O arogancji władzy i łamaniu zasad demokracji przez władze stolicy piszą w liście otwartym do prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz mieszkańcy warszawskiej Pragi, którzy nie chcą w stolicy pomnika Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni.
(foto. Cezary Piwowarski/ http://creativecommons.org/ licenses/by-sa/3.0/deed.pl ) |
List otwarty mieszkańców to wyraz protestu wobec decyzji prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz radnych PO i SLD w sprawie ponownego postawienia pomnika na warszawskiej Pradze. Monument zdemontowany na czas budowy metra ma powrócić na ul. Targową. Tym razem zostanie usytuowany bliżej budynków mieszkalnych.
Protestujące w tej sprawie wspólnoty mieszkaniowe są ignorowane przez władze miasta. We wtorek protestujący zorganizowali konferencję prasową w miejscu, w którym obecnie trwają ekspresowe prace ustawiania cokołu pomnika.
– Pomnik, który został tu ustawiony jesienią 1944 r., miał przypieczętować sowieckie władztwo. Byłaby to straszliwa pomyłka dziejowa, gdybyśmy dziś w wolnej Polsce znów tę pieczęć przystawili – mówił historyk Jan Źaryn. Podkreślał, że pomnik zlokalizowany jest w otoczeniu dawnych siedzib NKWD, w których Sowieci katowali i bestialsko mordowali polskich patriotów. – Nie rozumiem, dlaczego władze Warszawy zgadzają się na to. Pamiętamy jeszcze krzyki, które wydobywały się z przyległych do naszych domów katowni NKWD – mówi jedna z mieszkanek budynku, przed którym stanie pomnik.
– Urzędnicy prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz potraktowali nas w sposób arogancki – mówił Krzysztof Jop, pełnomocnik prawny protestujących mieszkańców z bloku przy ul. Targowej 81. Wyjaśnił, że ratusz bezprawnie odmówił mieszkańcom udziału w decydowaniu o losach pomnika. Mieszkańcy skarżą się również, że o przesunięciu pomnika pod okna ich domów dowiedzieli się z prasy.
Autor: mem, | Źródło: Gazeta Polska Codziennie