Aktualizacja strony została wstrzymana

„Prawdziwa historia Piusa XII”

[KOMENTARZ – poniżej]

Prawdziwa historia Piusa XII – Michael Hesemann

Nowe znaleziska w Tajnych Archiwach Watykańskich potwierdzają, że ks. Eugenio Pacelli, późniejszy Ojciec Święty Pius XII, pomagał syjonistom i interweniował w sprawie żydowskich osadników w Palestynie.

Źaden inny Papież w najnowszej historii Kościoła, z wyjątkiem Jana Pawła II i może jeszcze Piusa XI, nie okazywał tak otwarcie swojej miłości do narodu żydowskiego jak Pius XII. Historycy nie mogą pojąć, jak to się stało, że nawet nie dokument historyczny, ale sztuka teatralna wystarczyła, aby przeinterpretować i wypaczyć historię życia tego wielkiego Papieża. Nagle stał się „delegatem”, „Papieżem, który milczy”, a nawet „Papieżem Hitlera”, a autorzy pokroju Johna Cornwella („Pius XII – Papież, który milczał”) czy Daniela Jonaha Goldhagena („Kościół katolicki i holokaust”) przypisywali mu raz ukryty, a raz jawny antysemityzm. Tylko dlatego, że w czasie drugiej wojny światowej i holokaustu za bardziej rozsądne uznał działanie aniżeli mówienie. Wolał bez rozgłosu pomóc tylu Żydom, jak tylko to było możliwe, zamiast pogarszać ich położenie poprzez nieskuteczne protesty. Ważne było, aby unikać wszystkiego, co zagrażało efektywności jedynej instytucji, która im jeszcze pomagała w czasach shoah: Kościołowi katolickiemu. Jego pozorne milczenie i udawana neutralność stały się tarczą ochronną dla największej akcji ratunkowej w historii, która ocaliła przed pewną śmiercią w komorach gazowych przynajmniej 850 tys. Żydów.

Interwencje Pacellego

Ale aby dobrze zrozumieć postać, jaką był Eugenio Pacelli, trzeba sięgnąć głębiej w jego przeszłość. Już jako rzymski chłopiec miał w szkole kolegę – Żyda, uczestniczył w obchodach szabatu, na które zapraszali go rodzice przyjaciela, zaczytywał się w dziełach żydowskich filozofów. Po skończeniu studiów z teologii i prawa kościelnego oraz święceniach kapłańskich w 1901 r. rozpoczął pracę w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. Szybko wspinał się po szczeblach kariery, aż w końcu w marcu 1911 r. został mianowany podsekretarzem Kongregacji do Nadzwyczajnych Spraw Kościelnych, czytaj: papieskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Na tym stanowisku w maju 1917 r. rozpoczęły się jego kontakty z syjonistami. Aby zabiegać o utworzenie państwa żydowskiego w Palestynie, do Rzymu przybył Nahum Sokołow, dziennikarz, pisarz i członek zarządu Światowego Kongresu Syjonistycznego. Jako dobry znak odczytał to, że rok wcześniej Ojciec Święty Benedykt XV ostro potępił antysemityzm. Sekretarz stanu ks. kard. Pietro Gasparri odesłał Sokołowa do ks. bp. Pacellego. Ten przyjął go bardzo uprzejmie i cierpliwie wysłuchał. Jakiś czas później Sokołow w raporcie do Komitetu Wykonawczego Syjonistów chwalił serdeczność, z jaką przyjął go biskup. Jednocześnie przyznał, że Pacelli całkowicie go zaskoczył uprzejmym zapytaniem, czy nie zechciałby przedstawić swojej sprawy Ojcu Świętemu. Sokołow nawet nie marzył o tym, że jako Żyd będzie miał taką możliwość. A jednak 6 maja przez trzy kwadranse – dłużej niż niejedna głowa państwa – był gościem Benedykta XV.

