Aktualizacja strony została wstrzymana

Współczynnik Dow-Gold

Współczynnik Dow-Gold, czyli relacja wartości indeksu giełdy nowojorskiej do ceny złota od przeszło 100 lat jest kompasem dla długoterminowo myślącego inwestora. Zobaczmy, jaką drogę pokazuje nam dzisiaj.

Indeks Dow Jones Industrial został stworzony w 1986 roku przez Charlesa Dowa i statystyka Edwarda Jonesa. Jest to najstarszy i najbardziej popularny indeks giełdy nowojorskiej. Obecnie składa się on z 30 największych amerykańskich przedsiębiorstw.



Na dzień dzisiejszy wartość Dow Jones wynosi ok. 7 600 punktów, co stanowi okolice dna bessy z 2002 roku.

Wskaźnik Dow-Gold, który chcę zaprezentować w tym artykule, jest ilorazem wartości indeksu Dow Jones oraz ceny złota fizycznego wyrażonej w dolarach amerykańskich. Skąd pomysł na taki wskaźnik? Złoto jest najczystszą formą pieniądza, stanowiąc konkretną wartość w przeciwieństwie do pieniądza fiducjarnego, czyli nie mającego oparcia w dobrach materialnych. Pieniądz sam w sobie nie stanowi zatem wartości – jest jedynie miernikiem wartości. We współczesnych systemach gospodarczych pieniądz fiducjarny emitowany jest przez banki centralne w ramach prowadzonej przez nie polityki monetarnej. Zestawienie indeksu giełdy i wartości kruszcu będzie zatem obrazowało różnicę pomiędzy podażą pieniądza tworzonego przez rządy (banki centralne), a podażą fizycznie dostępnego złota (zwiększona podaż pieniądza stymuluje inwestycje, co z kolei przekłada się na wzrost indeksów giełdowych). Nasz współczynnik pokaże zatem jak tani, czy też drogi, jest papier w porównaniu do nie-papieru. Na dzień dzisiejszy (18.02.2009 r.) Dow Jones jest na poziomie 7500 punktów, a cena złota wynosi 960$, z kolei wskaźnik Dow-Gold wynosi 7,8 punktów (7500/960=7,8). Czy to dużo, czy mało? Spójrzmy na wykres.


Interpretacja Dow-Gold w kontekście historycznym

Patrząc na wykres widzimy, że preferencje inwestorów nie są stałe, a indeks tworzy coraz wyższe szczyty oraz drastycznie powraca do poziomu ok. 3 punktów. Wzrost naszego wskaźnika to zwrot światowego inwestoriatu w kierunku pieniądza fiducjarnego i rynków kapitałowych implikujący hossy giełdowe. Jak pokazuje historia, po kilkunastu latach, w jednym bądź drugim cyklu inwestycyjnym, następuje zmiana nastrojów, przed którą Dow-Gold może nas ostrzec. Pierwsze dwa wzrosty wskaźnika rozpoczęły się bezpośrednio po zakończeniu pierwszej i drugiej wojny światowej. Rok 1929 to początek Wielkiej Depresji w Stanach Zjednoczonych i trwająca 3 lata blisko 90-procentowa przecena indeksów giełdowych – tańszy papier powodował coraz niższą wartość Dow-Gold.

Po zakończeniu II Wojny Światowej i wyłonieniu się USA jako czołowego mocarstwa świata, wskaźnik zaczął drastycznie wzrastać, aby w 1965 roku osiągnąć poziom 28 punktów. Punktem zwrotnym w cieszącym się prosperity mocarstwie okazał się początek bezsensownej wojny w Wietnamie. Związane z tym były gigantyczne i stale rosnące wydatki, wielkie deficyty, a następnie niepokoje społeczne i słabnące morale narodu. Nie sprzyja to zaufaniu zarówno waluty jak i rynków equity. Spadkowi Dow-Gold w kolejnych latach towarzyszyły problemy gospodarcze USA w latach 70., kryzys naftowy, ogłoszenie bankructwa przez rząd w 1971 roku, a także afera Watergate z udziałem prezydenta Nixona. W ciągu 14 lat wskaźnik powrócił do swojego naturalnego poziomu (ok. 3 punktów), osiągając w 1979 roku minimalną wartość 1 pkt. Z pomocą Paula Volckera (ówczesnego szefa FED), Stany Zjednoczone ponownie weszły na ścieżkę prosperity, a Dow-Gold wybił się ponad poziom 5 punktów, wędrując nieprzerwanie do 2000 roku i osiągając niespotykany dotąd poziom 40 punktów.

Kulminacyjnym wydarzeniem wieńczącym ten trend wznoszący, były tym razem ataki 9/11. Posłużyły one następnie za pretekst do „wojny z terrorem” i szerszej wojny na Bliskim Wschodzie. Kontrowersyjna wojna, a następnie kosztowna pacyfikacja Iraku i Afganistanu pochłonęła i nadal pochłania olbrzymie środki, drążąc jednocześnie morale narodu i znowu osłabiając zaufanie do Ameryki i jej waluty. W wielu aspektach eskalacja tej wojny przez Busha jest analogiczna z brnięciem Nixona coraz głębiej w bagno wojny wietnamskiej. Jakie powinniśmy wyciągnąć wnioski? Pierwsze co nasuwa mi się na myśl, gdy patrzę na Dow-Gold, to idealne połączenie wierzchołków z 1929, 1965 i 2000 roku.

Prosta analiza techniczna i mamy prostą łączącą te 3 punkty. Zdaje się, że naturalna korelacja Dow Jones i ceny złota waha się w przedziale 2 do 5 punktów. Czy tam właśnie zmierzamy? Myślę, że tak. Rok 2008 i drastyczna przecena na rynkach w ostatnich jego miesiącach nie jest, na podstawie tego wskaźnika, końcem bessy na światowych rynkach. Nie jest także końcem sekularnej hossy złota. W jakim scenariuszu to wszystko się rozegra, ciężko powiedzieć. Być może Dow Jones spadnie do 3000 punktów, a cena złota pozostanie na swoim miejscu albo to Dow Jones przestanie zniżkować, a cena złota skoczy do 2500$ (obie wersje odpowiadają wskaźnikowi Dow-Gold = 3pkt.).

Osobiście celował bym gdzieś pomiędzy tymi dwoma wariantami. Nasz wskaźnik dostarcza nam dzisiaj jeszcze jednej ważnej wskazówki: na sekularną hossę na rynkach equity przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Tak bowiem już jest, że nowe hossy w akcjach mają zwyczaj się zaczynać wtedy, gdy nie ma już czekających na nie.

 

Artur Hess

Autor publikuje w serwisie Interia 360




Skip to content