Aktualizacja strony została wstrzymana

Ekumenizm – wróg miłości – ks. Karol Stehlin FSSPX

Św. Jan Ewangelista w swoim liście pisze: „Bóg jest Miłością”. Tylko z miłości Stworzyciel mógł stworzyć niebo i ziemię. Z czystej życzliwości i dobroci stworzył wszystko, albowiem, jak określa to św. Tomasz z Akwinu, „bonum diffusivum sui” – właściwością dobra jest promieniowanie, rozpraszanie się i udzielanie samego siebie. Zatem każde stworzenie musi uznać: nieskończona miłość powołała mnie do bytu, odwieczna miłość dała mi wszystko – istotę i istnienie.

Dzieło jest własnością tego, kto je wykonał. Bóg jest właścicielem swego stworzenia, a skoro właściciel i wykonawca dzieła prowadzi je i wyznacza mu cel, to więc Bóg przeznaczył człowieka do tak wysokiego celu, jakiego człowiek sam nie mógłby nawet wymyślić. Celem człowieka nie jest naturalne szczęście, zadowolenie władz jego ciała i duszy, rozumu, woli i serca. Celem człowieka jest uczestnictwo w nieskończonym życiu Trójcy. I tak Ojcowie Kościoła wołają: znikoma kropla ma odziedziczyć nieskończony ocean Bożej światłości. Miłość Boga chce wypełnić człowieka bezmiarem szczęścia przekraczającym nieskończenie wszystko, co człowiek w najwznioślejszych marzeniach mógłby sobie wyobrazić jako szczyt i pełnię szczęścia: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują”, mówi Pismo święte.

Aby osiągnąć ten wzniosły cel, Bóg chce, abyśmy powracali do Niego drogą, jaką On sam nam wyznaczył. św. Maksymilian Kolbe często mówił o tej zasadzie, która znajduje swoje odbicie już w naturalnym, fizycznym prawie: wszystko na ziemi jest akcją i reakcją. Albo mówiąc teologicznie: Exitus-Reditus: Pan Bóg zbliża się do nas bardzo szczególną drogą pokazując nam całą swą miłość, a nasz powrót do Boga (reditus) odbywa się tą samą drogą, która pokazuje jemu całą naszą miłość. I na tym polega sens naszego życia: człowiek stworzony jest dla miłości! Jest tylko jeden Bóg i dlatego też tylko jedna droga do Boga. Tej drogi nie możemy sami sobie wybrać, gdyż wyznacza ją Bóg, będący naszym początkiem i celem, i tylko On jest w stanie wyznaczyć cel i drogę wiodącą do niego. Nasza pełna miłości odpowiedź polega więc na szukaniu Jego Woli: przez to uznajemy Jego suwerenność i całkowitą naszą od Niego zależność.

 

Chrystus jest Miłością

Człowiek nie podążał jednak drogą wyznaczoną przez swego Stwórcę. Dzieło chciało być niezależne od wykonawcy. Zwiedziony przez szatana człowiek szukał szczęścia gdzie indziej, jednak go nie znalazł. Sam chciał wybierać swoją drogę. Miłości Bożej odpowiedział niewdzięcznością, nieposłuszeństwem, obojętnością, obelgą. Zdradził Bożą miłość i przygotował sobie wieczne potępienie.

