Aktualizacja strony została wstrzymana

Swoboda u bram – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Wobec sukcesu wyborczego neobanderowców na Ukrainie trzeba wreszcie zmienić zasady polskiej polityki wschodniej.

Umocnienie się postkomunistów i przekroczenie progu wyborczego przez nacjonalistów z partii Swoboda Oleha Tiahnyboka to dwie najważniejsze informacje, które dotarły znad Dniepru po podliczeniu większości głosów oddanych 28 października br. w wyborach parlamentarnych. Obie są złe dla Polski.

Komunistyczna Partia Ukrainy i Partia Regionów Wiktora Janukowycza, sterowana przez partyjny establishment i mafię gospodarczą, to ugrupowania, które będą umacniać wpływy Rosji, dążącej za rządów Putina do odbudowy imperium. Z kolei Swoboda, oparta na gloryfikacji działalności Stepana Bandery oraz zbrodniarzy z UPA, ma akcent antyrosyjski, antypolski i antysemicki, a jej ideologia jest zbliżona do nazizmu niemieckiego. Do tej pory miała wpływy w Galicji, czyli w dawnym zaborze austriackim, ale dziś zdobyła zwolenników na Ukrainie centralnej. Są to te tereny, które od XIV w. należały do Litwy, od unii lubelskiej w 1569 r. do Królestwa Polskiego, a w czasie rozbiorów zostały zagarnięte przez Rosję.

Trzeba też zauważyć, że granica polsko-rosyjska sprzed 1793 r. de facto dzieli Ukrainę na dwie części. Powoduje tym samym, że pod względem świadomości historycznej, narodowej i politycznej w jednym państwie istnieją dwa różne społeczeństwa, które więcej już dzieli, niż łączy. Być może w nieodległej przyszłości będzie to linia takiego samego rozpadu, jaki dotknął na naszych oczach Czechosłowację i Jugosławię. W rozpad ten osobiście wątpię, bo jeżeli rosyjski niedźwiedź będzie chciał połknąć swojego zachodniego sąsiada, to w całości, choć sama Galicja, jako region na wskroś zaniedbany, może być mu do niczego niepotrzebna.

Warto dodać, że wybory podzieliły także Cerkiew prawosławną. Duchowni uznający zwierzchnictwo patriarchy moskiewskiego Cyryla I popierali postkomunistów, a zwierzchnictwo patriarchy kijowskiego partię Batkiwszczyna uwięzionej Julii Tymoszenko. Z kolei grekokatolicy jak zwykle wspierali nacjonalistów.

Niezależnie od tego, jak ukształtuje się nowy parlament w Kijowie, można stwierdzić, że polityka wschodnia III RP, oparta na tzw. micie Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego, poniosła porażkę. Polityka ta w połączeniu z nie tak dawnym czapkowaniem „pomarańczowemu” Wiktorowi Juszczence i przemilczaniem prawdy o ludobójstwie dokonanym na obywatelach II RP, głównie Polakach, Żydach i sprawiedliwych Ukraińcach, przyniosła smutne owoce. Jakże słuszne okazały się przestrogi wybitnych polskich znawców tematu, np. prof. Bogumiła Grotta z UJ, prof. Czesława Partacza oraz kustosza pamięci narodowej Ewy Siemaszko, że wspomniany mit, stworzony w hermetycznym środowisku emigracyjnym skupionym wokół paryskiej „Kultury”, stał się po upadku ZSRR szkodliwym anachronizmem. Dziś trzeba szukać nowych rozwiązań, odpowiadających szybko zmieniającej się sytuacji w tej części Europy. Kto bowiem nie idzie naprzód, ten się cofa.

Niepokojące są też prognozy dla naszych rodaków zza Buga, którzy pozbawieni opieki ze strony Macierzy są wystawienie na ciosy coraz to bardziej rozwydrzonych nacjonalistów. Niestety, wśród obecnych polityków polskich nie ma mężów stanu, którzy byliby gotowi bronić praw mniejszości polskiej. Wciąż bowiem panuje przekonanie, że przez chowanie głowy w piasek i ciągłe ustępstwa da się ugłaskać wschodnich watażków. Nic bardziej mylnego. W tej części świata ustępstwa są objawem słabości. A słabych i naiwnych nikt tutaj nie szanuje.

Wobec milczenia wielu państw głos zabrał ambasador Izraela na Ukrainie Reuven Dinel. Wyraził on zaniepokojenie swojego państwa z powodu planowanego sojuszu zjednoczonej opozycji Batkiwszczyna z neobanderowską Swobodą. „Sojusz ten – jak pisze w swojej korespondencji Eugeniusz Tuzow-Lubański, niezależny polski dziennikarz z Kijowa – wzbudza trwogę, gdyż w nowym parlamencie będą dominować nastroje nacjonalistyczne i antysemickie”. Zdaniem dyplomaty, zbliżenie opozycji ukraińskiej i skrajnych nacjonalistów to już tendencja, a nie przypadek. Stwierdza on przy tym: „W tej sytuacji nie wolno siedzieć z zamkniętymi oczami i zachowywać się tak, jakby nic strasznego nie działo się na Ukrainie”. Święte słowa. Oby zostały usłyszane także nad Wisłą.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

 Źródło: Gazeta Polska

Za: niezalezna.pl (2012-11-07 ) | http://niezalezna.pl/34580-swoboda-u-bram

Skip to content