Aktualizacja strony została wstrzymana

NIK: ile polskiej ziemi jest w obcych rękach?

MSW nie posiada pełnych danych, o skali nabywania polskich gruntów przez cudzoziemców. Dane resortu są 3-4 krotnie niższe od stanu rzeczywistego – informuje NIK.

Zdaniem NIK rozbieżność ta wynika z luki w przepisach, które nie zobowiązują spółek kontrolowanych przez obcokrajowców do składania informacji o posiadanych gruntach. Odpowiedzialna za sprzedaż państwowej ziemi Agencja Nieruchomości Rolnych nie monitoruje występujących na rynku wtórnym procesów koncentracji gruntów w rękach jednej osoby. Na skutek tej luki MSW nie miało pełnych danych o tym, ile ziemi w Polsce kupili cudzoziemcy.

Z danych ministerstwa wynikało, że w latach 2011-2012 w woj. dolnośląskim obcokrajowcy nabyli 397 ha, a w zachodniopomorskim – prawie 1.506 ha. NIK w toku kontroli ustaliła jednak, że w tym okresie cudzoziemcy kupili w rzeczywistości trzy, cztery razy więcej ziemi. Powierzchnia gruntów, należących do spółek przez nich kontrolowanych  wyniosła na terenie woj. dolnośląskiego – 1.578 ha, a w woj. zachodniopomorskim – 4.577 ha.

Jak czytamy na internetowej stronie Izby podjęta kontrola miała odpowiedzieć między innymi na pytanie, czy sprzedawane przez ANR grunty trafiają do podstawionych osób (tzw. metoda na „słupa”), działających na zlecenie zagranicznych inwestorów, z którymi polscy rolnicy nie są w stanie konkurować. Najwyższa Izba Kontroli nie stwierdziła jednak przypadku zakupu przez cudzoziemców nieruchomości od rolników, którzy nabyli je od Agencji w przetargu ograniczonym.

Jednak głównym mechanizmem przejęcia przez cudzoziemców z Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) praw do gruntów rolnych w Polsce było nabycie udziałów w spółkach z kapitałem polskim, które były właścicielami ziemi. Na tę czynność cudzoziemcy nie muszą mieć zezwolenia MSW. Wszystkie transakcje odbywały się legalnie, na prywatnoprawnym rynku obrotu gruntami. Cudzoziemcy najczęściej reprezentowali kapitał holenderski, duński i luksemburski.

Źródło: nik.gov.pl

luk

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2014-02-28)

Przerażający raport NIK o sprzedaży ziemi cudzoziemcom

1. Corocznie ministerstwo spraw wewnętrznych przedstawia Sejmowi informację o sprzedaży nieruchomości cudzoziemcom (w tym nieruchomości rolnych) i do tej pory z ust szefa tego resortu zawsze płynęły wiadomości uspokajające.
Wprawdzie od momentu członkostwa naszego kraju w UE zainteresowanie podmiotów zagranicznych zakupem nieruchomości w Polsce rośnie z roku na rok ale jest to wzrost zaledwie symboliczny.
Niestety te raporty MSW jak się okazuje, mają niewielki związek z rzeczywistością, ponieważ resort informuje tylko o zakupach nieruchomości przez cudzoziemców na podstawie wydawanych zezwoleń, a na przykład ziemię cudzoziemcy kupują na tzw. słupy (czyli osoby podstawione) albo też kupują ją spółki w których cudzoziemcy mają formalnie mniejszościowe udziały i w związku z tym na takie transakcje nie potrzeba zgód MSW.

2. Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała zakup państwowych nieruchomości rolnych przez cudzoziemców w latach 2011-2013 (do 30 kwietnia 2013 roku), a więc przez zaledwie 2,5 roku w trzech oddziałach Agencji Nieruchomości Rolnych (ANR): zachodniopomorskim, dolnośląskim i mazowieckim i z jej raportu wyłania się przerażający obraz niekontrolowanej sprzedaży państwowej ziemi w szczególności cudzoziemcom głównie reprezentujących kapitał holenderski, duński i luksemburski.
Najbardziej jaskrawo widać ten proceder na terenie oddziału zachodniopomorskiego ANR gdzie wprawdzie cudzoziemcy bezpośrednio nabyli zaledwie 23 hektary gruntów rolnych (na to trzeba zgody MSW) ale już spółki z mniejszościowymi udziałami kapitału zagranicznego nabyły przez ostatnie 2,5 roku w przetargach nieograniczonych blisko 3 tysiące hektarów państwowej hektarów ziemi (na to już nie potrzeba zgody MSW).
Jakby tego było mało cudzoziemcy po nieskorzystaniu przez zachodniopomorski oddział ANR z prawa pierwokupu, nabyli udziały spółek, które były właścicielami około 4,6 tysiąca hektarów ziemi (na to także nie trzeba zgody MSW).

