Aktualizacja strony została wstrzymana

Blumsztajn – żydowski publicysta Gazety Wyborczej – przeciwko oddawaniu hołdu Źołnierzom Wyklętym

Blumsztajn się gniewa

We wtorkowej „Gazecie Wyborczej” ukazał się „komentarz” Seweryna Blumsztajna „Zostawcie tych żołnierzy”, skierowany przeciwko tym, których ustawa Sejmu RP nazwała w zeszłym roku Źołnierzami Wyklętymi, ustanawiając 1 marca Dniem Narodowej Pamięci o nich.

Wywodów Blumsztajna nie da się komentować, nie ma też sensu polemizować z jego tezami. Tu chodzi raczej o sprostowanie starych kłamstw, sformułowanych dawno temu przez propagandę i policję polityczną Polski sowieckiej.

Blumsztajn przedstawia skrajnie subiektywny obraz powojennego podziemia niepodległościowego, pisząc, że to „wojenna demoralizacja i bandytyzm” oraz że ludność cywilna była mu niechętna. Bandytów rzeczywiście w tamtych czasach nie brakowało. Wywodzili się głównie z UB. Byli to młodzi, zdeprawowani ludzie – Polacy, Żydzi, Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie – zwykle z przeszłością kryminalną, którym dano pistolet do łapy i powiedziano, że wolno im wszystko. Źeby nie mieli żadnych skrupułów, stosowano ogólną zasadę, że nie „pracują” na terenie powiatu, gdzie się urodzili. Stanisław Radkiewicz, szef Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, powiedział na jednej z odpraw, że w swoim powiecie mogliby spotkać „pociotków”. Typowy bandzior z UB miał lat 20-30, był analfabetą lub półanalfabetą. Nie musiał za dużo myśleć, od tego byli sowieccy doradcy w wojewódzkich (do 1955 r.) i w powiatowych Urzędach Bezpieczeństwa (do 1953 r.). Pracowali incognito, decydowali o wszystkim. Typowy ubek „dorabiał” w wolnych chwilach, poza służbą, napadając na odległe domostwa.

Polacy współpracowali z leśnymi oddziałami, traktując to często jako rodzaj samoobrony przed bezprawiem UB i przed prawdziwymi kryminalistami, którzy mieli wtedy nieograniczony dostęp do broni. Represje za taką współpracę były niewyobrażalne. „Grupy operacyjne” KBW-UB paliły domostwa „pomocników bandytów”, „wywłaszczały” ludzi bez prawa odwołania, aresztowały, nakazywały opuścić „tereny przygraniczne” (dowolnie rozumiane) itp.

Blumsztajn mija się z prawdą, pisząc, że współcześni polscy patrioci nie interesują się powojennym oporem społecznym, PSL-em, „Solidarnością”. Interesują się, tylko nie nazywają Powstania Poznańskiego i wydarzeń roku 1956 „rewoltą”, tak jak Blumsztajn, lecz widzą je jako fragment polskiej drogi ku niepodległości. Podobnie Powstanie Grudniowe i wieloletni opór społeczny, wspierany przez Kościół katolicki.
Blumsztajn pisze z nieukrywaną złością o „żałobnikach smoleńskich”, o „skrajnie nacjonalistycznej prawicy”, o „patriotycznych kibolach” i „nieodzownym profesorze Janie Źarynie”. Nie podoba mu się, że głośno manifestujemy przywiązanie do Polski, nazywa to „patriotycznym wrzaskiem i szmirą, historycznym prostactwem”. Cóż, nie byliśmy walterowcami, tak jak Blumsztajn, nie nosiliśmy sowieckich chamskich czuwajek zamiast polskiej lilijki harcerskiej. Nie ta tradycja! A patriotyzm Jana Źaryna jest dziełem jego matki Aleksandry – działaczki Katolickiej Młodzieży Narodowej, duszpasterstwa akademickiego przy kościele św. Anny, odznaczonej medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Czy to się Blumsztajnowi podoba, czy nie, jesteśmy świadkami narodowego odrodzenia, które już nigdy więcej nie da się nabrać na „dziedzictwo” walterowców, naprawiaczy komunizmu i ich mętną „dialektykę marksistowską”.

Wybitny polski filozof i etyk prof. Henryk Elzenberg – żołnierz Pierwszej Brygady, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, relegowany w roku 1950 z uniwersytetu za „niepoprawny idealizm” – napisał: „Sens walki powinien być mierzony nie jej szansami na zwycięstwo, lecz wartościami, w obronie których walka została podjęta”. Źołnierze Wyklęci doskonale to rozumieli, a my – zafascynowani ich determinacją w nierównej walce z sowiecką potencją – odkrywamy tę prawdę ze zdumieniem na nowo. My, polscy, „niepoprawni idealiści”…

Czy wszystko w „komentarzu” Blumsztajna zasługuje na potępienie? Owszem, jest jedna rzecz, wskazująca na postęp. Blumsztajn nie pisze już o „bandytach”, jak jego ideologiczni poprzednicy, tylko o „żołnierzach”. Dobre i to.

Piotr Szubarczyk


Autor jest pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej, Oddział w Gdańsku.

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 1 marca 2012, Nr 51 (4286) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120301&typ=po&id=po11.txt | Blumsztajn się gniewa

Skip to content