„Nie jestem łatwowierny ani skłonny do przesady” – zapewniał później syjonista w swoim raporcie dla komitetu wykonawczego, „a mimo to nie potrafię wyjaśnić nadzwyczajnej przyjaźni, jaką mi okazano: tego, że tak sprawnie umożliwiono Żydowi i przedstawicielowi syjonistów prywatną audiencję, która trwała tak długo, przebiegała w tak serdecznej atmosferze, na dodatek z tyloma oznakami sympatii dla Żydów w ogóle, a syjonistów w szczególności, że świadczy to przynajmniej o tym, że ze strony Watykanu nie musimy obawiać się przeszkód nie do przezwyciężenia”. „Pacelli opowiedział mi o pańskiej misji: zechce mi pan przedstawić jej szczegóły?”, tymi słowami przywitał Sokołowa Benedykt XV. Następnie pozwolił sobie w całkiem nieformalny sposób wyjaśnić program syjonistów, dając Sokołowowi do zrozumienia, że uważa go za „opatrznościowy” i „zgodny z Bożą wolą”. Także odnośnie do chrześcijańskich miejsc świętych w Palestynie Papież nie miał żadnych wątpliwości: „Nie wątpię, że uda się osiągnąć satysfakcjonujący kompromis”. Gdy Sokołow uzyskał wszystko, czego pragnął, Benedykt XV pożegnał go, kilkakrotnie powtarzając jak życzenie słowa: „Tak, wierzę, że będziemy dobrymi sąsiadami” (Raport z 10 maja 1917 w archiwum głównym Yad Vashem, teczka A 18/25; cyt. za: Pinchas Lapide, Rzym i Żydzi, Bad Schussenried 2005, s. 254 i n.).

Zaledwie tydzień po tym spotkaniu Eugenio Pacelli przyjął w Kaplicy Sykstyńskiej z rąk Papieża Benedykta XV nominację na arcybiskupa. A już kilka tygodni później znalazł się w pociągu do Niemiec. Papież mianował go nowym nuncjuszem w Monachium, a zarazem jedynym przedstawicielem Stolicy Apostolskiej w Niemczech. Jego pierwsze zadanie polegało na przedłożeniu cesarskiemu rządowi w Berlinie papieskiego planu pokojowego, który zakończyłby pozbawione sensu walki pomiędzy narodami prowadzone w ramach pierwszej wojny światowej. O innej, na dodatek zakończonej sukcesem interwencji Pacellego z tamtego okresu, pisał żydowski historyk i dyplomata Pinchas Lapide w swojej książce „Rzym i Żydzi”. W syjonistycznych archiwach w Jerozolimie Lapide znalazł fotokopię oficjalnego pisma, które Pacelli jako nuncjusz w Monachium wystosował 16 listopada 1917 r. do bawarskiego ministra spraw zagranicznych Otto Rittera von Dandla:
„Jako nuncjusz apostolski mam zaszczyt poinformować Jego Ekscelencję, że żydowskie gminy w Szwajcarii zwróciły się do Ojca Świętego z prośbą o wstawiennictwo w sprawie zachowania miejsc i ludności żydowskiej w Jerozolimie. Jego Eminencja Sekretarz Stanu polecił mi w imieniu Jego Świątobliwości z całą pieczołowitością zabiegać o to u cesarskiego rządu. Ja, niżej podpisany, proszę zatem Waszą Ekscelencję o użycie właściwych organów oraz wszelkich sił do osiągnięcia tego celu. Z góry dziękując za pomoc, pozostaję w najgłębszym szacunku… Eugenio Pacelli, arcybiskup Sard, Nuncjusz Apostolski”.

