Aktualizacja strony została wstrzymana

Narty k. Szczytna: Niemiecka „przesiedlona” Frau Trawny eksmituje polskich lokatorów

Rodziny zamieszkujące posesję, co do której roszczenia złożyła obywatelka Niemiec, dostały nakaz jej opuszczenia. Asumpt do takich działań dał polski sąd.

Rodziny państwa Moskalików i Głowackich liczące razem 12 osób otrzymały od kancelarii reprezentującej obywatelkę Niemiec Agnes Trawny wezwanie z żądaniem wyprowadzenia się z zajmowanych nieruchomości w Nartach koło Szczytna. Do 15 kwietnia. Rozgoryczeni ludzie pytają, gdzie mają się przeprowadzić, i zapowiadają walkę o swoje domy, które zamieszkiwali przez trzydzieści lat. Ziemia została przyznana Trawny, która jest tzw. późnym przesiedleńcem, przez polski Sąd Najwyższy w 2005 roku.

– Wysłaliśmy już takie nasze ostatnie pismo – poinformował nas mecenas Andrzej Jemielita ze Szczytna reprezentujący Agnes Trawny. Wskazuje, że nie jest to nic zaskakującego, ponieważ obie rodziny dawno znały terminy, do kiedy muszą się wyprowadzić z tej nieruchomości. – Pani Trawny czekała już trzy lata – dodaje.

– Gdzie i dokąd mamy się wyprowadzić? – pyta rozgoryczona Władysława Głowacka, która wraz z mężem Władysławem i dziećmi mieszka tutaj od trzydziestu lat. – Nie pójdę nigdzie – mówi, przypominając swoje wcześniejsze zapowiedzi. – Tak jak powiedziałam – ja stąd z dziećmi nie wychodzę – podkreśla z odwagą w głosie.

– Wówczas nie ma innego wyjścia jak droga sądowa – stwierdza Jemielita, zapowiadając złożenie wniosku o eksmisję. – Czekamy na sprawę – reaguje Zbigniew Moskalik, którego ojciec otrzymał tutaj działkę po tym, jak Trawny wyjechała do Niemiec. – Czekamy tej eksmisji, my tu się nie damy, my się będziemy bronili – wtóruje mu Głowacka. Obie rodziny chcą, aby Trawny, skoro chce ich eksmitować, zapewniła im mieszkanie zastępcze. Zdziwiony tymi żądaniami jest prawnik obywatelki Niemiec, który pyta, na jakiej podstawie prawnej opiera się to żądanie. „Uspokaja”, że w przypadku emerytów sądy nie orzekają eksmisji na bruk, ale do lokalu socjalnego, który zapewnia gmina, a cała sprawa i tak pewnie potrwa od roku do dwóch lat. Adwokat dodaje, że jego klientka liczyła na to, że dla obu rodzin uda się „coś znaleźć”. Powstaje tylko pytanie, kto miałby to zrobić.

– Gmina nie jest stroną sporu – komunikuje nam Włodzimierz Budny, wójt gminy Jedwabno, do którego również dotarło wezwanie do wyprowadzenia się w terminie do 15 kwietnia. Zapewnia, że jeżeli sąd orzeknie skierowanie do lokalu socjalnego, podejmie starania, żeby taki lokal zapewnić. – Samych ich nie zostawimy – stwierdza. Wcześniej gmina wyszukała dom dla rodzin, ale nie była w stanie dokonać jego zakupu. Na apele o pomoc odpowiedział także warmińsko-mazurski urząd wojewódzki, który przedstawił wcześniej ofertę 10 lokali do zamieszkania. Nie była ona jednak zadowalająca dla rodzin Moskalików i Głowackich. – Zasługujemy na coś lepszego niż na kurnik – mówi Zbigniew Moskalik. – Za tyle lat tego, co płaciliśmy – podkreśla. – Niech dadzą godne mieszkanie, nie na wygwizdów z małymi dziećmi – mówi z kolei Głowacka. – To nie dla nas, w lesie, na pustkowiu – dodaje. – To my za 30 lat wysłużyliśmy na pustostan, ja już jeden wyremontowałam – ucina. To, że mieszkania nie mają dobrej lokalizacji, potwierdzają przedstawiciele wojewody.
Gdy dopytywaliśmy się w jego biurze prasowym, czy w jakiś sposób monitorowana jest sprawa obu rodzin, usłyszeliśmy, że nie. Inspektor Alfred Wenzlawski powiedział nam, że ta oferta mieszkaniowa to było „grzecznościowe wyjście wojewody”.

– Do czego nas państwo doprowadziło, mój mąż ma 70 lat i na bezdomnego ma iść. Gdzie to nasze prawo, gdzie ta nasza sprawiedliwość? – pyta rozżalona Władysława Głowacka. – Źeby to nasza wina była, a tu musimy za rząd pokutować – dodaje. – Jej syn [Trawny – przyp. red.] powiedział mojemu: „Ja mam większe prawo w Polsce niż ty” – mówi wzburzona.
Pani Głowacka chce interwencji najwyższych władz w tej sprawie. – My bardzo chętnie zapraszamy pana premiera Tuska, powiemy, co nas boli, niech on tu przyjedzie i zobaczy – mówi. – Niech rząd się tym zajmie, będziemy żądać tego od państwa – dodaje, przypominając, że był u nich m.in. były premier Jarosław Kaczyński.

Wójt Jedwabna roztacza jeszcze inną wizję. W jego ocenie, najlepiej by było, gdyby Trawny sprzedała nieruchomości zajmowane przez rodziny Moskalików i Głowackich. – W połowie maja przyjeżdża pani Trawny, chodzi o to, żeby szło się spokojnie dogadać – uważa Budny.
Jemielita mówi, że propozycje sprzedaży padały już kilkakrotnie, ale jego klientka chciała się tutaj budować, a po konfliktach z obiema rodzinami nie chciałaby mieć takiego sąsiedztwa. Dodaje, że nie jest w stanie przewidzieć decyzji swojej mocodawczyni.

– Tu chodzi o pieniądze – ocenia pani Głowacka. – Ona sprzedała już 4 działki za 400 tys. zł, 60 tys. zł dostała za wycinkę lasu, a teraz ma jeszcze 1 ha do zrębu przeznaczyć, ona dopiero zaczyna – podsumowuje.

W 1970 r. Trawny odziedziczyła działki w Nartach i Witkówku o łącznej powierzchni 59 hektarów. Kiedy w 1977 r. wyjechała na stałe do Niemiec, ówczesny naczelnik gminy Jedwabno wydał decyzję o przejściu tej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa. Decyzję tę uznał za nieważną kilka lat temu wojewoda Stanisław Szatkowski (SLD). Umożliwiło to Trawny odzyskanie części majątku na mocy wyroku Sądu Najwyższego z 2005 roku. Moskalikowie i Głowaccy byli chronieni przez 3 lata na mocy przepisów o najmie. Termin ten minął w grudniu zeszłego roku. Do kwietnia trwa jeszcze okres ochronny, w którym nie można eksmitować.

Zenon Baranowski

Za: Nasz Dziennik, Środa, 25 marca 2009, Nr 71 (3392)
„Trawny eksmituje”

.