Aktualizacja strony została wstrzymana

Źli pasterze – Adam Wielomski

Gdy czytam stare, przedsoborowe katechizmy i podręczniki dogmatyki, to zawsze – mimowolnie – przychodzi mi do głowy pytanie: dlaczego to, co jest zawarte w tych starych księgach jest tak różne od nauczania Kościoła w którym żyję? I konsekwentnie: czy to jest ten sam Kościół, czy też są to dwa różne kościoły, połączone wyłącznie nazwą?

    Jakby na potwierdzenie moich – być może grzesznych – myśli, agencje światowe przyniosły nam komunikat francuskich biskupów z diecezji Strasbourg i Metz oraz Besançon:

Zebrani 25 października 2006 w Lons-le-Saunier (…) podjęli decyzję przedłożenia Stolicy Apostolskiej wyrazów zaniepokojenia wywołanego utworzeniem Instytutu Dobrego Pasterza w archidiecezji Bordeaux oraz ewentualnego opublikowania Motu proprio Papieza Benedykta XVI upowszechniającego stosowanie rytu trydenckiego w celebracji mszy. W trosce o dobro wspólne i jedność Kościoła, biskupi przedsięwzięli niniejsza inicjatywę motywując ja niepokojem odczuwanym przez wielu wiernych, diakonów i księży ich diecezji. W przekonaniu, że liturgia jest wyrazem teologii Kościoła, biskupi obawiają się, ze upowszechnienie stosowania Mszału rzymskiego z 1962 r. nie będzie pozostawać w zgodzie z kierunkiem nakreślonym przez Sobór Watykański II. Decyzja ta stwarza ryzyko unicestwienia jedności tyleż miedzy księżmi co pomiędzy wiernymi. Na przestrzeni wielu lat włożony został ogromny wysiłek w zakresie formacji liturgicznej; ku radości biskupów, którzy zabiegają w dodawaniu jeszcze większego zapału diecezjanom do kontynuowania rozpoczętego dzieła (…) i tu idą podpisy kilkunastu hierarchów.

                Gwoli wytłumaczenia dla Czytelników: Instytut Dobrego Pasterza to nowopowstała organizacja tradycjonalistycznych katolików – pozostających w niekwestionowanej łączności z Ojcem Świętym – którzy wyrażają wątpliwości co do kierunku zmian we współczesnym Kościele i chcą uczestniczyć we Mszy Świętej w rycie tradycyjnym.

Warto przeanalizować pismo francuskich biskupów. Po pierwsze, inicjatywa ta spotyka się z radykalnym sprzeciwem hierarchów, którzy widzą w tym zagrożenie „jedności” Kościoła. Mówienie o jedności w sytuacji, gdy 35.000 francuskich katolików podążyło za ś.p. abpem Lefebvre’m jest żartem. We Francji jest niewielu katolików, tam nawet chłopi są ateistami! Za abpem Lefebvre’m odszedł najbardziej wartościowy element, ci, którzy wierzą w „realną obecność” i dla których Kościół nie jest wymysłem człowieka, dla których dogmaty nie mają charakteru relatywnego i subiektywnego. Gdy czyta się tekst komunikatu biskupów, to można odnieść wrażenie, że ten najbardziej chyba na świecie skażony przez modernizm religijny i postmodernizm filozoficzny episkopat świata obawia się, że tradycyjni katolicy… pogodzą się z Kościołem. Biskupi francuscy mają świadomość, że pomiędzy nimi a tradycjonalistami jest przepaść. O. Bartoś – w Polsce traktowany poważnie tylko przez środowisko lewicy laickiej – we Francji byłby średniopostępowym duchownym.

                Po drugie, warto zwrócić uwagę na fragment: „upowszechnienie stosowania Mszału rzymskiego z 1962 r. nie będzie pozostawać w zgodzie z kierunkiem nakreślonym przez Sobór Watykański II”. Jako komentarz przytoczmy fragment artykułu Michała Fernera, który ukazał się kiedyś na tych łamach: „Zmiana rytu nastąpiła de facto 4 lata po zakończeniu soboru za sprawą wprowadzenia w 1969 roku, przez Pawła VI, nowego rytu Mszy, znanego pod łacińską nazwą Novus Ordo Missae (NOM). Związek tej reformy z soborem jest dość nikły, gdyż soborowa konstytucja o liturgii Sacrosanctum Concilium, nie wspomina ani słowem o potrzebie unowocześnienia mszału. Co więcej, podobnie jak Sobór Trydencki kładzie nacisk na kwestię zachowania łaciny jako oficjalnego, podkreślającego jego jedność, języka Kościoła, dopuszczając jedynie języki narodowe w wyjątkowych przypadkach oraz uznaje chorał gregoriański za zasadniczą oprawę muzyczną liturgii rzymskiej”. Czy można uznać, że uwolnienie starej Mszy zaprzecza SV II? Oczywiście nie; rzecz tylko w tym, że wychowany na rewolucyjnej i postmodernistycznej filozofii francuski episkopat panicznie boi się katolickiej Tradycji.

                Na koniec najzabawniejszy fragment: „Na przestrzeni wielu lat włożony został ogromny wysiłek w zakresie formacji liturgicznej; ku radości biskupów, którzy zabiegają w dodawaniu jeszcze większego zapału diecezjanom do kontynuowania rozpoczętego dzieła”. Zapytam wprost: którym „diecezjanom”? Przecież w tym kraju – poza tradycjonalistami – już dosłownie nikt nie chodzi do Kościoła! Odwiedzane są już wyłącznie zabytkowe katedry, ale tylko przez zagranicznych turystów.

Adam Wielomski

 

Skip to content