Prześladowania w Turcji

Obawy Żydów były więcej niż uzasadnione. Turcja była sojusznikiem państw centralnych, dlatego Brytyjczycy sprowokowali powstanie arabskie, żeby ją zmusić do prowadzenia wojny na dwóch frontach. Turcy zaś podejrzewali Żydów, że kolaborują z Anglikami. Po ludobójstwie, jakiego Turcja dopuściła się na Ormianach, uważając ich za sojuszników Rosjan, można było obawiać się najgorszego.
W kwietniu 1915 r. turecki minister wojny Enver Pasza zarządził przymusową deportację dużej części armeńskiej mniejszości narodowej Imperium Osmańskiego na Pustynię Syryjską. To, co oficjalnie nazywano wynikającą ze względów wojskowych „ewakuacją” politycznie niepewnej mniejszości, okazało się pierwszym dużym ludobójstwem XX wieku. Ruch „Młodych Turków” dążył do przekształcenia wieloetnicznego Imperium Osmańskiego w państwo narodowe z panturecką ideologią, w którym nie byłoby miejsca dla Ormian chrześcijan. „Ostatecznym rozwiązaniem” problemu mniejszości stało się ludobójstwo. Jego wykonawcą był dowódca i generalny gubernator Syrii Cemal Pasza. Łączna liczba ofiar wyniosła 1,5 miliona. Część z nich zginęła w następstwie tureckich masakr, część została przepędzona na syryjską pustynię, gdzie zmarła z głodu, pragnienia i wskutek chorób. Cemal Pasza ostro obszedł się również w 1917 r. z żydowsko-syjonistycznymi mieszkańcami Palestyny. Po tym jak żydowscy osadnicy w Jaffie zostali oskarżeni o kolaborację z Brytyjczykami, osmański gubernator generalny zarządził również ich przesiedlenie. Ponad 8000 Żydów zostało wypędzonych ze swoich domów bez możliwości zabrania ze sobą jakiegokolwiek bagażu czy pożywienia. Na ich oczach tureccy agresorzy plądrowali ich domy. Na bramach żydowskiego przedmieścia powieszono dwóch Żydów jako przestrogę dla tych, którzy próbowaliby się temu przeciwstawić. Świadkowie informowali o nieludzkim okrucieństwie żołnierzy. W studniach na terenie Jaffy znaleziono potem dziesiątki martwych Żydów. Pod koniec marca 1917 r. agencja informacyjna Reuters donosiła, że z Jerozolimy wypędzono „masy Żydów”, którzy „mogą podzielić los Ormian”. Depesza syjonistycznego biura w Kopenhadze zawierała obawy, że według pogróżek Paszy palestyńskich Żydów czeka ten sam okrutny los co Ormian, czyli eksterminacja poprzez głód, pragnienie i epidemie. 7 maja 1917 roku socjaldemokratyczny deputowany Oskar Cohn poruszył w berlińskim Reichstagu temat antyżydowskich ekscesów na terenie Palestyny. Jednak już dzień później Arthur Zimmermann, sekretarz stanu w ministerstwie spraw zagranicznych, próbował zbagatelizować problem. Według niego, rozkaz ewakuacji Jaffy miał wynikać tylko i wyłącznie ze środków ostrożności. Na dodatek rząd Rzeszy nie miał żadnego interesu w tym, aby być łączony z incydentami, które leżały w gestii Turcji. Krótko mówiąc, nie chciano niepotrzebnie drażnić sojusznika znad Bosforu. Tym bardziej trudna była interwencja Nuncjatury Apostolskiej, o której pisał Pinchas Lapide. Niestety, według mojej wiedzy nie zauważył jej ani nie zweryfikował żaden inny historyk. Cornwell i spółka zignorowali ten fakt, ponieważ nie pasował do wypaczonego obrazu Pacellego jako antysemity, a większość obrońców Piusa XII koncentruje się na jego stosunku do nazizmu. W dodatku – bez żadnego merytorycznego uzasadnienia – przeciwnicy Pacellego chętnie kwestionują wiarygodność Lapide´a. Tymczasem za każdym razem znajdujemy u niego odesłanie do tekstów źródłowych, tak jak w opisanym powyżej przypadku: cytowany przez Lapide´a dokument znajduje się na mikrofilmie K 179 90203 w Centralnym Archiwum Syjonistycznym w Jerozolimie.

Weryfikacja w Tajnych Archiwach Watykańskich

Zaufałem Lapide´owi, w końcu jego doskonała praca okazała się niezawodna także w innych przypadkach, i przytoczyłem to wydarzenie w mojej biografii Piusa XII: „Papież, który przeciwstawił się Hitlerowi”. Potem, w listopadzie 2008 r. otrzymałem długo wyczekiwaną zgodę na prowadzenie badań naukowych w Tajnych Archiwach Watykańskich. Moim celem było odnalezienie dalszych szczegółów dotyczących stosunku Pacellego do Żydów i rosnącego w siłę narodowego socjalizmu. Weryfikacja opisanej przez Lapide´a interwencji była priorytetem na liście zaplanowanych przeze mnie badań.

