Aktualizacja strony została wstrzymana

Tysiąc nowych stron o Katyniu

Archiwa Państwowe USA ujawniły wczoraj dokumenty na temat zbrodni katyńskiej będące w posiadaniu Stanów Zjednoczonych

Kilka tysięcy stron akt ma pochodzić z kartotek kilkunastu agend rządu USA zgromadzonych na przestrzeni prawie pół wieku. Około tysiąca z nich zostało teraz specjalnie odtajnionych. Od rana w związku z zapowiedzią amerykańskiego urzędu wzmagało się napięcie. Oczekiwano na moment, gdy ponad trzysta nowych plików zostanie udostępnionych na stronach internetowych. Spekulowano, jakie mogą zawierać sensacje. Na odpowiedź będziemy musieli jeszcze poczekać, gdyż materiały są bardzo obszerne i wśród setek dokumentów trudno na pierwszy rzut oka odnaleźć te naprawdę najciekawsze. Sam spis materiałów liczy 24 strony. Mamy tam dziesiątki notatek, raportów, listów i analiz, głównie z czasów wojny. Do tego dochodzą mapy, archiwalne nagrania dźwiękowe i filmowe.

Wieczorem w Waszyngtonie odbyła się uroczystość z okazji odtajnienia dokumentów z udziałem zaangażowanych osób i przedstawicieli rodzin katyńskich. W trakcie spotkania na Kapitolu miały miejsce m.in. wystąpienia pracowników Narodowych Archiwów USA, którzy opowiadali o żmudnej pracy wyszukiwania, gromadzenia, a następnie odtajniania akt związanych ze zbrodnią NKWD na Polakach.

Oczekiwano, że Archiwa otworzą dostęp do materiałów o Katyniu właśnie wtedy. Pojawiły się kilka godzin wcześniej. Projekt został zrealizowany z inicjatywy kongresman Marcy Kaptur, po konferencji poświęconej tematowi mordu na polskich oficerach, jaka miała miejsce w Kongresie Stanów Zjednoczonych w maju 2010 roku. Pomysł nie wyszedł więc z kół rządowych, jest wynikiem współpracy grupy członków Izby Reprezentantów ze środowiskami naukowymi i działaczami Polonii amerykańskiej. Demokratyczna kongresman sama ma polskie korzenie i została wybrana z Ohio – stanu z dużą polską społecznością. To ona przekonała do akcji wysoko postawione osoby w administracji i udało się. Wśród jej najbliższych współpracowników w tym przedsięwzięciu jest Maria Szonert-Binienda, specjalistka w dziedzinie prawa międzynarodowego, założycielka i dyrektor Instytutu Libra. Od dawna zabiega o nagłośnienie sprawy zbrodni katyńskiej w kołach amerykańskich prawników, a w szczególności o uznanie mordów na polskich jeńcach za ludobójstwo. – Mam nadzieję, że jest to kolejny krok w drodze do prawdy, krok, który powinien wzbudzić zainteresowanie i zachęcić do prowadzenia dalszych badań w celu dotarcia do pełnej prawdy – powiedziała „Naszemu Dziennikowi”.

„Udostępnienie blisko tysiąca stron materiałów archiwalnych wniesie istotny wkład w poszerzenie naszej wiedzy na temat tej zbrodni, której władza sowiecka dopuściła się na narodzie polskim w 1940 r. Zwracamy się do Federacji Rosyjskiej, Białorusi i innych krajów o pełne odtajnienie wszystkich dokumentów dotyczących zbrodni oraz ich udostępnienie opinii publicznej” – czytamy we wspólnym oświadczeniu polskiej ambasady i Marcy Kaptur. Podobnie twierdzi prezes IPN Łukasz Kamiński. – Udostępnienie akt dotyczących zbrodni katyńskiej w Stanach Zjednoczonych będzie momentem symbolicznym, przełamującym na Zachodzie milczenie o mordzie – powiedział na wieść o planach narodowego Archiwum USA.

Dokumenty amerykańskie raczej nie pomogą w odkryciu nowych okoliczności samej zbrodni katyńskiej. – Wątpię, żeby to były jakieś dokumenty pochodzące sprzed 1943 roku. To, co jest do odkrycia o samej zbrodni, jest po rosyjskiej stronie – mówi Aleksandr Gurjanow z moskiewskiego Memoriału. Dowiemy się natomiast więcej o postawie Zachodu wobec docierających do polityków faktów o Katyniu. – Alianci dosyć świadomie tłumili wszelki rozgłos w sprawie katyńskiej ze względu na interes sojuszu ze Związkiem Sowieckim, w czasie gdy wojna jeszcze się nie skończyła i jej losy nie były zupełnie pewne. A potem znowu wyciszali wszelkie zmiany na ten temat, bo zdawali sobie sprawę, że to wcześniejsze tłumienie nie jest dla nich nazbyt szczytne – dodaje Gurjanow.

