Nie bardzo wiem, czy polskie media coś o tym mówią, ale zauważam, że polemika w prasie europejskiej na temat woskowej rzeźby Adolfa Hitlera autorstwa Maurizio Cattelana zaczyna jakby puchnąć. Warszawskie Centrum Sztuki Współczesnej dowodzone prze innego Włocha – Fabia Cavallucciego – wystawiło dzieło Cattelana (zatytułowane Him) na terenie byłego getta, w bramie budynku przy Próżnej. Da się je oglądać jedynie przez dziurę w bramie, od strony pleców, co wygląda jakby klęczało tam jakieś dziecko – rzeźba jest wielkości większego krasnala ogrodowego.
Chodzi o premierę światową, jeśli chodzi o sposób wystawienia. Do tej pory, jeśli rzeźbę pokazywano, to w salach muzeów, jak w Niemczech na zdjęciu poniżej. Hitler pozostaje w postawie „kościelnej” – modlitewnej lub adoracyjnej. Dopóki był wystawiany w otoczeniu obojętnym, rzeźbę interpretowano jako rodzaj „gry z religią”, mniej więcej tak, jak ową słynną rzeźbę polskiego papieża przygniecionego meteorytem, inne dzieło Cattelana, wystawione ongiś w Zachęcie.
Jak wiadomo w Polsce rzeźbę papieża interpretowano raczej jako „kpinę z religii” (i papieża), co niektórym się podobało, a innych oburzało. Teraz mamy do czynienia z podobny zjawiskiem, tyle, że poruszeni są Żydzi, gdyż Hitler pojawił się w pozamuzealnym kontekście, szczególnie obciążonym historią. Zresztą pierwsze doniesienia mediów brytyjskich w końcu grudnia prezentowały polemikę jako nieporozumienie wyłącznie między Żydami. Np. The Guardian donosił, że o ile jerozolimskie Centrum Szymona Wiesenthala ostro potępia „kpinę z żydowskiej pamięci” i „bezsensowną prowokację”, jakiej miało się dopuścić nasze muzeum, o tyle naczelny rabin Polski, Amerykanin Michael Schudrich, nie miał nic przeciw takiemu wystawieniu rzeźby, gdyż może mieć ono „ważną wartość edukacyjną”.
Teraz, kiedy sprawa, dzięki materiałowi telewizyjnemu AFP, jest omawiana w krajach frankofońskich, na celowniku znaleźli się Polacy. Przede wszystkim w ciągu dwóch tygodni zmieniło się stanowisko rabina Schudricha, który zasugerował, że został nabrany przez muzeum, bo był pewien, że pytano go jedynie o wystawienie Hitlera w sali muzealnej, a nie na terenie byłego getta. Według niego muzeum wykazało się „brakiem wrażliwości”.
W mediach francuskich, zarówno tych ogólnych, jak i wydawanych przez społeczność żydowską, rys historyczny wyjaśniający, kto stworzył warszawskie getto, tradycyjnie wskazuje na „nazistów”. Słowo „Niemcy” padło bodaj tylko artykule tygodnika Le Point. W innych, w Le Figaro, czy w RFI – ani w licznych publikacjach telewizyjnych czy internetowych nie figuruje. Oczywiście czytelnicy z pewnością wiedzą kim byli naziści, ale ich komentarze skupiają się głównie na Polakach i „dziedzicznym polskim antysemityzmie”. Najciekawsza interpretacja jaką znalazłem (biorąca Polskę w obronę…): klęczący Hitler miałby symbolizować „krwiożerczy polski katolicyzm”, ale wystawienie go przez Polaków w getcie jest objawem ich samokrytyki, wyrazem żalu za grzechy…
Przeważają jednak opinie nam nieprzychylne („nawet polskie środowiska artystyczne są głęboko rasistowskie”), obrona jest rzadkością, natomiast zdarza się czasem ogólna krytyka „religii holokaustu”. Wszystko to jest tylko burza w szklance wody, jednak przekręcone informacje, które przy okazji czytają Francuzi, Belgowie czy Szwajcarzy mogą zdziwić, jak np. „polski prezydent w 2008 r. powiedział, że to wstyd, że Amerykanie wybrali Czarnego na swego prezydenta”. Kto by tam pamiętał, że chodziło o jakiegoś posła…
Jerzy Szygiel