Aktualizacja strony została wstrzymana

Co się stało z Akcją Katolicką?

W czerwcu 1905 roku papież św. Pius X wydał encyklikę Il fermo proposito, w której po raz pierwszy pada nazwa Akcja Katolicka w odniesieniu do rozkwitającego wówczas na wielką skalę ruchu apostolskiego wśród wiernych świeckich. W okrągłą 110-tą rocznicę ogłoszenia tego dokumentu warto przypomnieć wzniosłą misję tej organizacji tak, jak wyraziły ją dokumenty papieskie i działalność jej wybitnych działaczy. Jednocześnie warto uczynić rachunek sumienia, co zrobiliśmy z Akcją Katolicką w obliczu postępującej laicyzacji w szeregach samych bojowników Kościoła Świętego.

„Oto nasz cel, nasz wielki ideał. Zmierzamy ku cywilizacji katolickiej, która ma powstać na ruinach dzisiejszego świata, podobnie jak cywilizacja średniowiecza zrodziła się na ruinach świata rzymskiego” – tak brzmiał pierwotny manifest Akcji Katolickiej. Jakże aktualny dziś – można by powiedzieć. Nawet bardziej aktualny, skoro na każdej płaszczyźnie życia obserwujemy degradację tych wartości, które stworzyły wspaniałą średniowieczną Christianitas.

Kościół w osobach swoich wybitnych Najwyższych Pasterzy XIX i XX wieku odczytał bezbłędnie znak czasu, jakim był z jednej strony zalewający świat laicyzm, z drugiej zaś ożywienie ducha apostolskiego wśród wiernych świeckich. Już Leon XIII kładł szczególny nacisk na ruchy religijne laikatu, na czoło których wybiła się Akcja Katolicka. Popierali ją kolejni papieże, żeby wymienić choćby św. Piusa X, zalecającego tę organizację encyklice Il fermo proposito i w liście pasterskim Notre Charge Apostolique, czy też Piusa XI, gorącego zwolennika Akcji Katolickiej, przywołującego jej misję w kontekście budowania na świecie społecznego panowania Jezusa Chrystusa Króla (wiekopomna encyklika Quas primas).

Apostolatem świeckich w zbrodnię laicyzmu

Były nuncjusz papieski w II Rzeczpospolitej Polskiej, Achille Ratti, już w pierwszej encyklice napisanej po wyborze na Tron Piotrowy, zatytułowanej Ubi arcano Dei uznał za słuszne zachęcić do „świętego boju” właśnie „grupę ruchów, organizacji i dzieł występujących pod nazwą Akcji Katolickiej”. Nie bez powodu Pius XI, papież, który zapisał się w dziejach Kościoła jako jeden z najgłośniejszych propagatorów Chrystusowego prawa do sprawowania niepodzielnych rządów zarówno nad narodami, jak i państwami, wsławił się również jako ten, który nadał właściwe oblicze akcji świeckich katolików, którzy w przestrzeni domowej i publicznej mieli owe słodkie rządy Syna Bożego zaprowadzać.

„Pius XI powierzył katolikom zadanie rechrystianizacji społeczeństwa poprzez rozszerzanie i umacnianie Królestwa Chrystusowego; w tym też celu wprowadził liturgiczne święto Chrystusa Króla, które odtąd miało być co roku obchodzone w ostatnią niedzielę października” – pisał o tej wielkiej misji laikatu prof. Roberto de Mattei w książce Krzyżowiec XX wieku – biografii wybitnego działacza brazylijskiej Akcji Katolickiej, prof. Plinia Corrêi de Oliveiry.

„Zbrodnia [laicyzmu] nie zaraz dojrzała, lecz od dawna kryła się wśród państw. Zaczęto bowiem od zaprzeczenia panowania Chrystusa nad wszystkimi narodami; odmówiono Kościołowi władzy nauczania ludzi, ustanawiania praw, rządzenia narodami, którą to władzę otrzymał Kościół od samego Chrystusa, by ludzi prowadzić do szczęśliwości wiekuistej” – pisał Pius XI w encyklice Quas primas. Ten sam niepokojący znak odczytał również szereg działaczy świeckich na całym świecie. Zawiązywali się oni w związki, którym św. Pius X nadał nazwę Akcji Katolickiej, początkowo we Włoszech, potem w innych krajach – z organizacją na wzór włoski, bądź według własnych pomysłów, dostosowanych do charakteru poszczególnych narodów.

