Aktualizacja strony została wstrzymana

„Ptaki” Wiśniewskiego

Analogia z Ptakami Hitchcocka jest zamierzona, oczywiście. Ptaki na krótkim „filmie grozy” polskiego montażysty (nakręconym podczas wędrówki po ruskim księżycu), podobnie jak u Hitchcocka, nie boją się ludzi. Nie boją się też huku, chrzęstu, drżenia ziemi i zniszczeń, choć – w przeciwieństwie do słynnego obrazu Hitchcocka – u Wiśniewskiego ptaki te ludzi nie atakują. Ale je słychać. Słychać je było już 10 Kwietnia na tym urywkowym materiale zrzuconym na YT: www.youtube.com/watch?v=YQUCTbg8rio. Wideo to urywa się w trakcie wędrówki moonwalkera przez „stawy” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/08/wedrujac-przez-stawy.html), ale dają się na ścieżce dźwiękowej wyraźnie wyłowić odgłosy ćwierkających ptaków już od 26”² materiału (zaraz po słowach Czarna skrzynka samolotu, który się rozwalił; potem wyjątkowo wyraźnie po słowach O k…a, jakieś błoto tu, tj. od 54”², gdy w obiektywie kamery pokazany jest kawałek statecznika oparty o konary).

Ktoś powie, jakie to ma znaczenie? Może ptaki się nie wystraszyły serii wybuchów w powietrzu, potężnego ryku silników oraz spadającego „skrzydłem pionowo w dół” i tratującego drzewa, samolotu, który następnie w kawałkach przetoczył się po ziemi z gruchotem? Może ptaki ze spokojem przesiedziały katastrofę w krzokach i obserwowały rozwój sytuacji? Może. Na pewno musiał je w takim przypadku słyszeć wędrujący z kamerą polski montażysta, skoro też przy okazji swojej kosmicznej wyprawy, rejestrował te odgłosy kamerą.

Podczas posiedzenia ZP i lutowej (2011) opowieści o tejże nieziemskiej wyprawie (mającej się odbywać dwa dni później po przylotach Tuska i Putina) S. Wiśniewski jednakże, jak pamiętamy, mówi (w trakcie pokazywania moonfilmu na telebimie), że na „miejscu katastrofy” była taka cisza, iż nie słychać było nawet ptaków (I to jest, to też jest zastanawiające, co wielokrotnie, wiele osób mnie też pytało – dlaczego tam było tak cicho… Nawet ptaki nie ćwierkały) (http://freeyourmind.salon24.pl/416196,posiedzenie-z-udzialem-moonwalkera-1).

Kiedy to polski montażysta mówi? W pierwszym kwadransie przesłuchania, a ściślej: dosłownie zaraz po tym, gdy Wiśniewski zaprezentuje parlamentarzystom i zebranym gościom dokładnie ten fragment swojego księżycowego materiału wideo, na którym te ptaki właśnie słychać. Moonwalker nie tylko zagaduje moonfilm, ale na odgłos ptaków przerywa prezentację (przy słowach: ten teren został przeorany skrzydłem, które było pionowo w dół), zagaduje dalej i zagaduje jeszcze zaraz po włączeniu, więc niewykluczone, iż zebranym na owym posiedzeniu ZP zwyczajnie od tego gadania umykają uwadze dźwięki ptaków. Powinni oni jednak mieć w pamięci tego rodzaju dźwięki, gdyż co jak co, lecz moonfilm należał do materiałów najczęściej oglądanych w kontekście „smoleńskiej katastrofy”. Tymczasem nikt z parlamentarzystów na uwagę Wiśniewskiego, że nie słychać było ptaków – nie reaguje komentarzem typu: co pan opowiada, skoro właśnie na pańskim wideo słychać je znakomicie?! – tak by „Zespołowi” montażysta mógł wyjaśnić, czy ptaki pojawiły się dopiero na ścieżce dźwiękowej, czy też były wcześniej, tj. w trakcie filmowania.

