Aktualizacja strony została wstrzymana

Pod znakiem tryzuba siedmioramiennego

Walka trzech stronnictw, które w imieniu państw poważnych okupują nasz nieszczęśliwy kraj, czyli Stronnictwa Ruskiego, Stronnictwa Pruskiego i gwałtownie reaktywowanego Stronnictwa Amerykańsko – Żydowskiego, prowadzi do paradoksów, wobec których bledną nawet paradoksy Zenona z Elei, na przykład o Achillesie i żółwiu, czy strzale, co to niby leci, a w rzeczywistości wcale nie leci – i tak dalej. Widać, że w tej całej starożytności, mimo pozorów wyrafinowania, stosunki były poczciwe, żeby nie powiedzieć parafiańskie. Do wyrafinowania, a nawet więcej – do przerafinowania dochodzi dopiero teraz, czego znakomitym przykładem jest pan poseł Stefan Niesiołowski, wzięty do Platformy Obywatelskiej na chłopaka do pyskowania. Wprawdzie niezawisły sąd prawomocnie stwierdził, że poseł Niesiołowski nie ma żadnych ubeckich protektorów, ale czyż tylko ubecy protegują swoich protegowanych?

Jak twierdził pewien biskup-sybaryta, „nie tylko dla grzeszników Pan Bóg stworzył rzeczy smaczne”, toteż byłoby dziwne, a nawet niesprawiedliwe, gdyby protegować swoich protegowanych mogli tylko ubecy, a inni już nie mogli. Aż tak źle u nas nie jest, przeciwnie – jak zauważył pan prezydent Komorowski, jest dobrze, a nawet jeszcze dobrzej, dzięki czemu rozkwita sto kwiatów, a każdy z nich wydziela specyficzny zapach, w zależności od tego, jaką Volkslistę podpisał. To znaczy – tak bywa w Roku Spokojnego Słońca, kiedy między stronnictwami, których najtwardsze jądra tworzą bezpieczniackie watahy, otoczone tłuszczą swoich protegowanych. Kiedy jednak na skutek narastania sytuacji konfliktowych zamiast spokojnego Słońca mamy kosmiczną burzę, zapachy wydzielane przez sto kwiatów zaczynają tworzyć mieszaninę zdolną każdego zwalić z nóg. A właśnie mamy taką sytuację, to znaczy – sorry, taką właśnie mamy sytuację.

Oto mój honorable correspondant doniósł mi, że po zakończeniu tegorocznych liturgii smoleńskich sprawa katastrofy miała zostać definitywnie zamknięta na mocy Najwyższego Nakazu, w imię zgody – bo wiadomo, że jak „mociumpanie, z nami zgoda”, to „Bóg wtedy rękę poda” – co prawda nie wiadomo komu, ale dobrze, że chociaż komukolwiek. Kiedy jednak okazało się, że niemiecka razwiedka za pośrednictwem pana Rotha właśnie dołożyła pod kocioł, Najwyższy Nakaz został natychmiast odwołany, co pokazuje, jak głęboki jest w naszym nieszczęśliwym kraju kryzys przywództwa. Ponieważ niemiecka razwiedka dołożyła pod kocioł na rzecz zamachu, wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici, w imieniu których tak pięknie pieni się przed obliczem resortowej „Strokrotki” człowiek o zszarpanych nerwach, czyli właśnie pan poseł Stefan Niesiołowski, nie mieli innego wyjścia, jak wrócić na nieubłagany grunt przygotowany przez Stronnictwo Ruskie, według którego przyczyną katastrofy był słynny „błąd pilota”, spowodowany naciskami w rodzaju „ląduj dziadu!”. Toteż niezależna prokuratura natychmiast odczytała aż 30 procent więcej – a jak będzie trzeba, do doczyta się nawet głosów z zaświatów – zaś anonimowy prawdziej natychmiast spowodował przeciek odczytanych rewelacji do rozgłośni RMF- FM. Energiczne śledztwo ma doprowadzić do wykrycia prawdzieja, ale co tu śledzić, kiedy przecież wiadomo, że przyczyną przecieku był słynny „błąd pilota”? W ten oto prosty sposób popłuczyny Stronnictwa Pruskiego muszą dzisiaj ćwierkać z klucza nastrojonego przez Stronnictwo Ruskie – bo tylko tak mogą się przypodobać dominującemu dziś w naszym nieszczęśliwym kraju w związku z wojną na Ukrainie Stronnictwu Amerykańsko-Żydowskiemu. W porównaniu z tymi paradoksami, starożytne paradoksy Zenona z Elei wyglądają szalenie poczciwie, żeby nie powiedzieć – parafiańsko.

Ale to jeszcze nic w porównaniu z sytuacją na Ukrainie. Po zdymisyjonowaniu finansowego grandziarza Igora Kołomyjskiego z funkcji gubernatora Dniepropietrowska, wypuszczonego mu wcześniej w arendę przez kijowskiego premiera Arszenika Jaceniuka, w tamtejszej niezwyciężonej armii stanowisko Doradcy Doskonałego szefa Sztabu Sił Zbrojnych Ukrainy Wiktora Mużenki otrzymał przywódca Prawego Sektora Dymitr Jarosz. Musiała to być propozycja nie do odrzucenia, bo pan Dymitr Jarosz musiał przedtem podporządkować Ochotniczy Korpus Wojskowy Prawego Sektora dowództwu niezwyciężonej armii, której zwierzchnikiem jest prezydent Poroszenko. Najwyraźniej protektor prezydenta Poroszenki musiał dać mu do zrozumienia, że „rachunek zapłacę, jeśli z Jarosza przyślecie mi macę”, toteż żarty się skończyły. Do tego stopnia, że odtąd Prawy Sektor używa emblematu w postaci tryzuba – ale siedmioramiennego. Wyobrażam sobie, jak ta metamorfoza musiała ucieszyć ścisłe kierownictwo „Gazety Wyborczej” – że aż z tej euforii pan redaktor Michnik do spółki z panem Jarosławem Mikołajewskim napisał do papieża Franciszka donos w formie listu otwartego na rzecz przewielebnego księdza Wojciecha Lemańskiego, mianowanego na tę okoliczność „rycerzem”, co prawda błędnym – niemniej jednak. Skoro na Ukrainie Prawy Sektor zaczyna posługiwać się tryzubem siedmioramiennym, to znaczy, że przygotowania do przetasowań są bardziej zaawansowane niż myślimy, a w taj sytuacji nic dziwnego, że i w naszym nieszczęśliwym kraju Umiłowani Przywódcy zataczają się od ściany do ściany.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    15 kwietnia 2015

Za: michalkiewicz.pl | http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3367

Skip to content