Aktualizacja strony została wstrzymana

Sekcyjny ból prokuratury

Prokuratura wojskowa prędzej czy później będzie musiała się zmierzyć z wnioskiem do Federacji Rosyjskiej o wszczęcie postępowania wobec lekarzy, którzy potwierdzili nieprawdę w dokumentacji sekcyjnej ofiar katastrofy smoleńskiej.

W przeciwnym razie polscy prokuratorzy sami muszą się liczyć z odpowiedzialnością karną z tytułu niedopełnienia obowiązków.

– W przypadku ewentualnego zgromadzenia materiału dowodowego uzasadniającego dostatecznie podejrzenie, że czyn zabroniony [skierowany przeciwko interesom Rzeczypospolitej Polskiej – przyp. red.] popełniła określona osoba, w tym przypadku cudzoziemiec, prokuratura wojskowa byłaby zobligowana do przekazania sprawy właściwej jednostce organizacyjnej prokuratury powszechnej – mówi prokurator płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnego Prokuratora Wojskowego.

Kwestię odpowiedzialności za przestępstwa popełnione za granicą reguluje polski kodeks karny. Penalizuje to art. 109 i 110 par. 1 kk, który stanowi, że „ustawę karną polską stosuje się do cudzoziemca, który popełnił za granicą czyn zabroniony skierowany przeciwko interesom Rzeczypospolitej Polskiej, obywatela polskiego, polskiej osoby prawnej lub polskiej jednostki organizacyjnej niemającej osobowości prawnej oraz do cudzoziemca, który popełnił za granicą przestępstwo o charakterze terrorystycznym”.

Zdaniem prof. Piotra Kruszyńskiego, karnisty, zastosowanie tego trybu przez polskie organy ścigania wobec rosyjskich lekarzy, którzy przeprowadzali sekcje zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, byłoby możliwe. W teorii.

– Teoretycznie byłoby możliwe podciągnięcie działania rosyjskich lekarzy pod art. 110 par. 1 kk. W katastrofie zginął prezydent i elita polityczna kraju. Jeżeli fałszuje się wyniki sekcji, działa się przeciwko interesom RP – tłumaczy prawnik. Nie chodzi tu o to, co zrobi w tej sytuacji Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej, ale o to, czy takie działania w ogóle podejmie polska prokuratura.

Materia jest bardzo delikatna ze względu na styk prawa karnego materialnego, procesowego, międzynarodowego i polityki.

– Polska prokuratura musiałaby dysponować bardzo silnymi dowodami, z których wynikałoby w sposób niebudzący wątpliwości, że rzeczywiście doszło do fałszerstwa – konkluduje prof. Kruszyński. O tym, że takie dowody polscy śledczy już mają w ręku, przekonana jest Małgorzata Wassermann, córka ministra Zbigniewa Wassermanna, który zginął pod Smoleńskiem.

W ubiegłym roku na zlecenie prokuratury dokonano ekshumacji ciała koordynatora służb specjalnych. Małgorzata Wassermann po zapoznaniu się z dokumentacją sporządzoną przez polskich lekarzy sądowych oceniła zgodność rosyjskiej dokumentacji sekcyjnej z opinią polskich biegłych na 2-4 procent. Córka polityka PiS jest przekonana, że prokuratura ma obowiązek wystąpić z wnioskiem o wszczęcie na terytorium Rosji postępowania wobec autorów opinii z sekcji zwłok.

– Prokuratura ma obowiązek wystąpienia z wnioskiem o wszczęcie postępowania na terytorium Federacji Rosyjskiej w związku z osobami, które te dokumenty wytworzyły – twierdzi Wassermann.

Zdaniem Małgorzaty Wassermann, zastosowanie art. 110 par. 1 kk mogłoby nasuwać pewne wątpliwości. Polska jest związana z Federacją Rosyjską umową o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych z 1996 roku. Przewiduje ona możliwość złożenia przez polskie organy ścigania wniosku o przejęcie ścigania przez FR. Ponadto umowa zakłada tzw. podwójną przestępczość, w tym wypadku fałszowanie dokumentacji sekcyjnej musiałoby stanowić wykroczenie prawa zarówno na terenie RP, jak i Rosji.

Zasada bezpośredniości

Jeśli chodzi o konstrukcję prawną, jaką można by zastosować wobec lekarzy rosyjskich, to – zdaniem Wassermann – należałoby raczej przyjąć utrudnianie postępowania. Penalizuje to art. 235 kodeksu karnego. Stanowi on: „Kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi, kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie, wykroczenie skarbowe lub przewinienie dyscyplinarne albo w toku postępowania zabiegi takie przedsiębierze, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Pytaniem otwartym pozostaje to, w jaki sposób prokuratura zamierza ustosunkować się merytorycznie do dokumentów, co do których ma bardzo daleko posunięte wątpliwości, jeśli chodzi o ich autentyczność. Czy będzie się opierała na nich jako na dokumentach i opisywała je w decyzji końcowej? Pozostaje też kwestia obowiązywania w procedurze karnej tzw. zasady bezpośredniości.

