Aktualizacja strony została wstrzymana

Śledczy od kurii krakowskiej pod sąd! – Tadeusz M. Płużański

Brutalny ubek z Krakowa, Jan Łukaszewski, który znęcał się fizycznie i moralnie nad więźniami, może spędzić za kratami kilka lat. Główna Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu przy IPN – znów ostro krytykowana przez czerwonych i różowych – wniosła właśnie akt oskarżenia do krakowskiego sądu.

„Głos Koszaliński” w styczniu 1953 informował: „Dnia 21 bm. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie rozpoczął się proces grupy szpiegów działających na rzecz wywiadu amerykańskiego. Banda ta zorganizowana została na zlecenie monachijskiego ośrodka wywiadu amerykańskiego przez tzw. »Radę Polityczną« skupiającą na emigracji wrogów i wyrzutków narodu polskiego. Na ławie oskarżonych zasiedli główni przywódcy i członkowie tej bandy: ks. Józef Lelito, Michał Kowalik, ks. Franciszek Szymonek, Edward Chachlica, ks. Jan Pochopień, ks. Wit Brzycki oraz Stefania Rospond”.

Groził pozbawieniem życia

„Szpiegów” oskarżał naczelny prokurator wojskowy, słynny kat Polaków Stanisław Zarako-Zarakowski. 27 stycznia 1953 r. krakowski WSR w składzie: przewodniczący ppłk Mieczysław Widaj, znany morderca sądowy, oraz ppłk Roman Waląg i mjr Bazyli Mielinik ogłosił wyrok. Ks. Józefa Lelitę, Edwarda Chachlicę i Michała Kowalika – skazano na śmierć. Ks. Szymonka na dożywocie, ks. Brzyckiego na 15 lat, ks. Pochopienia na 8, Stefanię Rospond na sześć lat więzienia. Wyroków śmierci nie wykonano. Decyzją Rady Państwa z 18 sierpnia 1953 roku zamieniono je na karę dożywotniego więzienia.
Ów pokazowy proces kurii krakowskiej został poprzedzony brutalnymi przesłuchaniami. Teraz Instytut Pamięci Narodowej odnalazł jednego z oprawców – Jana Łukaszewskiego. W akcie oskarżenia, sporządzonym przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie i wniesionym do Sądu Rejonowego dla Krakowa Krowodrzy czytamy: „w okresie od 19 września 1952 r. do 16 grudnia 1952 r. w Krakowie będąc urzędnikiem – funkcjonariuszem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie popełnił zbrodnię komunistyczną oraz przeciwko ludzkości poprzez to że, w ramach represji za działalność na rzecz niepodległości Polski, działając wspólnie z innymi funkcjonariuszami znęcał się fizycznie i moralnie nad aresztowaną Stefanią Sz. z d. R. poprzez bicie jej rękami po głowie oraz znieważanie wulgarnymi słowami, wielogodzinne nocne przesłuchania w pozycji stojącej oraz grożenie pozbawieniem życia i długotrwałym pozbawieniem wolności w celu zmuszenia jej do składania wyjaśnień opisujących działalność osób prowadzących korespondencje z Janem Szponder oraz działalność księży Józefa Lelito i innych”. Takich samych zbrodni miał się dopuścić wobec aresztowanych Heleny O. i Andrzeja K.
– Wszyscy pokrzywdzeni żyją. Wskazali z nazwiska, a potem rozpoznali Jana Ł. jako oficera śledczego, który znęcał się nad nimi – mówi prokurator Marek Kowalcze.
82-letni Łukaszewski – jak wynika z ustaleń IPN – pobiera emeryturę i dotychczas nie był karany. W toku śledztwa do winy się nie przyznał. Jeśli zostanie skazany, w więzieniu może spędzić nawet siedem lat i sześć miesięcy.

Akcja korespondencyjna

O co chodziło w śledztwie i procesie kurii krakowskiej? Po krwawej rozprawie z polskim podziemiem politycznym i zbrojnym komuniści przystąpili do „ostatecznego rozwiązania kwestii Kościoła katolickiego” – jedynej siły, która przeciwstawiała się jeszcze sowietyzacji kraju. Decydujące uderzenie nastąpiło na przełomie lat 1952/1953. Aresztowano wówczas około tysiąca kapłanów, łącznie z Prymasem Polski, kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Czystki dotknęły m.in. Katowice, skąd wygnani zostali biskupi: Stanisław Adamski, Herbert Bednorz i Juliusz Bieniek. We wrześniu 1953 r., po ciężkim śledztwie i pokazowym procesie, na 12 lat więzienia skazano biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka.
Jednak główna twierdza oporu – kuria krakowska – pozostawała niezdobyta. Aby ją rozbić – w maju 1952 r. – Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie intensywnie rozpracowywał Jana Szpondera ps. „Andrzej”. Ten żołnierz Narodowej Organizacji Wojskowej w czasie okupacji niemieckiej, w 1949 r. zbiegł do Niemiec Zachodnich, gdzie nawiązał kontakt z działającym na uchodźstwie Stronnictwem Narodowym. Jemu właśnie powierzono pozyskiwanie informacji z Polski, co było możliwe dzięki stworzeniu rozbudowanego systemu przesyłania korespondencji. Szponder nawiązał taką współpracę ze swoimi dawnymi podwładnymi z NOW. Wśród nich znaleźli się: ks. Józef Lelito oraz dwaj żołnierze NOW – Edward Chachlica ps. Artur i Michał Kowalik ps. Wołodyjowski.
UB intensywnie inwigilował to środowisko: w sumie przeszło dwadzieścia osób. Z ramienia centrali Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego sprawę – jako priorytetową i pilną – nadzorował wicedyrektor Departamentu III, płk Leon Andrzejewski. Ponieważ ustalono, że grupa utrzymuje ze sobą kontakt korespondencyjny, zadaniem krakowskich ubeków było w pierwszej kolejności przejęcie próbek pisma inwigilowanych. Siatkę Jana Szpondera rozbito między wrześniem a listopadem 1952 r.
Dzięki aresztowaniu ks. Józefa Lelito zaczęto inwigilować Kurię Metropolitalną w Krakowie. I choć jej księża nie mieli nic wspólnego z akcją korespondencyjną, ich też włączono do śledztwa, a następnie sądzono.

