Aktualizacja strony została wstrzymana

Wałęsa wygrywa proces, walka o Prawdę trwa

30 stycznia br. Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał wyrok w procesie cywilnym o naruszenie dóbr osobistych z powództwa Lech Walęsy, nakazujący Krzysztofowi Wyszkowskiemu, b. działaczowi Wolnych Związków Zawodowych. Sąd nakazał publiczne przeproszenie Lecha Walęsy i zapłacenie 10 tysięcy złotych na konto szpitala dziecięcego w Gdańsku.

 

KOMENTARZ BIBUŁY: Radość byłego Prezydenta – którą wyraża wszem i wobec – z ogłoszonego wyroku sądowego, świadczy o dwóch ograniczonościach: o ograniczonej kompetencji Sądu orzekającego w sprawie cywilnej, i o ograniczoności samego powoda. Media wykorzystują dwie ograniczoności na korzyść rozpowszechnienia opinii, iż Wałęsa-wygrywający jest czysty i niewinny, a Wyszkowski-przegrywający: kłamcą. W rezultacie, i wszystkie dotychczasowe dokumenty na to wskazują, jest dokładnie odwrotnie.
Przede wszystkim, sąd orzekający w sprawach cywilnych nie jest sztywno związany orzeczeniami i wyrokami sądów karnych, a w przypadku Wałęsy, nie był związany wyrokiem Sądu Lustracyjnego. Sąd Lustracyjny zaś, badający sprawę Wałęsy w 2000 roku, nie dysponował dokumentami z IPN, bowiem Instytut od początku do końca (pod prezesurą Leona Kieresa), chronił postkomunistyczny układ władzy i nie dopuszczał do ujawnienia teczek dotyczących Wałęsy. Problem z wyrokiem Sądu Lustracyjnego i z wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego ze stycznia 2005 roku, przyznający Wałęsie przez IPN „status pokrzywdzonego”, polega na tym, że – według nieprecyzyjnych przepisów (celowo zresztą wprowadzonych przez postkomunistyczne rządzące wtedy siły) – „pokrzywdzonym” może być nawet były agent SB. Nieugięcie, po raz kolejny przypomniał to Krzysztof Wyszkowski, mówiąc: „To jest właśnie przypadek Lecha Wałęsy”. Takie oświadczenie spowodowalo kilkakrotną reprymendę Sądu.

Problem Lecha Walęsy jest szerszy i obejmuje splot zarówno jego pewnych osiągnięć (które niekoniecznie były jego własnymi pomysłami – lecz niech dalsza Historia to osądzi), jak i jego wcześniejszej, udokumentowanej działalności agenturalnej. Wałęsa wielokrotnie publicznie przyznawał się do współpracy, choć jednocześnie – w swoim charakterystycznym buńczycznym stylu – minimalizowal tę wspólpracę, mówiąc o chęci „przechytrzenia systemu”. Można się spodziewać, że ta agenturalna działalność jest nadal doskonale udokumentowana, nawet mimo tego iż jednym z pierwszych ruchów prezydenta L. Wałęsy było zażądanie swojej teczki z IPNu, którą zwrócił w niepełnym zestawie.
Wobec nowego kierownictwa IPNu można mieć nadzieję na wyjaśnienie kwestii agenta BOLEK, którym jakimś dziwnym trafem IPN nie mógł zająć się podczas całego swego istnienia. Czekamy zatem z niecierpliwością na ujawnienie przez IPN wszystkich teczek agentów, w tym teczki agenta ps.BOLEK – ktokolwiek miałby nim być.

Radość byłego prezydetna Lecha Wałęsy, wydaje się więc być przedwczesna. Ujawnienie agenturalnej działalności BOLKA- i wraz z nim wszystkich innych agentów – będzie zatem prawdziwym testem na rozpoczęcie funkcjonowania IV Rzeczpospolitej. Bez tego, cały czas będziemy tkwili w PRLu.

 

Poniżej przypominamy dokumenty procesowe.


Sopot, 23 stycznia 2005 r.

    Sąd Okręgowy w Gdańsku Wydział I Cywilny
    ul. Nowe Ogrody 30/34 80-803 Gdańsk
    Powód: Lech Wałęsa… zastępowany przez adw. Ewelinę Wolańską …

    Pozwany: Krzysztof Wyszkowski ….

    sygn. akt. I C 1600/05

    I. Odpowiedz na pozew

    II. Pozew wzajemny

    Ad. I.

    Niniejszym, w odpowiedzi na pozew z dnia 18 listopada 2005 r., wnoszę o:

    1. oddalenie powództwa w całości;

    2. zasądzenie od powoda na rzecz pozwanego zwrotu kosztów procesu.