Bóg nie odrzucił człowieka pomimo, że ten po tysiąckroć na to zasłużył. Ten, który „przedziwnie stworzył świat, jeszcze w bardziej przedziwny sposób świat zbawił, wysłał swego Jednorodzonego Syna na ziemię, aby uratować nas od wiecznego piekła. Odwieczny Syn Boży stał się najmniejszym i najbiedniejszym człowiekiem, aby grzeszny, zgubiony człowiek mógł znowu stać się synem Bożym. Nieskończony ocean Boskiego bezmiaru ukrył się w małej „kropelce” natury ludzkiej. Chrystus w nieskończonej miłości dokonał swego dzieła Odkupienia: ogołocił się, urodził w skrajnej nędzy, żył jak najuboższy z ludzi, głosił dobrą nowinę zbawienia, a na końcu ofiarował samego siebie na drzewie krzyża. Jego śmierć na krzyżu jest aktem największej miłości: przez posłuszeństwo zapłacił za nieposłuszeństwo człowieka. Zapłatę, jaką człowiek miał wziąć za swoje zbrodnie, On wziął na swe ramiona i odkupił nas z więzów szatana. Byliśmy Jego najgorszymi wrogami, On za swoich wrogów oddał życie! I tak utorował nam drogę powrotną do Boga i otworzył bramy niebios, odtąd istnieje jedna jedyna możliwość zbawienia, jedna jedyna deska ratunku od wiecznego piekła. Dla każdego człowieka przychodzącego na ten świat Chrystus zbudował (facere) most (pons) nad przepaścią, która nas oddzielała od Boga, stał się naszym pośrednikiem (pontifex), najwyższym kapłanem, aby połączyć to, co najniższe z Tym, który jest Najwyższy (Ima sumis)! Odtąd człowiek odnalazł sens w życiu, odnalazł stracony cel, ma możliwość osiągnięcia nieskończonego szczęścia – ale tylko tę jedną i jedyną możliwość, bo „nie ma innego Imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni!”. To dzieło naszego odkupienia Chrystus powierzył swoim apostołom, założył swe Królestwo na ziemi dla wszystkich, którzy zechcą powrócić do Niego: tym Królestwem jest Jego Kościół, w którym jedynie człowiek dobrej woli znajdzie Chrystusa, Jego miłość, Jego krew, Jego światło, Jego prawdę, Jego łaskę, Jego siłę i drogę powrotną do domu Ojca.

 

Człowiek stworzony dla Miłości

Człowiek ma oddać Bogu to, co należy do Boga, odpowiadać na Bożą Miłość swoim życiem: orientować wszystko ku celowi, dla którego został stworzony. Ma przyjąć dzieło Odkupienia i w ten sposób uratować duszę. Jeśli nie wróci do Boga, jeśli nie nawróci się do Niego, będzie na wieki potępiony. Będąc grzesznikiem, potrzebuje ciągle oczyszczającej miłości Bożej chylącej się miłosiernie nad nim, jak dobry Samarytanin nad pół-umarłym w drodze do Jerycha. Korzystając ze środków zbawczych, które Chrystus mu pozostawił, człowiek oczyszcza się, powraca do Boga, okazuje Mu swą miłość szukając możności wypełnienia woli Bożej, życia według Jego przykazań, życia z Chrystusem, (który jest jego Panem, Królem, Zbawicielem, a także najlepszym przyjacielem), którego nie chce już obrażać. Kocha całym sercem również Matkę Zbawiciela, która stała się pod krzyżem jego Matką, przez którą otrzymuje wszystkie łaski potrzebne do zbawienia. Miłuje Boga z całego serca, ze wszystkich sił.

Miłość ta pragnie, aby i inni osiągnęli ten cel i przyjęli jedyną deskę ratunku. Głównym zatem działaniem człowieka wobec swych bliźnich jest torowanie im drogi do prawdziwego dobra i szczęścia; przez modlitwy, ofiary, dobry przykład oraz dzieła miłosierdzia pracuje on dla zbawienia dusz, pokazując im Chrystusa i Jego Kościół. Ekumenizm diametralnie zaprzecza temu wszystkiemu: jest wrogiem Bożej stwórczej Miłości, jest śmiertelnym wrogiem Chrystusa i Jego dzieła Odkupienia, jest także wrogiem człowieka, niszcząc jego miłość do Boga i do ludzi, jest wreszcie wrogiem narodów i cywilizacji. Ekumenizm jest największym grzechem przeciw Miłości!

