Szanowni Państwo!
I znowu, po kilku wakacyjnych miesiącach, spotykamy się na antenie. Kilka zaledwie miesięcy, a Polska, chociaż ta sama, nie jest już taka sama. Euforia podsycana przez „koko, koko, euro, spoko” minęła bezpowrotnie, przysłonięta aferą taśmową, która na moment uchyliła kurtynę skrywającą mechanizmy rabowania Rzeczypospolitej przez Umiłowanych Przywódców – a także przez aferę Amber Gold, która pokazała degrengoladę organów państwowych, zdeprawowanych przez okupujące nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackie watahy. Mało kto już chyba ma dzisiaj zaufanie do jakichkolwiek organów państwowych, bo co tu mówić o zaufaniu, kiedy nie wiemy rzeczy podstawowej: czy na konkretnym stanowisku jest rzeczywiście urzędnik państwowy, kierujący się interesem państwa, czy też podstawiony przebieraniec, który z żadnym interesem państwa się nie liczy, a tylko słucha oficera prowadzącego, któremu zawdzięcza synekurę.
Więc na atmosferze politycznej kraju zaciążyły wspomniane afery, ale nade wszystko – pogarszająca się sytuacja gospodarcza. Na przełomie sierpnia i września dług publiczny przekroczył bilion, czyli tysiąc miliardów złotych i nadal powiększa się z szybkością około 10 tysięcy złotych na sekundę. Jednocześnie – co przyznaje nawet znany z kreatywnej księgowości pan minister finansów Jacek Rostowski – gospodarka „spowalnia”. Oznacza to, że Polska również zaczyna pogrążać się w kryzysie, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Polityczną konsekwencją kryzysu jest konieczność wskazania nieubłaganym palcem winowajcy. Otóż winowajcą kryzysu jest ustanowiony w roku 1989 szkodliwy dla państwa gospodarczy model kapitalizmu kompradorskiego. Polega ona na tym, że o dostępie do rynku i możliwościach działania na rynku decyduje przynależność do bandy, której najtwardszym jądrem są tajne służby z komunistycznym rodowodem. Wskutek organiczenia dostępu do rynku, ta część społeczeństwa, która do bandy nie należy, jest wyrzucana poza główny nurt życia gospodarczego, z zastrzeżonymi dla bandy sektorami: finansowym, paliwowym i energetycznym – na margines, gdzie może sobie coś tam dłubać. W rezultacie narodowy potencjał gospodarczy wykorzystany jest w niewielkim stopniu, ze wszystkimi konsekwencjami gospodarczymi i demograficznymi.
Winowajca zatem jest znany, ale nieubłagany palec wskazać go nie może, bo bezpieka musiałaby wskazać na siebie, a tego przecież nie zrobi za żadne skarby – a zwłaszcza za te skarby, jakie zdobywa przez rabunkową gospodarkę zasobami kraju i obywateli. W interesie bezpieczniackich watah nie leży zmiana modelu państwa, to znaczy – zastąpienie kapitalizmu kompradorskiego zwyczajnym kapitalizmem – tylko znalezienie kozła ofiarnego, na którego oczywiście najlepiej nadaje się premier Donald Tusk. Nie ma co go żałować, bo sobie zasłużył i na to i na jeszcze gorsze rzeczy – ale faktem jest, że prawdopodobnie już mu złocą rogi – bo trzeba wiele zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.
Toteż wicepremier Pawlak pisze podobno listy do opozycji, zachęcając ją do współpracy na czas kryzysu. Po raz kolejny pokazuje w ten sposób, że Polskie Stronnictwo Ludowe ma stuprocentową, a w porywach nawet większą zdolność koalicyjną, to znaczy – może wszystko z każdym, z tym, że – za ile. Inne partie też demonstrują posiadanie zdolności koalicyjnej – a ostatnio dołączyło do ich grona Prawo i Sprawiedliwość – wykreślając ze swego programu budowę IV Rzeczypospolitej i wysadzanie w powietrze „układu”. Jakże bowiem budować IV Rzeczpospolitą w koalicji z partiami, które w III Rzeczypospolitej tkwią zanurzone po same uszy, zaś swoje siły żywotne czerpią właśnie z „układu”, dzięki któremu rozkwitają „jak grzyb trujący i pokrzywa”?
Zatem kiedy już premier Donald Tusk zostanie wskazany nieubłaganym palcem, poświęcony na ołtarzu walki z kryzysem i obejmie synekurę w Unii Europejskiej, jaką tam obmyśli mu Nasza Złota Pani Aniela – dekoracja z naszych Umiłowanych Przywódców zostanie starannie przebudowana przy akompaniamencie radosnych okrzyków wydawanych przez konfidentów poprzebieranych za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu. Obywatelom zaś wytłumaczy się, że powinni zachowywać się powściągliwie i cierpliwie, bo nowa, zbawienna ekipa Umiłowanych Przywódców potrzebuje przecież czasu – chociaż „dziewięćdziesięciu spokojnych dni” – żeby naprawić błędy i wypaczenia ekipy poprzedniej. Bezpieczniackie watahy liczą, że w ten sposób model kapitalizmu kompradorskiego pozostanie nietknięty. A gdyby, mimo starannych przygotowań, coś jednak poszło nie tak – to nie jest wykluczone, że spróbują sprowokować gwałtowne rozruchy, a pod pozorem ich pacyfikacji wprowadzą „surowe prawa stanu wyjątkowego”, pod osłoną których jeszcze przez pewien czas będą rozkradały kraj i jego zasoby – aż nasi sąsiedzi, strategiczni partnerzy, zrealizują scenariusz rozbiorowy.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • Radio Maryja • 4 października 2012
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50 i powtarzany w czwartek. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.
Tu znajdziesz komentarze w plikach mp3 – do wysłuchania lub ściągnięcia.