Aktualizacja strony została wstrzymana

Radio Maryja po niewłaściwej stronie czyli koniec prawdziwej lustracji w Polsce?

W sprawie arcybiskupa Stanisława Wielgusa, który przez wiele lat był zaufanym współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa występując pod pseudonimami „Adam” czy „Grey” i odbywając niemal comiesięczne spotkania z oficerami SB, wątpliwości zniknęły. Dokumenty są jednoznacze, a Komisja powołana przez Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Komisja Historyczna Kościoła stwierdziły, że: „Arcybiskup Stanisław Wielgus był agentem”. Sam zainteresowany, czyli arcybiskup Wielugs najpierw całkowicie zaprzeczał jakimkolwiek kontaktom z SB, potem stwierdził, że jednak coś tam podpisywał, ale przecież „nic nikomu nie szkodził”, gdy w końcu – ale już po przyjęciu funkcji metropolity, co widać stanowiło cel sam w sobie – przyznał się, że jednak współpracował, ale znów z zastrzeżeniem, że przecież choć palił, to jednak nie zaciągał się. Zaufanie do tego hierarchy kościelnego ukrywającego swoje drugie oblicze zupełnie zniknęło, a mimo tego, mimo perfidnego i systematycznego zaprzeczania, mimo jednoznaczych dokumentów – bronią go chóry uważające dalej, iż mamy do czynienia tylko z wyreżyserowaną medialną nagonką na Kościół. (zob. poniżej m.in. oburzający wywiad z arcybiskupem Sławojem Leszkiem Głódziem).

W tym chórze pełnym osobistości znanych ze swej niechęci do lustracji, a tym bardziej do lustracji w Kościele, wyróżnia się nie pasujący do reszty głos ojca Tadeusza Rydzyka, którego wydaje się zawiodła tym razem intuicja, a może po prostu zbyt mocno zabarykadowany w oblężonej twierdzy Radia Maryja, dostrzega cały świat jedynie jako spisek masonów i ludzi nienawidzących katolicyzmu. To, że masoni, żydzi i inni wrogowie Kościoła cieszą się z każdego potknięcia się jakiegokolwiek hierarchy i (niestety) systematycznego upadku Kościoła, jest oczywistością, ale nawet patrząc przez szczelinę wywierconą w tej radiomaryjnej barykadzie, należy dostrzec oczywiste i niezaprzeczalne fakty, iż hierarchowie potykają się. A prowadzeni przez kulawy, bo odrzucający Tradycję posoborowy Kościół, potykają się nad wyraz często. Potykają się tak w Polsce jak i w innych krajach świata.

Po dziś dzień ojciec Rydzyk tkwiący w tej twierdzy będącej dziwnym pomieszaniem posoborowego ekumenicznego Kościoła i kilku elementów pięknej tradycyjnej katolickości, huczy np. na „nagonkę” na Kościół w Stanach Zjednoczonych, której efektem było ujawnienie „rzekomych” skandali seksualnych księży. To, że do tej pory Kościół w USA wypłacił grubo przeszło półtora miliarda dolarów odszkodowań ofiarom molestowania seksualnego, że jedna diecezja po drugiej ogłasza bankructwo nie będąc w stanie podołać kolejnym wypłatom, że mamy do czynienia z tysiącami udokumentowanych, w tym przez sądy, przypadkami homoseksualnej i pedofilskiej aktywności duchownych, to wszystko stanowi dla wielu „obrońców Maryji i Kościoła” cały czas argument za ich tezą „napaści na Kościół”. Niestety, po tego typu wypowiedziach oraz po incydencie z arcybiskupem Wielgusem można sądzić, że osoby te nie są w stanie spojrzeć prawdzie w oczy.

Tak jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie kilka wrogich Kościołowi redakcji i stacji telewizyjnych rozpoczęło ujawnianie niezaprzeczalnych faktów pedofilii, tak i obecnie w Polsce kilka gazet – z tą różnicą, że niekoniecznie we wrogich intencjach – podjęły się ujawniania niezaprzeczalnych faktów słabości duchownych. To, że hierarchowie tak jak w USA jak i w Polsce, w swej błędnie pojętej jedności sutann i piusek ponad wszystko, również ponad Prawdą, próbują ukryć te wstydliwości, nie powinno dziwić. Znając owoce ich działalności nie powinno dziwić, choć słuszne wzburzenie powinna wywoływać ukazywana pogarda dla faktów, prawdy historycznej, Prawdy, Ewangelii.

