Aktualizacja strony została wstrzymana

Protestantyzm w Kościele – Komunia na rękę

Podobno Eucharystia znajduje się w centrum chrześcijańskiego życia. Tajemnica tajemnic, którą w niebie adorują chóry anielskie – Trony, Panowania, Zwierzchności i Władze, a na ziemi…; rozdają świeccy szafarze z rąk do rąk ludziom, po których w kościołach pełno jest porozrzucanych świętych cząstek, a nawet całych Hostii. Ta apokaliptyczna wizja komunikowania podczas Mszy Świętej, coraz częściej staje się rzeczywistością. W Polsce czarne chmury napłynęły już prawie dwa lata temu, kiedy decyzją Konferencji Episkopatu Polski pozostawiono furtkę dla udzielania Komunii na rękę, czyli dla największego zła współczesnego świata – jak określiła ten sposób komunikowania Matka Teresa z Kalkuty.

 

Pierwszym krajem, gdzie Komunię na rękę wprowadzono po Soborze Watykańskim II, była Holandia. Zamach na tradycyjną formę komunikowania przeprowadzono wbrew obowiązującemu prawu i posłuszeństwu hierarchii Kościoła. Cel był jasny – protestantyzacja liturgii. Aż się ciśnie na usta cytat z Cypriana Kamila Norwida: „Z karafki napić się można, uścisnąwszy ją za szyjkę i przechyliwszy ku ustom, ale kto ze źródła pije, musi uklęknąć i pochylić czoło”.

Holandia – awangarda liturgicznej rebelii

Św. Sykstus (ok. 115): „Naczyń liturgicznych nie może dotykać nikt prócz osób poświęconych Panu”.
Św. Eutychian, Papież (275-283) zabraniał wiernym brania konsekrowanych Hostii w ręce.
Św. Bazylii Wielki, Doktor Kościoła (330-379): „Otrzymywanie Komunii do ręki dozwolone jest jedynie w czasach prześladowań”. Św. Bazylii uważał praktykę tę za tak poważne nadużycie, że nie wahał się traktować jej jako ciężkie przewinienie.
Synod w Saragossie (380) ekskomunikował każdego, kto odważyłby się przyjmować Komunię świętą do ręki. Dekret ten został później potwierdzony przez Synod w Toledo.
Św. Leon Wielki, Papież (440-461) energicznie bronił praktyki udzielania Komunii do ust wiernych i stanowczo wymagał od nich posłuszeństwa w tej kwestii.
Synod w Rouen (650) potępił zwyczaj przyjmowania Komunii świętej do ręki – w celu powstrzymania rozpowszechnionych nadużyć wynikających z tej praktyki, jak również by zapobiec ewentualnym świętokradztwom.
Synod w Konstantynopolu „in trullo” (692) zabronił wiernym brania Hostii świętych do rak, grożąc nieposłusznym ekskomuniką.
Św. Tomasz z Akwinu (1225-1274) pisał: „Uszanowanie dla sakramentu Eucharystii wymaga, by dotykały go tylko przedmioty konsekrowane. Toteż konsekruje się korporał i kielich, a także ręce kapłana, ujmujące ten sakrament” (Suma Teologiczna III, q. 82).
Sobór Trydencki (1545-1565): „To, że tylko sam kapłan udziela Komunii świętej swymi konsekrowanymi rękami, pochodzi z Tradycji apostolskiej”.

