Aktualizacja strony została wstrzymana

Dziadek z Wehrmachtu wiecznie żywy

Jaki ten nasz premier patriota! Co i rusz wypływa z jego ust potok słów o konieczności umacniania patriotyzmu i wychowywaniu w tym duchu dzieci, kształtowaniu postaw obywatelskich. Europosłanka SLD, Lidia Geringer de Oedenberg, po tym jak Tusk zrezygnował z ubiegania się o fotel szefa Komisji Europejskiej powiedziała wręcz, że „złożył swoją karierę w Unii na ołtarzu Ojczyzny, jak prawdziwy polski patriota.” I jak tu nie płakać ze szczęścia?

Tyle, że to są słowa dla gawiedzi. Tak naprawdę Tusk nie odbiega od szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach i realizuje politykę relatywizacji historii. Zrównania wypędzeń i pacyfikacji około 100 tysięcy Polaków przez Niemców na Zamojszczyźnie z ucieczką Niemców w 1945 roku przed armiami polską i radziecką.

Nie jest więc zaskoczeniem, informacja z 29 listopada, że premier odmówił wsparcia dla projektu budowy Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego w Zamościu, mającego upamiętniać wypędzenia z Zamojszczyzny oraz m.in. represje na Wołyniu i Kresach Wschodnich. Informacja, jak to zwykle bywa z tego typu doniesieniami, została zagłuszona. Tym razem medialnym potopem na temat Ukrainy. Projekt, prowadzony jest od 2009 roku przez Fundację Centrum Wysiedlonych na Zamojszczyźnie, organizacje kombatanckie, Stowarzyszenie Internowanych Zamojszczyzny, Radę Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich, Światowy Związek Źołnierzy Armii Krajowej Oddział Zamość. Zyskał pełną akceptację władz lokalnych, m.in. Starostwa Powiatowego w Zamościu, które 22 kwietnia 2009 roku w uchwale twierdziło, iż „Rada Powiatu w Zamościu z uznaniem i szacunkiem odnosi się do inicjatywy utworzenia w Zamościu muzeum martyrologii narodu polskiego pod roboczą nazwą Centrum Wysiedlonych, upamiętniającego ofiary niemieckiego nazizmu – tragedię milionów Polaków, w tym w szczególności mieszkańców Zamojszczyzny, wypędzonych brutalnie przez niemieckiego okupanta z własnych domów i gospodarstw oraz mieszkańców Wołynia i Kresów Wschodnich.”

Na darmo. Gdy inicjatorzy zwrócili się w grudniu 2010 roku do premiera o wsparcie finansowe, usłyszeli, że nie ma pieniędzy. Ale dwa tygodnie później pieniądze, ściślej 358 milionów złotych, się znalazły, tyle że na dofinansowanie… budowy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, które w przeciwieństwie do projektu zamojskiego jest słuszne, postępowe i na czasie. Jego zadaniem nie jest przypominanie wysiedleń i mordów na Polakach, ale proniemiecka propaganda. Jak można było przeczytać w koncepcji placówki chodzi w niej o „odpowiedni dobór materiałów ilustrujących zjawiska występujące w skali szerszej, np. (…) wysiedlenia ludności polskiej z Gdyni, ucieczka i wysiedlenia Niemców w 1945 r. jako przykłady przymusowych migracji ludności”. Erika Steinbach gdy przeczytała tę koncepcję „uniwersalistycznego” problemu, którego ofiarami byli i Polacy i Niemcy zatarła pewnie z radości ręce. Zresztą Tusk chyba wykazał się małą pomysłowością. Przecież zamiast pakować pieniądze w gdańskie muzeum mógł po prostu zaproponować Steinbach przekształcenie Centrum Przeciw Wypędzeniom w filię muzeum II wojny. Byłoby supereuropejsko, a Bruksela by pochwaliła!

Społecznicy z Zamościa, środki są zbierane za pomocą „cegiełek”, nie dawali za wygraną i ponowili swoją prośbę do premiera i ministra kultury, proponując by na budowę muzeum w Zamościu przeznaczyć 1 procent z sumy, jaka poszła od rządu na muzeum w Gdańsku. Na swoje pismo, jak podkreślał w tych dniach „Nasz Dziennik”, nie dostali nawet odpowiedzi. Wcale mnie to nie dziwi. Na czasie jest „polski antysemityzm” jak w filmie „Pokłosie”, czy przedstawianie Armii Krajowej jako organizacji, która w okupację nie robiła nic innego tylko posyłała Żydów na śmierć w obozach koncentracyjnych, jak w robiącym furorę serialu niemieckim „Nasze matki, nasi ojcowie”. A nie tam jakieś męczeństwo Polaków.

Może u Tuska odzywają się geny jego dziadka, który służył w niemieckim Wehrmachcie podczas II wojny światowej? Gdy Jacek Kurski, wówczas w PiS, ujawnił tę informację podczas kampanii prezydenckiej w 2005 roku, spadła na niego lawina oskarżeń, a lider PO tłumaczył, że jego dziadek został do Wehrmachtu wcielony siłą.

„Do Wehrmachtu i SS wstąpiło łącznie około pół miliona polskich ochotników. Wśród nich był Józef Tusk. (…) Polskie władze w ogóle nie chcą mówić o tym pół milionie swoich rodaków. Gdy przypiera się ich (do ściany), twierdzą, że to „źli Niemcy przymusowo zmobilizowali nieszczęsnych Polaków”. Niestety – żadnej mobilizacji ani do Wehrmachtu, ani do SS Niemcy nie prowadzili nie tylko wśród Polaków, ale także wśród Rosjan, Francuzów i innych” – napisała 21 maja 2010 roku rosyjska „Niezawisimaja Gazieta”. Dementi Tuska nie było.

Piotr Jakucki

Za: Strona autorska - Julia M. Jaskólska i Piotr Jakucki (04/12/2013) | http://jakuccy.pl/dziadek-z-wehrmachtu-wiecznie-zywy/?lang=pl

Skip to content