„Zachowywał się prowokacyjnie”

Jednym z aresztowanych był ksiądz Józef Fudali, katecheta z podkrakowskich Liszek. Choć przyjaźnił się z Janem Szponderem, nie uczestniczył w jego działalności politycznej. Funkcjonariusze krakowskiego WUBP zatrzymali go 20 września 1952 r. W tzw. pytajniku, czyli spisie pytań do przesłuchania czytamy najciekawsze punkty: „1. Kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach przeszliście przeszkolenie wywiadowcze? (…) 3. Kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach zostaliście zawerbowani do współpracy z wywiadem zagranicznym? (…) 11. Jakie materiały wywiadowcze przekazaliście Budziaszek Helenie? (…) 13. Wyjaśnijcie dlaczego uprzedziliście Kowalika Michała, że organa BP interesują się korespondencją i paczkami nadsyłanymi na jego adres z zagranicy? 14. Kiedy, gdzie i jaką kwotę pieniężną otrzymaliście od Budziaszek Heleny?”. Przesłuchania prowadzili ubecy: Stanisław Dzikowski, Stanisław Józefiak i oskarżony dziś przez IPN Jan Łukaszewski.
Brutalne śledztwo trwało kilka miesięcy. Jeden ze śledczych sporządził charakterystykę księdza: „Fudali Józef w pierwszym okresie prowadzonego śledztwa nie przyznawał się do prowadzenia działalności szpiegowskiej (…) również w czasie śledztwa zaprzeczał, aby kiedykolwiek przekazywał wiadomości szpiegowskie za granicę i aby utrzymywał kontakt ze Szponderem Janem agentem wywiadu amerykańskiego. Fudali Józef przyznał się do zarzuconych mu czynów dopiero po upływie dłuższego okresu czasu i to na skutek przeprowadzonej konfrontacji między nim a Budziaszek Heleną i innymi członkami siatki szpiegowskiej. W niedługi czas po przyznaniu się do winy zeznania swoje zaczął odwoływać, przy czym w czasie dalszego śledztwa usiłował przesłuchującego wprowadzić w błąd przez składanie fałszywych zeznań, nie chciał podpisywać protokołów, zachowywał się w sposób prowokacyjny w stosunku do Oficera śledczego. Wina podejrzanemu Fudali Józefowi została udowodniona na podstawie zeznań świadków. Fudali natomiast usiłował zataić swoją działalność szpiegowską, aby uniknąć odpowiedzialności karnej i działalność tą dalej prowadzić”.
Mimo stosowania bestialskich metod śledczych ks. Fudali się nie poddawał. 20 listopada 1952 r. „agent celny” – czyli współwięzień, który był kapusiem ubeków w celi, donosił: „Na celi dyskutuje bardzo dużo na tematy religijne. Udowadnia dogmaty religijne i rozstrzyga różne kwestie społeczne (…) Prócz tego organizuje zbiorową modlitwę na celi”. Sześć dni później uzupełniał: „Fudali o swej sprawie prawie na celi nie mówi. Natomiast przygotowuje się na dłuższe siedzenie i na otrzymanie wyroku”.

Miażdżyli mu przyrodzenie

Ostatecznie ks. Józefa Fudalego nie włączono do procesu kurii krakowskiej. Był sądzony osobno. 20 maja 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie w składzie: przewodniczący Mikołaj Tołkan i ławnicy: Jerzy Przybylak, Paweł Weber, w obecności prokuratora Władysława Huka, skazał go na 13 lat więzienia. Podczas rozprawy ksiądz odwoływał swoje zeznania ze śledztwa, podkreślając, że jest niewinny. Stefania Rospond, doprowadzona na rozprawę jako świadek, wspominała, iż „zeznawał, trzęsąc się, ledwie stojąc na nogach. Mówił niewyraźnie, bo wybili mu zęby. Nagle zaczął odwoływać swoje zeznania. Sędzia zwrócił mu uwagę, że przecież podczas śledztwa przyznał się do winy. Wtedy on zaczął tak strasznie krzyczeć, że go w śledztwie bili żelaznym drągiem, że miażdżyli mu przyrodzenie”. „Obronę oskarżonego uznał Sąd za wykrętną i kłamliwą”. Stalinowscy sędziowie uzasadniali: „oskarżony w śledztwie przyznał się do winy w całej rozciągłości, słuchany kilkakrotnie, przy czym miał pełną możliwość prostowania i odwoływania swoich wyjaśnień, o czym świadczy fakt, że oskarżony w poszczególnych stadiach śledztwa również zaprzeczał swojej winie (…) Świadkowie na rozprawie w wielu istotnych szczegółach odwołali swoje zeznania złożone ze śledztwa, jednakże odwołanie to tłumaczy się ich zainteresowaniem w wyniku sprawy z uwagi na solidarność przestępczą i wpływ »ideologiczny« oskarżonego jako osoby duchownej na jego »współparafian«, z których kilku okazało się szpiegami”.

Zdjęcia UB-eckie z tego procesu można zobaczyć na witrynie IPN

Tadeusz M. Płużański

Za: Publicystyka Antysocjalistycznego Mazowsza (10, czerwca 2012) | http://www.asme.pl/133928008926239.shtml

Skip to content