    U Z A S A D N I E N I E

    Pozwem z dnia 18 listopada 2005 r. powód Lech Wałęsa wniósł o nakazanie mi złożenia oświadczenia odpowiedniej treści, wskazanej w punkcie 1 swojego pozwu, celem cofnięcia skutków rzekomego naruszenia jego dóbr osobistych. Jest rzeczą charakterystyczną, że uzasadnienie pozwu nie zawiera twierdzenia, jakoby Lech Wałęsa nigdy nie był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, a tylko powołuje się na dwa dokumenty:

    1. Zaświadczenie Instytutu Pamięci Narodowej, że powód jest pokrzywdzonym w rozumieniu art. 6 ustawy o IPN.

    2. Wyrok Sądy Apelacyjnego – V Wydział Lustracyjny w Warszawie z r. 2000.

    Dokument pierwszy użyty został bezpodstawne, a dokument drugi jest niewystarczający ponieważ:

    Lech Wałęsa otrzymał dnia 16 listopada 2005 r. od IPN status osoby pokrzywdzonej nie w wyniku własnej decyzji IPN, będącej skutkiem analizy zgromadzonych w sprawie dokumentów, ale na skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy o IPN, zinterpretowanego przez władze IPN (w moim przekonaniu niesłusznie), jako zobowiązanie do przyznawania takiego statusu wszystkim osobom, które były inwigilowane przez komunistyczne służby specjalne, bez względu na to czy były lub nie były ich tajnymi współpracownikami.

    Tego samego dnia, prof. Jerzy Stępień, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, w wypowiedzi udzielonej telewizji publicznej wskazał, że przyznanie tego statusu nie oznacza orzeczenia, że dana osoba nigdy nie była tajnym współpracownikiem komunistycznych służb specjalnych. Do chwili wydania przez TK tego wyroku IPN odmawiał powodowi przyznania w/w statusu, ponieważ dokumenty zgromadzone w archiwum Instytutu potwierdzają bez żadnych wątpliwości, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Bolek”, pozyskanym „na zasadzie dobrowolności” i opłacanym za składane donosy.

    Statusu tego IPN odmawiał Lechowi Wałęsie nawet pomimo istnienia wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 13 stycznia 2005 r., sygn. akt OSK 1586/04, który nakazał IPN przyznawanie statusu pokrzywdzonego również tym osobom, które najpierw były agentami komunistycznych służb bezpieczeństwa, a następnie zerwały tę współpracę i podjęły działalność antykomunistyczną. Stało się tak dlatego, że NSA potwierdził obowiązek odmowy przyznania statusu osobom, których działalność wyczerpuje ust. 3 art. 6 ustawy o IPN: „pokrzywdzonym nie jest osoba, która została następnie funkcjonariuszem, pracownikiem lub współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa”.

    Ponieważ Lech Wałęsa, w grudniu 1970 r., jako członek Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej, najpierw był działaczem antykomunistycznym, a dopiero „następnie” został współpracownikiem SB, IPN nie mógł uznać tego wyroku za podstawę do przyznania mu statusu osoby pokrzywdzonej. Jest sprawą publicznie oczywistą i powszechnie znaną, że przyznanie Lechowi Wałęsie statusu pokrzywdzonego uznane zostało za dowód utraty przez przyznawany przez IPN przywilej statusu osoby pokrzywdzonej swojego fundamentalnego sensu i konieczność zmiany tej ustawy.

    Prezentowanie przez powoda zaświadczenia nr 1763/05 IPN, jako dowodu, że mówię nieprawdę, jest sprzeczne z jego własną wiedzą, ponieważ, jak wynika z jego wypowiedzi w trakcie audycji w TVN w dniu 9 czerwca 2005 r. (stenogram w załączeniu), powód nie uważa, że jest to zaświadczenie stwierdzające, że jego posiadacz nigdy nie współpracował ze służbami bezpieczeństwa PRL, gdyż wiedząc, (jest to fakt publicznie znany), że mnie także IPN przyznał status pokrzywdzonego, w trakcie audycji sprawy zarzucał mi zdradę i działalność agenturalną.

    Wydany w trybie specjalnym w r. 2000 wyrok Sądu Lustracyjnego również nie może być obecnie podstawą do zaprzeczania, iż Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB, ponieważ nie uwzględnia on znaczenia nieznanych temu sądowi dokumentów zgromadzonych przez archiwum IPN po roku 2000, a także innych świadectw, w pełni potwierdzających twierdzenie, że Lech Wałęsa był płatnym agentem o pseudonimie „Bolek”. Decydującego znaczenia tych dokumentów dowodzi fakt, że, jak wykazałem to wyżej, IPN był zmuszony (pomimo wielkiej presji wywieranej na niego przez czynniki polityczne i media) do nie przyznania powodowi statusu przed uroczystościami w XXV rocznicę Sierpnia`80. Lech Wałęsa nigdy, w żaden sposób i przy żadnej okazji nie zwrócił się z przeprosinami do żadnego ze swoich kolegów ze Stoczni Gdańskiej, którym swoimi donosami czynił zło. Ci odważni, skromni i nie szukający popularności ludzie, prawdziwi współtwórcy „Solidarności”, którzy nie dorobili się na swym patriotyzmie niczego poza cierpieniem, mają prawo czuć się pokrzywdzonymi podwójnie – raz, gdy z woli i winy powoda zostali wydani na prześladowania, i drugi raz współcześnie, gdy sławny, bogaty i bezczelny kłamca naigrywa się z nich zaprzeczając swej prawdziwej przeszłości. Jako założyciel ruchu Wolnych Związków Zawodowych, do którego ci ludzie, ufając jego działaczom, przystąpili, mam poczucie obowiązku wystąpienia w ich obronie. Ich godność wymaga, by ustąpił przed nią interes osobisty ich krzywdziciela.

