Aktualizacja strony została wstrzymana

Kancelaria „familijna” – Paweł Siergiejczyk

Kogo zatrudnia prezydent Komorowski

180 milionów złotych – tyle wynosi tegoroczny budżet Kancelarii Prezydenta RP. To 9 mln zł więcej niż w roku 2011 i 25 mln zł więcej niż w 2010 r. (w ostatnim roku urzędowania Lecha Kaczyńskiego). Dla porównania: tegoroczny budżet Kancelarii Premiera to niespełna 117 mln zł – półtora miliona mniej niż rok wcześniej. A przecież i konstytucyjnie, i faktycznie władza Donalda Tuska jest nieporównanie większa niż Bronisława Komorowskiego. Z kolei Kancelaria Sejmu ma w tym roku do wydania 412 mln zł – o 18 milionów mniej niż w poprzednim. Tyle że posłów jest 460, zaś Komorowski – jeden. A zatem prezydent to najdroższy i najszybciej drożejący organ władzy w III RP.

Na co idą tak wielkie pieniądze, które dostaje Pałac Prezydencki? Przede wszystkim na utrzymanie „dworu” głowy państwa. Określenie „dwór” nie jest tu żadną przesadą, jeżeli wziąć pod uwagę, ilu ludzi zatrudnia Kancelaria i podległe jej Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Zapytaliśmy o to Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta, ale do momentu zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Z dalece niepełnych szacunków prasowych z poprzednich lat wynika, że prezydencki personel liczy dziś powyżej 400 osób – więcej niż za kadencji każdego z poprzedników Bronisława Komorowskiego.

Z KOR-u albo z KIK-u

Gdy dwa lata temu obecny prezydent oficjalnie obejmował urząd, szef jego Kancelarii deklarował, że zamierza zwolnić ok. 80 pracowników, których zatrudnił jeszcze Lech Kaczyński. „W kancelarii są osoby, które są politykami. Nie widzę dla nich miejsca” – stwierdził wówczas Jacek Michałowski. Dziś ta deklaracja może jedynie wywołać pusty śmiech, bo Pałac Prezydencki pod rządami Komorowskiego pełen jest polityków, choć zwykle takich, którym w ostatnich latach „powinęła się noga” i w żaden inny sposób nie mogliby powrócić w orbitę władzy.

„Co wieczór prezydenccy doradcy: Tadeusz Mazowiecki, Jan Lityński i Henryk Wujec, razem z ministrem Olgierdem Dziekońskim (…), naradzają się przy herbacie i ciasteczkach. Do spotkania dołącza zazwyczaj Bronisław Komorowski” – tak opisywano kulisy podejmowania decyzji w Pałacu Prezydenckim na łamach „Rzeczpospolitej” w styczniu 2011 r. Owych doradców, czyli dawnych polityków Unii Wolności, w Platformie Obywatelskiej nazywa się „familią”.

Dziś owa „familia” rozrosła się jeszcze bardziej. Obok Mazowieckiego, Lityńskiego i Wujca jako doradców etatowych prezydent Komorowski ma znacznie liczniejszy zastęp „doradców społecznych”, wśród których znajdziemy takie postacie, jak były minister finansów Jerzy Osiatyński i była wiceminister pracy Joanna Staręga-Piasek (oboje to wieloletni posłowie UD i UW), autorzy reformy samorządowej z rządu Mazowieckiego – Jerzy Regulski i Michał Kulesza, udecki wicewojewoda opolski, a potem wiceminister zdrowia w rządzie Buzka, Maciej Piróg, który przez ostatnich 10 lat kierował Centrum Zdrowia Dziecka, czy też Szymon Gutkowski, niegdyś asystent Jacka Kuronia, członek zarządu Fundacji Batorego i lider młodzieżówki UW, a dziś dyrektor generalny agencji reklamowej DDB. A przecież sam minister Jacek Michałowski to jeden z założycieli Unii Demokratycznej i organizatorów kampanii wyborczej Mazowieckiego w 1990 r., potem ważny urzędnik Kancelarii Senatu, dokąd wprowadził go wicemarszałek Andrzej Wielowieyski, z którym Michałowski współpracował jeszcze od lat 70. w warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej.