Słodkie panowanie z domieszką goryczy

Podobnie jak we wszystkich wiekach chrześcijaństwa, tak i w dobie rozkwitu Akcji Katolickiej okazało się, iż nie dla wszystkich słodkie jarzmo Chrystusowej nauki przekazywanej przez Kościół jest do przyjęcia. Były to czasy, w których coraz większą popularność zyskiwała fałszywa eklezjologia Maritaina i Teilharda de Chardin, którzy chcieli przemienić Kościół w swego rodzaju humanistyczne stowarzyszenie ludzi dobrej woli pod patronatem bliżej nieokreślonej siły, nazywanej Bogiem. Modernistyczne błędy i nielogiczne koncepcje tak zwanych liberalnych katolików zostały wprawdzie potępione przez kolejnych Namiestników Chrystusa, ich zarzewie znajdowało jednak coraz to nowe sposoby, by zajmować umysły wiernych.

„Akcja Katolicka wraz z «ruchem liturgicznym» stanowiły ulubioną sferę infiltracji dla polityczno-społecznego modernizmu, który – po okresie ukrytej inkubacji – pojawił się na początku lat trzydziestych” – pisze prof. de Mattei. To właśnie w łonie brazylijskiej Akcji Katolickiej pojawiały się pierwsze samowolne eksperymenty liturgiczne, takie jak kładzenie nacisku na charakter uczty i rolę dialogu pomiędzy kapłanem a wiernymi poprzez odwrócenie się księdza versus populum i dialogiczność liturgii.

Z drugiej strony właśnie w sferze społeczno-politycznej „liberalny katolicyzm” wydawał swoje zgniłe owoce. Na świecie utwierdzał się nowy, ukuty w upiornych mrokach masońskich loży, model stosunków publicznych, oparty na rozdziale Tronu i Ołtarza. Miało to tragiczny skutek dla kształtowania się społeczno-politycznych koncepcji, coraz bardziej oderwanych od sankcji moralnej i od sarcum i od jasnego opowiedzenia się po stronie sił konserwatywnych. Pojawił się także postulat neutralności politycznej Kościoła, dziś stanowiący już dogmat laickiego świata.

Związane z Akcją Katolicką brazylijskie czasopismo Legionário, którego współtwórcą był Plinio Corrêa de Oliveira, zwróciło się do wybitnego dominikańskiego teologa, ojca Réginalda Garrigou-Lagrange, z prośbą o skomentowanie owego hasła, iż „Kościół nie jest ani na prawicy ani na lewicy”. Dominikanin odpowiedział zdecydowanie: „Jestem człowiekiem prawicy i nie widzę powodu, dla którego miałbym ten fakt ukrywać. Jestem przekonany, że wielu z tych, którzy używają cytowanego zdania, wypowiada je w celu porzucenia prawicy i prześliźnięcia się na lewicę. Starając się unikać przesady w jedną stronę, przesadzają w drugą, jak to się ostatnimi laty zdarzało we Francji. Uważam również, że nie powinniśmy mylić prawdziwej prawicy z rozmaitymi pseudo-prawicami, które bronią fałszywego, a nie prawdziwego ładu. Prawdziwa zaś prawica broni ładu ufundowanego na sprawiedliwości i wydaje się odzwierciedlać to, co Pismo Święte nazywa «prawicą Boga» gdy głosi, iż Chrystus zasiada po prawicy Ojca, a wybrani staną po prawicy Najwyższego”.

Brazylijska rozgrywka

W 1943 roku ukazała się książka Plinia Corrêi de Oliveiry W obronie Akcji Katolickiej. Autor, będący jednocześnie prezesem diecezjalnej Akcji w São Paulo i redaktorem naczelnym czasopisma Legionário, akcentował w tej publikacji niepokojący aspekt negatywny organizacji – to znaczy, jaka ona nie powinna być, a jaka niestety stawała się wskutek nadużyć i niekontrolowanych eksperymentów inspirowanych przez kościelnych progresistów.

Książka ta była owocem długiego i niełatwego, a nieraz nawet bolesnego namysłu nad ówczesną kondycją Kościoła. De Oliveira akcentował już wtedy niebezpieczeństwo płynące z – rozpanoszonych już dzisiaj – błędów w rodzaju egalitaryzacji Kościoła, czy też ekumenizmu rozumianego jako budowanie wspólnej płaszczyzny dialogu, z pominięciem misji nawracania i bagatelizującej śmiertelne dla duszy zagrożenie, jakim herezja i odstępstwo od prawdziwego Kościoła Chrystusowego.