3. MSW może więc twierdzić, że problemu wykupu polskiej ziemi przez cudzoziemców nie ma, natomiast z raportu pokontrolnego NIK wynika, że jest on bardzo poważny, skoro zaledwie przez 2,5 roku na terenie jednego województwa w rękach cudzoziemców znalazło się blisko 7,6 tysiąca hektarów ziemi.
Protestujący w tej sprawie od wielu miesięcy rolnicy w województwie zachodniopomorskim po wielokroć zwracali uwagę ministrowi rolnictwa i jego urzędnikom na omijanie polskiego prawa i zakupy państwowej ziemi poprzez spółki albo zakupy udziałów w spółkach, które wcześniej nabyły ziemię od ANR ale do tej pory ten proceder nie został zatrzymany.

4. Być może po ujawnieniu raportu NIK w tej sprawie reakcja MSW i ministerstwa rolnictwa jednak nastąpi, bo przecież ziemia jest dobrem rzadkim, a jej ceny w Polsce są dla cudzoziemców ciągle szalenie atrakcyjne (parokrotnie niższe niż w ich krajach, ponadto tam mogą ją nabywać tylko pracujący na niej rolnicy, osobiście albo ze swoją rodziną, w Polsce natomiast każdy kto ma tylko na to ochotę i pieniądze).
Prawo i Sprawiedliwość od dawna dostrzegało ten problem i w związku z tym już ponad rok temu złożyliśmy projekt ustawy, który uniemożliwiałby takie transakcje, a po 1 maja 2016 roku kiedy skończy się okres ochronny na zakupy ziemi w Polsce przez cudzoziemców, uniemożliwi wejście przez cudzoziemców w posiadanie ziemi zakupionej przez spółki z mniejszościowymi udziałami zagranicznymi.
Projekt ten przeleżał wiele miesięcy w zamrażarce sejmowej, a ostatnio w ramach pierwszego czytania w komisji rolnictwa, rządząca koalicja Platformy  i PSL-u, próbowała go odrzucić.
Jednak w związku z obecnością na sali przedstawicieli związków rolniczych i ich dramatycznymi wystąpieniami, niektórzy posłowie koalicji wyłamali się z dyscypliny klubowej i zagłosowali za dalszymi pracami nad tym projektem.

Obawiamy się jednak że prace te będą dalej sztucznie przedłużane, żeby tylko projekt ten nie zamienił się w obowiązujące w Polsce prawo.
Wszak interesy na polskiej ziemi, mają być w dalszym ciągu robione.

Zbigniew Kuźmiuk

Za: Zbigniew Kuźmiuk (1.03.2014)

 

Fedyszak-Radziejowska: „Być może nie zasługujemy na własne państwo”

Najwyższa Izba Kontroli potwierdziła obawy protestujących od dwóch lat rolników, głównie z woj. zachodnio-pomorskiego. Tysiące hektarów nielegalnymi sposobami dostało się w ręce obcokrajowców, choć mają oni formalny zakaz jej kupowania jeszcze przez dwa lata. O zaciskającej się pętli na przyszłości polskiej ziemi i rolnictwa rozmawiamy z dr Barbarą Fedyszak-Radziejowską, socjologiem, etnografem.

STEFCZYK.INFO: Dane NIK są zatrważające. Pani już bardzo dawno temu ostrzegała przed takim procederem….

Dr Fedyszak-Radziejowska: Faktycznie mamy bardzo poważny problem. On istnieje cały czas, mimo że okres karencji na jej sprzedaż cudzoziemcom upływa dopiero w 2016 r. Ta ziemia, ze względu na bezmyślny kultu wolnego rynku, jaki jest uprawiany w Polsce, jest kupowana przez tych, którzy dadzą więcej. Nawet jeśli robi to poprzez podstawione osoby.

