Aktualizacja strony została wstrzymana

W ciągu ośmiu lat rząd zmarnował 450 mld zł

Rząd PO-PSL zmarnował w ciągu ośmiu lat blisko 450 mld zł. Takie wyliczenie przedstawiła Fundacja Republikańska na podstawie, m.in. raportów NIK-u.

Największymi składnikami tak wysokiej sumy jest 187,6 mld zł straty pochodzącej z wyłudzeń podatku VAT i 153 mld zł – z wirtualnego zasilenia ZUS-u ze środków OFE w 2014 r.

Na mapie marnotrawstwa PO, Fundacja umieściła też, m.in. wzrost nakładów na administrację publiczną w wysokości 10,5 mld zł w latach 2008-12, prawie 1,5 mld zł na budowę nieefektywnej e-administracji od 2012 r. i 1,2 mld na budowę stadionu narodowego.

W zestawieniu znalazły się też takie wydatki jak 182 mln zł na przygotowanie budowy elektrowni atomowej i 800 mln na roczną obsługę systemów informatycznych w ZUS.

Marcin Chludziński, prezes Fundacji Republikańskiej, mówi, że wszystkie te kwoty mogłyby wskazywać, że Polska jest bogatym krajem, niestety jest bogata pieniędzmi, które albo do budżetu nie trafiają (a mogłyby), albo pieniędzmi źle wydanymi.

– Wniosek z tego jest taki, że pieniądze w Polsce są, my jesteśmy jak się okazuje bogatym krajem, tylko te pieniądze nie trafiają tam gdzie powinny. Nie trafiają do obywatela, nie trafiają na usługi społeczne. Trafiają albo do grup interesów, które pasożytują na państwie, a na pewno nie trafiają do budżetu. Dopóki nie będzie odpowiedzialności za publiczny pieniądz, dopóty takie zjawiska będą występować – powiedział Marcin Chludziński.

Do zmarnowanych przez rządy PO-PSL blisko 450 mld zł trzeba doliczyć również dług publiczny, który podwoił się w czasie ostatnich ośmiu lat. W 2007 r. wynosił on 527 mld zł, a obecnie przekroczył już bilion zł.

RIRM

Za: Radio Maryja (22 października 2015)

 


 

450 miliardów złotych w błoto – raport o wielkim marnotrawstwie Platformy Obywatelskiej

449,7 miliardów złotych zmarnowały w ciągu ostatnich ośmiu lat rządy Platformy Obywatelskiej i PSL – wynika z opracowania Fundacji Republikańskiej, opartego m.in. na raportach Najwyższej Izby Kontroli. Tę i tak szokującą liczbę zwiększa szereg innych pomniejszych działań i zaniedbań, które skutkowały marnotrawstwem publicznych pieniędzy.

Na finiszu kampanii wyborczej Platforma Obywatelska podkreśla – często posiłkując się liczbami – swoje rzekome osiągnięcia: wzrost gospodarczy, niższą stopę bezrobocia, wydatki na infrastrukturę. Zapomina przy tym podawać najważniejszy wskaźnik: rozmiar gigantycznego długu publicznego, który wynosi już obecnie bilion siedemdziesiąt siedem miliardów, czyli 1077 miliardów złotych! W 2007 r., gdy Platforma Obywatelska obejmowała władzę, wynosił on zaledwie 527 miliardów złotych – a zatem kolejne rządy PO-PSL powiększyły go przez osiem lat niemal dwukrotnie.

To jednak niejedyna gospodarcza zbrodnia Platformy. Jak pokazuje opracowanie Fundacji Republikańskiej – przez te same osiem lat władza zmarnowała niemal równowartość tej gigantycznej sumy, o którą powiększyło się od 2007 r. zadłużenie polskiego państwa.

Oto konkretne kwoty:

187,6 mld zł – wyłudzenia podatku VAT w latach 2008-2015

Tylko w br. luka w dochodach z VAT wynikająca z wyłudzeń tego podatku wyniesie – według ekspertów agencji PricewaterhouseCoopers – aż 53 mld zł. Osiągnie jednocześnie rekordowy poziom 3 proc. PKB.

Warto przypomnieć, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości – jeszcze w 2007 r. – uszczuplenia w podatku VAT także występowały, ale wynosiły zaledwie 0,6 proc. PKB. Jak wyliczył eurodeputowany Zbigniew Kuźmiuk, gdyby walka z wyłudzeniami VAT była w 2014 r. tak samo zdecydowana jak za rządów PiS, tylko w 2014 r. budżet państwa byłby bogatszy o 42 mld zł.

