Kilka dni temu informowaliśmy o „narodowej tragedii” w Japonii spowodowanej śmiercią pandy w tokijskim ogrodzie zoologicznym. Publiczne opłakiwanie zdechłego niedźwiadka w dalekowschodnim kraju zostało u nas przyjęte raczej z rezerwą, a nawet rozbawieniem. Zwróćmy jednak uwagę, że również w naszym kraju są tacy, którzy do ochrony zwierząt przywiązują większą uwagę niż do ratowania ludzkiego życia.
fot.Sepht/commons/GNU/creative< |
Niestety, „antyludzka” mentalność już dawno dotarła do naszego kraju. Politycy debatują nad skuteczniejszą ochroną zwierząt. Media przepełnione są komentarzami dotyczącymi dozwolonej długości łańcucha, na którym wolno trzymać psa, właściwymi wymiarami klatek dla kur czy „humanitarnymi” sposobami na zabijanie karpia. O dzieciach z Zespołem Downa mordowanych w polskich szpitalach w tzw. medialnym mainstreamie nie ma ani jednego słowa.
Nie trzeba jednak śledzić wydarzeń na ulicy Wiejskiej ani włączać telewizora aby zorientować się, że coraz większa grupa Polaków pozostaje obojętna na tragedię najmłodszych. Nieocenionych doświadczeń i obserwacji może nam w tym temacie dostarczyć portal Facebook. Bardzo często możemy na nim zobaczyć tzw. łańcuszki, czyli informacje bądź obrazy masowo udostępniane przez ogromną liczbę użytkowników serwisu. Co jakiś czas na tablicach wielu znajomych możemy ujrzeć lamenty i protesty przeciwko okrutnie potraktowanemu zwierzakowi. Powstają organizacje i komitety domagające się ukarania sprawców tych przestępstw. Kliknięcie przycisku „lubię to” zajmuje jedynie sekundę, więc zdjęcia zmasakrowanych zwierząt często goszczą na ekranach milionów użytkowników Facebooka.
Szybko można zauważyć, że te same osoby, które oburzają się na każdy przypadek pobicia psa i muszą podzielić się tym faktem ze wszystkimi swoimi znajomymi, w żaden sposób nie włączają się w akcję obrony życia człowieka. Gdy po Facebooku krąży akcja poparcia dla inicjatyw ochrony niewinnych dzieci, tak chętnie wciskane „lubię to” pod apelem o zwiększenie kar za maltretowanie zwierząt, nagle staje się ostatnim miejscem, w którym można umieścić kursor myszki.
Może to świadczyć jedynie o ogromnej znieczulicy, która zapanowała w mentalności ludzi. Nikt nie powinien być oczywiście zwolennikiem bezmyślnego okrucieństwa wobec zwierząt. Cywilizacja śmierci postawiła jednak na głowie hierarchię wartości. Wydawałoby się, że w momencie usunięcia Boga z życia prywatnego i publicznego, zdegenerowany świat na piedestał wyniesie człowieka. Większym szacunkiem i troską cieszą się w nim jednak zwierzęta. Jak bowiem inaczej nazwać sytuację, w której polscy parlamentarzyści zaostrzają przepisy dotyczące kar za złe traktowanie zwierząt, a w kilka miesięcy później godzą się na zabijanie w świetle prawa niepełnosprawnych dzieci? Czym innym jak znieczulicą jest internetowa aktywność tych, którzy płaczą po zabitym psie a pozostają obojętni na tragedię setek chorych dzieci, którym odbiera się prawo do życia?
Smutek po śmierci pandy nie jest zły sam w sobie. To raczej normalna reakcja tych, którzy opiekowali się zwierzątkiem lub śledzili jego narodziny. Patologią jest natomiast jednoczesna obojętność na losy tych, którym powinna przysługiwać szczególna ochrona. Każdego roku w Polsce „legalnie” zabijanych jest kilkaset dzieci – tylko dlatego, że są chore. Jeśli nie potrafisz, drogi obrońco praw zwierząt, dostrzec tego problemu, to najwyższy czas zacząć zmieniać świat od siebie, a nie od schroniska dla psów i kotów.
Marcin Musiał