Aktualizacja strony została wstrzymana

„Szklankowcy” szantażują – Stanisław Michalkiewicz

Już się martwiłem, czy coś złego nie spotkało mojej faworyty z najweselszego działu religijnego w żydowskiej gazecie dla Polaków, czyli pani redaktor Katarzyny Wiśniewskiej – czy na przykład – niech Bóg zabroni! – pan redaktor Michnik nie uznał, że na obecnym etapie pani redaktor Wiśniewska nie nadaje się do mącenia w głowach przedstawicielom mniej wartościowego narodu tubylczego i dajmy na to – nie spuścił jej z wodą – ale nie. Okazało się, że to tylko chwilowa przerwa w publicystycznej aktywności. Jak bowiem wiadomo, żydowska gazeta dla Polaków kroczy w pierwszym szeregu awangardy postępu, a awangarda postępu nie ma dzisiaj innego zmartwienia, jak zapłodnienie w szklance.

To znaczy – oczywiście ma, jakże by inaczej, ale to zmartwienie stanowi rodzaj tak zwanego wstydliwego zakątka i na żadną kampanię się nie nadaje. Mam oczywiście na myśli masowe okaleczanie noworodków płci męskiej w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej pod pretekstem tak zwanego „obrzezania”. Jak wiadomo, polega ono na odcięciu napletka – co ma symbolizować specjalne stosunki obrzezanego ze Stwórcą Wszechświata. Dopóki tych obrzezań dokonywali lekarze na życzenie żydowskich rodziców – wszystko było w porządku – ale z jakiegoś tajemniczego powodu w amerykańskich szpitalach zaczęto obrzezywać wszystkich chłopców bez wyjątku – bez względu na to, czy rzeczywiście byli oni przeznaczeni do specjalnych stosunków ze Stwórcą Wszechświata, czy nie. Doszło wreszcie do tego, że rodzice noworodków płci męskiej musieli staczać prawdziwe walki ze skorumpowanymi, czy może sterroryzowanymi przez Żydów lekarzami, by uchronić swoich synów przed obrzezaniem. Wzbudziło to podejrzenia, że wpływowe w USA środowiska żydowskie dopuściły się tego nadużycia celowo, bo coś kombinują. Jak tam było, tak tam było – warto zwrócić uwagę, że postępactwo, które bardzo krytykuje praktykę obrzezywania dziewcząt, w sprawie okaleczania chłopców nabrało wody w usta. Od razu widać, z jakiej krynicy mądrości czerpie inspiracje.

Teraz jednak postępactwo snobuje się na zapłodnienie w szklance. Jest to sytuacja podobna do tej, która w wieku XVIII skłoniła pruskiego króla Fryderyka Wielkiego do sarkastycznej uwagi na wieść, iż imperatorowa Katarzyna II wdała się w wojnę z Turcją o zatokę Złotego Rogu – że „już jej rogi huzarskie nie wystarczają”. Toteż najbardziej awangardowym damom nie wystarczają już zwyczajne sposoby i wszystkie chciałyby spróbować ze szklanką, ale jak to postępactwo – oczywiście na cudzy koszt, to znaczy – Bogu ducha winnych podatników. Dodatkowo sprzeciwia się temu Kościół ze względu na to, iż przy szklance pojawia się nadprodukcja ludzkich embrionów, które następnie są zamrażane w ciekłym azocie. Warto o tym przypominać postępackiej łobuzerii, która podniosła klangor na wieść o matce, co to po zamordowaniu własnych dzieci umieściła je w zamrażarce. Tymczasem weteranki walk klasowych, co to jeszcze „samego znały Stalina”, te wszystkie Magdaleny Środy, Wandy Nowickie i inne rewolucyjne jamnice, chociaż same na szklankę już się chyba nie snobują, bardzo ten proceder popierają w nadziei, że łzawą retoryką zmuszą Kościół do rejterady w sprawie szklanki, a potem – również w sprawie aborcji.

Toteż kiedy Episkopat podtrzymał swoje stanowcze stanowisko, dodając kilka dosadnych słów prawdy na uzasadnienie, żydowska gazeta dla Polaków zaczęła lansować pannę Agnieszkę Ziółkowską, która twierdzi, że została poczęta w szklance i na znak protestu zapowiedziała apostazję z Kościoła katolickiego. Zaraz też odezwał się niejaki Dariusz Kot, bywszy katolik, a obecnie ateista, „od kilkunastu lat” zdobywający w Ameryce i upowszechniający tam „wiedzę o Kościele”. Ciekawe, kto go tam oświeca, bo z tego co pisze odnoszę wrażenie, iż uczy Marcin Marcina. Ale mniejsza z tym, bo pan Kot zachęca panią Agnieszkę, by zamiast od razu się apostazjować, raczej spróbowała najpierw Kościół trochę poszantażować, stawiając mu twarde warunki. Wobec tego szantażu może się zreflektuje i złagodzi stanowisko w sprawie szklanki.

Ze mnie wprawdzie żaden teolog, ale pani Agnieszce Ziółkowskiej i innym amatorom apostazji udzieliłbym tej samej rady, jakiej Napoleon III udzielił meksykańskiej cesarzowej Charlotcie, kiedy przyjechała prosić go o pomoc dla swego męża Maksymiliana. W razie odmowy zagroziła abdykacją, a wtedy Napoleon wykrzyknął: „ależ abdykujcie jak najprędzej!” Skoro pani Ziółkowska wyżej stawia szklankę nad autorytet Ducha Świętego, to niech opuszcza Kościół jak najprędzej. Tacy katolicy, takie farbowane lisy, potrzebni są Kościołowi jak psu piąta noga. I chociaż pani red, Wisniewska z najweselszego w żydowskiej gazecie dla Polaków działu religijnego surowo napomina Kościół, że przebrał miarę, to myślę, że lepiej zaufać w tej sprawie św. Kolumbanowi, apostołowi Irlandii we wczesnym Średniowieczu. W liście do papieża Bonifacego IV wspomina, że wszystko powinno odbywać się „dla dobra (…) naszej wiary, dzięki której różnimy się od pogan, Żydów i heretyków…”. A także – od faryzeuszów i marranów z „Gazety Wyborczej”.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    24 kwietnia 2013

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2805

Skip to content