Ziemi nie kupuje się niestety w sklepach i nie da się jej wyprodukować w fabryce. Raz utracona ziemia, utracona jest bezpowrotnie. Zaś posiadanie tak ważnego surowca jak własna żywność jest absolutnie porównywalne z posiadaniem takich surowców jak własny gaz, czy ropa naftowa. Te rzeczy warto mieć, jeśli się nie chce być uzależnionym od importu.

Dziwi postępowanie partii chłopskiej współrządzącej od lat.

Jest to absolutnym polskim dramatem. Gdy PSL negocjowało wejście Polski do Unii Europejskiej, to jeszcze wówczas o elemencie obrony polskiej własności ziemi pamiętał. Do warunków akcesji wprowadził jeszcze ten element. Mało tego, PSL obiecywał, że w momencie, gdy okres karencji będzie się kończył, to przygotuje ustawę na wzór francuskiej czy niemieckiej, która pozwoli chronić ziemię będącą w rękach polskich rolników także po upływie tego okresu zakazu sprzedaży cudzoziemcom.

No i niestety jak widać nic w tym kierunku Ludowcy nie zrobili, ale dają przyzwolenie na to, aby niemądre zasady wolnorynkowe brały górę i nie zatrzymywały polskiej ziemi w polskich rękach.

Mało się o tym mówi, a nawet w ogóle. Ale polscy rolnicy po wejściu do UE odnieśli wielki sukces, będący jednym z największych po naszej akcesji.

Po pierwsze bardzo dobrze absorbowali środki unijne. Po drugie przetwórstwo spożywcze zrobiło kolosalny skok i dziś mamy dodatnie saldo w eksporcie żywności. Na dodatek udało nam się przy tym wszystkim utrzymać średniorodzinne gospodarstwa, co sprawia, że nie mamy kombinatów produkujących pseudożywność, ale mamy rolnictwo obiecujące także pod względem jakości.

Tak więc to, że my tego wszystkiego nie pilnujemy jest nieprawdopodobnym dowodem ułomności intelektualnej elit III RP.

Czy w związku z tym, że organ kontrolny jakim jest NIK potwierdziła obawy protestujących rolników, że ziemia bezprawnie przechodzi w ręce obcokrajowców, to czy istnieje szansa, aby na drodze prawnej odebrać tę ziemię tym, którzy zdobyli ją nielegalnie?

Czy NIK złożył w tej sprawie zawiadomienie prokuratury?

Z dostępnych informacji wynika, że nie.

No właśnie. Więc ja na to pytanie odpowiem wtedy, gdy będziemy mieli pewność, że trafiło to do prokuratury i że prokuratura potraktowała to poważnie. Problem w Polsce polega na tym, że można zwodzić, udawać, mataczyć, przeciągać sprawy tak długo, ża problem ziemi przestanie istnieć razem z nią.

Zwróciłabym uwagę na jeszcze jedną rzecz. W listopadzie ubiegłego roku, a więc tuż przed dramatycznymi wydarzeniami na Ukrainie, pojawiła się informacja, że 10 procent ziemi rolniczej trafiło na 50 lat w chińską dzierżawę. To się nazywa grabież ziemi i jest dziś uprawiane przez najbogatsze państwa na świecie. Np. niemieckie towarzystwa emerytalne kupują ziemię, gdyż jest ona bardzo dobrą lokatą kapitału. A więc to są poważne i realne zagrożenia, bo zezwalanie na wykupywanie i wydzierżawianie na długie lata ziemi, pozbawia rolników własności. Jeśli nie potrafimy pomóc polskiemu rolnikowi, który radzi sobie w UE, zainwestował swój kapitał i swoją pracę, a teraz chciałby kupić ziemię, ale nie może przebić ceny o wiele bogatszego konkurenta zachodniego, to oznacza, że nie zasługujemy na własne rolnictwo ani – być może – nawet na własne państwo.

Rozmawiał: Sławomir Sieradzki

Za: stefczyk.info (01.03.2014)

Skip to content