Polska za rosyjski gaz płaci najwięcej spośród krajów Unii Europejskiej. Średnia, roczna cena za 1000 metrów sześciennych wyniosła w ubiegłym roku aż 420 dolarów. Z danych opublikowanych przez agencję Interfax wynika, że to nie ostatnie słowo rosyjskiego koncernu Gazprom. Dziennik „Wiedomosti” sugeruje, że ceny na błękitne paliwo zależą od wzajemnych kontaktów kontrahentów z Gazpromem.
„Kto poszedł do sądu, a nie próbował negocjować, ten płaci drożej”- sugerują rosyjscy dziennikarze. W ich ocenie ceny na rosyjski gaz spadają tam, gdzie Gazprom ma coś do ugrania. Wskazują między innymi na kraje basenu Morza Czarnego przez, których wody terytorialne Rosja chce poprowadzić Gazociąg Południowy. Ceny rosną, jeśli takie kraje jak Polska czy Niemcy skarżą się na zawyżone stawki w międzynarodowym sądzie arbitrażowym. Rosyjscy dziennikarze wielokrotnie kpili, nazywając koncern Gazprom „zbrojnym ramieniem Ministerstwa Spraw Zagranicznych”. W ich opinii, ceny dostaw surowców energetycznych są dla rosyjskiej dyplomacji ostatnim argumentem w negocjacjach politycznych. Niedawno w podobnym tonie o rosyjskim monopoliście wypowiedział się unijny komisarz do spraw energii Guenther Oettinger. Nazwał on Gazprom „Czerwoną Armią Putina”.