To jedna z naczelnych zasad w procedurze karnej. Mówi ona o tym, że śledczy prowadzący postępowanie mają obowiązek korzystać z dowodów bezpośrednich. A jeśli nie mają takiej możliwości, powinni się posiłkować dowodami pośrednimi. Pytanie, czy dokumenty sekcyjne można uznać za dowody bezpośrednie.

– Nikt nie ma wątpliwości, że materiały rosyjskie są sfałszowane. Wydaje się, że to fałszerstwo jest masowe. Prokuratura nie może opierać się na dokumentach, które, mówiąc fachowo, poświadczają nieprawdę – tłumaczy Wassermann.

Perspektywa Strasburga

W przypadku dokumentacji sekcyjnej jej ojca biegli wytknęli m.in. brak badań potwierdzających lub wykluczających działanie osób trzecich w spowodowaniu katastrofy.

– Nie zauważyłam badań, a co za tym idzie – wniosków, które uprawniałyby do stwierdzeń, czy to, że potwierdzamy, czy też wykluczamy czynnik osób trzecich. Nie ma ani jednego zdania, które potwierdza, zaprzecza lub stwierdza, że nie da się tego stwierdzić. Jest to pominięte milczeniem – mówi Wassermann.

Pytana o szczegóły polskiej ekspertyzy, o to, czy spowodował ją pojedynczy konkretny uraz, odpowiada: „Nigdy się prawdopodobnie nie dowiemy, czy oni przeżyli tę katastrofę i ile minut lub godzin żyli po tej katastrofie”. Jak zauważa, z dokumentacji medycznej wynika, że Rosjanie – mówiąc delikatnie – obchodzili się z ciałami dość „swobodnie”.

– Lepiej traktuje się zwierzęta, niż traktowano ciała naszych bliskich – mówi. – To również wynika z polskiej opinii – dodaje. Wassermann nie wyklucza, że pewnym rozwiązaniem byłoby złożenie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Ale dopiero po wyczerpaniu procedury krajowej.

– Na pewno będziemy na ten temat bardzo poważnie rozmawiać z rodzinami i prawnikami – zastrzega.

W co uwierzyła Kopacz?

Wszyscy pamiętamy publiczny przekaz wysokiego rangą polskiego urzędnika państwowego, czyli minister zdrowia Ewy Kopacz, która była w Moskwie 11 kwietnia, o tym, jak to lekarze rosyjscy i polscy wspólnie pracowali przy stołach sekcyjnych.

Później okazało się to wierutnym kłamstwem. Kopacz przyjęła „w ciemno” zapewnienie strony rosyjskiej, jakoby w ciągu jednej nocy przeprowadzono pełne badania sekcyjne wszystkich 96 ofiar. Czy osoba będąca z zawodu lekarzem mogła nie wiedzieć, że wykonanie takiej liczby w tak krótkim czasie jest po prostu fizycznie niemożliwe?

Według raportu MAK, sekcje wszystkich ciał przeprowadzono w ciągu jednej nocy, z 10 na 11 kwietnia. Dla porównania – badanie sekcyjne ciała Zbigniewa Wassermanna, wykonane we wrocławskim Zakładzie Medycyny Sądowej, trwało trzy dni. Dodajmy jeszcze, że zwyczajowo przyjęte jest, iż w przypadku śmierci obywatela RP poza granicami kraju sekcję wykonuje się dwa razy – najpierw na terenie państwa zgonu, a później po powrocie ciała na terytorium Polski.

Jak to się stało, że 96 zalutowanych trumien w ekspresowym tempie spoczęło w ziemi? Przecież polskie prawo nakazuje wykonanie sekcji zwłok przed pochówkiem w każdym przypadku śmierci nagłej.

– To był kardynalny błąd polskiej prokuratury. Do dziś nikt z prokuratorów nie wytłumaczył, dlaczego sekcje nie zostały przeprowadzone w kraju. W moim przekonaniu kłania się tu ewentualność zarzutu w kierunku niedopełniania obowiązków – ocenia mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego. Argumentację tę w pełni podziela Małgorzata Wassermann.

– Gdyby wykonano te sekcje od razu, można byłoby odpowiedzieć na wszystkie pytania w sposób absolutnie stuprocentowy. Jeżeli po 16 miesiącach ustalono tak dużo, że można było wydać około stustronicową opinię [polska opinia w sprawie ekshumacji Zbigniewa Wassermanana – przyp. red.], to znaczy, że gdyby sekcje wykonano w ciągu pierwszych czterech miesięcy po katastrofie, opinia byłaby kategoryczna – zauważa Wassermann.

Jej zdaniem, ekshumacja wszystkich ofiar katastrofy będzie koniecznością.

– Ktoś zaczyna zastanawiać się teraz, jak uzupełnić gigantyczne braki w materiale dowodowym. Jeśli jednak polska strona dochodzi do tych wniosków po ponad dwóch latach, to zastanawiam się, jak wiele informacji już poznać nie można – ocenia.

Dotyczy to również dokumentacji Zbigniewa Wassermanna. – Znajdują się tam adnotacje, że wyniki badań nie dają konkretnych wiadomości, ponieważ upłynęło zbyt dużo czasu. Z tym trzeba się liczyć – kwituje córka polityka.

Anna Ambroziak

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 17 sierpnia 2012 | http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/7489,sekcyjny-bol-prokuratury.html

Skip to content