Aktualizacja strony została wstrzymana

Poseł Dziedziczak wodzi majufesa

No i już się wyjaśniło, jakie zmiany – bo przecież wszyscy spragnieni są „zmian” – obmyślili dla naszego mniej wartościowego narodu tubylczego starsi i mądrzejsi. Najsampierw oczywiście zbroimy się moralnie przeciwko złemu Putinowi. „Die Welt” pisze, że pod egidą MON tworzą się w Polsce formacje paramilitarne, które w razie czego dadzą odpór złemu ruskiemu czekiście. Rozchodzi się mianowicie o to, że jak już NATO, w ramach art. 5 traktatu waszyngtońskiego, wystosuje ostry protest przeciwko „wkroczeniu” armii rosyjskiej na zachód od „linii Curzona” – bo armia rosyjska zawsze tylko „wkracza”, podczas gdy źli naziści zawsze „napadają” – więc kiedy już NATO wystosuje ostry protest, to wtedy do akcji wkroczą wspomniane formacje paramilitarne, na widok których ruska armia pierzchnie w popłochu, pozostawiając broń ciężką i strzelecką, którą potem stare kiejkuty z MON będą mogły sprzedać, ot, choćby jeszcze raz do Rwandy – gdyby oczywiście rozpoczęły się tam czystki etniczne między Tutsi i Hutu. Ale niezależnie od tego muszą być jeszcze jakieś inne sposoby nakręcenia lodów na formacjach paramilitarnych – bo czyż w przeciwnym razie stare kiejkuty w ogóle by się w taki interes zaangażowały? O tym nie ma mowy, więc warto się rozejrzeć, czy potomstwo starych kiejkutów nie ma aby jakiejś firemki szyjącej paramilitarne mundurki i produkującej inne paramilitarne akcesoria, którymi formacje te będą odstraszały putinowskie hordy.

Ale zanim to nastąpi, płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm będą musieli najsampierw rozprawić się z piątą kolumną Putina w naszym nieszczęśliwym kraju. Pewnie dlatego pan Grzesik na judeochrześcijańskim portalu „Fronda”, życzliwie radzi nie tylko Korwinowi Mikke, ale również i mnie – staremu agentowi Kremla w Prywiślińskim Kraju – żebyśmy dobrowolnie się stąd wynieśli – choćby nawet na ciepłe plaże Australii. Jużci – takiemu tęgiemu judeochrześcijaninowi, jak pan Grzesik, nie wypada urzynać głów nawet agentom Putina. Można by oczywiście zaangażować do tych katowskich czynności zaprzyjaźnionych banderowców, skoro i tak mają się u nas szkolić – o czym donosi wspomniany „Die Welt” – łącząc w ten sposób piękne z pożytecznym. Banderowcy podciągnęliby się w sztuce gołoworiezania, wykonując przy okazji brudną robotę, dzięki czemu judeochrześcijanie z „Frondy” nie musieliby brudzić sobie rąk – bo, jak wiadomo, Pan Bóg patrzy nie tylko na czyste serce, ale i na czyste ręce. Ale nawet takie gołoworiezanije zastępcze mogłoby wzbudzić rozmaite wątpliwości i obawy wśród naszego, mniej wartościowego narodu tubylczego, więc z dwojga złego już lepsza Australia.

Ano, kto wie, czy nie trzeba będzie poważnie o tym pomyśleć tym bardziej, że przecież nie tylko sromotna klęska złego Putina została zaplanowana, ale również inne posunięcia. Oto ledwo tylko druga tura wyborów prezydenckich zakończyła się zwycięstwem pana Andrzeja Dudy, były rzecznik premiera Jarosława Kaczyńskiego, pan poseł Dziedziczak, działając wspólnie i w porozumieniu z panem posłem Szaramą z PO, utworzyli w Sejmie grupę lobbującą na rzecz bezcennego Izraela. Czyżby jednak okoliczność, że „w przedziwnej analogii z Gnomem Wardęga ma Żydówkę żonę” miała polityczne znaczenie? Oczywiście podczas wyborów trzeba było powstrzymywać porywy serca gorejącego, żeby przedwcześnie nie płoszyć mniej wartościowego narodu tubylczego, ale teraz, skoro jest już, jak to mówią – „po harapie”, to nie ma co się krępować i można sercu gorejącemu pofolgować.