    Moje zdziwienie budzi także zarzut, że dopiero teraz wypowiadam się publicznie o wydarzeniach sprzed dwudziestu pięciu lat. Jest faktem powszechnie znanym, że IPN powstał zaledwie kilka lat temu. Codziennie ujawniane są nowe, nieznane nam fakty sprzed lat. Ujawniają je pokrzywdzeni i historycy. Coraz częściej byli agenci podejmują godne szacunku decyzje o przyznaniu się do swej zdrady. Nie byłem inicjatorem audycji telewizyjnej. Zostałem poproszony o wypowiedź, komentującą wypowiedzi powoda i nie dostrzegłem żadnych ważnych powodów, dla których powinienem był jej odmówić lub skłamać.

    Ukrywanie prawdy byłoby tym bardziej dziwaczne, że w przeszłości powód wielokrotnie, na piśmie oraz w wypowiedziach słownych, osobiście przyznawał się do faktu współpracy z SB. O fakcie tym wielokrotnie publicznie mówili i pisali politycy, historycy i dziennikarze. Słyszałem taką opinię np. z ust Bogdana Borusewicza, obecnego marszałka senatu RP, wygłoszoną w obecności Lecha Kaczyńskiego, obecnego prezydenta RP. Fakt agenturalności Lecha Wałęsy został potwierdzony dokumentem przedstawionym sejmowi RP przez rząd premiera Jana Olszewskiego. Precyzyjne relacje opisujące tę agenturalność oraz liczne dokumenty, w tym napisane odręcznie przez powoda donosy i pokwitowania zapłaty za nie, drukuje od czternastu lat prasa krajowa i zagraniczna.

    Przez wszystkie te lata powód nigdy w stosunku do nikogo nie wystąpił z oskarżeniem o obrazę. Dopiero, gdy na skutek pewnych formalnych procedur zmieniających zasadniczo znaczenie statusu pokrzywdzonego, uzyskał taki dokument, uznał, że jego godność osobista została bezpodstawnie naruszona. Oto mój były przyjaciel, mój były współpracownik, były przywódca Solidarności, były prezydent Polski, domaga się, bym zaparł się prawdy i dla własnej wygody zgodził się na kłamstwo. Lech Wałęsa, jak sam mówi – najbardziej znany Polak na świecie – domaga się uznania kłamstwa za prawdę, domaga się ukarania mnie za ujawnienie prawdy.

    Wysoki Sądzie – nie ma pomówienia gdy mówi się prawdę. Nie narusza się dóbr osobistych, gdy mówi się prawdę o sprawach, które nie należą do sfery życia prywatnego. Nie ma zniesławienia, jeśli mówi się prawdę ze względu na cel wyższy. Mam pełne prawo mówienia prawdy, mam pełne prawo udostępniać tę prawdę polskiej opinii publicznej. Więcej, jako człowiek, który przez wiele lat bronił Lecha Wałęsy przed oskarżeniami o agenturalność, który pomagał mu w osiągnięciu stanowiska prezydenta, mam poczucie, że jest moim obowiązkiem ujawnienie, że wziąłem, osobiście nieświadomie, udział w perfidnej inscenizacji.

    Odpowiadając na pytanie o agenturalność Lecha Wałęsy mam obowiązek skorzystać z wywalczonego również przeze mnie wolności słowa. Ten obowiązek wynika z szacunku do społeczeństwa, które ma prawo znać prawdę. Nie uważam, że najbardziej hańbiący był fakt, że Wałęsa zgodził się na współpracę w określonym czasie. Uważam, że bardziej haniebne jest to, że prawda o metodach działania SB ma być ukryta przed społeczeństwem. Powód, właśnie ze względu na rolę jaką odegrał w najnowszej historii Polski, powinien być po mojej stronie i walczyć o otwarcie archiwów IPN oraz ich publiczne udostępnienie. Sam zresztą niedawno to obiecywał, ale, jak widać, nie ma zamiaru dotrzymać danego słowa.