Niestety, od 2008 r. tracimy na wyłudzeniach podatku VAT 30-50 mld zł rocznie. Według Fundacji Republikańskiej daje to niewyobrażalną kwotę 187 mld w latach 2008-2015.

153 mld zł – wirtualne zasilenie ZUS ze środków OFE w 2014 r.

Chodzi oczywiście o słynny skok na oszczędności Polaków odłożone w Otwartych Funduszach Emerytalnych. W 2014 r. za sprawą rządu Donalda Tuska ZUS przejął od OFE aktywa warte dokładnie 153 mld zł. Wszystko po to, by o taką sumę zmniejszyć „na papierze” dług publiczny. Nawet portal Tomasza Lisa, znanego z prorządowej postawy, pisał wówczas: „Ustawa, dzięki której Polacy są jednoznacznie skazani na ZUS, została przepchnięta przez sejm w trzy dni, w sposób urągający zasadom demokracji”.

Transfer pieniędzy należących do 16 mln podatników na konto Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, będącego „czarną dziurą” finansów publicznych, to nic innego jak zwykła grabież. Odebrane Polakom środki służyć bowiem będą do bieżącego finansowania deficytu ZUS, który cały czas się zwiększa. Innymi słowy: nasze oszczędności, które miały się powiększać na funduszach, zostaną spożytkowane na przedłużenie agonii bankrutującego ZUS.

80 mld zł – straty budżetu na cenach transferowych w latach 2007-2015

Ceny transferowe i olbrzymie straty, jakie w ostatnich latach ponosi na nich państwo, to temat, który pojawia się niezwykle rzadko nawet w opozycyjnych mediach. Tymczasem z raportu „Znikające miliardy. Jak transfer dochodów za granicę drenuje polski budżet”, przygotowanego przez Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, jasno wynika, że „zjawisko przerzucania dochodu do obcych jurysdykcji podatkowych realizowane za pomocą cen transferowych kosztuje polski budżet co najmniej 10 miliardów złotych rocznie”.

Czym są ceny transferowe? To ceny stosowane w transakcjach między podmiotami powiązanymi, np. między filiami danego przedsiębiorstwa w kraju i za granicą. Polityka cen transferowych służy często do takiego ich ustalania, by przerzucać dochody, od których zostanie odprowadzony podatek, do państw o niższym opodatkowaniu.

Państwo Platformy jest w tej sprawie bezradne – podobnie jak w przypadku wyłudzania VAT. Najwyższa Izba Kontroli informowała w jednym z raportów, że we wrocławskiej skarbówce dwóch urzędników chciało przeszkolić się w zakresie wykrywania oszustw na cenach transferowych, ale na ich szkolenie… zabrakło pieniędzy.

„Straty wynikają ze słabości instytucjonalnej i kadrowej polskiego fiskusa. Kontrole w zakresie cen transferowych są rzadkie i niepoprzedzone tzw. analizą ryzyka. Podmioty do kontroli typowane są więc na zasadzie losowej, a nie według rzeczywistego potencjału w zakresie transferowania dochodu”

– można przeczytać w raporcie Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

10,5 mld zł – wzrost nakładów na zatrudnienie w administracji publicznej w latach 2008-2012

Rozrost administracji w latach 2013-2015 też zapewne był kosztowny, ale twarde dane dotyczą tylko lat 2008-2012. Autorzy raportu Fundacji Republikańskiej z 2012 r. dowodzą, że w okresie 2008-2012 liczba urzędników administracji centralnej wzrosła o 19 285 osób, czyli o 10,64 proc. „W ciągu pięciu lat rządów PO z kieszeni podatnika finansowane jest dodatkowe miasto urzędników wielkości na przykład Nakła, Pułtuska, Sulejówka lub Wieliczki. Na podstawie samych umów o pracę, w latach 2008-2012 państwo zatrudniło w administracji centralnej dodatkowych 16 640 urzędników” – można było przeczytać w raporcie z 2012 r.

I wreszcie najbardziej porażająca liczba: wydatki na administrację w latach 2008-2012 wzrosły aż o 10,6 mld zł! Oznacza to, że w 2012 r. przeciętny podatnik płacił na administrację centralną średnio 1034 zł rocznie – dziś ta „składka” na urzędników jest już z pewnością znacznie większa.

„Kwotę 10,6 mld zł udałoby się zaoszczędzić, gdyby począwszy od roku 2008 nie zwiększano zatrudnienia w administracji, a wydatki waloryzowano o normalny wskaźnik wzrostu wynagrodzeń i cen. W tym samym czasie wydatki na Fundusz Kościelny wyniosły tylko 89 mln zł”

– przypomina Fundacja Republikańska.

7 mld zł – straty budżetu z tytułu nierozstrzygniętej aukcji na częstotliwość LTE w 2015 r.