Jak uważa zajmujący się propagowaniem prawdy o Katyniu Aleksiej Pamiatnych, zmiana polityki w USA i powołanie w 1951 r. specjalnej komisji pod przewodnictwem kongresmana Raya Johna Maddena wiązało się z ochłodzeniem relacji z ZSRS w okresie wojny koreańskiej i poszukiwaniem analogii dla zbrodni tam dokonywanych.

Raport Van Vlieta

Pamiatnych zauważa, że w amerykańskich archiwach jest wiele niemieckich dokumentów przejętych po wojnie. Chodzi na przykład o korespondencję komisji dokonującej ekshumacji w Lesie Katyńskim w 1943 r. dotyczącą znalezionych na miejscu niemieckich łusek i naboi. Producent amunicji stwierdził, że pochodzą one z dostaw broni dla państw bałtyckich i ZSRS z lat 20. Są też unikalne zdjęcia powrozów używanych do krępowania rąk rozstrzeliwanym Polakom. Jego zdaniem, znaczenie amerykańskiej publikacji jest przede wszystkim polityczne. – To niewyrażony wprost apel do innych państw, aby wszystko odtajnić na tematy katyńskie. A więc do Rosji, a także do Białorusi. W pewnym sensie także do Polski, ponieważ dokumenty przekazane przez Rosję – 140 tomów – przejął pion śledczy IPN i nie są one jeszcze dostępne dla badaczy – uważa nasz rozmówca.

Jak dotąd zawartość udostępnionego przez Archiwa Państwowe USA pakietu jest znana jedynie w zarysach. Największe zainteresowanie wzbudzają dokumenty dotąd utajnione. Chodzi o materiały sztabu amerykańskich wojsk lądowych z lat 1951-1952 dotyczące tajemniczego zniknięcia raportu pułkownika Johna Van Vlieta. Był on amerykańskim jeńcem wojennym, którego Niemcy (wraz z innym jeńcem, kapitanem Donaldem Stewartem) zabrali do Katynia w maju 1943 r. na wizję lokalną grobów polskich oficerów z udziałem obserwatorów międzynarodowych, m.in. Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Van Vliet sądził początkowo, że Niemcy są sprawcami zbrodni, ale po wizycie nabrał przekonania, że mówią prawdę, obciążając za nią ZSRS. Oficer napisał raport w tej sprawie, ale po wojnie dokument ten zaginął, co mogło się wiązać z próbami tuszowania faktu, że rząd USA w czasie wojny ukrywał prawdę o Katyniu, nie chcąc psuć stosunków ze Stalinem. Tak tłumaczy się też niespodziewane przeniesienie Van Vlieta do Singapuru w 1949 r., gdy Kongres USA zaczął prowadzić dochodzenie w sprawie Katynia. Swoje zeznania złożył dopiero w 1951 r. przed tzw. komisją Maddena i odtworzył swój raport z pamięci. W dokumentach, które mamy poznać, znajduje się także polecenie wywiadu dla amerykańskiego attaché wojskowego w Kairze z 28 maja 1943 r., w którym wyraża się zainteresowanie relacjami o Katyniu, ale „tylko jeżeli ukażą one sprawstwo Niemców”.

Czekają na historyków

Wśród opublikowanych dokumentów najwięcej pochodzi z kartotek Izby Reprezentantów z materiałami z prac komisji Maddena. Przeważająca ich większość to dokumenty dostępne już wcześniej dla opinii publicznej, a we fragmentach nawet publikowane, głównie w periodykach naukowych. Po raz pierwszy jednak ukazały się w skonsolidowanej formie w internecie na portalu amerykańskich Archiwów Narodowych. W materiałach Izby Reprezentantów znajdują się także filmy z tzw. komisji Kerstena ds. Komunistycznej Agresji (1953-1954). Pokazują one m.in. relacje gen. Władysława Andersa przed komisją Kongresu z jego rozmów ze Stalinem i Berią w 1942 roku. Dowódca wojsk polskich na Zachodzie bezskutecznie dopytywał ich o los polskich oficerów uwięzionych w obozach w Starobielsku i Kozielsku. Udostępnione dokumenty Departamentu Stanu i placówek dyplomatycznych USA na świecie zawierają rozproszone odniesienia do Katynia w meldunkach i memorandach dyplomatów w czasie wojny i okresie powojennym. W dokumentach Departamentu Wojny (obecnie Pentagon) znajduje się m.in. nota generała wodza naczelnego Władysława Sikorskiego z 24 czerwca 1942 r. dotycząca polskich jeńców wojennych w ZSRS.