    Wysoki Sądzie, moje stanowisko wynika z przekonania, że jako społeczeństwo musimy się zmierzyć z naszą przeszłością w prawdzie, choćby prawda ta była bolesna. Podstawą każdej demokracji jest poczucie odpowiedzialności każdego obywatela. Bez otwartości, bez poznawania faktów, bez szacunku dla prawdy, nie może być mowy o odpowiedzialności i o wybaczaniu. Społeczeństwo nie może być traktowane jak dzieci, dla których prawda mogłaby być zbyt trudna do zrozumienia. Jeżeli nie będziemy pamiętać o błędach, jeśli będziemy żyć w przekonaniu, że przeszłością można manipulować, nigdy nie będziemy społeczeństwem obywatelskim. Staniemy się jeszcze bardziej podatni na korupcję, na nieuczciwość, na życie w kłamstwie. Doświadczamy tego przez ostatnie piętnaście lat. Wciąż nie umiemy korzystać w pełni z konstytucyjnej zasady wolności słowa, z zasady jawności życia publicznego, która to zasada dotyczy także naszej historii. Pozew Lecha Wałęsy jest żądaniem ograniczenia wolności słowa oraz jawności życia publicznego i dlatego winien zostać odrzucony.

    Ad. II.

    Pozew wzajemny

    Podczas audycji w programie TVN 24 w dniu 9 czerwca 2005 r. Lech Wałęsa, pomimo kilkakrotnego zwracania mu uwagi na niestosowność jego zachowania przez redaktora prowadzącego dyskusję, użył pod moim adresem wielokrotnie epitetów powszechnie uznawanych za obraźliwe oraz zarzucił mi zdradę i działalność agenturalną – dowód: stenogram audycji (w załączeniu). Wypowiedź ta naruszyła moją cześć, dobre imię i godność, które zgodnie z art. 23 k.p.c. stanowią moje dobra osobiste. Naruszenie to jest tym bardziej rażące, że miało miejsce w środkach masowego przekazu i zostało dokonane przez osobę, która z racji piastowanych stanowisk i swej pozycji społecznej może być uznawana za wiarygodną.

    Wnoszę o nakazanie pozwanemu, aby na swój koszt w dwóch następujących po sobie dniach zamieścił w TVN 24 oświadczenie następującej treści: „W audycji nadanej dnia 9 czerwca 2005 roku użyłem wobec Krzysztofa Wyszkowskiego słów obraźliwych oraz wypowiedziałem uwłaczające mu oskarżenia. Wobec naruszenia przeze mnie dobrego imienia Krzysztofa Wyszkowskiego i wobec oczywistej nieprawdziwości sformułowanych przeze mnie zarzutów, odwołuję je w całości i przepraszam za ich użycie. Lech Wałęsa, były prezydent RP.”

    Wnoszę też o zasądzenie od pozwanego na rzecz powoda zwrotu kosztów procesu.

    Załącznik 1: stenogram audycji z dnia 9 czerwca 2005 r. z TVN 24.

    Stenogram audycji w programie TVN 24

    z dnia 9 czerwca 2005 roku, o godz. 21.35, z udziałem Lecha Wałęsy, Henryka Wujca i Krzysztofa Wyszkowskiego oraz Bogdana Rymanowskiego, jako redaktora prowadzącego.

    „Redaktor – Pierwsze pytanie – czy Lech Wałęsa powinien otrzymać status pokrzywdzonego? Dodajmy, że IPN nie wydaje takiego zaświadczenia, jeśli ktoś, na przykład, współpracował z S. (następuje odpowiedź Henryka Wujca, po której redaktor zwraca się do Krzysztofa Wyszkowskiego) Czy IPN powinien wydać Lechowi Wałęsie zaświadczenie statusu pokrzywdzonego?

    Krzysztof Wyszkowski – Oczywiście IPN powinien przeprowadzić szerokie, poważne badania nad dokumentacją dotyczącą Lecha Wałęsy i po przeprowadzeniu takich badań, w moim przekonaniu, niestety, Lech Wałęsa nie otrzyma, jeżeli te badania będą przeprowadzone rzeczywiście solidnie, a nie tak jak do dotychczas, gdy prokurator Szulc, który od dawna zasłużył się dla ukrywania dokumentacji o Lechu Wałęsie, nie ukręci łba tej sprawie, no to Lech Wałęsa nie otrzyma statusu pokrzywdzonego.

    Henryk Wujec – A dlaczego?

    K.W. – Dlatego, że rzeczywiście, ja tu się zgadzam z tobą, że był czas kiedy był prześladowany, ale wcześniej był czas kiedy był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa i ten okres dyskwalifikuje /tu następuje parę słów niezrozumiałych/. (W tym miejscu redaktor przytacza wypowiedź Władysława Frasyniuka).

    K.W. – Nie wiem czy Władysław Frasyniuk zna te dokumenty, ja tutaj mam donosy przed sobą „Bolka”, Lecha Wałęsy, które całkowicie dyskwalifikują go.