Ostatni incydent arcybiskupa Wielgusa jest tylko jednym z wielu przypadków, który jasno pokazuje, że bez sił świeckich, bez działalności mediów nie ma dzisiaj możliwości ukazywania najbrudniejszych kart historii Kościoła. To nie jest przypadek, że zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w Polsce, oczyszczenie Kościoła zostało zainicjowane przez zaangażowanych świeckich i media. Faktem jest, że wiele sił medialnych, szczególnie tych wrogich Kościołowi, z przyjemnością grzebie w bagnie kościelnych Judaszy i wyszukuje najbrudniejsze kawałki. Jednak bez tych działań nie ma możliwości ukazania najczarniejszych przypadków – i w konsekwencji oczyszczenia Kościoła – bowiem hierarchia stała się niezdolna do samooczyszczenia. Przyszłość rysuje się niezwykle czarno i jeśli oczekiwać kolejnych kęsów brudnej historii poszczególnych duchownych, to tylko z oporami wyrywanych przez media. Scenariusz tej walki zawsze będzie wyglądał podobnie: początkowo będą padały zaprzeczenia, utworzy się chórek obrońców, by po kolejnej odsłonie niezbitych dokumentów, zapadła cisza, przerwana komunikatem, że, rzeczywiście, coś-tam kiedyś-tam, ale przecież takie to były czasy, że to była tylko taka wizja walki z komunizmem, że przecież nikomu krzywdy nie wyrządzono, i że w ogóle nie rozumiem o co tyle krzyku. No i oczywiście, że musicie zrozumieć, że miłosierdzie, że konieczność chrześcijańskiego wybaczania, że….

W tym sporze, Radio Maryja stanęło niestety po niewłaściwej stronie barykady, krzycząc: „Winne są media. Mediom nie chodziło o ujawnienie Prawdy” (słowa wypowiedziane 5 stycznia 2007). Nie, to nie media są winne. Winni są ci, którzy deprawują i gwałcą małe dzieci – jak w przypadku wielu duchownych w Stanach Zjednoczonych, oraz ci, którzy deprawują wiernych i niszczą zaufanie do Kościoła w Polsce, wypierając się początkowo swojej obrzydliwej współpracy z SB, by potem przygnieceni faktami przyznać się. Jednak usłyszeć przyznanie się i nieszczerą, wymuszoną skruchę, to o wiele za mało, a jeśli za pokutę mamy uznać wyniesienie do godności metropolity, to chyba wstępujemy na drogę schizofrenicznego obłędu.

Jeśli siła sprzeciwiająca się przez ostatnie 15 lat postkomunistycznym ekscesom, przyłącza się dzisiaj do obozu sprzedawczyków i dwulicowców, nie wróży to nic dobrego. Być może osiągane jest właśnie jakieś porozumienie tworzące swoisty kokon nietykalności dla ludzi Kościoła, których działania umożliwiały inwigilację Kościoła ze znanymi skutkami ś.p. księży Popiełuszki czy Suchowolca. Owszem, wszyscy potrzebujemy prawdziwej lustracji dziennikarzy, sędziów, całej elity polityczno-gospodarczej, ale również i Kościoła. Jeśli jednak zastosujemy podwójne standardy dla duchowieństwa, nikt nie będzie mógł być prawdziwie rozliczony w innych sferach życia społecznego. Prawdziwa lustracja zostanie prawdziwie zahamowana. Może chodzi o to, by jak zasugerował to sam arcybiskup Wielgus, zamknąć akta, zakleić je na 50 lat, a może jeszcze lepiej, po prostu spalić. Wtedy i bojaźń o swój własny cień zniknie i przestanie straszyć przeszłość. A agenci i donosiciele staną się moralnymi przywódcami narodu. Czy aby Radio Maryja karykaturalnie chroniąc byłych agentów przed „atakiem mediów”, nie przyczynia się do zatrzaśnięcia drzwi lustracji, wmawiając swym owieczkom, że lepiej uniknąć fetoru zdrady?

Arcybiskupowi Wielgusowi trzeba w tym wszystkim przyznać jednak niezwykłą konsekwencję. Tak jak kiedyś celem jego była jego własna kariera, tak i teraz dążenie do kolejnego celu przesłania inne wartości. Być może wynika to z pewnych cech, które wydaje się dość celnie zauważyła sama SB. W odtajnionych aktach, w pisanej w 1973 roku charakterystyce Agenta ps. „Grey”, czytamy, że: „Całą rodzinę [księdza Wielgusa] cechował głęboki fanatyzm religijny”. Ten „fanatyzm religijny” to oczywiście w odczuciu esbeków głęboka wiara rodziców księdza Wielgusa, jednak sam ksiądz Wielgus, uwaga: „Wyzbył się fanatyzmu religijnego, patrzy trzeźwo na rozwój spraw w świecie i kraju.” Tak, ksiądz Wielgus – współpracownik SB, wyszkolony agent – „Negatywnie ocenia politykę polskiej hierarchii kościelnej”, co należy czytać: nie zgadza się z polityką księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego, czyli Tego któremu tytuł Prymasa Tysiąclecia przysługuje właśnie z uwagi na niezachwianą postawę. Mało tego, ksiądz Wielgus „potępia niedouczonych wojujących fanatyków”, w tym oczywiście „fanatyków religijnych”. Ksiądz Wielgus – produkt posoborowej teologii i podwójnej moralności – „Katolicyzm w wydaniu polskim ocenia jako wsteczny i zacofany”. Oczywiście jak przystało na „otwartego”, zapatrzonego w marksistowskie trendy młodego karierowicza: „rzadko nosił sutannę, za co swego czasu krytykowany był przez zwierzchników kościelnych”.