Przedstawiwszy się prefektowi Tajnego Archiwum ks. bp. Sergio Pagano, rozpocząłem pracę w „Sala Studio”, czyli sali studyjnej archiwum. Zasoby Tajnego Archiwum Watykańskiego są przynajmniej do 1939 r. skatalogowane. Kto chce mieć do nich wgląd, musi najpierw przekopać się przez opasłe katalogi, zanim jeden z uprzejmych pracowników wręczy mu do wglądu odpowiedni segregator. W jednym z takich katalogów, w którym starannie oznaczono zasób „Archiwum Nuncjatury w Monachium”, od razu natrafiłem na wiele obiecujący wpis „Guerra Europ., Palestina # 1, Pop. Giudaica e della Citta Santa della Palestina” – „Pierwsza wojna światowa, Palestyna nr 1. Ludność żydowska i Miasto Święte w Palestynie”. Wynotowawszy archiwalną sygnaturę teczki (A.S.V., Arch. Nunz. Monaco d.B. 385; Fasc. 2; Pos. XIII, Guerra Europ. Palestina # 1, Popolazione Giudaica e della Citta Santa della Palestina), poprosiłem o przyniesienie jej. I nie rozczarowałem się. Zawierała nie tylko ręcznie sporządzoną przez Pacellego wersję cytowanego w książce Lapide´a listu, ale dostarczała także wielu innych cennych informacji o kulisach tej interwencji. 15 listopada 1917 r. o godz. 16.30 zaszyfrowana wiadomość papieskiego sekretarza stanu Gasparriego została wysłana do nuncjusza Pacellego, a o godz. 7.30 następnego dnia o poranku została odebrana i rozszyfrowana. Całość tekstu brzmiała: „Izraelska wspólnota w Szwajcarii prosi Ojca Świętego o wstawiennictwo odnośnie do nietykalności miejsc i ludności żydowskiej w Jerozolimie. Za moim pośrednictwem Ojciec Święty prosi Jego Ekscelencję o wywarcie wpływu na rząd niemiecki. Kard. Gasparri” (tamże, s. 2).

Decyzja o powierzeniu tej sprawy Pacellemu była słuszna. Więcej niż wątpliwe było to, czy Papieżowi uda się coś wskórać w Konstantynopolu. Tylko Niemcy, jako silniejszy sojusznik, mogły odwieść Turków od planowanej masakry. A to, że Pacelli miał zawsze oczy i uszy otwarte na sprawy żydowskie, widać było już wtedy, gdy przyjął przywódcę syjonistów – Nahuma Sokołowa. I to być może właśnie od Sokołowa, który w tym czasie mieszkał w Anglii, wyszła cała ta inicjatywa, aby do napisania listu do Papieża skłonić Żydów zamieszkujących neutralną Szwajcarię. I rzeczywiście Pacelli natychmiast przystąpił do działania. Cała sprawa była raczej skomplikowana, w końcu w tamtym czasie nie utrzymywano jeszcze stosunków dyplomatycznych na linii cesarstwo – Stolica Apostolska. Jedyna nuncjatura na terenie Niemiec znajdowała się w Monachium, w stolicy Królestwa Bawarii. Toteż dyplomatyczna ofensywa musiała zostać wyprowadzona poprzez rząd Bawarii. 17 listopada 1917 r. Pacelli przedstawił swoją sprawę najpierw ministrowi spraw zagranicznych Królestwa Bawarii, którym był wówczas Otto Ritter von Dandl, prosząc go o pilną interwencję ministerstwa spraw zgranicznych. Tym razem, inaczej niż pół roku wcześniej, berlińskie ministerstwo spraw zagranicznych zaczęło działać. Jedenaście dni później, 27 listopada 1917 r., nastąpiła odpowiedź na wystąpienie dyplomatyczne Pacellego, czego dowodem jest notatka berlińskiego MSZ znaleziona w teczce zatytułowanej „Żydzi w Turcji”: „Nie ma powodu do obaw, że władze tureckie w Palestynie zastosują nadzwyczajne środki, które mogłyby być skierowane przeciwko ludności żydowskiej. Strona turecka zapewniła nas, że Miasto Święte i wszystkie miejsca, które stanowią przedmiot kultu chrześcijańskiego i żydowskiego, są chronione i szanowane w stopniu, w jakim tylko pozwala na to prowadzenie koniecznych działań wojennych” (cyt. za: Lapide, s. 271).

