Aktualizacja strony została wstrzymana

Walka o pokój

W koszmarnych czasach komunistycznych nieco wesołości dostarczało ludziom Radio Erewań, do którego słuchacze mogli nawet telefonować.

I pewnego razu zadzwonił zaniepokojony słuchacz z pytaniem, czy będzie wojna. Radio Erewań odpowiedziało, że wojny, ma się rozumieć, nie będzie, natomiast rozgorzeje taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Dlatego też dzisiaj nie ma żadnych wojen, a tylko „operacje pokojowe” albo „misje stabilizacyjne”, ewentualnie – „kinetyczne operacje militarne”, ale to nie są żadne wojny, tylko przedsięwzięcia w ramach walki o pokój. Walka o pokój to nie żarty, nic więc dziwnego, że laureat Pokojowej Nagrody Nobla, prezydent USA Barack Obama „rozważa” podjęcie operacji pokojowej przeciwko Syrii, której władze zostały oskarżone o użycie gazu bojowego, sarinu, przeciwko tzw. bezbronnym cywilom, którzy walczą tam nie tyle o pokój, chociaż oczywiście o pokój także, jakże by inaczej – ale przede wszystkim – o demokrację.

Warto przypomnieć, że podobne oskarżenia wysunięte zostały przeciwko straszliwemu Saddamowi Husajnowi – jakoby nie tylko wyprodukował on broń masowej zagłady, ale tak sprytnie ją ukrył, że nikt nie mógł jej znaleźć. Dopiero pan red. Wildstein spenetrował prawdę, że Saddam Husajn ukrył tę broń w miejscach niemożliwych do wykrycia. Od razu wszystko stało się jasne, zwłaszcza że straszliwy Saddam Husajn zaczął się odgrażać, że w transakcjach eksportu ropy odstąpi od dolara na rzecz jakiejś innej waluty. Takiej zbrodni nikt już nie mógł tolerować, toteż Saddam Husajn został schwytany i dla przykładu – powieszony z wyroku niezawisłego irackiego sądu.

Z Syrią jest trochę inaczej, bo ma ona dwustronny układ wojskowy ze złowrogim Iranem, na którym operację pokojową chciałby wykonać bezcenny Izrael za zuchwałą próbę uzbrojenia się w broń nuklearną. Wprawdzie „wszyscy ludzie będą braćmi”, a już teraz są równi, ale broń jądrową mogą, a właściwie powinni posiadać tylko starsi i mądrzejsi, na przykład Izrael, który zresztą broni jądrowej, jak wiadomo, „nie ma” – a nie jakieś mniej wartościowe narody tubylcze. Aliści dopóki w Syrii, którą w ramach dwustronnego układu wojskowego Iran wyposażył w rakiety bliskiego zasięgu, nie zwycięży demokracja, izraelska operacja pokojowa przeciwko Iranowi mogłaby okazać się ryzykowna.

Dlatego właśnie bezbronni cywile nie ustają w atakach na reżym prezydenta Asada, który gotów jest nawet wpuścić inspektorów ONZ, żeby stwierdzili, że żadnego sarinu przeciwko bezbronnym cywilom nie użył. Jeśli jednak prezydent Barack Obama i premier Dawid Cameron rozkażą swoim razwiedkom, by potwierdziły użycie broni chemicznej przeciwko bezbronnym cywilom w Syrii, to walka o pokój może wejść w decydującą fazę, zwłaszcza że sytuacja finansowa miłującego pokój świata coraz bardziej się komplikuje, a w tej sytuacji pojawia się pokusa, by spalić kartoteki i zacząć wszystko od nowa.

Dodatkową komplikacją jest stanowisko Rosji, która, jako państwo również miłujące pokój, skoncentrowała na Morzu Śródziemnym całkiem sporą eskadrę okrętów wojennych gwoli zniechęcenia do eskalacji walki o pokój, a niezależnie od tego podkreśla, że walka o pokój powinna odbywać się pod egidą ONZ, której inspektorzy mogliby skontrolować Syrię na obecność tam sarinu. Ciekawe, czy gdyby prezydent Obama i premier Cameron złożyli prezydentowi Putinowi jakąś ofertę, nie zmieniłby on w tej sprawie zdania – podobnie jak ciekawe jest, czy w ramach tej oferty również nasz nieszczęśliwy kraj nie musiałby jakoś beknąć. Bo skoro trwa walka o pokój, to tak czy owak nikt nie może się od niej wymigać.

Stanisław Michalkiewicz

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 30 sierpnia 2013 | http://naszdziennik.pl/mysl-felieton/52448,walka-o-pokoj.html