A propos „wcześniejszych” przylotów ptaków przeróżnych i ich rejestrowania. Zwłaszcza takich stalowych ptaków. Na YT jest wciąż materiał zatytułowany 10 Kwietnia TVP Info – Pierwsza informacja o katastrofie. To wideo rozpoczyna się od następującej wypowiedzi ówczesnego prezenteraS. Siezieniewskiego (TVP Info, godz. 9:27):

Dostałem przed chwilą informację – złą informację, jeśli tak mogę powiedzieć z…, ze Smoleńska – prezydencki samolot rozbił się w Smoleńsku. Podajemy za MSZ-em – za chwileczkę postaramy się połączyć z naszym reporterem Wojciechem Cegielskim, który był w prezydenckim yyy… samolocie.Nie wiemy, na ile… poważna yyy… poważne było to… lądowanie, może rozbicie się… yyy… Trudno w tej chwili cokolwiek na ten temat yyy… powiedzieć… Yyy… Wiadomo było, że Prezydent miał dotrzeć na godz. ok. 9.20 na… Cmentarz Katyński. Prezydent miał przylecieć wraz z Małżonką w towarzystwie przedstawiciela władz Federacji Rosyjskich[tak w oryg. – przyp. F.Y.M.]. Na razie szczegóły tej sprawy są bardzo lakoniczne, trudno powiedzieć… w tej chwili dokładnie, co tam się stało. Yyy… za chwilę do tej sprawy wrócimy – w naszym studiu mamy gości…

www.youtube.com/watch?v=574FFS2XCMg

I trwa przez chwilkę dalej program dyskusyjno-historyczny dot. 70. rocznicy Katynia, ale o godz. 9:29 jest już połączenie z Cegielskim (por. też http://freeyourmind.salon24.pl/296019,ukladanka) i Siezieniewski zapowiada: Przed chwilą mieliśmy informację, że prezydencki samolot z Lechem Kaczyńskim i jego Małżonką na pokładzie rozbił się w Smoleńsku – w samolocie był także reporter Telewizji Polskiej, Wojciech Cegielski. Połączyliśmy się właśnie z nim w tej chwili. Wojtku, powiedz, co się dzieje w Smoleńsku? Cegielski twierdzi wtedy na gorąco (i korygująco zarazem w stosunku do zajawki Siezieniewskiego), że żurnaliści polecieli jakiem-40, a nie tupolewem, zaś ów jaczek wylądował „pół godziny wcześniej” (w stosunku do rozbicia się prezydenckiego samolotu).

Cegielski: No, dokładnie rzecz biorąc, yyy… małe sprostowanie, bo to też będzie wiadomo, skąd jest to… zamieszanie informacyjne [czy Cegielskiemu chodzi tu już o kwestię „prezydenckiego jaka”, o czym wspomni na antenie TVP Info wnet P. Prus, czy o kwestię przedwczesnego usytuowania dziennikarzy na „liście poległych”? – przyp. F.Y.M.].

Wszyscy dziennikarze, którzy towarzyszyli Lechowi Kaczyńskiemu, przyje-, przylecieli do… yyy… Smoleńska pół godziny wcześniej samolotem jak-40. I stąd też na pokładzie tego samolotu Tu-154M nie było żadnego… mmm… żadnego dziennikarza, stąd jest teraz to ogromne zamieszanie – ponieważ myśmy w tej chwili yyy… przed chwilą [przed chwilą? – jest godz. 9.30 pol. czasu – przyp. F.Y.M.] otrzymaliśmy taką informację, że był problem z yyy… z samolotem prezydenckim. Problem polega na tym, że nie wiemy do końca,… co się stało [9.30 pol. czasu, zaznaczam, a więc blisko godzina od „chwili katastrofy”, jeśliby przyjąć za punkt wyjścia godz. Morozowa, czyli 8.41 – przyp. F.Y.M.], dlatego że teren lotniska w Smoleńsku jest terenem zamkniętym.

