Aktualizacja strony została wstrzymana

Książki pod choinkę

Wydawnictwo Aletheia opublikowało pierwszą w Polsce poważną książkę na temat tzw. globalnego ocieplenia – Fritz Vahrenholt, Sebastian Lüning, Zimne Słońce. Dlaczego katastrofa klimatyczna nie nadchodzi (przeł. Lacrosse Language Consultancy). Niemieccy autorzy (na temat Vahrenholta i książki pisałem dwa lata temu tutaj). Spokojna, wyważona praca pokazuje, jak dyskusja na temat klimatu z poziomu naukowego zeszła na poziom polityczno-emocjonalny. Trzeźwy głos pośród medialnej histerii.

W tym samym wydawnictwie ukazało się niedawno nowe wydanie Zmierzchu Zachodu Oswalda Spenglera. Jak powiedział Hipolit Taine: „Drukuje się wiele nowych książek, dobrze by było, gdyby ponownie wydrukować trochę tych starych”. Chociaż dzieło Spenglera ukazało się prawie sto lat temu, stale pozostaje aktualne – zmierzch Zachodu okazał się wyjątkowo trwałym zjawiskiem, właściwie stał się już szacowną tradycją. Znana jest anegdota o pewnej starszej damie, która napisała do Spenglera list z zapytaniem, czy w związku z „upadkiem Zachodu” ma jeszcze sens inwestowanie w obligacje rządowe. Osobiście życzyłbym sobie wydania innej książki Spenglera Lata rozstrzygnięć; zakupiłem ją kiedyś we wrocławskim antykwariacie w edycji z 1933 r., pożyczyłem nieopatrznie któremuś z kolegów-germanistów i adieu Oswald! Nawiasem mówiąc, spenglerowska koncepcja „pruskiego socjalizmu” mogłaby stać się dobrym punktem wyjścia do dyskusji o różnych narodowych formach socjalizmu. To zadanie powinni chyba wziąć na siebie koledzy z „Krytyki Politycznej”.

Takich pisarzy politycznych jak Jan Emil Skiwski polskie życie umysłowe łaknie jak kania dżdżu (a raczej „powinno łaknąć”, bo wcale nie łaknie). Bardzo dobrze się więc stało, że na półki księgarskie trafił zbiór jego powojennych tekstów To, o czym się nie mówi. Szkice polityczne z lat 1945-1956 (zebrał, opracował, wstępem i przypisami opatrzył Maciej Urbanowski, Wydawnictwo LTW, Łomianki 2014). Skiwski szedł pod prąd, sytuował się poza rozgorączkowanymi, ideologiczno-politycznymi plemionami, analizował sprawy polskie na zimno, ale z wewnętrzną pasją. Ponadto znalazł się po stronie przegranych w Wielkiej Europejskiej Wojnie Domowej, a to przegrani, nie zwycięzcy, mają szansę wnieść coś nowego do myśli politycznej, o ile oczywiście myślenie po klęsce nie jest podszyte resentymentem i nostalgią. Mamy już Na przełaj oraz inne szkice o literaturze, więc brakuje jeszcze powieści Czad i artykułów z „Przełomu”.

Paul Gottfried, profesor nauk humanistycznych w Elizabethtown College w Pensylwanii, historyk idei i publicysta, napisał m.in. Strange Death of Marxism. The European Left in the New Millennium, After Liberalism. Mass Democracy in the Managerial State, Multiculturalism and the Politics of Guilt. Towards a Secular Theocracy, Leo Strauss and Conservative Movement in America: A Critical Appraisal, Encounters: My Life with Nixon, Marcuse, and Other Friends and Teachers. Jest rzadkim ptakiem wśród żydowskich intelektualistów w USA, ponieważ nie należy ani do wpływowej żydowskiej lewicy, ani do wpływowej żydowskiej (neokonserwatywnej) prawicy, która go organicznie nienawidzi i wiele zrobiła, aby z marginesu, na którym funkcjonuje (margines jest, jak pisał Cioran w Brewiarzu zwyciężonych, naturalnym terenem poznania), zepchnąć go w niebyt. I nie ma się co dziwić, ponieważ ma on jedynie szyderstwo dla neokonserwatywnych „podżegaczy wojennych”, dla „baronów neokonserwatyzmu”, którym podlegają FOX News, „Wall [War] Street Journal”, Heritage Foundation itd. W jeszcze bardziej kpiącym tonie wypowiada się o ich gojowskich „salonowych pieskach” w typie Rumsfelda i jemu podobnych. W zbiorze jego tekstów Wojna i demokracja. Eseje wybrane 1975-2012 (przeł. Michał Krupa, Wydawnictwo Wektory, Wrocław 2014) znajdziemy eseje o „byciu Żydem”, św. Marcinie (L. Kingu), postliberalnej Ameryce, I wojnie światowej, Spenglerze i o innych istotnych ludziach i problemach.