Wśród prezydenckich ministrów najbardziej aktywna medialnie jest Irena Wóycicka, dawna działaczka KOR, UD i UW, zastępczyni Jacka Kuronia w ministerstwie pracy. Warto zwrócić uwagę, że Wóycicka – podobnie jak Lityński, Ludwika Wujec (żona Henryka, która wraz z nim odbierała nominację w Pałacu Prezydenckim) czy prezydentowa Anna Komorowska – pochodzi z rodziny żydowskich komunistów (jej ojciec po wojnie był jednym z pierwszych dyrektorów FSO). Takie nagromadzenie osób wywodzących się ze stalinowskiej „żydokomuny” z pewnością nie jest przypadkowe i stanowi ważną część odpowiedzi na pytanie o zdumiewającą karierę Komorowskiego – od mało znanego dyrektora w URM za rządów Mazowieckiego do prezydenta RP.

Z SKL, KPN i… PZPR

Pozostali ministrowie to znajomi prezydenta z kolejnych etapów jego politycznej drogi. Olgierd Dziekoński (wiceprezydent Warszawy w latach 90.), Krzysztof Łaszkiewicz (wiceminister skarbu w rządach Buzka i Tuska), Dariusz Młotkiewicz (przez wiele lat wysoki urzędnik w resorcie rolnictwa, związany z Arturem Balazsem, potem wiceszef Kancelarii Sejmu) oraz Sławomir Rybicki (były poseł PO, niegdyś bliski współpracownik Lecha Wałęsy i Macieja Płażyńskiego, brat Arkadiusza Rybickiego, który zginął w Smoleńsku) to dawni członkowie Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, którego Komorowski był współtwórcą i wiceprezesem. Germanista, dyplomata i dziennikarz Jaromir Sokołowski kierował gabinetem Komorowskiego jako marszałka Sejmu – dziś odpowiada w Kancelarii Prezydenta za politykę zagraniczną.
W otoczeniu głowy państwa niemałą grupę stanowią ludzie wywodzący się z PZPR. Bardzo aktywnymi medialnie doradcami prezydenta są profesorowie Tomasz Nałęcz (pierwszy wiceprzewodniczący SdRP, potem założyciel Unii Pracy i SdPl, które to partie reprezentował na fotelu wicemarszałka Sejmu) i Roman Kuźniar (przez wiele lat ważny urzędnik MSZ – od czasów ministra Skubiszewskiego po Rotfelda, za rządów PiS odwołany z funkcji dyrektora Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych z powodu antyamerykańskich poglądów). Ciekawa jest także obecność w ekipie Komorowskiego ministra Macieja Klimczaka, byłego wiceministra kultury w rządach SLD i ambasadora na Łotwie, wywodzącego się ze środowiska „Ordynackiej”.

Osobny rozdział w polityce personalnej obecnego prezydenta stanowi kierownictwo Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Na jego czele już 10 kwietnia 2010 r. stanął gen. Stanisław Koziej, niezwykle płodny autor prac na temat obronności, w dodatku z tytułem profesorskim, ale i były członek PZPR oraz niespełniony polityk – były wiceminister obrony, który opuścił resort po konflikcie z ministrem Sikorskim. Na zastępcę do BBN wziął sobie Zdzisława Lachowskiego, bliskiego współpracownika Adama Daniela Rotfelda, a wcześniej – jak wynika z zasobów IPN – współpracownika PRL-owskiego wywiadu o pseudonimie „Zelwer”. Inną interesującą postacią, która doradza Komorowskiemu od początku lat 90., jest Waldemar Strzałkowski, długoletni pracownik Wojskowego Instytutu Historycznego im. Wandy Wasilewskiej, gdzie kierował Podstawową Organizacją Partyjną PZPR.

Grono doradców prezydenta uzupełniają takie osoby, jak Krzysztof Król, zięć Leszka Moczulskiego i były szef klubu parlamentarnego KPN, który 20 lat temu odegrał niemałą rolę przy obalaniu rządu Jana Olszewskiego, a w ostatnich latach – jako pracownik firm Ryszarda Krauzego – z równą pasją atakował PiS. Albo Jerzy Pruski, niegdyś członek Rady Polityki Pieniężnej, wiceprezes NBP u boku Leszka Balcerowicza, a za rządów Platformy prezes banku PKO BP. Dziś Pruski reprezentuje głowę państwa w Komisji Nadzoru Finansowego.

