Aktualizacja strony została wstrzymana

Naukowcy przeciwko zmianie definicji śmierci dokonywanej celem łatwiejszego pozyskiwania narządów ludzkich

Kolejny naukowiec, tym razem profesor Uniwersytetu Calgary (Kanada), dr Christopher Doig ostrzegł, że zmiana przepisów definiujących śmierć celem uzyskiwania narządów ludzkich, naraża pacjentów na dalsze niebezpieczeństwa. Tocząca się w Kanadzie walka o zmianę obecnie obowiązujących przepisów – nieprecyzyjnych i już samych w sobie narażających na uśmiercanie pacjentów – może przyczynić się do przyjęcia nowej definicji „śmierci”, pociągającej za sobą jeszcze szersze pole do nieetycznego pozyskiwania narządów ludzkich. Według nowych przepisów, już praktykowanych np. w szpitalu w Ottawie, organy ludzkie mogą być pobrane w pięć minut po ustaniu akcji serca.

ZOB. RÓWNIEŻ:

 

 


 

Poniżej pozwalamy sobie przytoczyć wywiad z dominikaninem ojcem Jackiem Norkowskim, udzielony pismu „Dziennik Baltycki” i zamieszczony w wydaniu z dnia 6 stycznia 2006 roku

 

Czy transplantacja jest zabijaniem ludzi? Nowy rodzaj śmierci

Rozmowa z dominikaninem ojcem Jackiem Norkowskim.

– Jest takie staroświeckie określenie śmierci: „oddać ostatnie tchnienie”. Kiedyś sądzono, że człowiek umiera, kiedy przestaje oddychać i zatrzymuje się jego serce. Ale to przekonanie według współczesnej medycyny jest równie staroświeckie, jak ów zwrot.

– Ale nie jest staroświeckie określenie Alana Shewmona, neurologa z Kalifornii, który mówi, że śmierć następuje nie w momencie ostatniego tchnienia, ale dwadzieścia do trzydziestu minut od momentu ustania krążenia, w warunkach normotermicznych. Jeśli jednak organizm był wychłodzony, lub chory zażywał leki z grupy barbiturianów, lub jeśli jest to małe dziecko, może przeżyć znacznie dłużej po ustaniu krążenia. Normalnie takie właśnie kryterium jest stosowane, kiedy lekarz stwierdza zgon. Dopiero w kontekście transplantacji, o której mamy rozmawiać, nagle zaczyna się postępować w inny sposób. Wówczas stosuje się alternatywną definicję śmierci, która głosi, że śmierć następuje w momencie nieodwracalnego ustania wszystkich czynności mózgu.

– Czy ta alternatywna definicja nie upowszechniła się już jako pewna oczywistość? Czy i sam ojciec, kiedy spotkał się z tą problematyką, nie uznawał tej definicji za prawdziwą?

– Uznawałem nawet coś więcej; pod wpływem perswazji środowiska, w którym się znalazłem dziesięć lat temu, w Pope John Center w Bostonie, katolickim instytucie bioetycznym, byłem skłonny sądzić, że również osoby w stanie wegetatywnym już nie żyją. Rozważano tam wówczas ten właśnie problem, i bębniono o nim na okrągło w Stanach. Chodziło o to, czy człowiek w stanie wegetatywnym żyje, czy nie i jak długo należy się nim opiekować. Przeważały wówczas opinie, że może być on uznany za zmarłego i ja to przyjmowałem. Chodziło o osoby w rodzaju Terry Shiavo. Dopiero z czasem pojawiły się we mnie wątpliwości. Coś mi się w tym wszystkim nie podobało. Skończyło się jednak na wątpliwościach, bo nie mogłem wówczas znaleźć żadnej literatury na ten temat, mówiącej co innego, niż powszechnie głoszono.

– Czy nowa definicja śmierci nie pojawiła się właśnie jako odpowiedź na przypadki takich ludzi, podtrzymywanych przy życiu dzięki aparaturze i postępowi medycznej technologii?