Dwa dni później władze niemieckie opublikowały następujące oświadczenie: „Jak wynika z informacji otrzymanych od strony tureckiej, dołożono wszelkich starań dla ochrony miejsc świętych w Jerozolimie, otaczanych czcią również przez samych muzułmanów, oraz uchronienia tamtejszej ludności. Oczywiście Żydzi nie muszą obawiać się żadnych środków nadzwyczajnych” (Jźdische Rundschau, nr 48, 30 listopada 1917; cyt. za: Lapide, s. 272).

W końcu 8 grudnia 1917 r. Ritter von Dandl mógł złożyć w nuncjaturze apostolskiej następujące sprawozdanie: „Jego Ekscelencjo, w odpowiedzi na notę z dnia 16. poprzedniego miesiąca mam zaszczyt poinformować, że nie omieszkałem przedłożyć w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Berlinie prośby gmin izraelskich w Szwajcarii odnośnie do ochrony żydowskich miejscowości i ludności na terenie Jerozolimy. W odpowiedzi uzyskałem zapewnienie, że według informacji otrzymywanych przez ministerstwo nie ma powodów do obaw, jakoby władze tureckie w Palestynie miały podjąć jakieś szczególne działania wymierzone w ludność żydowską” (Arch. Nunz. Monaco d.B. 385, Fasc. 2, Pos. XIII, p. 5). Zaledwie trzy dni później, 11 grudnia 1917 r., Brytyjczycy dowodzeni przez generała Edmunda Allenby´ego zajęli Jerozolimę. Palestyńscy Żydzi mogli odetchnąć z ulgą. Według Pinchasa Lapide´a, nuncjusz Pacelli poprzez swoje działania przyczynił się do „uchronienia Żydów i miejsc świętych w Jerozolimie przed niemal pewną zagładą”. Było to tym istotniejsze, że w tym czasie tureckimi oddziałami w Palestynie dowodził niemiecki generał Erich von Falkenhayn. Jego biograf Holger Afflerbach napisał: „Jedynie Falkenhayn stanął na przeszkodzie nieludzkim ekscesom wobec palestyńskich Żydów, co w kontekście dwudziestowiecznej historii Niemiec nabiera szczególnego, chwalebnego dla Falkenhayna wymiaru”. A ponieważ Falkenhayn przez całe życie był tylko człowiekiem ściśle wykonującym rozkazy swoich przełożonych, należy zatem uznać, że jego „zachowanie” było następstwem nadesłanego z Berlina rozkazu.

Wdzięczni Pacellemu

Pinchas Lapide cytuje list, który dr Jakob Thon, ówczesny kierownik biura syjonistów w Jerozolimie, napisał w grudniu 1917 r.: „Szczęśliwym zrządzeniem losu w tych ostatnich, krytycznych dla nas dniach było to, że naczelnym dowódcą był generał von Falkenhayn. Cemal Pasza na jego miejscu wygnałby ludność całego regionu i obrócił kraj w ruinę, tak jak to nieraz zapowiadał. My, jak i cała reszta zarówno chrześcijańskiej, jak i muzułmańskiej ludności, winni jesteśmy wdzięczność P.(acellemu), który przeszkodziwszy planowanej całkowitej ewakuacji tego terytorium, ustrzegł tamtejszą ludność przed zagładą” (Mikrofilm K 1800 72/73 w Centralnym Archiwum Syjonistycznym w Jerozolimie, cyt. za: Lapide, s. 272).