    H. W. – Jakim prawem?

    K.W. – Absolutnie legalnie. To jest odpis z oryginału dokumentu z archiwum IPN, otrzymałem go od pewnego niezależnego historyka. (dalej następuje opis procedury IPN, wypowiedź H.Wujca, następnie redaktora, który cytuje z książki dra Sławomira Cenckiewicza p.t.: „Oczami bezpieki” fragmenty odnoszące się do donosów TW „Bolek” oraz nowy komentarz H.Wujca, który stwierdza, że podpisanie zobowiązania do współpracy z SB przez młodego robotnika nie miało później żadnego znaczenia).

    K.W. – Albo dyskutujemy o tym, czy Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem czy nie, albo dyskutujemy czy sprawiedliwie jest po latach uznać go za tajnego współpracownika i odmówić mu statusu pokrzywdzonego. Być może dojdziemy do wniosku, że to jest niesprawiedliwe, ale uznajmy fakty. Mnie chodzi o badanie faktów. I badanie faktów musi polegać na badaniu dokumentów, a nie abstrahowaniu od całej procedury naukowej. I druga sprawa – IPN zaangażował się w tuszowanie sytuacji na korzyść Lecha Wałęsy przez wyznaczenie do śledztwa prokuratora Szulca, który w 1993 roku dopuścił do zniszczenia dokumentacji na temat Lecha Wałęsy i innych działaczy ruchu antykomunistycznego. Wówczas Urząd Ochrony Państwa zorganizował pewną prowokację, kombinację operacyjną, po to by przejąć dokumentację dotyczącą Lecha Wałęsy. Ta dokumentacji zaginęła. Prokurator Szulc za to odpowiada.

    (W tym miejscu redaktor zapytał o sprawę sądu lustracyjnego, który w r. 2000 stwierdził, że Lech Wałęsa nie był agentem, a K.W. i H.W. udzielił odpowiedzi.)

    Redaktor – Dobry wieczór panie prezydencie. Czy pan nas słyszy?

    Lech Wałęsa – Trochę słyszę. Właśnie jestem w Bratysławie. Więc chciałem zobaczyć, co ten wariat opowiada. Wyszkowski to wariat. Zabierzcie mu brzytwę, to jest małpa z brzytwą.

    Redaktor – Panie prezydencie, ja mam prośbę, rozmawiajmy merytorycznie, a nie ad personam. Pytanie do pana konkretnie, panie prezydencie. Jak pan myśli, kiedy pan otrzyma status pokrzywdzonego z IPN? Czy pana zdaniem ta sprawa jest przesądzona?

    L.W. – Sprawa jest przesądzona. Wyszkowski ma ksero, podróby i się wygłupia, to jest chory człowiek, to jest małpa z brzytwą.

    Redaktor – Panie prezydencie, rozumiem, że tak naprawdę te wszystkie dokumenty o których mówi Krzysztof Wyszkowski, o których piszą historycy, to są dokumenty które są warte wrzucenia do kosza i nie mają żadnego znaczenia.

    L.W. – Oczywiście, że tak. Dlaczego Wyszkowski nie zauważa, że zaraz obok jest następny dokument, który mówi, że nigdy w tym czasie w siedemdziesiątym pierwszym i drugim Lech Wałęsa nie dał się zwerbować. Dlaczego on tego nie zauważa?

    K.W. – Nie ma takiego dokumentu, panie prezydencie.

    L.W. – Jest taki dokument.

    K.W. – Ależ…

    L.W. – Jest taki dokument.

    K.W. – Proszę go pokazać.

    L.W. – Oczywiście, że… Przecież to pisze ten, co książkę wydał, nie ja. Ja tego nie widziałem. Ja wiem, że proszę pana, panie Wyszkowski, pan jest chorym debilem. Oświadczam panu, pan będzie do sądu postawiony. Pan się opiera na podróbach, na kłamstwach. Pan rozpowszechnia kłamstwa. Pan to wszystko będzie musiał odszczekać.

    K.W. – Bardzo proszę bardzo wyjaśnić to wszystko.

    Redaktor – Przepraszam, panie prezydencie, czy sądzi pan, że używanie pewnych słów jest na miejscu?

    L.W. – Proszę pana, no nie można się upierać mając takie dowody. Mając takie dowody, mając taką historię moją, no nie można opierać się na bezpiece i podróbach. Bezpieka mówi mu w twarz – podróba, a ten człowiek chodzi i męci…

    K.W. – Pan się przyznał do współpracy wobec Andrzeja Gwiazdy, wobec pani Walentynowicz, proszę nie wykręcać kota ogonem.

    L.W. – To tak samo, jak nie przeskoczyłem przez płot. Macie dowody? A wy ciągle mówicie. To jest chore. Jesteście chorzy z nienawiści.