– Najśmieszniejsze jest to, że nie trzeba wielkiej technologii, żeby ludzi w stanie wegetatywnym utrzymywać przy życiu. Wystarczy sonda do podawania pokarmów i zwykłe zabiegi pielęgniarsko-higieniczne gimnastyka itp. Bardzo ważne są próby nawiązania kontaktu z daną osobą. Po prostu trzeba ją traktować jako osobę żyjącą, a nie zmarłą. To bardzo pracochłonne, ale nie wymaga żadnej wielkiej techniki, tylko trudu. Na pewno te przypadki odegrały swoją rolę, ale definicja śmierci mózgowej pojawiła się jakby obok tego. Wspomniany Alan Shewmon pisze, że kiedyś próbował ustalić, skąd się ona właściwie wzięła. W medycynie na ogół nowe teorie poprzedzone są jakimś odkryciem. Shewmon twierdzi, że nic takiego nie pojawiło się przed wprowadzeniem definicji śmierci mózgowej. Stanowisko, że kryteria mózgowe mogą być podstawą do orzekania śmierci człowieka, pojawiło się w 1968 roku. Wprowadziła je Komisja Harvardzka. W jej dokumentach z tego czasu mówi się wprost o tym, że tacy chorzy mogą być dawcami organów. I to wyjaśnia motyw. Nie żadne nowe odkrycie medyczne, bo nic takiego się nie zdarzyło. Po prostu rok wcześniej profesor Barnard dokonał pierwszego przeszczepu serca. Pojawiło się więc pytanie, jak to usprawiedliwić od strony moralnej.

– A co jest w tym niemoralnego?

– Nie tylko wspomniany Shewmon twierdzi, że ludzie w stanie śmierci mózgowej po prostu żyją. Tak twierdzi również np. Evans, brytyjski anestezjolog, i wielu innych. Evans prowadził wieloletnią kampanię, w wyniku której od 1995 roku nie używa się w Wielkiej Brytanii pojęcia śmierci mózgowej, bo nie dało się go obronić na podstawie medycznej wiedzy. Co nie zmienia faktu, że utrzymano te same kryteria, określające zasady pobierania narządów do przeszczepów. Jedynie nie mówi się w nich o śmierci mózgowej, tylko o śmierci „w kontekście przeszczepu”. Czyli jest to jakby nowy rodzaj śmierci. Jeżeli człowiek po prostu umiera, to dla określenia jego śmierci stosujemy jedne kryteria, a jak umiera ktoś, kto może być dawcą, stosujemy kryteria inne.

– Tak jest podobno w Japonii, gdzie definicja śmierci mózgowej danego człowieka zależy od tego, czy w swoich dokumentach ma on wpisaną zgodę na pobranie narządów. Jeśli tak – uznaje się go za zmarłego.

– Dokładniej: kryterium śmierci mózgowej nie można się posłużyć, dopóki bije jeszcze serce, w stosunku do człowieka, który nie zgadza się na bycie dawcą organów.

– A jeśli ma odpowiedni wpis…

– To można orzec śmierć mózgową. W sensie prawnym kończy to jego życie. Czyli życie i śmierć stają się przedmiotem umowy społecznej, a nie faktem medycznym.

– Ale czy proponowana przez ojca definicja śmierci również nie jest umowna? Czemu właśnie ustanie krążenia ma być jej momentem?

– Śmierć następuje w 20 do 30 minut potem. Dlaczego tak jest? Bo taka jest fizjologia człowieka. Wtedy definitywnie następują nieodwracalne zmiany w mózgu i innych ważnych dla życia narządach, rozpad organizmu jako funkcjonalnej całości.

– Ruchy jelit jednak trwają. A paznokcie mogą rosnąć nawet przez dwa tygodnie.

– Komórki ludzkie można hodować nawet całe wieki. I co z tego? Ja nie mówię o funkcjonowaniu poszczególnych grup komórek czy nawet narządów, tylko o funkcjonowaniu organizmu jako całości. Empirycznie śmierci co do sekundy nie stwierdzimy nigdy, tego się zrobić nie da. To ograniczenie naszych nauk empirycznych i trzeba się z tym pogodzić. Ale jak mówi Sherman, 20-30 minut to górna granica (z zastrzeżeniami podanymi powyżej), poza którą zniszczenie całego układu nerwowego jest tak wielkie, że nie ma mowy o tym, aby organizm wrócił do życia.

– Zniszczenia mózgu w stanie śmierci mózgowej nie są na tyle wielkie, by te żywe zwłoki na stole operacyjnym…

– Nie reagowały, tak. Norm Barber, australijski specjalista w dziedzinie badań nad transplantacją, kolejne wielkie nazwisko związane z tą problematyką, mówi nawet, że czasem chory usiłuje nawet chwycić skalpel chirurga. Ten niby nieżyjący. W każdym razie, bez podania środków zwiotczających chirurg zwykle nie może wykonać zabiegu pobrania serca do przeszczepu wskutek gwałtownych ruchów ciała dawcy.