Wydawnictwo Wektory wydało także Fałszywy świt. Urojenia globalnego kapitalizmu Johna Graya (przeł. Mateusz Kotowski, Wrocław 2014). Mocna rzecz, należy jednak zachować ostrożność, ponieważ autor jako „renegat” – bo ex-thatcherysta i ex-hayekowiec – w naturalny sposób skłonny jest do przesadnie ostrej krytyki tego, co „zdradził”, i nie zawsze jest to krytyka tego, co rzeczywiście na nią zasługuje. Jednak Gray to wybitny umysł, więc książkę warto podarować rodzinnemu przedstawicielowi lewicy. Socjalistyczne miazmaty, wydobywające się z Fałszywego świtu, pomogą rozproszyć inne książki: Wielka deformacja, czyli jak skorumpowano amerykański kapitalizm Davida Stockmana (tłum. Jerzy Strzelecki, Fijorr Publishing, Warszawa 2014), Wielka fikcja. Państwo w epoce schyłku Hansa-Hermanna Hoppego (przeł. Karol Nowacki, Fijorr Publishing, Warszawa 2014), Etyka produkcji pieniądza Jörga Guido Hülsmanna (przeł. Paweł Kot, Instytut Misesa, Warszawa 2014) i Śmierć pieniądza. Nadchodzący upadek systemu walutowego Jamesa Rickardsa (przeł. Michał Lipa, Wydawnictwo Helion, Gliwice 2014). Ta ostatnia pozycja stanowi kontynuację niezwykle cennych Wojen walutowych Rickardsa, wydanych dwa lata temu przez to samo wydawnictwo.

Spośród książek o tematyce żydowskiej wyróżnia się, wydany przez wrocławskie Wektory, drugi tom monumentalnej pracy Aleksandra Sołżenicyna o stosunkach rosyjsko-żydowskich Dwieście lat razem (przeł. Adolf Mayer, Natalia Krzyżanowska-Barwińska, Wrocław 2014). Zastanawiające, że przekłady tego dzieła ukazały się jedynie w dwóch krajach: w Niemczech i w Polsce. Z kolei nieoceniony Shlomo Sand, autor słynnej książki Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski (Warszawa 2011) obdarował nas niewielką książeczką Dlaczego przestałem być Żydem. Spojrzenie Izraelczyka (przeł. Iwana Badowska, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2014), w której izraelski historyk snuje osobiste refleksje na temat swojej żydowskiej tożsamości. Znajdziemy w niej wiele ciekawych spostrzeżeń i informacji, które mogą niekiedy szokować gojów, np. że pełna wersja znanego powiedzenia brzmi: „Kto ratuje życie syna Izraela, ten ratuje cały świat”. Wypada czekać na polskie wydanie książki Sanda Kiedy i jak wynaleziono Izrael. Po Wieku Żydów Slezkine`a i Kulturze krytyki Kevina MacDonalda, opublikowanej przez znakomite Wydawnictwo Aletheia, z problematyki żydowskiej pozostałby do wydania właściwie jeszcze tylko John Murray Cuddihy The Ordeal of Civility. Freud, Marx, Lévi-Strauss, and the Jewish Struggle with Modernity – ta fascynująca i zarazem zabawna książka doskonale pasowałaby do profilu warszawskiej oficyny. Do kompletu dodałbym jeszcze dwie książki Salci Landmann Żydzi jako rasa i Żydowski dowcip. Natomiast Wydawnictwu „Krytyki Politycznej” poddaję pod rozwagę propozycję opublikowania klasycznej pracy Abrama Leona The Jewish Question: A Marxist Interpretation, o niebo lepszej od nieznośnego mętniactwa Karola Marksa. I tak pewien temat mielibyśmy zamknięty.