 

Ekumenizm jest wrogiem Bożej stwórczej Miłości

Ekumenizm i dialog międzyreligijny postawiły sobie za cel pojednanie wszystkich religii, a jeśli okaże się to niemożliwe, to przynajmniej porozumienie i wzajemny szacunek pomiędzy ich wyznawcami. Aby to osiągnąć, niezbędne jest przedstawianie innych wyznań w pozytywnym świetle oraz przemilczanie tego wszystkiego, czym różnią się one od katolicyzmu. Efektem ma być doczesne porozumienie, wykluczające nadprzyrodzone spojrzenie na świat i życie ludzkie.

 

Ekumenizm – wrogiem miłości

Biorąc pod uwagę, że człowiek został stworzony przez Boga i wobec tego Jemu wszystko zawdzięcza, od Niego jest całkowicie zależny, od Niego codziennie otrzymuje wszystko: życie, zdrowie, talenty, rozum, siłę etc. – ekumenizm okazuje się być niszczącą siłą, która odrywa człowieka od jego własnego Stworzyciela, jako że trudno jest przecież „dialogować” o Bogu z przedstawicielami tych religii niechrześcijańskich, które negują albo samo istnienie osobowego Boga (jak buddyzm), albo Jego Opatrzność (jak islam). Wiedząc, że nasz Stwórca jest Bogiem w Trójcy Jedynym, katolik w dialogu z judaizmem (i z różnymi sektami antytrynitarnymi) musi abstrahować od tego zasadniczego przecież aspektu Bożej istoty. Kogóż więc człowiek ma uznać za swój początek i za swego Pana? Skoro odpowiedzi udzielane przez różne wyznania są tak radykalnie różne – i wzajemnie sprzeczne – problem ten najlepiej jest… przemilczeć. A przemilczając tak ważną sprawę, stopniowo popada się w religijną obojętność.

Wyobraźmy sobie umierającego z nędzy żebraka, którego znalazł pewien człowiek. Wziął go do siebie do domu, dał mu jedzenie, ubranie, mieszkanie, majątek – wszystko. Teraz ten były żebrak udaje się do innych osób, które wiele złego mówią o jego dobroczyńcy, choć i one wszystko od niego otrzymały: nie znając go, mają jednak o nim zupełnie błędne wyobrażenie. Zamiast okazać swemu wybawicielowi wdzięczność chociażby przez próbę sprostowania błędnych sądów tych osób i pokazania im prawdy, woli on zachować z nimi dobre stosunki i współpracować w zorganizowaniu sobie życia niezależnego od dobroczyńcy. Dlatego najpierw przemilcza prawdę o nim oraz pozwala, aby ludzie, z którymi przyszło mu żyć, nadal źle i błędnie o nim mówili; następnie – używa darów, które otrzymał od swego dobroczyńcy, aby budować społeczeństwo, w którym jego wybawiciel będzie nieznany, lekceważony, karykaturalnie przedstawiany lub całkowicie ignorowany. Owa skrajna niewdzięczność, obojętność i wzgarda wobec najlepszego Dobroczyńcy – oto dzisiejszy ekumenizmem!

Głównym celem ekumenizmu jest pojednanie religii w celu zjednoczenia całego świata. W ten sposób zapomina się jednak o prawdziwym celu człowieka. Na czym polega prawdziwe szczęście? Dokąd zmierza świat? Kim jest człowiek? Kim jest Bóg? – Każda religia daje na te pytania inną odpowiedź. Dlatego istnieją i zawsze będą istniały tylko dwie możliwości: albo wyjaśnić niekatolikom ich błąd i nakłonić ich do nawrócenia, albo całą sprawę przemilczeć.

