Aktualizacja strony została wstrzymana

Michael Davies, pisarz wart uwagi

Włożył całą swoją energię w służbę wiary i zostawił nam ważne publikacje” – pisał kard. Józef Ratzinger po śmierci Michaela Daviesa – niezłomnego wojownika walki o przywrócenie tradycyjnej Mszy w Kościele katolickim. 

Michael Treharne Davies urodził się 13 marca 1936 r. Jego ojciec, Walijczyk, był baptystą, a jego matka, która była Angielką, należała do Kościoła anglikańskiego. W 1954 r., po tym, gdy ukończył szkołę, w wieku osiemnastu lat zaciągnął się do armii brytyjskiej i jako zwykły żołnierz służył na Malajach, w Egipcie i na Cyprze. W jego wojskowej kartotece zachowała się pewna godna uwagi notatka. W sierpniu 1957 r. dowódca Michaela zapisał, że:

„Jest on spokojnym, miłym człowiekiem o bardzo chrześcijańskim spojrzeniu na życie. Jest również bardzo życzliwy – nigdy nie słyszałem, żeby kogoś rugał. Dlatego nie posiada zdolności dyscyplinowania żołnierzy koniecznej do awansu na podoficera. Przedkłada służbę, lojalność i dobro innych ponad własne. Bez zastrzeżeń mogę go polecić na każde stanowisko wymagające zaufania i poświęcenia dla innych”.

To właśnie podczas służby wojskowej zainteresował się wiarą katolicką i 17 kwietnia 1957 r. został przyjęty do Kościoła. W tym samym roku, po zakończeniu służby w armii, w kościele francuskim w londyńskim Soho poznał Marię Miloš – młodą Chorwatkę, z którą ożenił się w lipcu 1961 r. Michael kształcił się w Catholic Training College w Londynie, gdzie w 1964 r. uzyskał uprawnienia nauczycielskie. Podczas studiów pisał opowiadania i wiersze, które publikował w uczelnianej gazecie. Gdy opuścił college jego opiekun naukowy wydał opinię o nim, w której napisał:

„Pan Michael Davies jest najpilniejszym studentem jakiego poznałem podczas mojej trwającej siedem lat pracy wykładowcy. Jest otwarty, rzetelny i jest dobrym współpracownikiem; jest również stały w swej wierze religijnej i wytrwały w dążeniu do ideałów, co czyni bez zbędnej ostentacji”.

Ten formacyjny fundament stał się podstawą wielkiego dzieła, którego miał dokonać. Był żołnierzem na służbie swojej ojczyzny i nauczycielem młodych umysłów, by później stać się żołnierzem i nauczycielem w służbie Kościoła.

Michael Davies (rok 1959)

Michael zadebiutował w prasie w maju 1967 r. kiedy jedna z gazet opublikowała artykuł poświęcony wojnie w Wietnamie. Jego autor, ksiądz, twierdził m.in., że Amerykanie bombardują kościoły na północy tego kraju i zabijają ludzi będących w drodze na Msze. Michael nie dawał temu wiary i sprawdził podane informacje. Udowodnił, że cały artykuł jest pozbawiony podstaw i oparty na wiadomościach pochodzących z komunistycznej propagandy. Weryfikacja informacji w poszukiwaniu prawdy stała się fundamentem, stałym elementem wszystkiego, co później pisał. To, że fałszywe twierdzenia były poddawane szczegółowym badaniom i w przeważającej części okazywały się pozbawione podstaw było przyczyną nieustannej irytacji – mówiąc delikatnie – tych „ekspertów”, którzy chcieli przejechać walcem liturgicznych zmian po głowach niedowierzających im świeckich. Jako nauczyciel, a także rodzic, Michael wiedział jakie znaczenie ma prowadzenie młodych umysłów ścieżką prawdy, szczególnie w sprawach wiary. Powszechnie wiadomo, że początkowo podzielał entuzjazm wobec II Soboru Watykańskiego, ale szybko się zorientował, że nie wszystko układa się tak, jak on sam i wielu innych by oczekiwało. W lutym 1967 r. wstąpił do stowarzyszenia Latin Mass Society of England and Wales i szybko zaangażował się w jego działalność, m.in. wygłaszając wykłady dotyczące tzw. Mszy dziecięcych. Był katolikiem od zaledwie dziesięciu lat, a nauczycielem od czterech, ale natychmiast potrafił dostrzec szkodliwy wpływ wprowadzanych zmian na wiarę młodych ludzi. Miał być ich mistrzem i bez reszty poświęcił się walce.