Wydawnictwu „Krytyki Politycznej” składam wyrazy uznania za pierwsze polskie wydanie Rozważań o przemocy Georges’a Sorela (przeł. Marek Mossakowski, wstęp Igor Sztokfiszewski, Warszawa 2014). Książka nadaje się pod choinkę przede wszystkim w domach prawicowych, Sorela bowiem Armin Mohler zaliczył do „konserwatywnych rewolucjonistów” a James Burnham do „makiawelistów-obrońców wolności” (książka Burnhama The Machiavellians – Defenders of Freedom jakoś nie ma szczęścia do polskich wydawców).

Wydana po raz pierwszy w 1961 r. książka Jane Jacobs, Śmierć i życie wielkich miast Ameryki (przeł. Łukasz Mojsak, Centrum Architektury, Warszawa 2014), jest biblią wszystkich, którzy sprzeciwiają się władzy biurokratyczno-technokratyczno-deweloperskich sit…, przepraszam, bractw, planujących przestrzeń miejską według własnych „chorych” wizji. Od tej „radykalnej konserwatystki” o lewicowych przekonaniach spojrzenia na miasto uczyć się powinny zarówno lewicowe, jak prawicowe ruchy miejskie. Jednym z negatywnych bohaterów książki Jacobs jest wszechwładny urzędnik miejski Nowego Jorku – Robert Moses. Już 20 lat temu na łamach naszego „Stańczyka” (nr 20, 1994) pisał o nim amerykański publicysta Jacob Hornberger, powołując się na – chwaloną przez Jacobs – książkę Roberta Caro The Power Broker: Robert Moses and the Fall of New York (1974). Pozwolę sobie zacytować fragment:

     Chociaż mało znany poza Nowym Jorkiem, Moses był jednym z najpotężniejszych urzędników publicznych w historii świata. Jego władza budowania dróg i parków – zgniatania tych, którzy weszli mu w drogę – była praktycznie nieograniczona. Nawet tak zwani „Baronowie z Long Island” nie zdołali oprzeć się woli Roberta Mosesa. Korzystając ze specjalnego prawodawstwa, Moses wysyłał swe oddziały szturmowe do posiadłości najbogatszych ludzi na Long Island i konfiskował ich ziemię, na rzecz budowy dróg i parków publicznych. I aby przeciętny Amerykanin nie cieszył się zbytnio z nieszczęścia bogatych rodaków, Moses podobnie traktował ubogich, jak chociażby mieszkańców z East Tremont (Nowy Jork). Mieszkańcy słali petycje, apelowali, błagali, by oszczędzono ich domy i sąsiedztwa. Wskazywali nawet na to, że droga może zupełnie dobrze być poprowadzona w pobliżu, oszczędzając im zniszczeń i cierpień. Ale dostali poglądową lekcję: jeśli bogaci nie są w stanie oprzeć się nagiej politycznej władzy, nie zdołają tego uczynić i biedni. Mieszkańcy Tremont zostali wyrzuceni z domów i zaopatrzeni w gotówkę dla znalezienia sobie innego lokum. Ich domy i sąsiedztwo zostały zniszczone. Zbudowano tu drogę przecinającą Bronx – The Cross-Bronx Freeway.

Nie chcecie „Mosesów”? Kupujcie i czytajcie Jane Jacobs!

Ze wspomnień Augusta Kubizka Adolf Hitler. Mój przyjaciel z młodości (przeł. Wawrzyniec Sawicki, Wydawnictwo Vesper, Czerwonak 2014) wynika, że obu młodzieńców połączyła żarliwa miłość do muzyki Wagnera. Zaraz po wojnie autor przesiedział 16 miesięcy w więzieniu za znajomość sprzed 40 (!) lat. Historycy dość zgodnie uznają, że wiarygodność relacji Kubizka jest wysoka, ale specjaliści od tamtego okresu życia przyszłego kanclerza np. Brigitte Hamann, sceptycznie każą podchodzić do przypisywania młodemu Adolfowi poglądów antyżydowskich, wskazując na jego przyjaźń z wieloma żydowskimi współmieszkańcami domu dla ubogich i bezdomnych mężczyzn; nigdy też młody Adolf nie należał do Austriackiego Związku Antysemickiego, co insynuuje Kubizek. Wszelkiej maści Hitler freaks na pewno ucieszą się z tej książki. Innej ważnej, choć nie tak ważnej, postaci z historii politycznej Niemiec poświęcili swoją książkę Ralf Georg Reuth i Günther Lachmann – Pierwsze życie Angeli M. (przeł. Ewa Stefańska, Zysk i S-ka, Poznań 2014). Jako uzupełnienie polecam nieskromnie mój artykuł „Cesarzowa Europy”.