Rezultaty ekumenizmu są straszliwe. Wszystkich swych aktów człowiek dokonuje po to, aby osiągnąć pewien cel (omnis agens agit Procter finem); jeśli człowiek zapomina o swoim celu, jest jak kierowca, który zapomniał, dokąd chciał jechać. Przez ekumenizm człowiek a) lekceważy i zapomina, po co został stworzony, b) stawia sobie inny cel, który jest przeciwny jego przeznaczeniu:

a) Człowiek jest po to stworzony, aby Boga, Pana swego, chwalić i czcić, Jemu służyć, a przez to zbawić swą duszę. Nieskończone szczęście w wieczności, do którego ma prowadzić ziemska pielgrzymka, człowiek traci z oczu poprzez dialog z innymi wyznaniami. Sam dialog ma swoją wewnętrzną dynamikę: rzuca człowieka w doczesność tak, że głównie zajęty jest sprawami „stosunków międzyludzkich” i poprawą warunków życia.

b) Człowiek stawia przed sobą inny cel, cel czysto ziemski: stopniowo świat staje się dla niego coraz ważniejszy, przesłaniając rzeczywistość nadprzyrodzoną.

Spójrzmy raz jeszcze na naszego żebraka: oto jego dobroczyńca, który obdarował go tymi wszystkimi skarbami, pokazuje mu na wysokiej górze wielki, wspaniały pałac o nieskończonej piękności. Zobacz, powiada, dałem ci to wszystko, abyś mógł wytrwać w długiej drodze do celu: tam będziesz nieskończenie szczęśliwy, tam czeka na ciebie dobro miliony razy przekraczające twoje najśmielsze marzenia. Jeśli jednak nie osiągniesz tego celu, będziesz na wieki nieszczęśliwy!

Nasz były żebrak postanowią jednak inaczej: jego dążenie do utrzymania za wszelką cenę dobrych stosunków z ludźmi, którzy nie uznają tego celu, zmusza go do milczenia. W ten sposób stopniowo traci z oczu swój właściwy cel, angażując się wraz z innymi w rozwiązywanie doczesnych problemów, w walkę o pokój na świecie, o sprawiedliwość społeczną etc. Ekumenizm jest kłamstwem, gdyż przedstawia jako cel marzenie, które nigdy się nie spełni, po wtóre zaś dlatego, gdyż stwarza wrażenie, że cel życia człowieka zależy od jego wolnego wyboru. W ten sposób dialog ekumeniczny zamyka wielu drogę do wiecznego szczęścia…

 

Ekumenizm jest wrogiem Chrystusa

Ekumenizm przez swe twierdzenie o możliwości zbawienia w innych religiach poddaje w wątpliwość fakt, że Chrystus jest jedynym Zbawicielem wszystkich ludzi. Jak uczy Magisterium Kościoła, Chrystus zbudował jedyny most nad przepaścią pomiędzy nami a Bogiem, On sam jest tym mostem. Dlatego wszystkie inne opcje religijne są błędem i fałszem. Dialog ekumeniczny przemilcza ten fakt i tym samym hańbi Chrystusa w oczach innych. Jeśli islam, judaizm etc. są autentycznymi drogami zbawienia, po co potrzebne były śmierć i męka Chrystusa?

Dialog ten musi omijać naukę Chrystusa, zawartą w Piśmie świętym, w którym niemal na każdej stronie jest potwierdzona konieczność nawracania się do Niego i do Jego świętej nauki: „Kto uwierzy i będzie ochrzczony, będzie zbawiony, kto nie uwierzy, będzie potępiony!”, „Idźcie na cały świat, nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha świętego”. Zwolennicy tego dialogu muszą więc albo przekręcić słowa Zbawiciela zawarte w Piśmie, albo wykreślić część samego Pisma świętego. W obydwu wypadkach ekumenizm niszczy Słowo Boże. Dialog ten jest czymś krańcowo różnym od działania Chrystusa Pana i Jego apostołów: ich „ekumenizm” zupełnie inaczej wyglądał. Dzieje apostolskie są dziejami nawracania: św. Piotr, św. Paweł i inni apostołowie głoszą nawrócenie jako absolutnie potrzebne do wiecznego zbawienia. Tak samo we wszystkich wiekach chrześcijaństwa. Ojcowie Kościoła w tym punkcie są jednoznaczni: nie ma żadnego wyjątku.