Dziewięć lat później, w grudniu 1926 r., utworzono w Berlinie „Niemiecki Komitet Pro-Palestyński dla wspierania osadnictwa żydowskiego w Palestynie”. Wśród członków założycieli znaleźli się między innymi przewodniczący Reichstagu Paul Löbe, nadburmistrz Kolonii Konrad Adenauer, Albert Einstein i Thomas Mann. Wówczas też pojawiło się pytanie, na ile ci prominentni katolicy rzeczywiście chcieli brać w tym udział. Podczas burzliwej dyskusji na posiedzeniu Ligi Narodów odnośnie do Deklaracji Balfoura koncepcja państwa żydowskiego była dość kontrowersyjna dla kręgów kościelnych z powodu ich troski o status miejsc chrześcijańskich. Ponadto wyraźnie socjalistyczna postawa niektórych syjonistów powodowała irytację w Watykanie do tego stopnia, że nawet „L´Osservatore Romano” 1 czerwca 1922 roku wzywało do „ochrony miejsc świętych przed bolszewickimi Żydami”. Jak stwierdzał Pinchas Lapide, rezydujący w międzyczasie w Berlinie Eugenio Pacelli reprezentował „także wówczas… punkt widzenia Komitetu Propalestyńskiego”. Sceptycy syjonizmu z szerokich kręgów watykańskich spotkali się z jego wyraźnym sprzeciwem, a na dodatek wspierał żydowskich osadników oraz zachęcał prominentnych katolików do przyłączenia się do tej inicjatywy. Nawet jego najbliższy przyjaciel, wówczas polityk centrum – ks. prałat dr Ludwig Kaas należał do prezydium komitetu (por. Jehuda Reinhart, dokumenty na temat historii niemieckiego syjonizmu 1882-1933, Tźbingen 1981, s. 378).
O tym, jak bardzo zarówno wtedy, jak i potem Pacelli sympatyzował z syjonistami, świadczą wspomnienia niemieckiego syjonisty Kurta Blumenfelda. W swoim pamiętniku „Źywotna kwestia żydowska” opublikowanym w 1962 r. Blumenfeld opisywał, jak tenże Nahum Sokołow, któremu Pacelli w 1917 r. umożliwił spotkanie z Ojcem Świętym, w 1925 r. przybył do Berlina. W międzyczasie Sokołow awansował na stanowisko przewodniczącego wszystkich kongresów syjonistycznych. Gdy syjoniści planowali kolejne wystąpienie do Ligi Narodów w Genewie, przypomnieli sobie o byłym podsekretarzu papieskiego MSZ. Chcieli poprosić arcybiskupa Pacellego o instrukcję dla watykańskiego reprezentanta w Genewie. Jednakże kiedy Blumenfeld zadzwonił do nuncjatury, usłyszał, że Pacelli leży ciężko chory w szpitalu św. Jadwigi i odwołał wszelkie rozmowy. Dopiero gdy syjonista powołał się na nazwisko Sokołowa, oddzwoniono do niego z informacją: Jego Ekscelencja Nuncjusz zaprasza pana Sokołowa na pięciominutowe spotkanie.

Przyjaciel syjonistów

Blumenfeld i Sokołow razem pojechali do kliniki. W przedpokoju dyżurny lekarz powitał ich napomnieniem: „Sam pan Sokołow i tylko na pięć minut”. Blumenfeld usiadł więc w bibliotece i zagłębił się w lekturze. Sokołow wrócił dopiero po półtorej godziny. „Widać po nim było, jak interesująca musiała być rozmowa z nuncjuszem, rozmowa dotycząca zarówno historycznych kwestii żydowskich, jak i katolickich” – wspominał Blumenfeld („Źywotna kwestia żydowska”, s. 83).