Pracując nad dziełem swego życia skrupulatnie badał to rzekome nowe zrozumienie, tę nową uczoność i publicznie ukazywał płytkość i destrukcyjny charakter tego prądu. W czasie, gdy miał około 20 lat odkrył, że Prawda istnieje w Kościele katolickim i nie zamierzał pozwolić, aby ktokolwiek odebrał tę prawdę jemu czy jego dzieciom. Dla Michaela prawda była wszystkim i był przerażony, w jaki sposób modernistyczni pseudointelektualiści i im podobni przeniknęli do katolickich mediów, do seminariów i wydawnictw i jak wprowadzano – na szkodę wiary – nową religię do naszych kościołów i szkół.  Był również przerażony tym, że wielu hierarchów na całym świecie nie tylko pozwala owym „ekspertom” bez przeszkód rozpowszechniać ich niszczycielskie teorie, gorzej nawet, że wielu aktywnie ich wspiera, a potępia jako powodujących podziały tych katolików, którzy nie byli gotowi porzucić wiary przodków.

Dla tych ludzi, którzy po wprowadzeniu zmian w liturgii, jako tradycjonaliści poczuli się w swoich parafiach bardzo osamotnieni, jego książki i płynąca z nich zachęta były jak prawdziwa manna z nieba. Jego badania i przedstawianie faktów z dziedziny liturgii i architektury rzucały ostre światło na sprawy, co do których wielu „ekspertów” liturgicznych wolałoby, żeby zostały zachowane w tajemnicy. Wielu zwykłym uczestnikom Mszy pozwoliło to – ujawniając płytkość i historyczną ignorancję „postępowych modernistów” – wystąpić wobec swoich księży i biskupów z racjonalnymi argumentami przeciwko nieuzasadnionym zmianom (co ich nie ucieszyło). Fakt, że tradycyjna Msza święta znów coraz częściej odprawia się w kościołach na całym świecie jest w dużej części zasługą Michaela, tego, co głosił i jego przywództwa. Publikacje mające ożywczy wpływ na wiernych, zapewnienie im edukacji w czasie, który rzeczywiście można nazwać jednym z ciemnych wieków Kościoła, mogą być trwałym dziedzictwem ofiarowanym przez Michaela Kościołowi.  

Na początku lat 70. XX w. Michael miał już ustaloną reputację znakomitego obrońcy wiary i nawiązał przyjaźnie z innymi wspaniałymi obrońcami tradycji katolickiej w świecie anglojęzycznym – ludźmi takimi jak: mieszkający w Londynie o. Paul Crane SJ, twórca pisma „Christian Order”; Hamish Fraser ze Szkocji, redaktor naczelny „Approaches”; Walter Matt z USA, założyciel „The Remnant”. Ci trzej wydawcy stworzyli potężny triumwirat w obronie katolickiej doktryny i tradycji i natychmiast rozpoznali w Michaelu pisarza wartego uwagi. Przez blisko 35 lat bez przerwy publikował na łamach tych czasopism, a jego teksty zawsze cieszyły się największym zainteresowaniem. Publicystyka Michaela Daviesa przepojona była teologicznymi cnotami wiary, nadziei i miłości. Był on obdarzony wspaniałą wiarą, niezachwianą nawet w najgorszych chwilach; nigdy nie stracił nadziei, że tradycja powróci do naszych świątyń i, choć wciąż krytykował reformy przynoszące Kościołowi katastrofalne skutki, nigdy nie uciekał się do osobistych ataków na tych, którzy byli za to odpowiedzialni.