– Można nawet usłyszeć opowieści, że operowani potrafią podnieść się czy usiąść. Ale chirurdzy zaprzeczają, mówią, że to się nie zdarza.

– Zdarza się. Nie, nie, oni nie negują, że to się zdarza. Mówią o tak zwanym objawie Łazarza, próbach siadania, wstawania nawet. Tylko że komentują to tak, iż to jedynie odruchy rdzenia kręgowego, które nic nie znaczą.

– Przepraszam za drastyczność tego zestawienia. Ale kura z odciętą głową też biega po podwórzu.

– Ale my nie mówimy o człowieku, który ma odciętą głowę! Ma on uszckodzony mózg, ale podwzgórze czy inne części mózgu na ogół, w jakimś stopniu, działają. Mówimy o człowieku, którego rdzeń przedłużony, czyli część mózgowia, również wykonuje pewne funkcje. Zapomina się, że jednym z kryteriów, jakie musi spełniać dawca, jest – obok śpiączki czy oddychania wspomaganego za pomocą respiratora – także to, by w człowieku była utrzymana dobra cyrkulacja krwi. Dlaczego?

– Domyślam się, żeby jego narządy były w dobrym stanie.

– Tak, ale dobra cyrkulacja krwi możliwa jest tylko wówczas, gdy działa ośrodek naczynio-ruchowy w rdzeniu przedłużonym. Mówi się więc o śmierci pnia mózgu, jako o warunku orzekania śmierci mózgowej, a jednocześnie wymaga, by pewien ośrodek w pniu mózgu dobrze działał. To kompletna sprzeczność!

– A te wymagane przez przepisy testy sprawdzające nie wystarczają ojcu? Świecenie w oczy, dotykanie gałek ocznych, wstrzykiwanie zimnego płynu do ucha, po to by stwierdzić brak reakcji.

– To testy pobieżne, które sprawdzają tylko reakcje na różne bodźce i funkcjonowanie nerwów czaszkowych. Sprawdza się w ten sposób odruchy pnia mózgu. Lekarze zachowują się jak ktoś, kto wypełnia schemat, nie analizując sytuacji, bo takie są przepisy.

– Poza tymi wątpliwościami natury medycznej czy diagnostycznej wątpliwości ojca idą, jak rozumiem, dalej: czy człowiek nie pozostaje przy życiu tak długo, jak długo żyje jego ciało? Czy można to rozdzielać?

– Milcząco zakłada się, że śmierć osoby ludzkiej może nastąpić szybciej niż śmierć ciała człowieka. Człowiek niby już nie istnieje, choć jego ciało nadal funkcjonuje. Tak rozumuje część lekarzy. Bo widzą przecież, że to ciało funkcjonuje. Niekiedy człowieka w stanie śmierci mózgowej można nawet bardzo długo utrzymać przy życiu. Niemal równie długo jak w stanie wegetatywnym, o którym wiemy już, że nie jest równoznaczny ze śmiercią człowieka, ponieważ zbyt wiele osób wybudziło się z niego. Nawet opowiadają potem, co działo się z nimi w tym czasie. Na przykład taki Massimilano Tresoldi, który wybudził się po jedenastu latach. Pamiętał, kto się nim opiekował, wiedział, kto przy nim był. Wiedział, że przez cały czas chciał się obudzić, ale nie mógł. Kiedy ukazał się z nim wywiad w „Avvenirre”, oczywiście spowodował szok w środowisku neurologów, a przynajmniej tych spośród nich, którzy przyzwyczaili się już do tego, że taki człowiek to „warzywo”.
Podam jeszcze przykład eksperymentu przeprowadzonego przez profesora Hasslera. Człowiekowi, u którego orzeczono śmierć pnia mózgu, wprowadził on elektrody do wyższych partii mózgu, drażniąc je. Kiedy przeprowadzał podobne doświadczenia na zwierzętach, widać było, że odzyskiwały one świadomość. U tego człowieka było to na tyle wyraźne, że rozpoznał swoich bliskich, stojących obok niego, wzruszył się wyraźnie, nawet rozpłakał. Potem eksperyment przerwano i człowiek ów zmarł, bo był w bardzo ciężkim stanie. Ale w tym momencie, w którym na podstawie kryteriów mózgowych orzeczono już jego śmierć, jeszcze żył! Niezależnie od tego, czy człowiek taki żyje krótko, czy długo, nie jest czymś moralnie dobrym pobierać od niego bijące serce, ponieważ jest to równoznaczne z zabójstwem żyjącego człowieka.