Próbujemy tam dotrzeć z Katynia [Cegielski jest jeszcze w okolicach Katynia i wie, że smoleńskie lotnisko jest „zamknięte”, czy może zostało „zamknięte”, gdy oni wylądowali? – przyp. F.Y.M.], gdzie… czekaliśmy już na Prezydenta Lecha Kaczyńskiego yyy… Według jednych… źródeł, samolot rozbił się przy lądowaniu, według drugich – zahaczył o drzewa yyy… Z najnowszych informacji z polskich Sił Powietrznych[czyli od kogo? – przyp. F.Y.M.], wiemy, że nie zapalił się. Tylko niestety, nie wiemy, czy yyy… coś komuś się stało, czy ten samolot zdołał bezpiecznie wylądować, tyle tylko, że z yyy… awarią.

I co intrygującego mówi Siezieniewski po tej stanowczo za krótkiej, bo trwającej przecież kilkadziesiąt (67) sekund, korespondencji telefonicznej? (Czemu Cegielski nie mówi po prostu do kamery – nie ma żadnej w pobliżu?) Od razu Siezieniewski zaczyna sugerować techniczne problemy, ale też opowiada ciekawie o możliwej przesiadce żurnalistów, o której szczegóły niestety „nie zdążył”, jak czytaliśmy wyżej, przepytać przed momentem korespondenta TVP (a przecież to byłaby niezwykle cenna wskazówka, gdyby do „przesiadki” doszło nie na Okęciu przed wylotami, lecz np. gdzieś „po drodze”, tj. „w pewnym momencie”, jak zdaje się Siezieniewski sugerować):

Siezieniewski: Tu-154 dość wysłużona maszyna… Jak państwo słyszą w tej chwili [Cegielski tylko na koniec napomknął o możliwej awarii – przyp. F.Y.M.], na razie… trudno podać jakieś większe szczegóły [Trudno podać, bo sam Siezieniewski nie kontynuował na antenie rozmowy z Cegielskim przecież – przyp. F.Y.M.]. To był Wojciech Cegielski, który wraz z grupą dziennikarzy towarzyszył Lechowi Kaczyńskiemu i towarzyszy podczas tej wizyty. Jak mówił Wojtek i co państwo słyszeli przed chwilą – dziennikarze w pewnym momencie przesiedli się jednak do jaka-40, natomiast Tu-154 z Prezydencką Parą na pokładzie yyy… ma jakiś problem. Informacje z MSZ-u są na razie lakoniczne [godz. 9.31 – przyp. F.Y.M.]. Rozbił się, podchodząc do lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Yyy… nie wiadomo, czy były to jakieś kłopoty techniczne, czy też po prostu pilot obrał zbyt niski pułap i samolot zahaczył o drzewa. Z informacji, o które mmm… wiemy yyy… [Siezieniewski czyta z jakiegoś ekranu] Samolot nie zapalił się bądź też pożar został ugaszony w samym zarodku – na razie nawet informacje yyy… przesyłane przez rzecznika ministerstwa spraw zagranicznych, Piotra Paszkowskiego, są niezwykle lakoniczne… Yyy…

Nasi reporterzy docierają już na miejsce tego zdarzenia, miejmy nadzieję, że, miejmy nadzieję, że nic poważnego się tam nie stało. My przenieśmy się… do Katynia, tam właśnie na Prezydenta… czeka nasz reporter Paweł Prus. Pawle?… Co wiadomo na ten temat?

Prus (korespondencja tylko telefoniczna – nie ma „lajfowania” przed kamerą): No, wiadomo niewiele i te informacje co chwilę się pojawiają tutaj, ale są bardzo sprzeczne i bardzo nieprecyzyjne. Pierwsza informacja [od kogo, skąd, jak przekazana? – przyp. F.Y.M.], która się pojawiła dosłownie kilka minut temu [godz. 9.32 – przyp. F.Y.M.], to… była taka, że samolot, że polski samolot rozbił się na lotnisku tutaj w Smoleńsku i pierwsza informacja była, że rozbił się jak-40 – czyli jeden z tych mniejszych samolotów korpusu, korpusu, którym dysponuje kancelaria Prezydenta, ale problem w tym, że wcześniej tym jakiem przylecieli jednak tutaj dziennikarze