Książka W obronie Akcji Katolickiej, wydana została z imprimatur miejscowej hierarchii i zaaprobowana osobiście przez papieża Piusa XII, pomimo okresu prześladowań jej i samego autora przez progresywistyczną część duchowieństwa brazylijskiego. Nie bez powodu owa publikacja stała się takim kamieniem niezgody, skoro sygnalizowane w niej zagrożenia zostały niedługo potem potępione w oficjalnych dokumentach papieskich, żeby wymienić choćby encyklikę o liturgii Mediator Dei ogłoszoną przez Sługę Bożego Piusa XII. Papież potępił w niej między innymi, występujące właśnie w ramach ruchu „liturgizmu” realizowanego przez Akcję Katolicką, aberracje liturgiczne takie jak sprawowanie Mszy Świętej tyłem do Pana Boga (tak zwana Msza przodem do ludu), czy też odrywanie samego ołtarza od tabernakulum.

Zasadniczym pytaniem, jakie zadawał profesor Corrêa de Oliveira było pytanie o katolickość jego kraju w kontekście rodzącego się dylematu tożsamościowego. „Chcemy Brazylii na wskroś brazylijskiej? Uczyńmy ją więc na wskroś katolicką. Chcemy zabić duszę Brazylii? Pozwólmy więc wydrzeć sobie wiarę” – mawiał późniejszy kierownik katedry historii cywilizacji na Wydziale Prawa Uniwersytetu w São Paulo oraz historii nowożytnej i współczesnej na Papieskim Uniwersytecie Katolickim. Pytanie to w sposób oczywisty odnosi się do tych wszystkich krajów, w których niegdyś cywilizacja chrześcijańsko-klasyczna stanowiła obowiązujący model stosunków społecznych i państwowych.

Źarliwość, z jaką działacze Akcji Katolickiej realizowali swój społeczny apostolat wyraża przemowa prof. de Oliveiry na Kongresie Eucharystycznym w São Paulo w roku 1942. „Opatrznościowa misja Brazylii polega na wzrastaniu wewnątrz własnych granic ku dziełu rozwijania świetności cywilizacji prawdziwie rzymskiej, katolickiej i apostolskiej, ku pełnemu miłości skąpaniu całego świata w tym potężnym świetle, które będzie prawdziwym lumen Christi promieniującym z Kościoła”.

Soborowy czarny scenariusz

Pomimo gorącego poparcia znakomitych papieży XX wieku dla walki o zachowanie właściwego charakteru Akcji Katolickiej, niepokojące tendencje okazały się niezwykle silne i ze szczególnym natężeniem wybuchły w ślad za aggiornamento, jakie wprowadził Sobór Watykański II. „Dewiacje liturgiczne i sekularystyczne zrodzone w łonie Akcji Katolickiej wybuchły w końcu i na kształt raka rozwinęły się w okresie posoborowym, ukazując nową wizję samego Kościoła. Wszakże już w tamtych latach awangardowi teologowie w rodzaju Yvesa Congara czy Karla Rahnera podejmowali wysiłki zmierzające do sformułowania na bazie rozwoju Akcji Katolickiej nowej, egalitarnej «teologii laikatu», już wówczas zakładającej kapłaństwo kobiet”.

Potępiani przez kolejnych papieży moderniści, progresiści, liberalni katolicy i dewianci liturgiczni mieli oprócz zmiany Mszy Świętej i egalitaryzacji Kościoła jeszcze jeden naczelny cel – zdetronizowanie Chrystusa Króla, wyrażające się zlikwidowaniem państw wyznaniowych w myśl masońskich postulatów. Według modernistycznej koncepcji wiara rodzi się w człowieku, a Chrystus jest bardziej niepokornym działaczem społecznym, niż Monarchą absolutnym, uprawnionym do sprawowania rządów nad światem i podporządkowywania władców tego świata berłu swego prawa i swej świętej woli.

