacza to jednoznacznie, że respektuje się kwotę wynikającą ze wcześniejszych ustaleń. Oczywiście tę ważną informację przykryto maskującym bełkotem, mającym odwrócić kierunek myślenia od istoty zagadnienia: „My jesteśmy za tym, by to był podział sprawiedliwy, by był oparty na zasadach solidarności. Kolejne kwoty to nie rozwiązanie problemu, to pogłębianie problemu”. Niby prawda, ale co z tej prawdy wynika jedynie to, że Słońce świeci w dzień, a w nocy jest ciemno.
Jest jeszcze jeden istotny niuans w cytowanych fragmentach wypowiedzi pani Premier. „W swoim wystąpieniu podkreśliłam, że nie zgadzamy się na ustanowienie nowych kwot. Ten temat będzie jeszcze dyskutowany”. Szczególnie istotne jest to ostatnie krótkie zdanie. Otóż czym innym jest niezgadzanie się na kolejne kwoty, a czym innym jest zastosowanie tej niezgody w praktyce. Można się na coś nie zgadzać ale pod wpływem jakichś okoliczności jednak to zrobić. Mało to ludzie robią rzeczy, z którymi się nie zgadzają? To, że pani Premier powiedziała, że „nie zgadzamy się na ustanowienie nowych kwot”, nie daje nam najmniejszej gwarancji, że takie kwoty nie zostaną Polsce przez UE narzucone, tym bardziej, że PiS samo pozbawiło się ważnego oręża, głosząc publicznie, że nie wyobraża sobie, aby Polska wystąpiła z Unii Europejskiej. Potwierdzeniem tego, że sprawa „kolejnych kwot” nie została przesądzona jest zdanie – „Ten temat będzie jeszcze dyskutowany”.
Poza tym, że będziemy musieli zapłacić Turcji haracz w wysokości 71 mln euro, żeby nie podrzucała do Europy przyjmowanych „uchodźców”, w zasadzie ustalenia brukselskiego szczytu nie zawierają żadnych konkretów. Nie ma żadnej gwarancji, że nie będzie kolejnych kwot imigrantów, ale też to, że zaakceptowaliśmy dotychczasową kwotę „uchodźców” (na co bez trudu można uzyskać potwierdzenie w MSZ) wcale nie oznacza, że przyjmiemy chociaż jedną osobę. W zasadzie wszystko zależy od konsekwentnej postawy rządu.
Primum: non nocere
Rząd i podległe mu wszystkie instytucje państwowe oraz samorządowe za najważniejsze kryterium osiedlania w Polsce islamskich przybyszów powinny przyjąć nieszkodzenie państwu polskiemu i jego obywatelom. Polscy urzędnicy powinni być w pełni świadomi, że mimo przynależności do Unii Europejskiej, nadrzędnym priorytetem funkcjonowania państwa polskiego jest dobro i bezpieczeństwo jego obywateli. Przyjęcie tego założenia w zasadzie determinuje dalsze postępowanie polskich władz i podległej im administracji.
Przede wszystkim, musimy pamiętać o tym, że zgodziliśmy się przyjąć uchodźców, a nie imigrantów. Jest to bardzo ważny wyznacznik, ponieważ w obecnej sytuacji udowodnienie, że podsuwany nam przez UE przybysz jest uchodźcą, a nie imigrantem jest po prostu niemożliwe. W świetle ostatnich doniesień amerykańskiej prasy o masowym fałszowaniu przez ISIS syryjskich paszportów, nie ma też żadnych możliwości potwierdzenia, że osoby które się do nas wybierają są tymi, za które się podają. To w zasadzie zamyka sprawę, ponieważ w praktyce nie m możliwości dokonania rzetelnej weryfikacji tożsamości chociażby jednej osoby. Skoro już okazaliśmy się skrajnymi legalistami akceptując ustalenia przyjęte przez Ewę Kopacz, tym większymi bądźmy legalistami przyjmując uchodźców.
Możliwe więc, że z punktu widzenia relacji międzynarodowych dobrze się stało, że Beata Szydło zaakceptowała ustalenia przyjęte przez Ewę Kopacz. Zamiast szarpać się z Brukselą, Berlinem i Paryżem, te same cele można osiągnąć metodami politycznymi budując przy tym reputację kraju obliczalnego, chętnego do konstruktywnej współpracy na arenie międzynarodowej, z troską pochylającego się nad rozwiązaniem istotnego dla całego kontynentu problemu. W tej sytuacji nie ma znaczenia na ile kwot „uchodźców” się zgodziliśmy lub się w przyszłości zgodzimy. Wystarczy, że będziemy rygorystycznie dbać o interes i bezpieczeństwo Polski i skrupulatnie przestrzegać prawa, a żaden wciskany nam przybysz nie znajdzie w Polsce miejsca, choćby z tego prostego powodu, że w UE nie ma uchodźców. A Ci, którzy są dostali się na teren UE nielegalnie i powinni być deportowani.
Po co lawirować?
W kontekście tego wszystkiego kompletnie niezrozumiałe jest lawirowanie i to głównie prawicowych mediów wokół ustaleń poczynionych na szczycie państw UE 28 listopada br. i udawanie, że nie zgodziliśmy się na to, na co się zgodziliśmy. Czy więc tytuł artykułu na wspomnianym portalu informującego o wynikach szczytu nie powinien brzmieć: „Polski rząd zaakceptował decyzję Ewy Kopacz w sprawie przyjęcia imigrantów”? Czy nie uczciwiej byłoby w leadzie napisać: „Premier Beata Szydło potwierdziła zgodę Polski na przyjęcie ok. 6800 uchodźców pochodzących z terenów objętych konfliktami na Bliskim wschodzie i Afryce Północnej.
Jednocześnie polska delegacja opowiedziała się za rozwiązaniem sprawy migrantów poza granicami Unii Europejskiej z jednoczesnym wzmocnieniem kontroli granic zewnętrznych i zwiększeniem dla nich pomocy humanitarnej”. Byłoby i klarowniej i uczciwiej, tym bardziej, że ta zgoda niczego nie przesądza, a na pewno nie zobowiązuje nas do godzenia w podstawy naszego narodowego bezpieczeństwa.
Po co więc te wszystkie krętactwa, które jedynie sieją zamęt w niezwykle ważnej dla milionów Polaków sprawie? Tylko nieliczni mają pełną świadomość tego, co się stało w Brukseli, zaś zdecydowana większość żyje w błogim przekonaniu, że Polska nie zgodziła się i nie zgodzi się na przyjęcie jakichkolwiek islamskich przybyszów. Informacyjne lawirowanie w tej sprawie jest całkowicie pozbawione sensu. Chyba, że sprawa ma jakieś drugie dno?
Krzysztof Warecki