Prus już wie, że akurat tym jakiem (choć żadnym stalowym ptakiem, czyli np. jakiem-40 10 Kwietnia oficjalnie nie leciał, ani tym bardziej żadnym tupolewem); Prus podaje przy tym, że doszło do smoleńskiego przylotu wcześniej, bez precyzowania godziny lądowania owego jaka. Siezieniewski zaś nie pyta Prusa, czy coś wie o przesiadce dziennikarzy, tak jakby ten wątek nie był ważny, skoro pojawiły się „problemy z prezydenckim samolotem” i skoro sam Siezieniewski nic o tej przesiadce, do czasu konwersacji na antenie TVP Info z Cegielskim, nie wiedział (nie zapowiadałby bowiem rozmowy z korespondentem, który był na pokładzie „prezydenckiego samolotu”). Siezieniewski nie pyta również, czy dziennikarze nie zostali na lotnisku, by czekać te pół godziny (od wylądowania; trzymając się wyliczenia Cegielskiego) na przybycie Prezydenta. I dalej opowiada Prus:

Prus: Są świadkowie podobno w Smoleńsku, którzy mówili, że ten samolot miał jakieś problemy podczas lądowania, że prawdopodobnie dotknął kołami podwozia, następnie wzbił się na chwilę w górę, potem pojawiła się kula ognia, ale chciałbym podkreślić, że te informacje są na razie bardzo nieprecyzyjne – że one są często sprzeczne z sobą. Tak naprawdę jeszcze nikomu chyba nie udało się jeszcze dotrzeć na to lotnisko[a co z P. Kraśką? Co z W. Baterem? Co z J. Mrozem? Co z polskim montażystą? – przyp. F.Y.M.], bo tutaj wszyscy byli zebrani w… Lesie… Katyńskim, czekając na delegację prezydencką, więc myślę, że lepiej będzie, jeśli poczekamy jednak na te parę informacji. Nasi reporterzy już tam… pędzą – tam jedzie już nasza ekipa filmowa. Jedzie też nasz kolega z TVP Info Jarosław Olechowski, więc myślę, że za kilka minut będziemy mieli już bezpośrednią informację z samego lotniska, co tam się wydarzyło i co tam się stało.

Siezieniewski: Pa…

Prus: Chciałbym podkreślić, że te wszystkie informacje są przekazywane tylko z ust do ust i są nieprecyzyjne i nie można ustalić ich źródła.

Prus mówi te słowa o godz. 9.33 na antenie TVP Info. Ma to być już 52 minuty po „katastrofie” i przez ten cały czas polscy dziennikarze nie mogą pozyskać odpowiednich informacji od odpowiednich instytucji, tylko przekazują sobie wieści metodą głuchego telefonu lub przekupek na rynku? Nie ma na miejscu (do dyspozycji mediów) prezydenckich urzędników, nie ma przedstawicieli ambasady i MSZ-u, nie ma ludzi z BOR, nie ma wojska etc.?I jeszcze jedna ciekawostka warta odnotowania – o ile bowiem rozmowa z Cegielskim trwała raptem 67 sekund, o tyle rozmowa z Prusem trwa nieco dłużej.

Siezieniewski: Paweł, co w związku z uroczystościami w samym Katyniu? Czy one zostaną opóźnione?

Pytanie zgoła absurdalne w sytuacji, w której już jest mowa na antenie TVP Info o rozbiciu się samolotu. Siezieniewski nie pyta zarazem: czy udało się Prusowi porozmawiać z którymkolwiek z przedstawicieli KP lub MSZ, by dowiedzieć się, co dalej.

Prus: …No w tej chwili jakby nie było jeszcze żadnego oficjalnego komunikatu. Większość osób jeszcze nawet nie wie o tym, że… że mogło się wydarzyć coś bardzo groźnego, coś bardzo niebezpiecznego [tu się pojawia przebitka na Las Katyński (drzewa), lecz na pasku informacja: MSZ: Przy podchodzeniu do lądowania samolot najprawdopodobniej zahaczył o drzewo, pożar jest już ugaszony – przyp. F.Y.M.].