O czym nie wiedział ani Blumenfeld, ani Lapide to to, że kilka dni później Pacelli napisał list do Rzymu w sprawie Sokołowa. Odkryłem ten dokument w Tajnych Archiwach Watykańskich, w zbiorze o nazwie „Syjonizm”, który mylnie – myśląc jeszcze o okresie przedwojennym – przypisano do akt „Turcja”. Chodzi o pismo Pacellego do sekretarza stanu Gasparriego, datowane 15 lutego 1925 r., o następującej treści:
„Pan Nahum Sokołow, prezes Komitetu Wykonawczego Światowej Organizacji Syjonistycznej, przez kilka dni będący przejazdem w Berlinie, zabiegał o spotkanie ze mną. Podczas naszej krótkiej rozmowy, bardzo konstruktywnej i przebiegającej we wzajemnym zrozumieniu, jako Żyd wyraził swój podziw i szacunek względem Kościoła katolickiego, a ja chciałbym przypomnieć, że na początku 1917r., kiedy odwiedził Rzym, kilkakrotnie został przyjęty przez Jego Eminencję i miał zaszczyt spotkać się na prywatnej audiencji z Jego Świątobliwością. Dlatego chciałbym prosić, jeśli wróci w tym roku, aby Jego Eminencja znowu przyjął go życzliwie, co sprawiłoby mu wielką radość i – jeśli to możliwe – otoczył go opieką. Chociaż wiem, że intencje tego człowieka, choć interesujące, nie należą do kompetencji mojej nuncjatury, postrzegam to jako swój obowiązek wyżej wymienionego (Sokołowa) powierzyć dobrej woli Jego Eminencji” (A.E.S Turchia – 1921 – 39, Pos. 7, Fasc. 23, p. 27).

Bardziej niż jakikolwiek inny dokument to znalezisko pokazuje, że Eugenio Pacelli był prawdziwym przyjacielem syjonizmu. Nie tylko był gotów natychmiast przyjąć prominentnego przywódcę syjonistów w szpitalu, ale jeszcze od razu przesłał do Rzymu list polecający, żeby mieć pewność, że drzwi dla niego będą tam otwarte. Nawet jeśli ktoś jego dyplomatyczne działania z czasów dwóch wojen światowych uważa za wypełnianie obowiązków zleconych przez Papieża, to jednak musi przyznać, że Pacelli w sprawie Sokołowa z własnej inicjatywy wychodził poza swoje obowiązki i kompetencje. Kolejny raz późniejszy Papież Pius XII pokazał, że zawsze miał oczy i uszy otwarte na prośby i problemy narodu żydowskiego.

Michael Hesemann
niemiecki historyk i publicysta

Tłum. Bogusław Rąpała

Autor jest historykiem. Opublikował kilka książek na temat historii Kościoła, m.in. biografię Piusa XII – „Papież, który przeciwstawił się Hitlerowi”. Prowadził badania m.in. w Tajnych Archiwach Watykańskich.

KOMENTARZ BIBUŁY: Z wielkim ociąganiem przytaczmy powyższy tekst i to jedynie z uwagi aby przybliżyć Czytelnikom niektóre interesujące fakty z życia Wielkiego Papieża, Piusa XII. Natomiast za akt nieuczciwości i fatalnej nadinterpretacji należy uznać przypisywanie Piusowi XII miana „przyjaciela syjonistów”. I to bez podawania jakichkolwiek cytatów o rzekomym uwielbieniu syjonizmu przez tego Papieża, który doskonale zdawał sobie sprawę czym jest ten ideologiczny i rasistowski ruch polityczny!

Pius XII był wytrawnym politykiem i prowadził rozmowy z wieloma przedstawicielami wielu nurtów politycznych. To, że np. będąc poważnie chorym przyjmuje przedstawiciela ruchu syjonistycznego, nie świadczy wcale o tym, że był on „przyjacielem syjonistów”. Historyk w ten sposób interepretujący wydarzenia jest po prostu pseudo-historykiem uprawiającym jakąś swoją prywatną działkę ideologicznej walki.

Już na samym wstępie Autor pisze nieprawdziwie, iż „Źaden inny Papież w najnowszej historii Kościoła, z wyjątkiem Jana Pawła II i może jeszcze Piusa XI, nie okazywał tak otwarcie swojej miłości do narodu żydowskiego jak Pius XII. ” Jeśli działalność Jana Pawła II była rzeczywiście przyjazna Żydom, sprzyjająca żydowskim interesom i w wielu przypadkach filosemicka – a nawet naruszająca godność Następcy Urzędu Piotrowego, jak wizyta w synagodze – to działalność papieży: Piusa XI i Piusa XII dotyczyła ochrony Żydów przed spodziewaną i przewidywaną przez tych papieży nawałnicą nazistowsk0-komunistyczną, która miała przewalić się przez świat. Papieże przed wojną przewidywali co może się wydarzyć gdy bezbożne ideologie, które bacznie obserwowali ogarną Europę – co się też stało – i dyplomatycznie sprzyjali wielu projektom, w tym również wyprowadzeniu Żydów z tych spodziewanych miejsc klęski, np. wspierając ich odwieczne marzenia zasiedlenia Palestyny. Jednak nigdy w przeszłości – poza Janem Pawłem II – żaden papież nie wyobrażał sobie aby duchowych, historycznych wrogów chrześcijaństwa nazywać np. starszymi braćmi w wierze! I tego też nigdy nie uczynił Pius XII. Wielki Papież Pius XII pomagał z całych sił uciskanym przez reżimy ludziom, pomagał też Żydom, bo właśnie jako osoby ludzkie wymagające takiej troski traktował swoich religijnych przeciwników (w przeciwieństwie do ich samych, którzy według swojej świętej księgi, czyli Talmudu, wszystkich nie-żydów uważają za podludzi.)