W połowie lat 70. XX w. pogłębił się kryzys w Kościele. Prowadząc dogłębne badania dotyczące różnych szczegółowych, nowo wprowadzanych kwestii, zgromadził olbrzymią liczbę danych dotyczących soboru i tego, jak ogromna większość ojców soborowych została oszukana na skutek planu realizowanego przez klikę europejskich biskupów i ich doradców liturgicznych. W ten sposób narodziła się jego wielka trylogia Liturgical Revolution. Jej pierwszy tom zatytułowany Cranmers’s Godly Order (1976) dotyczył reformacji protestanckiej – co się dokonało i dlaczego do tego doszło. Jego drugie dzieło Pope John’s Council[1] (1977) powstało z myślą, aby w sposób obiektywny i poparty dokumentacją wyjaśnić fakt rozpadu Kościoła na Zachodzie oraz, że odpowiedzialność za to ponoszą ci, którzy do własnych celów manipulowali II Soborem Watykańskim. W trzecim tomie Pope Paul’s New Mass[2] (1980) Michael szczegółowo przeanalizował rozwój rytu rzymskiego, przepisy liturgiczne wydawane przez Rzym podczas i po soborze, modlitwy i rubryki nowej Mszy oraz ukazał niszczycielski wpływ zmian na Kościół na całym świecie. Pierwszą książkę z tego cyklu przesłał cenzorowi w swojej diecezji, aby uzyskać imprimatur, ale spotkał się z odmową, pomimo że ten nie doszukał się w niej błędów doktrynalnych. Odwołanie do własnego ordynariusza nie przyniosło żadnego skutku. Nastawienie władz do każdego, kto odważył się kwestionować Vaticanum II lub jego „owoce” było w przeważającej części wrogie. Po tej niesprawiedliwej odmowie stwierdził, że kolejne próby uzyskania imprimatur dla jego książek nie mają już sensu, ale wszystko co pisał było poddawane ocenie teologów i – w razie potrzeby – korygowane. Książki Michaela pierwotnie ukazywały się w Augustine Publishing Company, ale w 1984 r. powiedział mi, że wycofali je wszystkie „ze względu na skargi dotyczące ich skrajnej wymowy”. Źyczliwość Michaela była bezgraniczna – wysyłał mi darmowe egzemplarze wszystkich swoich książek, gdy tylko ukazywały się drukiem. W 1986 r. uczynił interesującą uwagę, mówiąc, że nigdy nie zagląda do swoich książek po wydrukowaniu i że nawet nie czytał Pope Paul’s New Mass. Gdy tylko zakończył pisanie książki natychmiast zaczynał pracę nad kolejną. Zdarzyło się, że pisał trzy książki naraz.

W czasie pracy nad trylogią „Litugical Revolution” – co samo w sobie było dużym obciążeniem – Michael energicznie zaangażował się obronę abp. Marcela Lefebvre’a. W 1976 r. Catholic Truth Society England and Wales opublikowało pamflet, w którym arcybiskup został przedstawiony zdecydowanie fałszywie. Michael napisał do autora, sugerując żeby albo udowodnił swoje zarzuty, albo się z nich wycofał, ale ten odmówił. Stało się to przyczyną, dla której napisał broszurę zatytułowaną Archbishop Lefebvre – The Truth, która cieszyła się dużym powodzeniem i była kilkakrotnie wznawiana. Jednak Michael zdecydował, że jedynym sposobem, aby w pełni przedstawić prawdę o abp. Lefebvrze jest napisanie apologii – została ona opublikowana w czerwcu 1979 r. przez wydawnictwo Angelus Press jako Apologia pro Marcel Lefebvre. Jak miało się później okazać, był to zaledwie pierwszy tom; kolejne dwa ukazały się w sierpniu 1983 i kwietniu 1988 r. Jego dorobek wzbogacił się również o prace poświęcone tak wielkim postaciom jak Jan Henryk kardynał Newman (1978), papież św. Pius X (1983) czy św. Jan Fiszer (1998).  