Chodzi o aukcję zasobów radiowych 800 MHz i 2,6 GHz przeznaczonych dla operatorów komórkowych, mających rozwijać internet mobilny w technologii LTE. Licytacja trwa od wielu miesięcy i choć operatorzy zadeklarowali już za te częstotliwości kwoty sięgające 7 mld zł, nie może się zakończyć. Sytuację komplikuje zarówno złe przygotowanie aukcji przez Urząd Komunikacji Elektronicznej, jak i próby ingerencji w licytację ministra administracji i cyfryzacji Andrzeja Halickiego – zdaniem operatorów „łamiące wszelkie zasady przyzwoitej legislacji”.

Państwo nie ma więc 7 mld, a Polacy – szerszego dostępu do internetu LTE. Zresztą minister Halicki przyznał niedawno:

„Ja sam z pewnym niepokojem patrzę na proces, bo jesteśmy mniej więcej trzy lata spóźnieni w stosunku do innych krajów, które to pasmo udostępniły dawno w tym celu, by szybki internet wysokiej jakości docierał do odbiorców”.


5 mld zł – wypłaty odszkodowań za jednorękich bandytów

Na tyle wyceniana jest łączna wartość odszkodowań, jakie skarb państwa będzie musiał wypłacić właścicielom automatów do gry, tzw. jednorękich bandytów. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł bowiem przed kilkoma tygodniami, że kary za instalowanie automatów do hazardu poza kasynami – pokłosie słynnej, pisanej na kolanie ustawy hazardowej – były nałożone nielegalnie. Firmy, które padły wówczas ofiarą rządowej nagonki, mogą więc domagać się odszkodowań.

Suma 5 mld zł podana w opracowaniu Fundacji Republikańskiej to co prawda strata potencjalna, ale wyliczenie to zakłada minimalny poziom szkód poniesionych w wyniku nieudolności rządu. Wszystko wskazuje bowiem, że podatnicy zapłacą za nielegalną walkę z jednorękimi bandytami jeszcze więcej. „Fakt” pisał po orzeczeniu Naczelnego Sądu Administracyjnego:

„We wrześniu 2014 r. Ministerstwo Finansów obliczało zobowiązania wobec poszkodowanych przez te przepisy firm na ok. 6 mld zł. Przy czym tylko 45 mln zł to kary, reszta to żądania odszkodowań. Dziś może to być znacznie więcej pieniędzy, zwłaszcza że wiele firm w tym czasie upadło z powodu nałożonych kar”.


1,465 mld zł – budowa nieefektywnej e-administracji od 2012 r.

W 2014 r. ONZ przygotowała raport oceniający poziom informatyzacji urzędów w poszczególnych krajach świata. Okazało się, że mimo setek milionów wydawanych z wielkim rozgłosem na elektroniczną administrację jej poziom w Polsce jest niższy niż… w Rosji i Kazachstanie. Informatyzacji urzędów i instytucji publicznych towarzyszą liczne skandale (najgłośniejszy to infoafera), a większość wprowadzanych systemów jest nieefektywna i koszmarnie droga. Do najbardziej kosztownych należą (oprócz omawianego osobno systemu informatycznego ZUS): e-Zdrowie (na razie pochłonął 494 mln zł, ale do ukończenia potrzeba jeszcze 218 mln), System Informacyjny Statystyki Publicznej (SISP, 238 mln zł), System Rejestrów Państwowych (219 mln zł) i Platforma Usług Elektronicznych (122 mln zł).

Symbolem marnotrawstwa pieniędzy w dziedzinie informatyzacji państwa stała się Emp@tia – kuriozalny portal internetowy dla osób bezdomnych i potrzebujących pomocy społecznej. Kosztował on… 45 mln zł, a mimo to – jak sprawdziła „GP” – na stronę tę wchodzi dziś ledwie garstka osób. Dość powiedzieć, że znacznie więcej internautów odwiedza choćby bloga internauty piszącego pod pseudonimem Matka Kurka.

1,26 mld zł – strata na Stadionie Narodowym

Tu rachunek jest prosty. Stadion Narodowy, sztandarowa inwestycja Platformy Obywatelskiej, miał kosztować 655 mln zł. Ale jego budowa pochłonęła ostatecznie… 1,9 mld zł. Raport NIK w tej sprawie był miażdżący dla rządu. Najwyższa Izba Kontroli bardzo krytycznie oceniła fakt, że koszt budowy stadionu przekroczył co najmniej o 1 mld zł pierwotnie planowaną kwotę. Izba negatywnie oceniła również zarządzanie stadionem przez Narodowe Centrum Sportu. Po turnieju EURO 2012 na obiekcie odbył się m.in. koncert Madonny, który przyniósł stratę w wysokości ponad 4,6 mln zł.