Warto także zwrócić uwagę, że w sprawach naprawdę ważnych – a czy może być sprawa ważniejsza od interesów bezcennego Izraela w naszym nieszczęśliwym kraju? – obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm znakomicie kolaboruje z obozem zdrady i zaprzaństwa, w grupie lobbującej na rzecz Izraela reprezentowanym przez posła Szaramę. Kto wie, czy poseł Szarama w ten sposób nie próbuje wyleczyć się politycznie, truchcikiem przebiegając ze Stronnictwa Pruskiego do reaktywowanego po sławnym zresetowaniu resetu Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego? Tak czy owak, ważniejsza jest oczywiście okoliczność, że grupa lobbująca na rzecz Izraela pojawiła się w Sejmie w momencie, gdy między Izraelem i Polską występuje konflikt interesów na tle żydowskich roszczeń majątkowych, kierowanych pod adresem Polski. Izrael jest w tę sprawę bezpośrednio zaangażowany, o czym świadczy wypowiedź, jakiej w przededniu swojej wizyty jesienią ubiegłego roku w Warszawie, udzielił Polskiej Agencji Prasowej izraelski prezydent Riwlin. Powiedział on m.in., że celem jego wizyty jest uczestnictwo w uroczystości otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich i on żadnego protokołu nie będzie wywracał, ale doskonale pamięta o sprawie roszczeń, o „złożonych obietnicach i podpisanych umowach”.

W tej sytuacji jest rzeczą niemal pewną, że lobbowanie w Polsce na rzecz Izraela oznacza współpracę z tym krajem na rzecz obrabowania Polski i zepchnięcia mniej wartościowego narodu tubylczego do roli drugorzędnej narodowości we własnym kraju. Takie właśnie skutki musiałaby pociągnąć za sobą realizacja żydowskich roszczeń majątkowych, które – podkreślmy to z naciskiem – są absolutnie bezpodstawne, zarówno od strony moralnej, jak i od strony prawnej. Są one szacowane na 60, może nawet 65 miliardów dolarów. Środowisko, które dysponowałoby na terenie Polski, czy jej części, pozostałej po odłączeniu od niej Ziem Odzyskanych, miałoby dominującą pozycję ekonomiczną, a co za tym idzie – dominującą pozycję społeczną i polityczną. To byłaby po prostu szlachta, przyfastrygowana w ten sposób do drugorzędnego narodu tubylczego.

Ten naród ktoś musiałby utrzymywać w ryzach, na podobieństwo żydowskiej policji w gettach – i dopiero na tym tle lepiej możemy zrozumieć przyczyny, dla których na polskich uniwersytetach działają wydziały judaistyki, podobno licznie poobsadzane przez studentów. Ciekawe na jaką pracę w Polsce liczą absolwenci tych wydziałów? Czy przypadkiem nie na posady tłumaczy i torturantów przy nowym Herrenvolku? Wykluczyć tego nie można, zwłaszcza gdyby się okazało, że studentami judaistyki są potomkowie ubeckich dynastii, których początki giną w mrokach okupacji niemieckiej i sowieckiej. Kto raz był królem, ten zawsze zachowa majestat – powiadają wymowni Francuzi – więc któż lepiej nada się do tych burgrabiowskich czynności, jeśli nie potomstwo przodków, którzy we wspomnianych czynnościach zaprawiali się już przy gestapowcach i NKWD? Oczywiście nigdzie nie jest powiedziane, że nie mogą przyłączyć się również inni – ot choćby personel judeochrześcijańskiego „portalu poświęconego Fronda” z panem Tadeuszem Grzesikiem na czele. Byłoby nawet dziwne, gdyby się nie przyłączył, skoro przyłącza się właśnie nie tylko obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, ale nawet przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa?

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    12 czerwca 2015

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3406

Skip to content