Soborowa Konstytucja  o Liturgii Świętej słowem nie wspomina o wprowadzeniu Komunii na rękę. Mało tego, jest to jeden z piękniejszych dokumentów, powtarzających katolicką naukę o Mszy Świętej z zachowaniem języka łacińskiego i śpiewu gregoriańskiego. O dziwo tych zapisów nie wcielają w życie gorliwi wyznawcy Vaticanum Secundum, a dodatkowo powołują się na SWD jako inicjatora zmian liturgicznych. Pierwszymi śmiałkami, którzy masowo zaczęli rozdawać Komunię na rękę w Kościele katolickim, byli księża holenderscy. Trzeba jasno powiedzieć, że dokonywali tego w nieposłuszeństwie do norm obowiązujących w całym Kościele. Papież Paweł VI, widząc otwarte nadużycia, wysłał list do biskupów całego świata z pytaniem, czy praktyka ta ma być dozwolona. Wyniki głosowania znalazły się w Instrukcji „Memoriale Domini” (29 maja 1969 roku) i pokazały dobitnie, iż większość biskupów zagłosowała za zachowaniem tradycyjnej praktyki. Instrukcja stwierdza: „Stolica Apostolska zatem usilnie napomina biskupów, kapłanów i wiernych, aby gorliwie przestrzegali tego prawa, ważnego i ponownie potwierdzonego, zgodnie z osądem większości katolickich biskupów, w formie zgodnej z obecnym rytem świętej liturgii, co jest niezbędne dla powszechnego dobra Kościoła”. Buntownicy nie zamierzali słuchać tych słów zaaprobowanych przez samego papieża, a słabość tego ostatniego stworzyła reformatorom nieocenioną okazję do wyłomu z dotychczasowego liturgicznego kanonu.  Cytowana Instrukcja dopuszczała bowiem możliwość wprowadzenia Komunii na rękę. Wystarczyło, że uznano, iż do czasów Instrukcji gdzieś praktyka ta zdążyła się już rozprzestrzenić. Wtedy, o ile dwie trzecie episkopatu widziałoby taką potrzebę, można się było zwrócić się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o zatwierdzenie już praktykowanej Komunii na rękę. Był to wyraźny znak dla wszelkiej maści buntowników. Oto Watykan uznał, że można wprowadzić jakąś praktykę niezgodnie z prawem i wbrew posłuszeństwu władzy Piotrowej, a następnie zostanie ona zaakceptowana przez Rzym jako „już rozprzestrzeniona praktyka”. Kapłani winni jawnego nieposłuszeństwa w tak ważnej sprawie jak Eucharystia winni być suspendowani. To jednak nie nastąpiło, a praktyka rozprzestrzeniła się na Niemcy, Belgię, Francję, a w końcu na kilkadziesiąt krajów. Bezczelnie wbrew woli Stolicy Apostolskiej wprowadzały one nadużycie, powołując się potem na dany im wytrych praktyki „już rozpowszechnionej w jakimś rejonie”. Tak więc modernizm w liturgii nie został wprowadzony przez zbuntowaną większość, lecz grupkę duchownych rebeliantów. Zaś zielone światło dla rewolucyjnych i szkodliwych zmian dała mu słabość i brak sprzeciwu tradycyjnie myślącej większości.

Korzenie wczesnochrześcijańskie?