    Redaktor – Panie prezydencie, żeby zamknąć ten rozdział, to do niczego nie prowadzi…

    L.W. – Oczywiście, że nie. Tylko nie wpuszczajcie głupców do studia.

    Redaktor – Panie prezydencie, wszystkie strony powinny być wysłuchane, także pan (w tym miejscu pada pytanie o debatę Wałęsę z Jaruzelskim).

    L.W. – Proszę pana, ja udowadniam największym moim wrogom w twarz. Powiedz facet, ty byłeś wrogiem, walczyłeś ze mną. Powiedz tym durniom, że nigdy nie miałem nic wspólnego z tymi sprawami. Jeśli przyjaciele, koledzy robią takie durne rzeczy, to niech wrogowie wprost powiedzą, co mają do powiedzenia. A to, że generał był agentem, to ja nie miałem żadnych wątpliwości, tylko myślałem, że on wyczyścił dokumentację.

    K.W. – To tak jak pan, tak jak pan, panie prezydencie…

    L.W. – Panie, pan idź do lekarza. Pan się kwalifikuje do lekarza. Ja panu udowodnię, pan będzie odpowiadał przed sądem za to.

    Redaktor – Panie prezydencie, ostatnie pytanie. Skąd taka ofensywa pana ostatnio? Przecież człowiek, która nie ma sobie nic do zarzucenia, nie powinien tak nerwowo reagować na, nawet jak pan uważa, bezpodstawne zarzuty.

    L.W. – Bardzo proste, bo albo ja jestem zdrajcą i agentem, albo Wyszkowski i ta spóła jest. Od początku kopali, ryli, przeszkadzali mi w walce. Ja mimo wszystko doprowadziłem do zwycięstwa. Więc oni są agentami. Oni robili tę krecią robotę, a nie ja. Jest proste – ja czy oni, ktoś tu jest zdrajcą. Zdrajcą jest Wyszkowski, Gwiazda, Walentynowicz, bo bzdury razem z bezpieką wykonywali. I oni byli przeciwko mnie i teraz jest udowodnienie, albo ja, albo oni. Moim zdaniem oni są zdrajcami.

    K.W. – Panie prezydencie, to jakaś dziecinada – jak ja świnia, to ty wieprz. Cóż to za żarty sobie pan tu stroi z publiczności?

    L.W. – Panie, pan jest zdrajcą od początku do końca. Pan, Gwiazda, Walentynowicz. Ja mam na to dowody. Wy chcecie mnie przerobić? A to wy jesteście zdrajcami.

Za: abcnet.com.pl


Sopot, 26 stycznia 2005 r.

    Sąd Okręgowy w Gdańsku Wydział I Cywilny

    ul. Nowe Ogrody 30/34 80-803 Gdańsk

    Powód: Lech Wałęsa, zam. …. zastępowany przez adw. Ewelinę Wolańską

    Pozwany: Krzysztof Wyszkowski

    sygn. akt. I C 1600/05

    I Zażalenie na postanowienie Sądu Okręgowego z dnia 23 stycznia 2006 r. kończące postępowanie w sprawie i wniosek o wznowienie postępowania.

    II Zażalenie na wyłączenie pozwu wzajemnego oraz przekazanie go do odrębnego postępowania.

    Ad. I – Niniejszym składam zażalenie na błędne postanowienie o zakończeniu postępowanie w sprawie i wnoszę o jego wznowienie.

    Uzasadnienie

    W dniu 23 stycznia 2006 r. Sąd Okręgowy ograniczył rozprawę do wysłuchania strony powodowej, a wobec mnie zastosował bezprawne ograniczenie, polegające na odebraniu mi prawa do przedstawienia uzasadnienia mojej odpowiedzi na pozew oraz uniemożliwieniu złożenia przeze mnie wniosków dowodowych (stenogram rozprawy w załączniku).

    Takie zachowanie sądu stanowi wyraźne ograniczenie moich ustawowych uprawnień oraz przepisów kpc, skutkujące nieobiektywnym przeprowadzeniem rozprawy, odebraniu mi prawa głosu i bezpodstawne zamknięcie przewodu.

    O ile z postępowania sędzi przewodniczącej Małgorzaty Idasiak-Grodzińskiej zdołałem zrozumieć jej stanowisko, uznała ona już przed rozprawą, że do rozstrzygnięcia procesu wystarczy przedstawienie pozwanemu prawomocnego orzeczenia Sądu Lustracyjnego w sprawie prawdziwości oświadczenia powoda, że nie był tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL oraz zacytowanie wydanego przez Instytut Pamięci Narodowej zaświadczenia.

    Moja argumentacja w sprawie nie stosowalności orzeczenia SL do niniejszej sprawy była zdrowo rozsądkowa i, jak się okazało, nie wywarła żadnego wrażenia na Sądzie, który w ogóle się do niej nie ustosunkował na gruncie formalno-prawnym, a tylko zacytował fragment ustawy.