Przedsoborowi Papieże – w tym Pius XII posługujący w trudnych czasach przed- i wojennych – zabiegali o to, aby doskonale wcielać w życie to co w Kościele zostało wyraźnie zdefiniowane i wyrażone, m.in. przez świętego papieża Grzegorza I Wielkiego, który zasłynął jako wielki obrońca Żydów, zakazując np. przymusowych chrztów, lecz i nadając im prawa funkcjonowania według swoich zasad w ramach swojej społeczności. Jednocześnie jednak, wyrażając słynne Sicut Judaeis non, papieże przy przyznawaniu wolności Żydom zakazywali im rozprzestrzeniania swoich (błędnych i trujących) idei i praktyk poza ramy swoich społeczności. W tamtych czasach – jak i w ciągu niemal calej historii Kościoła – papieże nie wyobrażali sobie aby nawet przyrównywac religię katolicką z zabobonami „religii” judaistycznej. Co więcej, święty Grzegorz I nie uważał judaizmu nawet jako religii, nazywając judaizm mianem Superstitio, czyli kultu występującego poza prawdziwą religią. Święty Grzegorz I ostrzegał przed judaizmem pisząc, że „Ten zabobon (Superstitio)” może „zanieczyścić” wiarę chrześcijańską i „oszukać swoimi świętokradzkimi pokusami” zwykłych chrześcijan. Takim też traktowany był judaizm przez Piusa XII, który pomagając represjonowanym doskonale wiedział gdzie tkwi granica tzw. tolerancji.

Z jednej strony nie powinno dziwić, że Nasz Dziennik  drukuje tekst przypisujący Piusowi XII jakieś uznanie czy przyjaźń skierowaną ku syjonistom czy ruchowi syjonistycznemu, bowiem być może w ten sposób próbuje się usprawiedliwić gorszące działania i gesty Jana Pawła II w stosunku do przedstawicieli najbardziej skrajnych żydowskich organizacji syjonistycznych. Z drugiej strony jednak, pomimo tych pragnień (ukrytych czy jawnych, świadomych czy też nie), bezdyskusyjnie i bezkrytycznie sprzyjanie i dawanie rozgłosu żydowskim organizacjom zniekształacającym historię, jest wielkim nadużyciem dziennikarskim.

Nie zapominajmy również – co wygodnie jednak Nasz Dziennik przemilcza – że Autor, Michael Hesemann jest niemieckim doradcą organizacji o nazwie Pave the Way Foundation z siedzibą w Nowym Jorku, której myślą przewodnią i celem jest „wyeliminowanie przeciwieństw i trudności pomiędzy religiami”. Instytucja ta – niestety honorowana przez Jana Pawła II – jest chyba najgorszą z możliwych form „eliminowania różnic” pomiędzy katolicyzmem a tzw. judaizmem, sakcjonowania państwa Izrael, w sumie – jest żydowską instytucją prowadzącą chytrą sztukę judaizacji społeczeństw. Jak widać na załączonym tekście, Pave the Way Foundation wraz ze swoimi „historykami” pod przykrywką wyjaśniania i odkłamywania historii, prowadzi swoją ideologiczną walkę poprzez jej zakłamywanie.

Za: Nasz Dziennik, Środa, 20 czerwca 2012, Nr 142 (4377) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120620&typ=my&id=my09.txt

Skip to content