Podobny wyczyn byłaby ogromnym obciążeniem dla autora utrzymującego się wyłącznie z pisania, ale Michael był wówczas przede wszystkim młodym nauczycielem mającym rodzinę.  Uczył w dzień, a pisał w nocy i w weekendy. Nie można zapomnieć, że jego żona Maria odegrała istotną rolę we wspieraniu wszystkich jego działań – Michael chętnie to przyznawał. W domu był tak zajęty pisaniem, że Maria musiała zajmować się wszystkim innym. Posiłki musiały czekać aż skończy jakiś ważny artykuł, a jego codzienne zajęcia zdawały się być dostosowane do godzin działalności poczty. „Muszę zdążyć na pocztę!” – był  to okrzyk, z którym codziennie wybiegał z domu. Jego dom w Bromley w południowowschodnim Londynie stał się centrum ruchu tradycjonalistycznego, gdzie gościło wielu przybyszów z całego świata, w tym sporo księży i seminarzystów.  

Zaskakujące – biorąc pod uwagę trudności napotykane przez wielu innych katolickich nauczycieli głęboko niezadowolonych z „nowej” wiary narzucanej Kościołowi i naszym szkołom – że we własnej szkole Michael nie miał żadnych tego typu problemów. Maria Davies wspominała, że był znakomitym nauczycielem i odczuwał przymus nauczania tego, co sam wiedział. Dlatego jego książki są tak poczytne. Był bardzo dumny z tego, że jest nauczycielem w szkole podstawowej i bez końca opowiadał o swoich uczniach. Gniewało go, że uczył swoich uczniów tej samej wiary katolickiej, którą poznał jako konwertyta, i którą umocniły w nim studia nauczycielskie, a oni później idą do kolejnych szkół, gdzie uczą ich takiej wersji wiary katolickiej, której on nie poznawał – wiary zeświecczonej, dostosowanej do ducha czasów i rozwodnionej tak, by mogła zostać przyjęta przez wszystkich, a w rzeczywistości odrzucanej przez większość. Choć kochał nauczać, to kiedy jego życie skupiło się wokół pisarstwa zapragnął przejść na emeryturę. W lipcu 1994 r. napisał do mnie, że „rozwiązanie problemu codziennego braku czasu znalazł w wyborze tego, co bardziej go pociąga” i przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Powiedział, że jest teraz biedny, ale szczęśliwszy.  

Wraz z rosnącą sławą Michaela wzrastały wymagania odnośnie jego czasu. Wszyscy chcieli uzyskać wypowiedź, zamówić artykuł, zaprosić z wykładem, na wizytę zagraniczną lub po prostu żeby im odpowiedzieć na list lub e-mail – a tych każdego roku otrzymywał tysiące. W 1980 r. wystąpił w telewizji w Stanach Zjednoczonych, gdzie dyskutował o sytuacji Kościoła z ks. Josephem Champlinem z diecezji Syracuse, członkiem komisji liturgicznej miejscowego episkopatu. Od tego czasu stał się chyba czołową osobą z pośród świeckich w USA wypowiadających się na temat Kościoła. Amerykanie go pokochali i odtąd był zapraszany coraz częściej. Jego sława w świecie rosła i podróżował do wielu krajów europejskich, ale także do Indii, Australii Nowej Zelandii a nawet do Nigerii, gdzie pomógł założyć tradycyjną parafię.

Św. Mateusz Ewangelista wspomina słowa Pana Jezusa o tym, że nie możemy gromadzić naszych skarbów na ziemi, ale w niebie. Gdzie twój skarb, tam jest i serce twoje. Było rzeczą oczywistą, gdzie jest serce Michaela. W 1998 r. przyjaciel skarżył mu się na jedną z gazet, której redakcja użyła jakichś jego fotografii nie pytając o zgodę. Michael odpisał:

„Nie powinieneś być zaskoczony, że nie podzielam Twojego oburzenia. Uważam, że toczymy wojnę o najważniejsze sprawy tego świata, że nasi wrogowie są (tutaj wymienił nazwisko pewnego biskupa) z tego świata i że jeśli jakieś nasze teksty czy fotografie mogą się przydać naszym sojusznikom, to powinniśmy się z tego cieszyć. Bez zezwolenia cytowane były nie tylko obszerne fragmenty moich prac – nie byłem informowany o całych książkach przy różnych okazjach przedrukowywanych lub tłumaczonych na inne języki. Przez zupełny przypadek odkryłem, że w pewnym kraju opublikowano w ten sposób pięć moich książek i około dziesięciu broszur. I zawsze byłem rad, że moje teksty okazywały się użyteczne w walce o dobrą sprawę”.