Słyszy się niekiedy krytyczne głosy w stosunku do nurtu historiografii zajmującej się historią PRL-u, a reprezentowanej – oczywiście nie tylko – przez historyków z IPN. Zarzuca się im, że nadmiernie i nazbyt jednostronnie skupiają się na historii prześladowań przez bezpiekę, działalności jej agentów i oporu społecznego wobec „dawnego reżimu”. Te zarzuty są całkowicie niezrozumiałe. Każdy niech się skupia na tym, na czym się zna. Historia ma wiele warstw i wymiarów, jedni niechaj pokazują jej „ciemną stronę”, drudzy – strony szare, a jeszcze inni – jasne. Świetną serię na temat różnych aspektów PRL-u miało wydawnictwo TRIO, z innych perspektyw portretuje życie społeczne tamtej epoki Sławomir Koper, publikowane są wspomnienia osób związanych rodzinnie z dawną elitą polityczno-kulturalną, np. malowane delikatną kreską wspomnienia z dzieciństwa i młodości Ewy Bieńkowskiej Dom na Rozdrożu (Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2012), które czyta się trochę jak – piszę to bez ironii, chodzi jedynie o porównanie „gatunkowe” – porewolucyjne wspomnienia arystokratów, których dwory, stroje i służba przepadły na zawsze w odmętach historii. Jeśli ktoś znajdzie jeszcze w księgarni książkę Bieńkowskiej, to doradzam zakup.

Autor kilku książek o tematyce historyczno-politycznej, dawny korespondent PAP-u w RFN Eugeniusz Guz, wieloletni członek PZPR należący do peerelowskiej – proszę wybaczyć barbaryzm1 – „intelligence community”, w książce pod tytułem Londyński rodowód PRL. Od Mikołajczyka do Bieruta (Bellona, Warszawa 2014) stara się nieco inaczej nakreślić polityczną genezę Polski Lubelskiej. Czy mu się to się udaje, nie mnie wyrokować, ale umysłom nastawionym rewizjonistycznie lektura na pewno sprawi dużą przyjemność.

Znakomitym prezentem dla wszystkich interesujących się dziejami Polski sprzed 1989 r. będzie książka Krzysztofa Szujeckiego Źycie sportowe w PRL (Bellona, Warszawa 2014). Jak to było możliwe, że akurat w latach 60. i 70. XX w. polscy sportowcy w wielu dyscyplinach weszli do światowej czołówki? Mam na ten temat własną teorię, ale na razie zatrzymam ją dla siebie.

Piotr Kosmala jest pomysłodawcą i redaktorem, wydawanej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, serii Biblioteka Jedności Europejskiej, w której ukazały się znakomite pozycje (książki zbiorowe i antologie): O jedność Europy. Antologia polskiej XX-wiecznej myśli europejskiej, Tożsamość Starego Kontynentu i przyszłość projektu europejskiego, Europejskie wizje polskich pisarzy w XX wieku, De Europa. Myśli o Starym Kontynencie, „Europa” 1929-1930 (krytycy obecnej polskiej polityki zagranicznej mogliby chociaż docenić działalność edytorską ministerstwa). W tym roku otrzymaliśmy księgę Orzeł i półksiężyc. 600 lat polskiej publicystyki poświęconej Turcji (zbiór tekstów źródłowych pod red. Dariusza Kołodziejczyka, wybór i opracowanie Adam Balcer, Dariusz Kołodziejczyk, Natalia Królikowska, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Warszawa 2014). Ponad 400 stron, przepiękna – ośmielam się powiedzieć – luksusowa edycja, gruba oprawa, śliczna turkusowa okładka i obwoluta; wręcz idealny prezent pod choinkę.