Zdecydowano również o publikacji dokumentów Biura Służb Strategicznych (poprzednik CIA), gdzie można m.in. znaleźć Specjalny Raport nr 252 z 13 maja 1943 roku na temat odkrycia przez Niemców szczątków polskich oficerów pod Smoleńskiem oraz raporty o zerwaniu stosunków dyplomatycznych między ZSRS a polskim rządem na uchodźstwie. Archiwa Narodowe USA opublikowały poza tym dokumenty na temat procesu zbrodniarzy niemieckich w Norymberdze w 1946 r., na którym Związek Sowiecki usiłował włączyć Katyń do aktu oskarżenia jako mord popełniony rzekomo przez Niemców. Wśród opublikowanych materiałów znajdują się także dokumenty niemieckie przejęte przez aliantów. Są tam m.in. wpisy w dzienniku ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa o odkryciu grobów w Katyniu i stenogramy jego konferencji prasowych na temat Katynia w kwietniu 1943 roku.

Dokumenty odtajnione przez Archiwa Państwowe USA dotyczące Katynia dostępne są na stronie: www.archives.gov/research/foreign-policy/katyn-massacre/

Piotr Falkowski

Interesują nas okoliczności mordu

Z prokurator Małgorzatą Kuźniar-Plotą z oddziału IPN w Warszawie, prowadzącą śledztwo katyńskie, rozmawia Jacek Dytkowski

Jakie znaczenie ma odtajnienie dokumentów katyńskich przez Stany Zjednoczone?

– Wszystko zależy od tego, co będą zawierały te materiały. Kiedy się z nimi szczegółowo zapoznamy i jeżeli będą istotne dla śledztwa katyńskiego, to zdecydujemy o podjęciu starań w celu ich pozyskania. Fakt upublicznienia dokumentów to dla nas, prokuratorów, bardzo dobra wiadomość. Im więcej takich dokumentów, tym lepiej będziemy mogli poznać wszystkie okoliczności tej zbrodni. Trudno tylko powiedzieć, czy amerykańskie materiały będą miały ścisły związek z samym zdarzeniem, tj. przedmiotem naszego postępowania. Zajmujemy się przecież zbrodnią katyńską, a nie tym, kiedy np. prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin Delano Roosevelt się o niej dowiedział i jakie podejmował działania. Nas interesują okoliczności popełnienia mordu. Tego bowiem dotyczy postępowanie karne.

Część materiałów amerykańskich dotyczy działań administracji tego kraju w związku z informacjami o popełnieniu przez ZSRS zbrodni na polskich oficerach…

– Ale być może pogłębią naszą wiedzę na temat jej okoliczności. Niewykluczone, że będą to dokumenty o tym, czego Amerykanie dowiedzieli się swoimi kanałami informacyjnymi o samej zbrodni. Trudno jest jednak spekulować. Na pewno będziemy analizować te dokumenty.

Jakie dokumenty chciałaby Pani otrzymać, aby można było zakończyć śledztwo katyńskie?

– Potrzeba wielu materiałów źródłowych. A więc takich, które są w gestii Federacji Rosyjskiej, a nie Amerykanów. Chodzi o ustalenie sprawców oraz tego, jak przebiegała zbrodnia. Niewiele wiemy o osobach, które były więzione na terenie Kresów Wschodnich. Białoruska i ukraińska lista katyńska też przecież obejmują nasze postępowanie. Nie znamy zatem części nazwisk ofiar, gdzie były one mordowane, kto to robił i gdzie chowano ciała. Istnieje domniemanie, że są to Kuropaty, ale nie mamy na ten temat żadnych dokumentów źródłowych. Wątpię, żeby dysponowali nimi Amerykanie. Logika wskazuje natomiast, że powinny się one znajdować na terenie Federacji Rosyjskiej lub Białorusi.

IPN wnioskował o dostęp do tych dokumentów.

– Dwukrotnie zwracaliśmy się o to do Federacji Rosyjskiej w ramach międzynarodowej pomocy prawnej. Na razie mamy 148 tomów kopii akt rosyjskiego śledztwa w tej sprawie. Oczekujemy na udostępnienie 35 pozostałych.

Dziękuję za rozmowę.

Jacek Dytkowski

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 11 września 2012, Nr 212 (4447)

 

Liczę na dokumenty wywiadu

Z prof. Natalią Lebiediewą, rosyjskim historykiem, rozmawia Piotr Falkowski

Co ważnego dla historyków może znajdować się w dokumentach ujawnionych przez Amerykańskie Archiwa Państwowe?