Michael naprawdę uważał, że to nie my, jako pojedyncze osoby jesteśmy ważni, ale że najważniejsza jest restauracja tradycyjnej liturgii, i że wszystkie nasze działania powinny być na to ukierunkowane. Warto wspomnieć, jak sądzę, że Michael ze swojej twórczości czerpał bardzo niewielkie dochody. Niestety, był zbyt ufny, a niektórzy wydawcy po prostu wcale mu nie płacili, choć sprzedawali tysiące egzemplarzy jego książek. W lutym 1997 r. powiedział, że pewien wydawca ogłosił bankructwo, ale przestawił się na handel. Sprzedał ponad 70 tys. egzemplarzy książki Liturgical Shipwreck, a Michael nigdy nie otrzymał z tego ani grosza. Godnym wspomnienia wyjątkiem jest wydawnictwo Angelus Press, które zawsze skrupulatnie i regularnie wypłaca uzgodnione tantiemy.

Czytelnikami książek Michaela Daviesa było wielu duchownych. Jeden z biskupów powiedział mi, że postrzegał go jako człowieka niezwykle prawego, przenikliwego i oddanego. Powiedział, że Michael przez wiele lat działał w osamotnieniu i – szczególnie przez pisma dotyczące Mszy – przyczynił się do zachowania w naszej świadomości, na pierwszym planie, papieża św. Piusa V. Zakończył stwierdzeniem, że za jakiś czas pisma Michaela ujawnią swoją prawdziwą wielkość. Inny z biskupów powiedział mi, że miał nadzieję i modlił się, by móc się z nim z nim spotkać, lecz niestety, nigdy nie miał ku temu okazji – a to właśnie Michael sprawił, że prawdziwie docenił świętą liturgię.  

W 1995 r. Michael Davies został wybrany prezydentem Foederatio Internationalis Una Voce – dzięki temu stanowisku zyskał większą rangę międzynarodową i znacznie wyższy „urzędowy” status dający dostęp do najważniejszych watykańskich dykasterii. Na jego i tak już obciążonych barkach spoczęły kolejne zadania, a przez większość kadencji łączył obowiązki przewodniczącego, sekretarza i skarbnika. Stał się cenionym gościem Kongregacji Nauki Wiary, Kultu Bożego i Komisji Ecclesia Dei. Wykonywał wielką pracę na rzecz ruchu Una Voce, ale przyjmował także liczne zaproszenia do małych parafii, uznając to za rzecz równie ważną jak zobowiązania międzynarodowe. Był uosobieniem dobroci i cierpliwości wobec wszystkich, którzy pragnęli z nim rozmawiać, ale bardzo krępowało go, gdy był komplementowany. Czuł się zawstydzony i zmieniał temat na jakiś zupełnie inny, np. walijskie rugby (jego drugą religię). Ale na każdy komplement całkowicie zasługiwał – był mistrzem, który wyszedł poza liturgiczny chaos i przywrócił przejrzystość katolickiego nauczania dotyczącego liturgii, doktryny oraz ponownej organizacji przestrzeni w kościołach. Właśnie dlatego liturgiczny establishment darzył go tak wielką antypatią (nienawiścią?). Michael zawstydzał ekspertów i doprowadzał do wściekłości tych biskupów, którzy niewolniczo trzymali się ich dziwnych i zdumiewających teorii i którzy z ich rekomendacji masowo wprowadzali zmiany liturgiczne i architektoniczne.