700 mln zł – Gawron/Ślązak, czyli najdroższy patrolowiec świata

To chyba najbardziej groteskowa inwestycja w całej historii polskiego wojska. W 2001 r. rząd Leszka Millera rozpoczął budowę okrętu wojennego „Ślązak”, czyli wielozadaniowej korwety typu Gawron. Budowa szła powoli, ale okręt miał być chlubą polskiej marynarki. W 2012 r. doszło jednak do niespodziewanego zwrotu akcji: rząd Platformy zadecydował o porzuceniu projektu, który pochłonął już kilkaset milionów złotych, i o zupełnie bezsensownym dokończeniu budowy „Ślązaka” jako… zwykłego patrolowca. W 2015 r. sytuacja wygląda więc tak: zamiast korwety za 400 mln zł mamy (wciąż jeszcze nieukończony) patrolowiec za 1,1 mld zł! Czyli – jak mówią niektórzy – „najdroższą motorówkę świata”.

800 mln zł – roczny koszt obsługi systemów informatycznych w ZUS

Były prezes ZUS Zbigniew Derdziuk zdradził, że roczny koszt utrzymania i obsługi systemów informatycznych tej instytucji wzrósł już do 800 mln zł. Niemożliwe? A jednak. Jak wyliczył zajmujący się podatkami i finansami portal pox.pl – to kwota równa miesięcznym składkom emerytalnym odprowadzanym przez wszystkich polskich przedsiębiorców.

W 2014 r. raport na temat nieprawidłowości w ZUS przygotowała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Nie wiedzieć czemu, dokument utajniono. Przeciwko bezprawnej, ich zdaniem, decyzji kancelarii Ewy Kopacz protestują stowarzyszenia domagające się jawności w życiu publicznym. Ten utajniony raport to jak na razie jedyna aktywność rządu w sprawie katastrofalnie wielkich i wciąż wzrastających kosztów obsługi systemu informatycznego ZUS. Nawet jeśli pozostałyby one na obecnym poziomie, to w ciągu najbliższej dekady samo utrzymanie systemu kosztować nas będzie 8 mld zł.

Co najmniej miliard złotych – straty na podwyższeniu akcyzy na papierosy i alkohol

Szaleństwo fiskalne rzekomo liberalnego rządu doprowadziło do tego, że po podwyższeniu akcyzy na papierosy i wódkę wpływy do budżetu… spadły. Podatki są już bowiem tak absurdalnie wysokie, że ludzie wolą kupować używki z przemytu. Decyzje rządu PO doprowadziły więc nie tylko do wymiernych strat w budżecie, lecz także do rozkwitu mafii przemytniczych.

Liczby? W 2012 r. wpływy z podatku akcyzowego od wyrobów tytoniowych wyniosły 18,6 mld zł. Po wyraźnym podwyższeniu akcyzy wpływy w 2013 r. wyniosły już tylko 18,2 mld zł, a w 2014 r. – 17,9 mld zł. Czyli na samym tylko nadmiernym opodatkowaniu papierosów straciliśmy w ciągu dwóch lat około miliarda zł.

182 mln zł – koszty przygotowania budowy elektrowni atomowej

Polska Grupa Energetyczna (PGE) od 2009 do 2014 r. wydała na przygotowania do budowy elektrowni atomowej 182 mln zł. Były szef powołanych do tego celu spółek – Aleksander Grad z PO – według mediów otrzymywał w nich wynagrodzenie w wysokości 55 tys. zł miesięcznie.

Pieniądze te zostały najwyraźniej wyrzucone w błoto, bo na początku października 2015 r. premier Ewa Kopacz zadeklarowała, że… nie zamierza jednak budować elektrowni atomowej. „W przeciwieństwie do moich oponentów politycznych nie mam w tyle głowy po cichu budowania elektrowni atomowej” – powiedziała szefowa PO.

Kandydatka PiS na premiera Beata Szydło skomentowała te słowa następująco:

„W 2009 r. rząd Donalda Tuska przyjął uchwałę o przygotowaniu programu Polska Energetyka Jądrowa, a w 2014 r. zaczął on być wdrażany w życie. Minister Aleksander Grad został szefem tego programu i pobierał sowite apanaże, a dzisiaj premier Ewa Kopacz mówi, że nie ma już takich planów. Czy premier Ewa Kopacz panuje nad tym, co dzieje się z pieniędzmi podatników, które wypłacane są z budżetu państwa na różne projekty?”.

Autor: Grzegorz Wierzchołowski
Źródło: Gazeta Polska

Za: niezalezna.pl (21.10.2015)

 


 

Skip to content