Aktualizacja strony została wstrzymana

Na progu Antyśredniowiecza

Zmierzch globalnej dominacji Zachodu, z którego tak cieszą się zwolennicy świata „wielobiegunowego”, przynosi już konkretne owoce. Oto na naszych oczach dokonuje się somalizacja świata, którą przed kilku laty przepowiedział (czy raczej zapowiedział) Jacques Attali, z pewnością jeden z najlepiej poinformowanych współczesnych polityków. Przypomnijmy, że Somalia to państwo praktycznie nieistniejące, w którym od kilkudziesięciu lat nieprzerwanie trwa wojna domowa, którego terytorium podzielone jest pomiędzy quasi”‘państewka kontrolowane przez rozmaite klany i zwykłe bandy.

Somalia nie jest jednak jedyna – w podobny sposób wygląda już od dawna sytuacja w wielu (szczególnie afrykańskich) krajach, których mieszkańcy stale żyją w strachu, cierpiąc gwałty, porwania, zabójstwa, rozboje oraz będące ich konsekwencją: głód i choroby. Pogłębiający się chaos na Bliskim Wschodzie – bezpośredni efekt tak zwanej arabskiej wiosny – już teraz doprowadził do rozpadu kilku państw (Libia i Syria) i utworzenia przez fanatyków z ISIS bandyckiego kalifatu w Iraku.

Somalizacja nie musi jednak pozostać domeną Afryki czy Azji. Do czegóż innego bowiem prowadzi krwawa wojna karteli narkotykowych w Meksyku? Do czego innego może doprowadzić przedłużanie się wyniszczającego konfliktu pomiędzy prorosyjskimi separatystami w Donbasie a wojskami ukraińskimi? Czy Europa pozostanie oazą spokoju na morzu nieszczęść, jeśli choćby kilka procent spośród imigrantów z krajów muzułmańskich zechce się przyłączyć do dżihadystów, przenosząc swą „świętą wojnę” z brzegów Eufratu nad Tamizę i Sekwanę?

Jak to jednak możliwe, że wszystko to nie powoduje jakiejś zdecydowanej reakcji najsilniejszych mocarstw, posiadających wszak dziś środki i możliwości zaprowadzania pokoju nieporównywalnie większe niż w ubiegłych wiekach? Może w ich interesie, lub w interesie niektórych środowisk sprawujących w nich władzę, jest właśnie nie konserwowanie istniejącego porządku międzynarodowego, ale jego destabilizacja?

Źyjemy bowiem w czasach, które niektórzy nazywają ostatecznymi. Czasach, w których dewiację uczyniono normą, zbrodnię nazwano dobroczynnością, a kłamstwo postawiono w centrum życia społeczno”‘politycznego. Czasach, których duch skrajnie przeciwny duchowi Ewangelii usiłuje się wedrzeć nawet do wnętrza Kościoła Chrystusowego, przyczyniając się – co pokazał choćby przebieg niedawnego synodu biskupów – do niespotykanego dotąd kryzysu wiary.

Nic dziwnego, że szatan ukrywający się dotąd za rozmaitymi ideologiami, modami i tendencjami zaczyna pokazywać swe prawdziwe, odrażające oblicze. Od jednych domaga się uwielbienia, od innych – na razie – „jedynie” tolerancji, innych wreszcie próbuje przestraszyć jak lew ryczący, który zgodnie ze słowami świętego Piotra krąży, szukając kogo pożreć (1 P 5, 8). Odwrotnie zatem niż wtedy, gdy z zamętu wieków ciemnych po upadku Rzymu wyłoniło się katolickie Średniowiecze budowane w imię Chrystusa, finalnym produktem ery chaosu, jaka właśnie nastaje, ma w jego planach stać się demoniczne, satanistyczne Antyśredniowiecze.

Na próżno jednak krąży i ryczy, na próżno sieje zamęt w Chrystusowej owczarni. Jego tymczasowe panowanie, choć przyniesie z pewnością straszliwe spustoszenie i wiele dusz pociągnie na zatracenie, przybliża nas do zapowiedzianego w Fatimie ostatecznego tryumfu Maryi.

Zwracamy nasze oczy do Najświętszej Panny z Fatimy – pisał przed ponad półwieczem Plinio Corrêa de Oliveira – prosząc Ją jak najszybciej o skruchę, która wyjedna nam wielkie przebaczenie, siłę do prowadzenia wielkich bitew i wyrzeczenie w obliczu wielkich zwycięstw, które przyniosą Jej Królowanie.

Piotr Doerre

Tekst został opublikowany w 41. numerze magazynu „Polonia Christiana”

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2014-11-16 ) | http://www.pch24.pl/na-progu-antysredniowiecza,31866,i.html