Zwolennicy Komunii na rękę zawsze powołują się na tradycję wczesnochrześcijańską, a nawet biblijną. W ich przekonaniu udowadnia to, że przyjmowanie Komunii, klęcząc i do ust, jest formą wtórną i przesadną. Pierwszym błędem takiego rozumowania jest doszczętny brak zrozumienia dla rozwoju liturgii. Papież Pius XII potępił takie nowości w encyklice „Mediator Dei”: „Nie należy jednak mniemać, iż dawny zwyczaj, dlatego tylko, że tchnie starożytnością, jest lepszy i stosowniejszy”. Po czym papież proroczo dodaje: „I tak, by użyć przykładu, błądzą ci, którzy chcą ołtarzom przywrócić pierwotny kształt stołu (encyklika z 1947 roku! – dopowiedzenie autora); którzy chcą wykluczyć czarny kolor z szat kościelnych; którzy nie dopuszczają w kościele posągów i świętych obrazów”. Częściowo Pius XII przewidział trendy współczesnego mu modernistycznego ruchu liturgicznego. Nie mógł nawet zakładać, że dojdzie do takich zniewag jak świeccy szafarze Komunii czy Komunia na rękę. Wracając do starożytności, należy pamiętać, że nauka o Najświętszym Sakramencie z upływem czasu rozwijała się. Kościół eliminował wiele nadużyć pierwszych wieków, jak chociażby chowanie ciał zmarłych wraz Hostiami Świętymi czy pojenie ochrzczonych dzieci Krwią Chrystusa. Z drugiej strony wyszedł naprzeciw grupom pozbawionym nie tylko Eucharystii, ale nawet chrztu, to znaczy rzeźbiarzom, malarzom, aktorom, osobom dającym jakiekolwiek przedstawienia, rozpustnikom, czarodziejom, szarlatanom i żołnierzom. Jak widać, nie każdy wczesnochrześcijański zwyczaj godny jest ślepego naśladowania. W przypadku Komunii na rękę najczęściej cytowanym świętym jest św. Cyryl Jerozolimski. Wiele wskazuje na to, ze „katechezy” św. Cyryla zostały naprawdę napisane przez niezbyt ortodoksyjnego Jana II – następcę św. Cyryla. Oczywiście sposób komunikowania na rękę przedstawiony w „katechezach” w niczym nie przypomina dzisiejszego bezceremonialnego wzięcia do ręki Najświętszego Sakramentu. Warto ten kluczowy tekst przytoczyć w całości: „Zbliżając się więc, nie podchodź z wyciągniętymi dłońmi, ani z rozpostartymi palcami, ale z lewej ręki uczyń tron dla prawej, gdyż ta właśnie dłoń ma przyjąć Króla. Nadstawiając dłoń, przyjmij Ciało Chrystusa, dodając „Amen”. Następnie, ostrożnie uświęcając swe oczy poprzez dotknięcie ich świętym Ciałem, spożyj Je, dbając o to, abyś nie utracił żadnej cząstki.” Właśnie to nacieranie powoduje, że powątpiewa się w całkowite autorstwo św. Cyryla, jednak nawet tutaj widać katolicką naukę, która została w późniejszych wiekach jeszcze dokładniej zdefiniowana: „Chrystus, cały i w pełni, zawarty jest nie tylko pod każdą postacią, ale również w najdrobniejszej cząstce każdej postaci” (Katechizm rzymski) – Każda cząstka – mówi św. Augustyn – mieści w sobie Chrystusa, a on jest cały w każdej cząstce. Może warto, aby w trosce o godne poszanowanie Ciała i Krwi pańskiej zerknąć na proste badania naukowe, które jednoznacznie dowodzą, że przy komunikowaniu na rękę, na dłoniach pozostają liczne, widoczne cząstki Najświętszego Sakramentu, które są potem deptane na podłodze świątyni. Nie trzeba dodawać, że taki sposób komunikowania ułatwia wiele nadużyć, jak przykładowo zabawa Hostiami przez dzieci, wynoszenie go w książeczkach do nabożeństw przez osoby starsze dla swoich małżonków i małżonek oraz zabieranie Eucharystii w zamiarach satanistycznych. Wszystkie te sytuacje występują w krajach, które zdecydowały się wprowadzić Komunię na rękę.