Na zebraniu Federacji Una Voce

Sądzę, że to prawda, że Michael Davies, będąc człowiekiem niezwykle podziwianym i szanowanym w świecie tradycyjnego katolicyzmu, znanym i – być może wzbudzającym strach – w rzymskich dykasteriach, był jednocześnie postacią stosunkowo mało rozpoznawalną dla tej katolickiej większości, która w dalszym ciągu uczestniczyła w niedzielnej Mszy w swoich parafiach. Jego wielkość zostanie w pełni doceniona dopiero w czasach, gdy jego pisma zyskają uznanie jako fundament, próg startowy zmartwychwstania i odrodzenia tradycyjnej liturgii i wiary Kościoła. Największym hołdem, jaki możemy mu złożyć za pracę, którą wykonał dla nas i na rzecz Kościoła, jest propagowanie jego dorobku. Tym członkom (Federacji Una Voce – przyp. tłum), którzy nie mają żadnej z jego książek polecam trylogię Liturgical Revolution. Ci, którzy mają jedną lub więcej, mogą spróbować przekonać duchownych pracujących w ich parafiach do lektury jednej z nich.

Pod koniec 2002 r. u Michaela zdiagnozowano raka, ale bardziej go to zirytowało niż przestraszyło. Radośnie oświadczył mi, że jeśli ból stanie się zbyt silny, to po prostu zacznie pić więcej whisky – napoju, którym często cieszył się w nadmiarze. Choroba poważnie osłabiła siły Michaela, ale nie umniejszyła jego determinacji; niemniej sprawiła, że na pracy mógł koncentrować się zaledwie przez około dwie godziny dziennie. Nie chciał dać się pokonać – w jego biurze stało małe łóżko, na którym mógł odpocząć. Desperacko pragnął zaktualizować swoją wielką trylogię traktującą o liturgii i aż do samej śmierci pracował nad Pope John’s Council – zmarł nagle na atak serca 25 września 2004 r.

Dziedzictwo Michaela, to, co składa się na ogromną spuściznę, którą nam zostawił – siedemnaście książek oraz wiele broszur różnej objętości – stanowi dorobek prawdziwie katolickiego geniusza, który będzie oświecać, wychowywać i podtrzymywać w wierze katolików przyszłych pokoleń. Jest to właściwy dla naszych czasów środek przeciwko skupieniu na samych sobie i własnych potrzebach, przeciwko powierzchownym złudzeniom ludzi, których idee zostały potępione przed ponad stu laty przez papieża św. Piusa X w encyklice Pascendi dominici gregis. Wielkość Michaela Daviesa zostanie w pełni doceniona dopiero w czasach, w których jego pisma, zwłaszcza dotyczące Mszy św., zostaną rozpoznane jako istotny wkład w odrodzenie i restaurację tradycyjnej liturgii i wiary Kościoła. Ogłoszenie motu proprio Summorum Pontificum na nowo rozpaliło debatę o liturgii i coraz wyżsi hierarchowie Kościoła wspierają zamysł ponownej analizy błędnej polityki lat 60 i 70. XX w. Niedawne wznowienie przez Angelus Press wielkiej trylogii Michaela pt. „Liturgical Revolution” (Cranmer’s Godly Order, Pope John’s Council, and Pope Paul’s New Mass) nastąpiło w znakomitym momencie, stanowi cenny wkład w tę debatę i z pewnością zainteresuje nowych czytelników, którzy nie mają bezpośredniej wiedzy o czasach II Soboru Watykańskiego i którzy docenią jego diagnozę dotyczącą narzuconych zmian, oraz błędnego i fałszywego nauczania, które do tego doprowadziło. Michael powiedział swojej rodzinie, że gdyby miał być dzięki czemuś zapamiętany, to chciałby, żeby to była jego trylogia. Te trzy książki zasługują, by zajął poczesne miejsce w bibliotekach wszystkich katolickich seminariów duchownych. Być może największym hołdem, jaki możemy złożyć Michaelowi Daviesowi za jego służbę Kościołowi – my, którzy posiadamy jedną lub więcej jego książek – to sprawić by jego nazwisko stało się znane wśród tych, którzy dotąd nie zetknęli się z jego dorobkiem. Jeśli nasze pragnienie przywrócenia starożytnej liturgii naszym kościołom jest rzeczywiście poważne, to musimy podjąć apostolat polegający na przekonaniu naszych proboszczów do lektury trylogii o rewolucji liturgicznej, bo to może przynieść niezwykłe owoce.