Do refleksji skłania dekret Soboru O apostolstwie świeckich, który pełen jest niejasnych sformułowań na temat królestwa Chrystusowego, sentencji na temat „przepajania miłością” wszystkiego dookoła, nie ma w nim natomiast absolutnie żadnego odniesienia do wyrażonej wprost przez Piusa XI już na początku XX wieku idei społecznego panowania Chrystusa Króla i nieodłącznego jej elementu, czyli podporządkowania wszelkiej władzy świeckiej słodkiemu panowaniu Syna Bożego. Język tego tekstu soborowego pozbawiony jest konstytutywnej cechy dotychczasowych dokumentów kościelnych, mianowicie „chirurgicznej” precyzji każdego sformułowania, które wychodziło na świat z wysokości Urzędu Nauczycielskiego wykładającego objawienie.

„Królestwo Chrystusowe” traci w tym kontekście swoje konkretne odniesienie do zagadnień ustroju państwa i charakteru społeczeństw, które uznają prawa tego królestwa za obowiązujące. Oczywiście jest w tym dekrecie mowa o Akcji Katolickiej, ale znowu trzeba zauważyć, że nie ma ani słowa o diagnozowanym zarówno przez poprzednich papieży, jak i samych działaczy Akcji Katolickiej postępie wojującego laicyzmu.

Powstaje pytanie, czy Ojcowie Soborowi, debatując na temat apostolatu świeckich i samej Akcji Katolickiej niejako „na odległość”, nie mieli pojęcia o rzeczywistej kondycji i niepokojącym fermencie neo-modernistycznym w jej łonie, czy też może nie chcieli zauważać tych zjawisk? Zaskakuje i niepokoi brak tych dwóch punktów – aspektu społeczno-politycznego i aspektu współczesnych zagrożeń – które wedle wszelkich dotychczasowych prawidłowości powinny znaleźć się w tym ważnym dokumencie. Nie przesadzimy zatem twierdząc, iż czarny scenariusz dotyczący spustoszenia, jakie progresywizm może zasiać w Kościele znalazł swój niepokojący finał już nie w niszowym gronie nieortodoksyjnych aktywistów Akcji Katolickiej, ale w fakcie, iż sam Sobór Powszechny, podobnie jak zaniedbał swój kardynalny obowiązek, jakim było potępienie komunizmu, tak też nie wywiązał się z zadania kontynuowania starań Piusa XI i jego następcy w zakresie zachowania i przywracania rządów Jezusa Chrystusa w porządku nie tylko społecznym, ale i państwowym.

Jest król, ale czy są poddani?

W takiej sytuacji współczesnym działaczom Akcji Katolickiej nie będzie łatwo kontynuować dziedzictwa ich poprzedników. Pozostaje jednak ufać, że obfitość nauk papieskich i przykładów wybitnych postaci takich jak prof. Plinio Corrêa de Oliveira pozostaną probierzem siły i skarbnicą wiedzy na temat tego, jak powinien wyglądać prawdziwy apostolat świeckich, zgodny z jego istotą wyrażoną przez de Oliveirę na łamach czasopisma Catolicismo: „To nade wszystko Król Niebieski. Ale Król, który władzę sprawuje już na tym świecie. Król, który z definicji posiada władzę najwyższą i pełną. Król ustanawia prawa, rządzi i sądzi, a jego panowanie staje się efektywne, kiedy poddani uznają jego uprawnienia i poddają się jego prawom. Jezus Chrystus uprawniony jest panować nad nami wszystkimi. On ustanowił prawa, On rządzi i On będzie nas sądził. Naszym zaś obowiązkiem jest uczynić królewską władzę Chrystusa efektywną poprzez posłuszeństwo jego prawom”.

Pozostaje również ufać, że współcześni poddani Chrystusa Króla odczytają właściwie słowa napisane przez prof. Corrêa de Oliveirę w dramatycznych chwilach przemian po śmierci Piusa XII: „Naszym motywem przewodnim winna być konstatacja, iż dla ziemskiego porządku Zachodu nie ma zbawienia poza Kościołem. Powinniśmy pragnąć cywilizacji całkowicie, absolutnie, w każdym calu rzymskiej, katolickiej i apostolskiej. Upadek wszelkich pośrednich ideałów politycznych, społecznych czy kulturalnych jest oczywisty. W drodze do Boga nie można się zatrzymywać. Zatrzymanie oznacza odwrót, powoduje zamęt. Pragniemy tylko jednego: pełnego katolicyzmu”.

Filip Obara

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2015-06-18) | http://www.pch24.pl/co-sie-stalo-z-akcja-katolicka-,36438,i.html

Skip to content