Aktualizacja strony została wstrzymana

Naród niepotrzebnych emigrantów

Polacy stanowią naród emigrantów – średnio co trzeci nasz rodak żyje poza granicami RP. Można szacować, że w sumie od kilkunastu do 21 milionów Polaków mieszka na obczyźnie. Najwięcej jest nas w Stanach Zjednoczonych – według oficjalnego spisu powszechnego z 2000 r. ponad 9,2 mln obywateli przyznaje się do narodowości polskiej. Druga największa diaspora polska żyje w Niemczech – ok. 2 mln Polaków, trzecią stanowi „chłopska emigracja” w Brazylii – ok. 1,8 mln, dalej plasuje się Francja z blisko 1 mln Polaków i Kanada, gdzie żyje ok. 900 tys. naszych rodaków. Odmienną grupę stanowią Polacy „pozostawieni przez Polskę” na Białorusi – od 400 tys. do 900 tys., na Litwie – ok. 300 tys., oraz na Ukrainie – od 140 nawet do 900 tysięcy. Są również liczne diaspory, m.in. w Wielkiej Brytanii, Irlandii.

Samorządni Polacy

Przez dwa pokolenia, gdy w PRL rządzili komuniści, Polacy poza granicami stanowili niewygodny, a nawet niebezpieczny problem.

Te obawy oraz działania PRL-owskich władców Polski miały silne historyczne podstawy.

Próby budowy „małej Polski” na obczyźnie sięgają czasów Powstania Listopadowego, gdy po jego upadku Wielka Emigracja w ramach różnych obozów politycznych starała się wysyłać emisariuszy, przygotowywać powstanie, budować polskie siły zbrojne. Szczególnie żywa była wówczas idea alternatywnego rządu polskiego na obczyźnie, który na czele z księciem Czartoryskim starał się na różne sposoby, aby „sprawa polska” nie została usunięta z życia gabinetów i dworów Europy.

Tego typu myśl przyświecała również w okresie I wojny światowej politykom, którzy szczególnie we Francji i USA w oparciu zarówno o środowiska krajowe, jak i polonijne działali na rzecz wskrzeszenia Polski. Ich zabiegi przyniosły wymierny sukces.

Najlepszym chyba przykładem skuteczności poczynań Polonii na rzecz Macierzy z tego okresu było powołanie Błękitnej Armii gen. Hallera składającej się z ochotników – polskich emigrantów.

Porównywalna sytuacja miała miejsce również po zakończeniu II wojny światowej. Na Zachodzie pozostał korpus gen. Andersa popularyzujący ideę budowy alternatywnej „małej Polski”. Liczne rzesze byłych robotników przymusowych i więźniów bały się powrotu do komunistycznej Polski. Starano się nawoływać do bojkotu akcji repatriacji z Zachodu. Działał rząd polski na uchodźstwie. Tworzono polskie szkoły średnie, zawodowe, Polski Uniwersytet na Obczyźnie (PUNO), działały organizacje społeczne, młodzieżowe.

W tej sytuacji dla komunistycznego aparatu bezpieczeństwa działania inwigilacyjne i neutralizujące samoorganizacyjne poczynania Polaków poza granicami stały się jednym z priorytetów. Powołano do tych zadań specjalny departament MSW. Istotnym elementem tych prac była również propaganda i ośmieszenie w krajowych mediach środowisk emigracyjnych oraz londyńskiego rządu. Przyniosło to wymierne, długofalowe efekty.

Należy zauważyć, że współcześnie nasi sąsiedzi zdecydowanie odmiennie niż w Polsce postrzegają rolę emigracji w odbudowie ich krajów. Dla porównania na odrodzonej po upadku ZSRS Litwie prezydentem przez dwie kadencje był emigracyjny działacz, przewodniczący „Rady Amerykanów Litewskiego Pochodzenia” Vladas Adamkus, a głową Kościoła wileńskiego został również emigrant ks. kard. Juozas Backis, a po jego ustąpieniu ze względu na wiek, miejsce jego zajął urodzony w Waszyngtonie ks. abp Gintaras Grušas.