Kiedy wertowałem grubą, bogato ilustrowaną, z mnóstwem fotografii, książkę Anny Mituś i Piotra Stasiowskiego Agresywna niewinność. Historia grupy Luxus (BWA Wrocław, Wrocław 2014), przypominałem sobie wrocławskie sytuacje z dawnych lat, pejzaże, miejsca, ludzi. Wrocław, połowa lat 80. zeszłego wieku, gdzieś z pamięci wyłania się nocna odlotowa wędrówka po mieście z Krzychem B., w której trakcie trafiliśmy do mieszkania jednej z członkiń Luxusu Ewy Ciepielewskiej, gdzie oglądaliśmy jej rysunki. Przed oczyma staje mi chuda sylwetka kręcącego się w tym środowisku Bogusia T., libacja w jego norze gdzieś na tyłach placu Grunwaldzkiego, stara kamienica pamiętająca początki II Rzeszy Niemieckiej, obsyfiona klatka schodowa z kiblem na korytarzu. Znałem też współpracującego z grupą, wówczas anarchosyndykalistę, a dziś biznesmena, Jacka D. Ale, rzecz jasna, najważniejszy był, należący do Luxusu performer, Jurek Kosałka; to on na przełomie lat 1984/1985 robił oprawę graficzną dla naszego podziemnego pisemka „Koliber”, które po secesji z solidarnościowego mainstreamu wydawaliśmy z Krzychem B., Olkiem P. i Andrzejem M. Jurek zrobił layout, logo, rysunki do rubryk i tekstów, do trzech numerów, aż panowie ze Służby Bezpieczeństwa niegrzecznie przerwali naszą niewinną antypaństwową działalność. Pamiętam redakcyjne nasiadówki u Krzycha B. na Szczytnickiej, przy winie, w kłębach zielonego dymu. Tak, tak, walczyło się z komuną. To była bardzo przyjemna walka.

I na koniec dary dla miłośników literatury:

Konstanty Ildefons Gałczyński, Wiersze zebrane, t.1, Szarlatanów nikt nie kocha, t.2, Portret muzy (Prószyński i S-ka, Warszawa 2014);

Julia Hartwig, Błyski zebrane (Zeszyty Literackie, Warszawa 2014);

Szczepan Twardoch, Drach (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014);

Jacek Łukasiewicz, Rytmy jesienne (Biuro Literackie, Wrocław 2014) – do zakupu tomiku poezji Jacka Łukasiewicza zachęcam nie tylko dlatego, że zajęcia z literatury współczesnej prowadzone przezeń na wrocławskiej polonistyce, zachowuję do dziś we wdzięcznej pamięci.

    Gościu, zdejmij powieki,

    które ciążą przecież.

    Ciemny czas się przetacza

    nad ognistym miastem.

    Zamiast trunku w kieliszkach

    widać suche dna.

Polecam Plus-Minus. Podręcznik do myślenia (Zysk i S-ka, Poznań 2014) rysownika, filozofa i aforysty Janusza Kapusty. Określenie „podręcznik do myślenia” wcale nie jest na wyrost, dlatego książka przyda się nam wszystkim.

Olga Tokarczuk napisała Księgi Jakubowe (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014). Gruba księga, prawie 1000 stron, w sam raz na długie, zimowe wieczory; usiąść sobie w wygodnym fotelu przy kominku ze szklaneczką koniaku i fajką, i pogrążyć się w lekturze. To, co mnie zachęca do przyjęcia jej jako prezentu pod choinkę, to oprócz objętości – powieść musi być gruba – deklaracja autorki, że jej książka jest „przeciwko Sienkiewiczowi”. I bardzo dobrze. Czytajmy Sienkiewicza przez Tokarczuk, a Tokarczuk przez Sienkiewicza. Niechaj się Sienkiewicz i Tokarczuk gryzą, niech sobie skaczą do gardła, a nam z tego uciecha.

Oczywiście, twierdzenie Sławomira Sierakowskiego, że powieść Tokarczuk zamyka epokę Sienkiewicza w polskiej kulturze i otwiera nową, nie jest ani słuszne, ani niesłuszne, a jedynie śmieszne (zob. tutaj). Jedna powieść i od razu nowa epoka! Chyba tylko warszawski intelektualista może takie pompatyczne dyrdymały z pełną powagą wypowiadać. Równie groteskowo brzmi deklaracja Tokarczuk, że powieść „wsadzi szpilę, przebije ten balon, jakim jest mit czy stereotyp naszej polskiej, katolickiej tożsamości”. Powieść przebije balon mitu? Toż to nie powieść zwykła jest, ale wypełnienie narodowej misji, to czyn, ba, Czyn! Jakież to polskie, arcypolskie! Ponakładać kołpaki, które, jak dowodził Witkacy w Niemytych duszach, Polak bierze za swój rzeczywisty wzrost.