Ekumenizm jest śmiertelnym wrogiem Chrystusa Pana, ponieważ relatywizuje Jego dzieło Miłości „aż do śmierci krzyżowej”. Wylanie krwi Boskiego Zbawiciela aż do ostatniej kropli, staje się czymś drugorzędnym, zbędnym w obliczu innych możliwości zbawienia. Ekumenizm detronizuje Chrystusa stawiając go obok bożków albo założycieli innych religii: ekumenizm to Chrystus i Barabasz postawieni obok siebie, a tłum woła: „wypuść Barabasza!”.

 

Ekumenizm jest wrogiem Kościoła katolickiego

Chrystus założył swój Kościół, aby kontynuować dzieło Odkupienia. Kościół jest ze swej istoty misyjny: przynosi wszystkim ludziom dobrej woli Chrystusa i Jego łaskę. Misjonarze na całym świecie, wierni rozkazowi Chrystusa, czynią dokładnie to, co czynił On: odnawiają i uobecniają Jego Ofiarę Krzyżową na ołtarzach, przez nich On odpuszcza grzechy, wypędza szatana, błogosławi, naucza objawionej Prawdy, poświęca i uświęca. Misjonarze oddawali swe życie, by wykonać ten rozkaz: stali się męczennikami dla szerzenia Wiary.

Ekumenizm niszczy istotę Kościoła:

a) Dialogując z wyznaniami, które bez wyjątku kwestionują wyłączność zbawczą Kościoła, ekumenizm przedstawia Oblubienicę Chrystusa jako instytucję ludzką, może najlepszą ze wszystkich, ale rezygnuje w praktyce z dogmatu „extra Ecclesiam nulla salus!”. Kościół staje się partnerem dialogu, wyznaniem jak wszystkie inne, członkiem parlamentu religii. Tym samym środki zbawcze przekazane przez Kościół stają się relatywne, obowiązujące tylko dla jego członków, lecz niepotrzebne wszystkim. Taka eklezjologia uderza w same podstawy Kościoła: cała praca misyjna, którą dotychczas podejmował, okazuje się wielką pomyłką. Cała przeszłość Kościoła jawi się jako budowana na fałszywym fundamencie, na zasadzie głoszącej, że jest On jedyną drogą zbawczą. Cóż to za instytucja, która podczas prawie dwóch tysięcy lat swego istnienia myliła się, a która dalej praktykując te wszystkie pomyłki (bo oficjalnie Kościół nie wycofał się przecież z tego „błędu” i dalej sugeruje swą jedynozbawczość w pieśniach, nabożeństwach etc.) znajduje się obecnie w skrajnych sprzecznościach?

b) Od kiedy istniały próby „ekumeniczne”, spotykały się zawsze z wyraźnym potępieniem ze strony Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Czy więc wszyscy poprzedni papieże, tak uroczyście potępiając ekumenizm – mylili się? Jeśli tak, to i obecna, posoborowa orientacja jeszcze bardziej może się mylić, bo nie ma żadnych podstaw we własnej Tradycji. Jeśli tak, to zakwestionowany zostaje autorytet Kościoła, a wtedy wszystko jest już wątpliwe i nic nie jest stałe.

c) Kościół żywi bardzo rozwinięty kult świętych. Źaden papież w historii nie dokonał tylu beatyfikacji i kanonizacji jak Jan Paweł II. Tymczasem wszyscy ci święci odznaczali się heroiczną miłością do Chrystusa Pana i Jego Najświętszej Matki, do Kościoła katolickiego i do wszystkich dogmatów wiary. Ich jedynym pragnieniem było uznanie przez wszystkich prawdziwej katolickiej religii oraz ich zbawienie. Źycie i przykład świętych są zaprzeczeniem ekumenizmu, nic więc dziwnego, że ekumenizm zajmuje wrogą postawę wobec wszystkich świętych Kościoła i wobec samej świętości Kościoła!