    Dlatego obecnie pragnę powołać się na art., 11 kpc, który stanowi: „Ustalenia wydanego w postępowaniu karnym prawomocnego wyroku skazującego, co do popełnienia przestępstwa, wiążą sąd w postępowaniu cywilnym. Jednakże osoba, która nie była oskarżona, może powoływać się w postępowaniu cywilnym na wszelkie okoliczności, wyłączające lub ograniczające jej odpowiedzialność cywilną.”

    Ponieważ ja nie byłem w tamtym procesie oskarżonym, a więc ani tamto orzeczenie, ani jego treści mnie nie wiążą. Ustalenia te są ważne w postępowaniu karnym i nie wiążą sądów w postępowaniu cywilnym. Użycie ustawy lustracyjnej do zablokowania możliwości dochodzenia prawdy o najnowszej historii Polski jest w oczywisty sposób sprzeczne z jej literą i duchem. Jednym z głównych celów uchwalenia ustawy lustracyjnej była jawność życia publicznego, a szczególnie przeszłości osób publicznych, w tym kandydatów na prezydenta państwa. Powód był nią objęty właśnie jako kandydat do najwyższego urzędu w państwie i nadal publicznie mówi o swej woli kandydowania na ten urząd w przyszłości. Nie wolno używać ustawy umacniającej kontrolę obywateli wobec członków elity politycznej do tłumienia jawności życia publicznego.

    Warto zauważyć, że, według stanowiska zaprezentowanego przez Sąd, nawet historyk zatrudniony w IPN nie mógłby ujawnić wyniku swych urzędowych prac naukowych, gdyby jego ustalenia nie były zgodne z orzeczeniem SL. Sytuacja taka byłaby niemożliwa do zaakceptowania nie tylko ze względu na obowiązek naukowca do świadczenie o prawdzie, nie tylko ze względu na prawo do wolności badań, nie tylko na sprzeczność z prawem do wolności słowa, ale i z konstytucją Rzeczypospolitej oraz fundamentalnymi prawami obowiązującymi członków Unii Europejskiej.

    Podobnie nie do przyjęcia jest zastosowanie takiego ograniczenia wobec dziennikarza, który niewątpliwie ma prawo i obowiązek informowania opinii publicznej o posiadaniu dowodów o istnieniu faktów mających ważne znaczenie dla państwa i społeczeństwa.

    Sprawa agenturalności Lecha Wałęsy ma takie znaczenie, choćby dlatego, że jednym z najbardziej czynnych animatorów podania tej informacji do wiadomości publicznej był, w swoim czasie, obecny marszałek senatu RP Bogdan Borusewicz, a prezydent RP, Lech Kaczyński, brał osobisty, aprobatywny udział w przygotowaniach do takiego ogłoszenia. Podobne stanowisko zajmował również prezes pozostającej obecnie u władzy partii „Prawo i Sprawiedliwość”, Jarosław Kaczyński i wielu innych, czołowych polityków, działaczy społecznych czy dziennikarzy.

    W sprawie uzyskanego przez powoda zaświadczenia IPN byłem przekonany, że udało mi się wykazać Sądowi bezpodstawność wnioskowania, że powód nie był agentem na podstawie treści tego zaświadczenia. Jest wiedzą powszechną, że zaświadczenie IPN, zgodnie z jego literalną treścią, potwierdza jedynie, że pozwany był inwigilowany przez SB, a nie stwierdza, że nie był jej agentem. Wniosek, że udzielenie powodowi tego zaświadczenia miałoby oznaczać stwierdzenie, że nie był on nigdy agentem SB, Sąd wyprowadzał z prostej lektury art. 6 ustawy o IPN, który stanowi, że „pokrzywdzonym w rozumieniu ustawy jest osoba, o której organy bezpieczeństwa państwa zbierały informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny.”

    Sąd milcząco odrzucił moje wskazanie na wyrok NSA z dnia 13 stycznia 2005 r., sygn. akt OSK 1586/04, który postanowił (str. 8-9), że „osoba, która przedtem bądź pomiędzy działaniami o charakterze niepodległościowym była współpracownikiem organów bezpieczeństwa, a następnie zaprzestała tej działalności i odpowiadała pojęciu pokrzywdzonego, ma prawo skorzystać z tego statusu.” Oznacza to, że Sąd nie może zgodzić się na to, żeby pozwany skutecznie powoływał się na swój status, jako na dowód, że nigdy nie był agentem.