Powieść nie ma żadnych epok ani zamykać, ani otwierać, ani niczego przebijać: wystarczy, że nas poruszy, zachwyci, skieruje na nowy trop poznawczy, odsłoni fragment nieprzeczuwanej dotąd rzeczywistości, skłoni do zastanowienia się np. nad naszą tożsamością. To w zupełności wystarczy. Miejmy nadzieję, że Tokarczuk-pisarka odniesie zwycięstwo nad Tokarczuk-pogromczynią narodowych mitów.

W kontekście walki Tokarczuk z Sienkiewiczem, do której jako pisarka ma pełne prawo, przypomina mi się polityk, poseł, prezes partii Janusz Palikot, który w jednym z wywiadów oświadczył ni mniej, ni więcej, że walczy z Mickiewiczem! No i się doigrał, doprowadził swoją partię do upadku, ponieważ z Mickiewiczem jeszcze nikt nie wygrał. Gdyby był pisarzem, to takie buńczuczne deklaracje miałyby rację bytu, ale jest politykiem biorącym udział w „debacie”, której uczestnicy – wszyscy bez wyjątku – muszą posługiwać się najprostszymi sloganami, frazesami zrozumiałymi dla masowych elektoratów, prymitywnymi strzępami myśli wypełniającymi króciutkie przydziały czasu w mediach. Większość z „debatujących” jest przynajmniej na tyle inteligentna i ostrożna, że nie podejmuje się tak herkulesowych prac, jak beznadziejna „walka z Mickiewiczem”. Tymczasem poseł Palikot nieopatrznie rzucił wyzwanie Wieszczowi. Po prostu zwyczajny „oszołom”, nic zatem dziwnego, że los „oszołoma” go spotkał.

Tomasz Gabiś

Artykuł pierwotnie opublikowany w portalu Nowa Debata: http://nowadebata.pl/2014/12/05/ksiazki-pod-choinke


1 Barbaryzm (łac. barbarus – barbarzyński, obcy; ang. barbarism, fr. barbarisme, niem. Barbarismus, ros. барбаризм) – wyraz, zwrot lub konstrukcja składniowa pochodzące z innego języka niż ten, w którym sformułowana została dana wypowiedź lub grupa wypowiedzi (za: Michał Głowiński, Teresa Kostkiewiczowa, Aleksandra Okopień-Sławińska, Janusz Sławiński, Słownik terminów literackich, pod redakcją J. Sławińskiego, Wyd. Ossolineum, Wrocław 1988, s. 55). Współcześnie w artykułach prasowych i w wypowiedziach medialnych barbaryzmy – czerpane przede wszystkim z języka angielskiego – szerzą się niczym pożar na prerii. Spotyka się coraz więcej potworkowatych zdań w rodzaju „Kanclerz Merkel jest zwolenniczką austerity”, „Banki muszą zmniejszyć moral hazard”, „Mam nadzieję, że Donald Tusk będzie playmaker” itp. Można powiedzieć, że coraz popularniejszy staje się w Polsce tak popularny w XVII i XVIII w. styl makaroniczny, z tym że zwroty i słowa łacińskie zastępuje się angielskimi. Czyżby to był prawdziwy powrót do kultury sarmatyzmu? Przejawem tego zjawiska były też biesiady uwiecznione na tzw. taśmach „Wprost”, zwłaszcza ta z udziałem Sienkiewicza (minister) i Belki (prezes banku). To mieszanie spraw wagi państwowej z marnymi dowcipami ze sfery „od pasa w dół”, krowiociepła atmosfera alkoholowego zbratania, rozpływanie się rzeczowości w coraz bardziej bełkotliwych dialogach – tu potrzeba jakiegoś nowego Jędrzeja Kitowicza, żeby te neosarmackie obyczaje opisał.

Za: Organizacja Monarchistow Polskich – legitymizm.org (2014-12-30) | http://www.legitymizm.org/ksiazki-pod-choinke