– Wkrótce zobaczymy w szczegółach, co Amerykanie odtajnili. Przede wszystkim interesujące są materiały o okresie, gdy Niemcy odkryli groby katyńskie. Wtedy Amerykanie nie wiedzieli, jak na to zareagować. Rządy USA i Wielkiej Brytanii stanęły przed problemem: mówić głośno o tym, co myślą i co wiedzą na ten temat, czy też nie. Tym bardziej że początkowo nie byli zupełnie pewni. Przecież i Niemcy dokonywali strasznych zbrodni. Ale mimo wszystko szybko utwierdzali się w przekonaniu, że sprawcami zbrodni były władze sowieckie. Świadczy o tym na przykład rozmowa Winstona Churchilla z Iwanem Majskim. Brytyjski premier wprost zapytał: „A może to wasze miejscowe organy zrobiły?”. A więc dawał szansę odpowiedzi, że stało się to jakoby bez wiedzy centrum. Ale Majski po prostu zdecydowanie zaprzeczył. Co do administracji Roosevelta, to skłaniała się do tego, że zrobiły to organy sowieckie. Ale kłótnia o tę sprawę oznaczałaby zerwanie antyhitlerowskiej koalicji w jej korzeniu, co było na rękę Niemcom. Zresztą odkrycie mogił w Katyniu przez Niemców miało właśnie taki cel. Służyło poderwaniu jedności aliantów. Churchill i Roosevelt to rozumieli i dlatego zakazali mówienia o sowieckim sprawstwie zbrodni. Dla nich najważniejsze było pokonanie Niemiec, a bez udziału ZSRS było to niemożliwe. Można oczekiwać, że wśród odtajnionych dokumentów znajdą się ślady rozmów na ten temat na najwyższym szczeblu. W tym ich reakcja na zerwanie stosunków dyplomatycznych ZSRS z Polską za rządów Sikorskiego wbrew zaleceniom brytyjskim i amerykańskim. Jeśli mowa jest o odtajnieniu dużej partii akt, to można liczyć na dokumenty amerykańskiego wywiadu z tamtego okresu. To byłoby najciekawsze. Ale zaczekajmy jeszcze trochę. Jak zobaczymy, to się okaże, co jest naprawdę nowe i nieznane.

A późniejsze wydarzenia związane ze zbrodnią katyńską?

– Przebieg prac komisji Maddena jest znany w pełni i wszystko na ten temat zostało odtajnione. Ona stwierdziła z zupełną pewnością, że sprawcami są organy sowieckie. Co do procesu norymberskiego, to sama opublikowałam tom akt z tego procesu dokumentujący próbę wniesienia przez ZSRS oskarżenia o zbrodnię katyńską przeciwko Niemcom. Reakcja sądu była zdecydowanie negatywna. To był jedyny przypadek podczas całego tego procesu, gdy zachodni sędziowie i prokuratorzy absolutnie odmówili poparcia dla wniosków strony sowieckiej. Zupełnie jedyny. Nawet w kwestii tajnego protokołu z 1939 roku [do paktu Ribbentrop-Mołotow] stwierdzono, że nie da się ustalić jego istnienia i Zachód nie stanął po stronie obrońców niemieckich oskarżonych. Dokumentów procesu norymberskiego dotyczących Katynia jest około trzydziestu. Są one doskonale znane. Moja publikacja, jak sądzę, wyczerpująco naświetla jego przebieg. Tu niczego zasadniczo nowego się nie spodziewam.

Komisja Maddena powstała sześć lat po wojnie. Wcześniej USA ukrywały swoją wiedzę na temat Katynia, także po wojnie.

– Jeszcze jedna uwaga. Komisja Maddena jako zasadniczy cel postawiła sobie zorganizowanie w ramach ONZ albo innego organu międzynarodowego procesu dla osądzenia zbrodni reżimu sowieckiego. To się nie udało. A więc cel komisji Maddena nie został zrealizowany.

Czego obawiały się amerykańskie władze? Przecież ZSRS nie był już sojusznikiem. Trwała zimna wojna.

– Przed amerykańską administracją stało pytanie, jak utrzymywać relacje ze Związkiem Sowieckim, żeby nie doszło do kolejnej wojny. To przejawiało się we wszystkich dziedzinach, także w sprawie katyńskiej. Zaostrzenie w jednej z kwestii od razu powodowało zwiększenie napięcia we wszystkich pozostałych. Nie chciano iść według takiego scenariusza. Zimna wojna też miała określone ramy. Myślę, że o to administracji Roosevelta, a potem Trumana nie należy obwiniać. Gdyby wybuchł światowy konflikt jądrowy, nikt by na tym nie zyskał. I Polska, i Ameryka również. To byłoby uśmiercenie cywilizacji. A zatem oskarżenie, że niewystarczająco zdecydowanie reagowali na zbrodnię katyńską, jest niesprawiedliwe. Chodziło o ocalenie przed wojną atomową.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Falkowski

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 11 września 2012, Nr 212 (4447)

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 11 września 2012, Nr 212 (4447) | http://www.naszdziennik.pl/wp/9608,tysiac-nowych-stron-o-katyniu.html

Skip to content