Komunia na rękę ekumenicznym umizgiem

Czasy po Soborze Watykańskim II bardzo uwydatniły tak zwaną godność człowieka, aspekt wspólnotowy Kościoła i perspektywę uczty podczas Mszy Świętej. To wszystko doprowadziło do twierdzenia, że zbytnia bojaźń boża oraz przesadne uniżenie człowieka zepchnęło go do pozycji feudalnego chłopa, który musi klękać przed swoim panem. Zdaje się, że zapomniano, iż nikt nie jest tak wielki, jak w momencie, w którym klęczy przed swoim Bogiem i oddaje mu należną cześć. Wysunięto argument, że ręka nie jest mniej godna Boga niż język. Oczywiście, ale nie zmienia to faktu, że te dwa sposoby komunikowania nacechowane są zupełnie inną symboliką. Komunia do ust ukazuje aspekt daru, który jest dany darmo, a nie udzielony sobie sam przez siebie, nie mówiąc już o braku czci dla świętych cząstek. Historia odnotowuje wiele rewolt eucharystycznych podważających katolicką naukę o Rzeczywistej Obecności. Już arianie zaprzeczający bóstwu Pana Jezusa ostentacyjnie wprowadzili komunię na rękę. Takich zmian dokonała też reformacja protestancka zacięcie walcząca z katolicką sakramentologią. Okazuje się, że ten i inne zwyczaje znalazły swoje miejsce w posoborowej liturgii, a wszystko to pod płaszczykiem powrotu „do korzeni”.
Może warto przypomnieć sobie rdzenną protestancka krytykę Mszy ferowaną przez Martina Buckera w 1552 roku, aby zobaczyć jak krok po kroku wewnątrz Kościoła bezkrwawo odnoszą sukcesy banialuki wiarołomców: „Dlatego też należy wyzbyć się wszelkiego zabobonu Rzymskiego Antychrysta, a prostota Chrystusa i Apostołów, i starożytnych Kościołów winna być przywrócona. Moim życzeniem jest, aby pastorom i nauczycielom przekazano, że każdy może wiernie nauczać, iż zabobonem i niegodziwością jest myślenie, jakoby dłonie tych, którzy prawdziwie wierzą w Chrystusa były mniej czyste, niż ich usta; albo że dłonie szafarza są bardziej święte, niż dłonie świeckiego; tak że byłoby niegodziwym lub niestosownym, jak to wcześniej błędnie powszechnie wierzono, aby świeccy otrzymywali sakrament na rękę” Ciekawe, że zwolennicy powoływania się i wypaczania sensu słów św. Cyryla Jerozolimskiego odnośnie Komunii świętej już nie cytują go tak często w kontekście chociażby ekumenizmu. Pozwolę sobie uczynić to za nich: „ Więc nienawidźmy tych, którzy warci są nienawiści, odsuńmy się od tych, od których Bóg się odsunął; wyznajmy też przed Bogiem z całą stanowczością należną heretykom: ‘Czyż nie mam nienawidzić tych, o Panie, których Ty nienawidzisz?’”

Owoce

Po wprowadzeniu Komunii na rękę na pewno nie wzrosła pobożność eucharystyczna. Wystarczy wspomnieć, że w Stanach Zjednoczonych w 20 lat po wprowadzeniu tego haniebnego zwyczaju około 70 proc. katolików nie wierzyło już w Rzeczywistą Obecność Zbawiciela w Eucharystii! Osobiście widziałem pseudo Msze we Francji, bez najmniejszej czci, zasad liturgicznych (zwłaszcza puryfikacji!), podczas których jakieś panie z nielicznej grupy wiernych rozdawały ludziom do ręki konsekrowane wcześniej komunikanty. Pomyślmy, czy wśród pierwszokomunijnych dzieci taki rytuał uzmysłowi, że obcujemy z prawdziwym Bogiem? Na pewno nie, ale czy w dzisiejszych czasach człowiek nie zajął miejsca Stwórcy, a jego wolność i godność, czy nie wyparły pojęcia miłości i prawdy?  Dzisiaj nie ma już żelaznego dogmatu, ale dogmat chwili, dostosowywany do świta, do wymogów, jak mówią, tych wyjątkowo burzliwych i trudnych czasów. Zdaje się, że taki obraz wymalował przed nami kardynał Newman, pisząc: „Niezliczone chorągiewki agitują na wietrze w tę i w tamtą stronę: tak liczne, tak gwałtowne, tak dalekosiężne, tak przelotne, tak niepewne, tak zmienne są te porywy chorągiewek ludzkich opinii; tak nagle, z takim impetem, tak bezowocnie porywają się na te dusze, które trwają w Bogu. W niczym się nie zgadzają poza tym, by być jak chorągiewki na wietrze i zmiatać wszystko jak poryw wiatru. Są głosami wielu; są potęgą tego świata, a potęga ta jest skierowana przeciwko niewielu. Ich argumentem, jedynym argumentem jest potrzeba chwili. Nie istnieli wczoraj, nie będą istnieć jutro. Nie ma zasady skutku i przyczyny, nie ma starożytnej wiary, ale tylko to, co obecnie każdy przyjmuje na wiarę, albo, być może, sądzi, że pochodzi z Biblii, więc nie podlega dyskusji. Dla nich nie jest istotne, by głosić to, co większość wyznawała przez stulecia, ale to, w co większość wierzy w obecnej godzinie”.

Robert Wit

Za: prawy.pl – 10.01.06

Skip to content