Być może ogłoszenie przez papieża Benedykta XVI motu proprio Summorum Pontificum w lipcu 2007 r. było największym zadośćuczynieniem za nieustanne publiczne wsparcie, którego Michael, w obliczu wielkiego sprzeciwu, udzielał kardynałowi Josephowi Ratzingerowi. Łączyła ich relacja oparta na wzajemnym zaufaniu; we wrześniu 2004 r., po śmierci Michaela, Jego Eminencja przesłał Latin Mass Society list, w którym wyrażał uznanie dla niego: 

„Głęboko poruszyła mnie wiadomość o śmierci Michaela Daviesa. Miałem szczęście spotkać go kilka razy i widziałem w nim człowieka głębokiej wiary, gotowego do przyjęcia cierpienia. Od czasów II Soboru Watykańskiego włożył całą swoją energię w służbę wiary i zostawił nam ważne publikacje, zwłaszcza o świętej liturgii. Mimo że w swoim czasie cierpiał od Kościoła na różne sposoby, to pozostał człowiekiem Kościoła. Wiedział, że Pan założył Swój Kościół na skale Piotra i że wiara może znaleźć swoją pełnię i dojrzałość tylko w jedności z jego następcą. Dlatego możemy być pewni, że Pan szeroko otworzył przed nim bramy niebios. Powierzamy jego duszę Bożemu miłosierdziu” (kard. Joseph Ratzinger, 9 listopada 2004 r.).

Leo Darroch

(w latach 2007-2013 prezes Międzynarodowej Federacji Una Voce, następca Michaela Daviesa na tym urzędzie).

tłum. Jakub Pytel

[1] Wydanie polskie: Sobór papieża Jana, Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, Warszawa 2011

[2] Wydanie polskie w przygotowaniu (Nowa Msza papieża Pawła, Wydawnictwo Te Deum, Warszawa 2015)

Za: UnaCum.pl (6 grudnia 2014)


 L. Darroch o Michaelu Daviesie i „Nowa Msza papieża Pawła”

Kilka tygodni temu skrytykowałem członków stowarzyszenia Una Voce Polonia za to, że nie pielęgnują pamięci o Michaelu Daviesie – zmarłym w 2004 r. prezydencie Międzynarodowej Federacji Una Voce i znakomitym katolickim pisarzu. Pan Marcin Gola, prezes UVP, grzecznie acz stanowczo dał mi szansę sprawić, by ta krytyka stała się tak konstruktywna, jak to tylko możliwe: na stronie www.unacum.pl można przeczytać przełożone przeze mnie i poświęcone pisarzowi wspomnienie autorstwa Leo Darrocha pt. Pisarz wart uwagi.

Tekst tłumaczyłem z prawdziwą przyjemnością, bo jestem admiratorem postaci i twórczości Michaela Daviesa. Tym bardziej cieszę się, że na naszym rynku wydawniczym pojawił się długo oczekiwany przekład jego książki Pope Paul’s New Mass pod polskim tytułem „Nowa Msza papieża Pawła”. Miałem możliwość zapoznania się z jej treścią już na etapie prac redakcyjnych i pozostaję pod wielkim wrażeniem. Nie będzie przesadą stwierdzić, że jest to dzieło fundamentalne, gdy idzie o zrozumienie nie tylko tego co się stało z obrzędami Mszy św. po II Soborze Watykańskim, ale przede wszystkim w jaki sposób, dlaczego i za czyją sprawą doszło do tak głębokich zmian rytu. Atutem polskiego przekładu jest profesjonalizm, co, niestety, jest rzadkością w przypadku książek Michaela Daviesa publikowanych przez inne wydawnictwa niż Te Deum.

Na pasku bocznym mego blogu zamieszczam miniaturę okładki „Nowej Mszy…” – klikając przechodzi się do strony, na której można ją kupić, a przy okazji wesprzeć pewną rodzinną firmę, o której pisałem już tutaj.

Jakub Pytel

Czytaj również:

Za: Pod mitrą – nie tylko kościelne safari (17.12.2014)

.