    Wskazałem też Sądowi, że nawet na tej podstawie pozwany nie powinien był otrzymać statusu pokrzywdzonego, ponieważ NSA, powołując się art. 6 ust. 3 ustawy o IPN stanowiący, że „Pokrzywdzonym, nie jest osoba, która została następnie /…/ współpracownikiem organów państwa” stwierdził: „Użyte /…/ w art. 6 ust 3 słowo „następnie” wskazuje na pewną konsekwencję czasową. Oznacza to, że ustawodawca pozbawia uprzywilejowanego statusu osoby, które swoim działaniem przekreśliły dotychczasowe zasługi.” Skoro Lech Wałęsa został zwerbowany jako współpracownik SB już po podjęciu przez niego działalności w Komitecie Strajkowych Stoczni Gdańskiej, to tym samym popełnił czyn pozbawiający go prawa do statusu (przekreślił wcześniejsze zasługi).

    Ponieważ NSA dodał natychmiast, że taki status „byłby jednak ograniczony czasowo, gdyż mogłaby go (dana osoba – przy. K.W.) uzyskać dopiero dla okresu, w którym spełnia przesłanki z art. 6 ustawy o IPN” zawiadamiam niniejszym Wysoki Sąd i odpowiednie władze, że udostępniając Lechowi Wałęsie wszystkie odnoszące się do jego osoby dokumenty odnaleziony w archiwum Instytutu, (o czym wiadomo ze zgodnych oświadczeń publicznych Lecha Wałęsy i kierownictwa Instytutu), IPN popełnił przestępstwo.

    Pomimo oczywistej trafności mojego wywodu oraz pomimo wskazania Sądowi, że od razu, tego samego dnia, w którym powód otrzymał to zaświadczenie, sędzia Trybunału Konstytucyjnego publicznie, za pośrednictwem Telewizji Polskiej, stwierdził, że zaświadczenie takie nie oznacza, że osoba, która go otrzymała nie była agentem, Sąd zdawał się odrzucać moją argumentację, cytując przepisy ustawy o IPN w ten sposób, jakby nie uzyskały one prawomocnej interpretacji przez istnienie cytowanego wyżej wyroku NSA.

    Charakterystycznym objawem jawnie niechętnego stosunku Sądu do mnie była reakcja sędzi Małgorzaty Idasiak-Grodzińskiej w sprawie złożonej przeze mnie informacji, że posiadam dowód, że decydujące o uznaniu przez SL, że Lech Wałęsa nie złożył nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego, zeznanie funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, że Lech Wałęsa nie był agentem SB, jest świadomie kłamliwe, ponieważ jestem w posiadaniu nagrania magnetofonowego innego funkcjonariusza SB, który od roku 1970 posiada, uzyskaną w sposób bezpośredni (jako funkcjonariusz Wydziału III SB w Gdańsku „ochraniającego” Stocznię Gdańską), że Lech Wałęsa został zwerbowany jako t.w. „Bolek”, składał donosy na swych współpracowników ze Stoczni Gdańskiej i otrzymywał za nie hojne wynagrodzenie, które chętnie przyjmował.

    Sąd, który tym samym również powziął tę wiadomość i sam mógł podjąć decyzję o zawiadomieniu prokuratora i Sądu Lustracyjnego o istnieniu przyczyn podważających prawdziwość zeznań (uznanych za decydujący dowód) słuchanego przez SL świadka, nie wykazał tym faktem żadnego zainteresowania. Robiło to wrażenie, że Sąd starał się maksymalnie skracać rozprawę i przechodził do porządku dziennego nad wszystkim, co mogłoby osłabić jego determinację, by zrealizować swoją powziętą z góry decyzję o zakończeniu postępowania na pierwszej rozprawie.

    Ad. II Niniejszym składam zażalenie na błędne postanowienie o wyodrębnieniu pozwu wzajemnego oraz przekazanie go do odrębnego postępowania.

    Uzasadnienie

    Pozew wzajemny został złożony w związku z roszczeniem powoda i powinien być rozpatrywany, ze względu na łączące go z powództwem Lecha Wałęsy okoliczności i fakty, na jednej rozprawie. Wyłączenie było bezpodstawne, ponieważ treścią pozwu wzajemnego jest naruszenie przez powoda moich dóbr osobistych, z powodu prezentowanych przeze mnie nowo odnalezionych w archiwum IPN dokumentów, wskazujących, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek” i składał donosy na swoich współpracowników ze Stoczni Gdańskiej, czyli tej samej sytuacji, której dotyczy pozew. Wiem, że istnieją również inne przyczyny prawne, dla których decyzja Sądu o wyłączeniu jest niesłuszna, ale ich w tym miejscu nie podaję, licząc na ich świadomość przez Wysoki Sąd. Trudno mi jednak powstrzymać się przed konstatacją, że ta decyzja sądu stała się realizacją żądań powoda, który podczas rozprawy głośno domagał się od Sądu, by ten natychmiast zamknął procesowanie i wydał wyrok zabraniający podważania jego twierdzenia, że nigdy nie był agentem.

    Załącznik: stenogram rozprawy w dniu 23 stycznia 2006 r.

Za: abcnet.com.pl


Skip to content