Sprawa arcybiskupa Wielgusa jest tylko kolejną brudną kartą posoborowego Kościoła i jedyną satysfakcją dla samego zainteresowanego może być pewność, że wkrótce uciszy się ona pod naporem innych nowo ujawnianych przypadków tego typu. Mierna to satysfakcja. I przygnębiająca pewność rysującej się tragicznej przyszłości Kościoła.

Lech Maziakowski
Washington, DC | 5 stycznia 2007| www.bibula.com

 


 

O bucie, pogardzie dla faktów, pogardzie dla prawa świadczy np. wypowiedź arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, którego znaczną część spisaliśmy z wielką precyzją i przytaczamy poniżej. Warto zauważyć również próbę wkręcenia w to polskie bagienko samego Ojca Świętego, który miał rzekomo znać przeszłość arcybiskupa Wielgusa.

 

Program „Kropka nad i” Monika Olejnik, TVN 24, 4 stycznia 2007

Monika Olejnik (MO): Księże arcybiskupie, proszę powiedzieć: dzisiaj Rzecznik Praw Obywatelskich, Komisja Rzecznika wydała oświadczenie, że ksiądz arcybiskup Wielgus był tajnym świadomym współpracownikiem.

Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, Ordynariusz Diecezji Warszawsko-Praskiej (SLG): Proszę Panią, przede wszystkim nas obowiązuje wszystkich modus precedendi kanonicznej Kościoła i dlatego w tym konkretnym przypadku Komisja Historyczna, którą powołała Komisja Episkopatu Polski po zapoznaniu się z zasobami archiwów prześle za pośrednictwem Nuncjatury wyniki swoich prac do Stolicy Apostolskiej, a ta zaś zgodnie z właściwym sobie trybem postępowania może podjąć stosowne decyzje. Jakie, to my nie wiemy. Ale procedura jest taka i nie ma innej i niech nikt z dziennikarzy nie wymusza. Dlatego prosiłem w tym oświadczeniu o umiar i rozwagę w formułowaniu oskarżeń i wyroków…

MO: Ale..

SLG: …Bo idziemy w kierunku anarchizowania państwa prawa, proszę Panią.

MO: Ale to oświadczenie to nie wydali dziennikarze, tylko komisja powołana przez Rzecznika Praw Obywatelskich…

SLG: Proszę Pana [Pani], mnie nie interesuje ta komisja Rzecznika Praw! To Panią może interesować! Nas interesuje, jeszcze raz powtarzam, prawo procesowe, które obowiązuje w całym cywilizowanym świecie, a więc zasada domniemania niewinności, uczciwy proces, postępowanie dowodowe, wydanie wyroku przez kompetentą władzę sądowniczą. I takie stanowisko podziela Kościół. I proszę to uszanować. A poza tym Kościół ma swój własny modus precedendi czyli sposób postępowania, jeszcze raz powtarzam.

MO: To przepraszam, czy Rzecznik Praw Obywatelskich nie uszano…

SLG: Proszę Pana [Pani] mnie nie interesuje Rzecznik ani Praw Obywatelskich! To działa na własną rękę. I jeżeli uważa, że ma prawo, to proszę działać. Natomiast nas obowiązuje Komisja Historyczna i po to ją Konferencja Episkopatu ją powołała. I niech nikt nie narzuca Konferencji Episkopatu Polski nowego sposobu postępowania. […]

MO: Ale księże arcybiskupie, to księża też dzisiaj mówili, że chcieliby usłyszeć głos księdza arcybiskupa Wielgusa jeszcze przed Ingresem […]

SLG: Mianowicie…

MO: …Źe chcieliby usłyszeć co arcybiskup Wielgus mówi o tych mikrofilmach, o tych dokumentach…

SLG: …Przede wszystkim mikrofilm nie jest żadnym dowodem! Tak naprawdę. To po pierwsze, a po drugie arcybiskup Wielgus nie musi zabierać głosu co godzinę… czy co drugi dzień, bo jesteśmy na etapie wymuszania sformułowań i oskarżeń dlatego apeluję o umiar i rozwagę w związku z oskarżeniem o tę rzekomą współpracę. […]

MO: Ksiądz arcybiskup spotkał się dzisiaj z arcybiskupem Wielgusem..

SLG: Tak, spotkałem się. Rano.

MO: I co ksiądz arcybiskup Wielgus mówił, czy możemy przynajmniej wiedzieć czy Papież znał tę przeszłość arcybiskupa Wielgusa.

SLG: Proszę Panią. To rozumowanie jest całym… rozmową… dialogu z Benedyktem XVI… znał, tak.

MO: Znał.

 

ZOB. RÓWNIEŻ:

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: materiałów redakcyjnych

Skip to content