– Czy pod spodem całego tego problemu nie chodzi o coś innego niż definicja śmierci? Czy istotą sprawy nie jest aby to, że po jednej stronie mamy kogoś, kto najpewniej umrze albo w stanie śpiączki pozostanie nie wiadomo jak długo, zajmując respirator lepiej rokującemu człowiekowi, a po drugiej jest sprawny człowiek, któremu czyjeś serce może przedłużyć życie?

– Uważam, że rzeczywiście w taki sposób myśli wielu lekarzy. Utylitarnie czy też proporcjonalistycznie, kierując się własnym przekonaniem, co jest większym dobrem. Co prawda ten człowiek dawca jeszcze żyje, o tym właściwie wiemy, ale sprawiamy jakieś dobro, bo przeszczepiamy narządy, które ratują życie innych ludzi. I to ma być wystarczającym usprawiedliwieniem.
W naszej cywilizacji do tej pory nie godzono się na to, aby zredukować człowieka do bycia wyłącznie środkiem do celu – nawet tak szlachetnego, jakim jest ratowanie życia innego człowieka. Kant tego zabraniał, głosząc, że nie można używać człowieka wyłącznie jako środka do jakiegoś celu innego niż on sam i jego dobro. Oczywiście wypływa to też z etyki chrześcijańskiej.

– Dzisiaj jednak etyka nie nadąża za postępem wiedzy medycznej i coraz bardziej rozdziela się to, co człowiek może zrobić, i to, co mu zrobić wolno.

– To prawda. Będziemy mieli jeszcze większe problemy z biotechnologią, gdy okaże się już możliwe modyfikowanie genomu człowieka. Technika przed tym się nie powstrzyma. Bo dla wielu to, co możliwe, jest dopuszczalne. Jeśli jest możliwe, jest dobre. Bezgranicznie wierzy się technice.

– Gdyby w Polsce była dopuszczona ewentualność stania się dawcą zależnie od tego, co dana osoba ma wpisane w dowodzie, wpisałby ojciec do swego dowodu „tak”?

– Nie, nie wpisałbym, jeśli mówimy o pobraniu narządów od człowieka z bijącym sercem. W tej wersji nie wpisałbym na pewno. Mógłbym się zastanowić nad zgodą na pobranie narządów już po rzeczywistej śmierci, choć i tu mam duże wątpliwości. Pamiętajmy jednak, że nerki, rogówkę, skórę, chrząstki, kości i wiele innych narządów można pobrać już po rzeczywistej śmierci. Nie jest więc prawdą, że podważenie definicji śmierci mózgowej godzi w całą transplantologię. Godzi w przeszczepy serca na przykład czy na przykład wątroby.

– Jeśli wierzyć ojcu, o tej gałęzi transplantologii można myśleć jako o rodzaju horroru.

– Bo to jest horror. Według mnie tych ludzi po prostu się zabija. Wjeżdża człowiek żyjący, a wyjeżdżają szczątki ludzkie. I trudno wmówić sobie, że prawda jest inna. 27 proc. lekarzy, którzy uczestniczą w tych zabiegach, uważa, że dobijają żyjącego jeszcze człowieka. A reszta, wydaje mi się, wmawia sobie, że tak nie jest.

– A jeśliby ojciec stanął przed człowiekiem żyjącym z przeszczepionym sercem?

– To co?

– Co by mu ojciec powiedział?

– (po chwili) W ogóle nie rozpoczynałbym z nim dyskusji. Podjąłbym ją jedynie wówczas, gdyby to on chciał mi coś powiedzieć. Wtedy najpierw bym go wysłuchał. A gdyby zapytał mnie, czy dawca mógłby żyć, powiedziałbym mu to, co uważam za prawdę. Ale nie ja bym zaczął rozmowę. Taki człowiek moralnie za to nie odpowiada, tyle bym mu jeszcze powiedział. Winę ponosi się wówczas, gdy coś się na dany temat wie, a chorzy prawie nic nie wiedzą. Podobnie jak ogół ludzi w Polsce.

 


 

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: materiałów redakcyjnych

Skip to content