Światpol

W Polsce w okresie międzywojennym władze II RP podejmowały politykę współpracy z rozrzuconymi po świecie emigrantami. Rząd polski i Senat starały się wspierać inicjatywy oświatowe i kulturalne lokalnych organizacji polskich. W efekcie powołano do istnienia Światowy Związek Polaków z Zagranicy „Światpol”, który kierowany był przez późniejszego prezydenta na uchodźstwie Władysława Raczkiewicza. W polskiej diasporze widziano część Narodu rozproszoną w okresie niewoli, ale tak samo cenną i ważną. Los naszych rodaków poza granicami stanowił często podstawę wzajemnych stosunków dyplomatycznych.

Wydaje się, że spoglądamy na nich głównie z perspektywy naszych bliskich, którzy zmuszeni sytuacją emigrują, powracają – żyją „na huśtawce” pomiędzy kolejnymi wyjazdami. Dostrzegamy czasami istotny problem rozpadu rodzin, losów tzw. eurosierot. Często podkreślanym, wymiernym wątkiem związanym z życiem naszej diaspory jest transfer do Polski kilkunastu miliardów złotych rocznie.

Są jeszcze miliony naszych rodaków starej emigracji, autochtonicznych Polaków żyjących na Kresach, prawie 10 milionów Polaków w USA. Czy ich potencjał społeczny, ekonomiczny, pozycja wypracowana w nowym kraju osiedlenia nie powinna służyć Polsce? Czy nie są konieczne zmiana optyki postrzegania emigracji i powołanie Światowego Związku Polaków?

Polityka sąsiadów

Nie jest to tylko pytanie retoryczne związane z historią i przypadającym na te dni świętem. Nie będę odwoływał się do przykładu polityki kulturowej takich państw jak Francja, Wielka Brytania czy Hiszpania. Spójrzmy na działania naszych sąsiadów, gdzie żyjąca poza granicami diaspora jest otaczana opieką i stanowi istotny element polityki zagranicznej.

Ukraina powołała do życia Narodową komisję ds. zagranicznych Ukraińców. Ustawowo Ukraińcy żyjący poza granicami otoczeni są opieką. Działa Światowy Związek Ukraińców, który jest rzeczywistym partnerem dla działań rządu i samorządów odradzającej się Ukrainy. Podobnie doniosłą rolę, co już podkreślałem, odgrywa emigracja w życiu Litwy. Dla przykładu: u naszych wschodnich sąsiadów opinia Światowego Związku Litwinów stanowi ujęty ustawowo element w przywracaniu obywatelstwa rozproszonym rodakom.

Nie wolno zapomnieć o Światowym Związku Węgrów i jego miejscu w ramach polityki zagranicznej i kulturowej Republiki Węgierskiej. Lokalni działacze opiniują pomoc dla rodzin, przyznanie Karty Węgra dającej m.in. szanse na pomoc edukacyjną dla dzieci. Rząd aktywnie wspiera diasporę, od 1992 r. prowadzi swą działalność Urząd ds. Mniejszości Węgierskiej za Granicą. Przynosi to wymierne efekty, o czym świadczyć mogą choćby sukcesy wyborcze w skali kraju mniejszości węgierskiej na Słowacji oraz samorządowe na Ukrainie.