Wszyscy czekają, no, jeszcze… Te uroczystości powinny się już zaczynać, ale tej delegacji nie ma, więc nie wiem, no. Czekamy. W tej chwili nie ma tu na razie nikogo, kto byłyby na tyle odważny, żeby jakoś publicznie to ogłosić, że… że coś się stało. Więc w tej chwili, no, wszyscy jeszcze spacerują, zajmują powoli swoje miejsca i czekają na rozpoczęcie.

Siezieniewski:Dziękuję bardzo. Tyle Paweł Prus z Katynia, a my łączymy się z naszym reporterem Jarosławem Olechowskim, który pędzi w tej chwili na lotnisko w Smoleńsku. Jarku, witam cię bardzo serdecznie. Powiedz, dotarłeś już?

I będzie kolejna korespondencja telefoniczna bez obrazu, tylko z głupawą planszą z mapą i symboliczną klawiaturą komórki. O godz. 9.34 Olechowski będzie opowiadał, że „są w drodze”, a 5 minut wcześniej (byłoby to o 9.29) ta informacja pojawiła się na Cmentarzu w Katyniu…

Zastanawiająca jest przy tym powyższa kolejność relacji w TVP Info: 1) Cegielski, 2) Prus, 3) Olechowski (przy rosnącej odpowiednio długości rozmów Siezieniewskiego z tymi korespondentami), zwłaszcza że ten pierwszy miał lecieć 10 Kwietnia z Prezydentem, więc wychodziłoby na to, że mógł wiedzieć najwięcej (tym samym to z nim powinna być długa rozmowa na antenie), w przeciwieństwie do pozostałych dwóch dziennikarzy. Prus ponadto zostaje na miejscu w Katyniu i opowiada o tym, jak to nic oficjalnie jeszcze nie wiadomo, a ludzie powoli zajmują miejsca (blisko godzinę „po katastrofie”), natomiast Olechowski, jak zapowiada Siezieniewski, „pędzi na lotnisko”, także (tj. jak Prus) nie mając żadnych danych z pierwszej ręki, tylko powtarzając to, co zasłyszał skądinąd – dwie zupełnie sprzeczne wersje tego, co się mogło stać:

Olechowski: W tej chwili dopiero w zasadzie wyszliśmy z tego Cmentarza [dopiero wyszli, a Siezieniewski – zapewne po zapowiedzi Prusa – już ich widział oczyma wyobraźni w aucie gnającym do Smoleńska. Nie wygląda więc na to, by żurnaliści gdziekolwiek się spieszyli, a jest to godz. 9.34, zaznaczam – przyp. F.Y.M.]. Nie mamy żadnych pewnych informacji. Nie mamy żadnych pewnych wiadomości. W tej chwili, tutaj na Cmentarzu, dotarły dwie w zasadzie plotki. Jedna mówiąca o tym, że samolot… podczas lądowania zahaczył o drzewa, ale miał szczęśliwie… wylądować i nikomu nic się miało nie stać. Druga taka niesprawdzona, niepotwierdzona informacja, jaką usłyszałem, yyy…, jacyś świadkowie mieli mówić o tym, że… samolot przypominał kulę ognia.

Czy to są prawdziwe informacje? Jak, jak bardzo wiarygodne, trudno w tej chwili… cokolwiek powiedzieć i ocenić. Jesteśmy w drodze na lotnisko. Ja myślę, że w ciągu… 15-20 minut uda nam się tam dotrzeć i będziemy widzieli na żywo to, co się tam dzieje, być może jakąś akcję ratowniczą, będę mógł coś więcej powiedzieć. Ja przepraszam też za… mój głos, bo w tej chwili biegłem, biegłem do samochodu yyy… z Cmentarza, musiałem przbiec tych kilkadziesiąt metrów, dlatego jestem trochę zdyszany.