d) Kościół ma przekazywać naukę Chrystusa. Ekumenizm robi z tej nauki karykaturę: według zasady wyrażonej w dekrecie Unitatis Redintegratio (nr 3) Soboru Watykańskiego II trzeba tak głosić naukę, aby w niczym nie urazić lub obrazić odłączonych braci. Konkretnie mówiąc, trzeba usunąć na bok „kontrowersyjne punkty” albo tak je reinterpretować, żeby przy tej samej formie, treść nauki została całkowicie zmieniona. Tak np. posoborowa ekumeniczna nowa mariologia zdezawuowała całe Magisterium Kościoła nt. Matki Bożej Pośredniczki Wszystkich Łask i Współodkupicielki. Nauka o Mszy świętej została tak sprotestantyzowana, że pomija się w niej aspekt ofiary i zadośćuczynienia. I tak jeden artykuł wiary po drugim ulega nowej ekumenicznej interpretacji, nauka Chrystusa zostaje zmieniona w naukę teologów, którzy stracili wiarę w Chrystusa. Obecne nauczanie przesiąknięte ekumenizmem nie jest już aktem Magisterium, lecz doktryną modernistycznej sekty, która rządzi Kościołem.

 

Ekumenizm jest wrogiem człowieka

Ekumenizm jest wrogiem człowieka, niszczy bowiem jego miłość do Boga oraz troskę o zbawienie własnej duszy.

Miłość do Boga polega na poznaniu Jego Prawdy, na poznawaniu i wykonaniu jego Woli, na przyjęciu Jego Objawienia. Jest ona odpowiedzią na wszystkie dary, które Bóg nam dał: jak można z całego serca nie kochać Chrystusa, który każdemu osobiście „wszystko dał”, aż do ostatniej kropli krwi, aby nas zbawić? Miłość nasza jest zatem stanowczym uznaniem i proklamacją Chrystusa Króla, Jedynego Zbawiciela wszystkich, i to „w porę – nie w porę”, jak uczy św. Paweł. Serce kochającego sługi, który wszystko zawdzięcza swojemu Panu, nie może nie mówić wszystkim o Jego dobroci, o Jego wielkości, o Jego ofiarnej miłości aż do śmierci na krzyżu. A jaki jest stosunek islamu, judaizmu lub innego wyznania niechrześcijańskiego do Chrystusa? Religie te po prostu Go ignorują: „Nie znam tego Człowieka!”. Nie trzeba wiele analizować spotkań ekumenicznych, aby zauważyć, że może być tam mowa o wszystkim, ale nigdy o najważniejszym i jedynie ważnym (unum necessarium): Chrystus nie może być na tych spotkaniach uznany za Króla, nie może być mowa o konieczności nawróceniu do Niego. „Scelesta turba clamitat: regnare Christuin nolumus – Tłum przewrotny ciągle woła: Chrystus niech nam nie panuje!” – a ekumeniści są bardzo wrażliwi na głos tego tłumu…

 

Ekumenizm – wrogiem miłości

Sens i cel życia człowieka polegają na tym, aby zbawił swą duszę. Ponieważ tylko dzięki Chrystusowi i Jego męce na Krzyżu możemy się zbawić, gdyż tylko On przywraca nam przyjaźń Boga – stan łaski – to należy stwierdzić wyraźnie, że ekumenizm niszczy bezpośrednio lub pośrednio tę przyjaźń, sprowadzając zagrożenie wiecznego potępienia.

Ekumenizm niszczy stan łaski, jest bowiem grzechem przeciw I Przykazaniu, które każe nam czcić jedynego prawdziwego Boga, a odrzucać wszystkich fałszywych bożków. Ekumenizm jednak nie tylko ich nie odrzuca, lecz często odnosi się do nich z szacunkiem i uznaniem. Pośrednio prowadzi do grzechu, ponieważ głosi szacunek dla błędnych systemów moralnych, zezwalających na grzech. Ekumenizm prowadzi do obojętności religijnej, bo pod wpływem jego fałszywej ideologii katolik zaczyna zadawać sobie pytanie dlaczego ma stosować się do tak surowego (katolickiego) kodeksu moralnego, jeśli inne wyznania – mniej wymagające – są równie dobrymi drogami do wiecznego szczęścia? A jeśli nie wiadomo, kto ma rację, może żadne z wyznań nie ma jej całkowicie? Człowiek zatem wybiera to, co mu pasuje, stwarzając swój własny kodeks religijny i moralny. Sam chce decydować, co jest dobre, a co złe, powtarzając w ten sposób grzech Adama i Ewy!