Szczególny przykład stanowią moim zdaniem działania rosyjskie. Do niedawna emigracja, a szczególnie ta dawna, tzw. biała, była odbierana jako ex definitione zdrajcy. Jednak od kilkunastu lat podejście to uległo diametralnej zmianie. Powstał cały pakiet ustaw powrotowych, przyznawane jest też szeroko obywatelstwo etnicznym Rosjanom żyjącym w krajach powstałych po rozpadzie ZSRS. „Zagraniczny paszport” stanowi istotny element poczucia bezpieczeństwa dla „ludności słowiańskiej” rozsianej w azjatyckich republikach, daje również szansę edukacyjną dzieciom. Oprócz działań ustawowych i dyplomatycznych prowadzona jest szeroko zakrojona działalność w obszarze polityki historycznej. Powołano do istnienia specjalną fundację „Ruskij Mir”, na której czele stanął Wiaczesław Nikonow, wnuk Mołotowa. Wspierana jest szeroko działalność edukacyjna, wydawnicza organizacji rosyjskich w różnych krajach. Pominę ogólnie znane działania naszych zachodnich sąsiadów, którzy przez dziesiątki lat mieli cały ministerialny resort zajmujący się losem diaspory niemieckiej, szczególnie na Wschodzie.

Światowy Związek Polaków

Wydaje się zatem, że jesteśmy jednym z nielicznych narodów w Europie Środkowej bez własnego światowego związku, bez działającego w ramach ustawy urzędu zajmującego się sprawami diaspory, bez stałej rady konsultacyjnej przy rządzie, bez systemu wspierania edukacji itd.

Nie tylko nie powołuje się urzędów zajmujących się problemami polskiej diaspory, wręcz odwrotnie – likwiduje się je, np. Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli (CODN) zajmujący się oświatą polonijną, pomimo tego, że na samych Wyspach Brytyjskich żyje ponad 300 tys. polskich dzieci pozbawionych szansy nauki języka ojczystego.

Nie powinniśmy nadal utrzymywać stanu chaosu wywołanego destrukcyjnymi działaniami z okresu PRL. Należy odbudować oraz skonsolidować Polonię i Polaków poza granicami. Unikając tego typu działań, trwonimy gigantyczny potencjał społeczny i ekonomiczny wypracowany przez pokolenia szczególnie w USA oraz w innych krajach. Należy również rozpocząć akcję powrotową choćby części spośród milionów Polaków, która wsparta np. zwiększeniem szans edukacyjnych dla dzieci emigrantów może stanowić realną odpowiedź na problem „dziury demograficznej”?

Jest jeszcze jeden istotny wymiar samoorganizacji Polaków, szczególnie na Wschodzie. Ich integracja nie przyniesie nam bezpośrednich, wymiernych korzyści ekonomicznych, ale stanowi o naszej tożsamości, dotyczy ochrony dziedzictwa kultury polskiej. Jak bowiem zrozumieć może uczeń poezję Słowackiego bez obrazu Krzemieńca? A jak wczuwać się będzie w atmosferę „Dziadów” licealista, gdy nie odwiedzi cmentarza w Bujwidzach czy w Solecznikach? Co zrozumiemy z własnej historii, gdy nie zobaczymy Źółkwi, Chocimia, Kamieńca?

Wizja 21 mln potencjalnych nowych i zorganizowanych wyborców, którym zostanie przywrócone obywatelstwo, może jednak przerażać polityków polskich partii. Wyborców, którzy tak jak samorządowcy w dwu polskich rejonach na Litwie są w stanie jednogłośnie intronizować Chrystusa Króla. Czy to właśnie nie ten lęk od kilkunastu lat pozwala na łamanie konstytucyjnego prawa do powrotu i osiedlenia się rozsianych po świecie Polaków zawartego w artykule 52 punkt 5. W równie selektywny sposób politycy podchodzą do przywrócenia obywatelstwa zabranego milionom Polaków przez stalinowskie dekrety, choć według prawa polskiego obywatelstwa decyzją żadnych organów, a szczególnie obcych, utracić nie można.

Dr Robert Wyszyński

Autor jest pracownikiem Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, był dyrektorem Instytutu Kresowego w Warszawie.

Za: Nasz Dziennik, Czwartek-Piątek, 2-3 maja 2013, Nr 102 (4641) | http://www.naszdziennik.pl/wp/31409,narod-niepotrzebnych-emigrantow.html