Siezieniewski na koniec tej rozmowy: Yyy… Jarku, czy… polski Prezydent podróżował jednym z tych prezydenckich samolotów, o których mówiło się od dawna, że są wysłużone i że wymagają wymiany? Czy może jakieś kłopoty techniczne?

Olechowski nie był wcześniej (w swej telefonicznej korespondencji) w stanie powiedzieć nic potwierdzonego, a jedynie przytoczyć dwie plotki, mimo to Siezieniewski ciągnie „temat technicznych kłopotów”. Jest godz. 9.35; o tej właśnie godzinie P. Paszkowski, rzecznik MSZ, opowiada J. Kuźniarowi na antenie TVN24 o „podejmowaniu próby wydobycia pasażerów z samolotu prezydenckiego” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/proste-pytania.html). Czy więc redakcja TVP Info nie ma wtedy podglądu/podsłuchu na czołowy informacyjny rządowy kanał telewizyjny, czy rozwija swój własny narracyjny wątek a la smoleńskie Radio Erewań? I teraz zobaczmy co na pytanie Siezieniewskiego (o to, jakim samolotem udał się na uroczystości Prezydent) odpowiada Olechowski; zacznie się bowiem już kolejna historia nie z tej ziemi:

Olechowski: Trudno mi powiedzieć, jakim samolotem Prezydent podróżował, bo… ja tak naprawdę od 6-go… yyy… kwietnia jestem tutaj na miejscu w Katyniu. My przyjechaliśmy pociągiem niezależnie od Prezydenta [? – przyp. F.Y.M.]. Nie mieliśmy z tą ekipą oficjalną nic wspólnego. Tak samo zresztą z delegacją premiera. Natomiast, wiem, że były problemy techniczne z tupolewem, z rządowym tupolewem [od kogo wie o tych problemach? Jakie to były problemy? – przyp. F.Y.M.]. Yyy… Ta delegacja, która przyleciała z premierem – miała pierwotnie lecieć tupolewem – oni przylecieli yyy… wojskowymi CAS-ami i jakiem. Yyy… nie lecieli tupolewem. Tam jakieś już problemy techniczne wtedy wystąpiły, ale czy Prezydent leciał dziś tym samolotem, na to pytanie nie umiem odpowiedzieć.

Olechowski więc był w Smoleńsku od 6 kwietnia 2010, czyli, jak można sądzić, brał udział też w medialnej obsłudze uroczystości z 7-04-2010 i naraz stwierdza (10 Kwietnia rano), że oni na te uroczystości nie lecieli tupolewem w dn. 7-04. Natomiast tenże Olechowski nie towarzyszył 10-04 dziennikarzom lecącym z Prezydentem (Nie mieliśmy z tą ekipą oficjalną nic wspólnego) i w związku z tym, nie umie nic konkretnego powiedzieć, jakim samolotem Prezydent mógł lecieć. Zagadka goni zagadkę, czy jednak Siezieniewski nie mógł problemem „prezydenckiego samolotu” głębiej się zająć już wtedy, gdy o wpół do 10-tej połączono go z Cegielskim, co miał przecież osobiście być w prezydenckim samolocie? No bo nie zakładamy, że np. Cegielski z jakąś grupą żurnalistów poleciał jednak tupolewem, bo ten się rozbił w Smoleńsku, pod Smoleńskiem lub nad Smoleńskiem – wedle różnych ustaleń ekspertów. Jeślibyśmy bowiem mimo tylu ekspertyz założyli, że Cegielski poleciał 10 Kwietnia jakimś tupolewem (tylko potem by mu się przypomniało, że odbył podróż jakiem-40), to na pewno nie byłby to ten prezydencki tupolew, no bo jakżeż inaczej można by to było wyjaśnić? Ocaleniem z katastrofy?

 Free Your Mind

P.S.

(dalszy ciąg dostępnego materiału z TVP Info spisywałem m.in. tu: http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/milicjanci-przeczaco-kreca-gowami.html

oraz częściowo także tu: http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2013/01/FYM-Aneks-4-do-CzsK.pdf).

Za: FYM Report (15/04/13) |

Skip to content