Aktualizacja strony została wstrzymana

Tłumy chętnych do pracy za 3,5 zł netto

Mają magistra, kursy, znają języki. Chcą pracować za 600 zł – podaje portal wspolczesna.pl.

To grubo poniżej płacy minimalnej.

Ale i tak zatrudnienia nie mają. Znalezienie pracy w woj. podlaskim graniczy z cudem…

5 zł na godzinę to norma

Zamieściliśmy trzy ogłoszenia. Najpierw poszukiwaliśmy osoby, która pracowałaby w restauracji na zmywaku. Oferta netto – 5zł/h czyli około 800 zł miesięcznie. Już po 20 minutach od dodania ogłoszenia, otrzymaliśmy 40 CV. W ciągu 24 godzin na naszej skrzynce mailowej znalazło się 150 podań o pracę.

Zgłaszały się do nas osoby głównie młode. Z niemal całego województwa. Od Bielska Podlaskiego, przez Mońki, po Augustów. Wykształcenie? Od podstawowego po wyższe. – Nazywam się Magdalena. Mam 23 lata. Jestem absolwentką Uniwersytetu w Białymstoku. Zainteresowało mnie Państwa ogłoszenie – to tylko jedna z ponad 30 dziewczyn, która może pochwalić się dyplomem magistra UwB, a która szukała pracy poniżej minimalnej krajowej w kuchni restauracyjnej.

– Skończyłam pedagogikę z dobrymi wynikami. Robiłam kursy, szkolenia, uczestniczyłam w życiu uczelni, ale jak się okazuje to nie pomaga w znalezieniu pracy – opowiada Magdalena. – W tym mieście po prostu nie ma roboty. Wysłałam setki CV. W jednym z prywatnych przedszkoli byłam nawet na rozmowie kwalifikacyjnej, ale na moje miejsce było chyba z 50 dziewczyn. Stawki? 800 zł miesięcznie, trzyzmianowy tryb pracy, dojazd na drugi koniec miasta. Ale i tak się nie dostałam. Byli pewnie chętni, którzy mogli pracować za mniej.

Marta skończyła polonistykę z wyróżnieniem. Szukała pracy w szkole. – Gdy przychodziłam z papierami, sekretarki tylko się śmiały. Mówiły, że mają już całe kartony podań o pracę. Są tam też CV nauczycieli z doświadczeniem, więc ja, świeżo po studiach, nawet nie miałam co liczyć, że na moje ktoś spojrzy – mówi rozgoryczona dziewczyna.

Wiedzieliśmy już, że za 5 zł na godzinę znajdziemy pracowników na pęczki. Ale czy ktoś zechce pracować za mniej niż 1 euro na godzinę? Stawka dla niekaranego ochroniarza z doświadczeniem – 3,5 zł. W ciągu doby dostaliśmy 25 CV, wśród nich kilka nadesłanych przez kobiety. Zgłaszali się zarówno studenci, mężczyźni w średnim wieku, jak i osoby po 50.

– Czy 3,5 zł to mało? Poszłabym do pracy nawet za dwa złote, bo za coś żyć muszę. Nie mam nic, a trawy jeść nie będę – opowiada Monika.

Większość naszych rozmówców twierdzi, że rynek pracy jest dla nich zamknięty. Mają wykształcenie podstawowe albo zawodowe. Są po 50. Całe życie pracowali fizycznie i teraz już nie dają rady. A praca w ochronie mienia to siedzenie 8 godzin w budce. Na tyle pozwala im zdrowie i umiejętności.

Skoro niewykwalifikowanych pracowników można znaleźć od ręki, ciekawi byliśmy czy znajdziemy specjalistę. Potrzebny był informatyk ze znajomością języka C++, Javy, z wykształceniem wyższym i biegłą znajomością języka angielskiego. Stawka? 1500 zł brutto.

W przeciągu dnia dostaliśmy trzy oferty. Niby mało, ale tutaj trzeba było wykazać się już konkretnymi umiejętnościami, za które w Warszawie czy w Niemczech płaci się nawet po kilkanaście tysięcy zł miesięcznie. My dawaliśmy minimalną krajową.

W końcu sami zaczęliśmy wysyłać CV i dzwonić do pracodawców. Umówiłem się do rozładunku w jednej z hurtowni. Praca po 8 godzin dziennie, stawka – podobna jaką my proponowaliśmy – 5 zł na godzinę. Gdy stwierdziłem, że to mało usłyszałem tylko:

– 6 zł daje ludziom z fachem w ręku, z doświadczeniem. Ciesz się, że ci daje 5, bo z twojego wydziału (studiów – przyp. autor) każdego magistra mogę mieć za 4. Nie było o co się kłócić, wiem, że miał rację. On był przynajmniej uczciwy. Są jednak pracodawcy, którzy wykorzystują trudną sytuację na rynku i zwyczajnie oszukują pracowników.

– Przyjechałam na studia do Białegostoku – opowiada Kasia. – Uczyłam się zaocznie, więc postanowiłam szukać pracy. Poszłam do baru jako kelnerka. Szef zaproponował mi 5 zł na początek, a po tygodniu mieliśmy podpisać umowę i miałam dostać więcej. Minęły dwa tygodnie, a umowy nie było.

Usłyszałam, że mogę pracować tak jak teraz, a jak się nie podoba to do widzenia, bo na moje miejsce jest 100 innych chętnych. Nie wypłacił mi ani grosza. On doskonale wie, że za 200 czy 300 złotych nikt nie pójdzie do sądu. Ma więc darmową siłę roboczą.

(www.wspolczesna.pl)

Za: Nowy Ekran (20.03.2012) | http://aleksanderpinski.nowyekran.pl/post/56671,tlumy-chetnych-do-pracy-za-3-5-zl-netto

Skip to content