Ekumenizm jest wrogiem narodów i cywilizacji

Ekumenizm jest wrogiem narodów i cywilizacji, ponieważ niszczy gorliwość ludzi, zachęcając do obojętności i zaniedbania oraz propagując życie w niemoralności! Na całym świecie cywilizacja szła zawsze w parze z ewangelizacją. Nakaz przestrzegania Bożego prawa stwarzał porządek i ład, na którym rozwinęły się państwa. Szczególnie historia narodu polskiego jest nie do pomyślenia bez łacińskiej, katolickiej cywilizacji, dzięki której, mimo wielokrotnych prób, ze wszech stron, zniszczenia jego egzystencji, naród ten cudownie wytrwał, rozwinął wysoką kulturę, stał się punktem wyjścia dla cywilizowania terenów wschodnich, a przede wszystkim zasłużył na nazwę „przedmurza chrześcijaństwa”. Tylko religijna siła, a szczególnie maryjność Polski tłumaczy fakt, że najpotężniejsze inwazje ze Wschodu zostały rozbite. Ekumenizm osłabia historyczną tożsamość katolickich narodów i rzuca je w paszcze tych, którzy pragną rządzić światem bez Boga.

Podsumowanie

Ekumenizm jest głównym powodem kryzysu w Kościele i, siłą rzeczy, kryzysu na świecie. Pod jego wpływem życie katolickie zamiera, ku wielkiemu zadowoleniu wszystkich wrogów Kościoła. Ekumenizm jest najgorszym wrogiem Boga i ludzi.

Sytuacja wydaje się beznadziejna, jako że ekumenizm uważany jest obecnie za jedyny obowiązujący kierunek. Trzeba jednak pamiętać, że to zjawisko nie jest pomysłem czysto ludzkim: ekumenizm jest bronią szatana, mającą na celu zniszczenia Kościoła i zgubienie ludzi na wieki. Dlatego reakcja na ekumenizm nie może być tylko ludzka, musi być nadprzyrodzona. Musi opierać się na obietnicy Pana Jezusa, wyrażonej w Jego Ewangelii, szczególnie w mowach o rzeczach ostatecznych, musi opierać się na obietnicy Matki Najświętszej wielokrotnie wyrażonej w uznanych przez Kościół objawieniach.

Ekumenizm jest bardzo mocną twierdzą, ale zbudowaną na piasku. Bóg nie pozwoli na zniszczenie swej mistycznej Oblubienicy. Naszym obowiązkiem jest wierność Chrystusowi i odrzucenie ekumenizmu przez zachowywanie nauki Kościoła, uczestnictwo w tradycyjnej Mszy św. szerzenie kultu Matki Bożej, duchowości świętych. Tradycyjne ruchy katolickie są największym wrogiem modernistów, ponieważ najsilniej stawiają opór ekumenizmowi. Choć ich liczba jest znikoma, to właśnie one zachowują płomień Chrystusowej Prawdy i przekazują go ludziom. Ich siła nie leży w ludziach, ale w Bogu, który powiedział: „Niebo i ziemia przeminą, ale Moje Słowa nie przeminą!” – i w Najświętszej Maryi Pannie, która powiedziała: „No końcu Moje Niepokalane Serce zatryumfuje!”.

ks.Karol Stehlin FSSPX

 

Za: Organizacja Monarchistów Polskich – Oddział Lublin | http://www.omp.lublin.pl/lektury.php?autor=97&artykul=0