Dyrektorzy starzy i nowi

O ile ministrowie i doradcy Komorowskiego to postacie na ogół znane, to urzędnicy nieco niższego szczebla z jego Kancelarii pozostają całkowicie anonimowi. Ale to wcale nie znaczy, że nie ma wśród nich osób równie charakterystycznych. Najlepszym tego przykładem jest Paweł Lisiewicz, dyrektor Gabinetu Prezydenta. Ten 33-letni dziś poznaniak kierował kiedyś młodzieżówką Unii Wolności, był asystentem udeckiego eurodeputowanego Jana Kułakowskiego, potem rzecznikiem prasowym ministra Aleksandra Grada, a także członkiem kilku rad nadzorczych (koncernu energetycznego Enea, Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz spółki Presspublica, wydającej dziennik „Rzeczpospolita”). Co ciekawe, bratem dyrektora jest Piotr Lisiewicz, szef działu krajowego „Gazety Polskiej”.

Skoro jesteśmy już przy powiązaniach rodzinnych, to warto zauważyć, że Biurem Współpracy Instytucjonalnej w Kancelarii Prezydenta kieruje Anna Budzanowska, żona obecnego ministra skarbu. A szefem Biura Ochrony i Informatyki jest Konrad Komornicki, niegdyś jeden z najmłodszych działaczy ZChN, syn gen. Leona Komornickiego, który za prezydentury Wałęsy był zastępcą szefa Sztabu Generalnego WP, gen. Tadeusza Wileckiego.

Na drugim biegunie znajdują się najstarsi urzędnicy Kancelarii, których żaden z prezydentów nie zdecydował się pozbyć. Biurem Prawa i Ustroju kieruje Andrzej Dorsz, a Biurem Obsługi Organizacyjnej Prezydenta – Janusz Strużyna. Obaj rozpoczęli pracę jeszcze w Kancelarii Rady Państwa PRL, za czasów Henryka Jabłońskiego. Do Kancelarii Prezydenta przeszli wraz z gen. Jaruzelskim, awansowali za prezydentury Wałęsy i Kwaśniewskiego, a potem przetrwali Lecha Kaczyńskiego, by doczekać kadencji Komorowskiego. Warto zresztą dodać, że nie wszyscy dyrektorzy z ekipy Kaczyńskiego zostali zwolnieni przez ministra Michałowskiego, np. Biurem ds. Wystąpień Prezydenta i Patronatów nadal kieruje Jolanta Grzywacz-Borensztejn, a wicedyrektorem Biura Prasowego jest Roman Wilkoszewski, gdański dziennikarz TVP, który miał organizować kampanię wyborczą Lecha Kaczyńskiego w 2010 r.

Ale i obecny prezydent zatrudnił niektórych dyrektorów. Na czele Biura Kadr i Odznaczeń postawił Małgorzatę Naumann, która była szefową Biura Prawnego TVP z nominacji prezesa Jana Dworaka, obecnego szefa KRRiT, bliskiego przyjaciela Komorowskiego. Dyrektorem Biura Prasowego – a faktycznie rzecznikiem prasowym głowy państwa – została Joanna Trzaska-Wieczorek, wcześniej wiceszefowa Biura Prasowego Sejmu u boku marszałka Komorowskiego. Z kolei Biurem Kultury i Dziedzictwa w Kancelarii Prezydenta (które nadzoruje minister Klimczak) kieruje Agnieszka Celeda-Honkisz, szefowa redakcji kultury Polskiego Radia w czasach, gdy mediami rządziła koalicja SLD-PSL-PO (do 2006 r.).

I jeszcze jedna ciekawa nominacja: dyrektorką Biura Polityki Społecznej (które podlega minister Wóycickiej) została Ilona Gosk, w latach 2003-2012 szefowa Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. A FISE to jedna z wielu udeckich instytucji założonych na początku „transformacji ustrojowej”. Na czele Rady Programowej fundacji stoi Henryk Wujec, jej członkiem honorowym był Jacek Kuroń, a pierwszym prezesem FISE była Helena Góralska, nieżyjąca już posłanka UD i UW.

Paweł Siergiejczyk

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Nasza Polska” Nr 33 (876) z 14 sierpnia 2012 r.
Fot. źródło: Internet

Za: Nasza Polska | http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/42-gowne/3252-kancelaria-familijna

Skip to content