Aktualizacja strony została wstrzymana

Włosi nie chcą imigrantów w szkołach

Klasy, w których uczą się imigranci, mają niski pozim nauczania. Włoska minister edukacji zdecydowała, że od 2010 roku obcokrajowcy nie będą mogli stanowić więcej niż 30 proc. uczniów w klasach. Przeciwnicy natychmiast oskarżyli ją o rasizm.

Pani MInister stąpa po cienkim lodzie europejskiej poprawności politycznej.Pani MInister stąpa po cienkim lodzie europejskiej poprawności politycznej.

W jednej z rzymskich szkół podstawowych, 80 proc. uczniów to obcokrajowcy. Włosi protestują. Rodzice dgrażają się, że w przyszłym roku szkolnym, jeśli nie uda się przenieść dzieci do innej szkoły, gdzie większość uczniów stanowią Włosi, zatrzymają je po prostu w domu.

Rodzice zapewniają, że nie są rasistami. Powodem ich protestów jest fatalny poziom nauczania odbierający ich dzieciom szanse na porządne wykształcenie. Imigranci po prostu słabo znają język i to prowadzi do obniżenia poziomu szkół. Nietrudno się dziwić, kiedy zakwefione mamy przyprowadzają dzieci do szkoły, odbierają je po lekcjach i tu kończy się ich kontakt z językiem włoskim i włoską kulturą.

Na stworzenie stuprocentowo włoskich klas nie pozwalają przepisy, które miały pomagać w integracji imigrantów. Tej jednak muzułmańscy rodzice wcale sobie nie życzą. Szkoła ma złą sławę, włoscy rodzice robią więc wszystko, by ich dzieci tam nie trafiły. Dlatego minister Mariastella Gelmini postanowiła rozprowadzić obcokrajowców po szkołach tak, by nie stanowili więcej niż 30 procent uczniów. Opozycja podniosła larum, że to rasizm.

W Mediolanie przez kilka lat, wbrew prawu, działała szkoła, w której był realizowany egipski program nauczania. Władze przymykały na to oczy, ale cztery lata temu wybuchł konflikt, gdy okazało się, że Ministerstwo Edukacji nie chce honorować wydawanych tam świadectw. Pośród oskarżeń o rasizm i islamofobię szkołę zamknięto. Włoski program integracyjny dla imigrantów zdecydowanie poniósł fiasko. A problem będzie narastał.

JaLu/Rz

Za: Fronda.pl


Skip to content