Osiemnastu „zaangażowanych (preocupações) obywateli Portugalii” – intelektualistów, artystów, polityków, przedsiębiorców i innych przedstawicieli elity tego kraju, o różnych zawodach, przekonaniach politycznych i religijnych, lecz monarchistów i demokratów „od zawsze” (de sempre) ogłosiło 1 lutego 2012 roku Manifest: Ustanowić Demokrację, Przywrócić Monarchię (Manifesto: Instaurar a Democracia, Restaurar a Monarquia).
Autorem manifestu jest architekt i polityk, b. minister stanu i jakości życia w rządzie koalicyjnym Francisco Pinto Balsemão w latach 1981-83 – Gonçalo Pereira Ribeiro Telles (ur. 1922), były długoletni przywódca Ludowej Partii Monarchistycznej (Partido Popular Monárquico), założonej w 1974 roku, a następnie (1993) założyciel ekologicznej Partii Ziemi (Partido de Terra) i od 2007 jej przewodniczący honorowy. Prócz niego pierwszymi sygnatariuszami zostali: adwokat Abel Silva Mota, doc. Aline Gallasch-Hall, publicystka Ana Firmo Ferreira, przedsiębiorca António Pinto Coelho, historyk Filipe Ribeiro de Menezes, publicysta João Gomes de Almeida, prawnik Ivan Roque Duarte, inż. LuÃs Coimbra, paleografka Maria João Quintans, pisarz Miguel Esteves Cardoso, dziennikarz Nuno Miguel Guedes, menedżer Paulo Tavares Cadete, muzyk fado (lider zespołu Madredeus) Pedro Ayres Magalhães, publicysta Pedro Ferreira da Costa, ekonomista Pedro Policarpo, prof. Pedro Quartin Graça i przedsiębiorca Ricardo Gomes da Silva. Lista sygnatariuszy jest otwarta, i już w ciągu jednej doby podpisało się pod nią kilkadziesiąt dalszych osobistości (http://realbeiralitoral.blogspot.com/).
Manifest, o którym mowa, to „przesłanie nadziei” (mensagem de esperança) dla „osób żyjących konkretnymi problemami” (pessoas que vivem os problemas concretos). Jego autorzy oskarżają Republikę o to, że nie gwarantuje dobrej jakości demokracji, a nawet, że „prawdziwa demokracja jest nieobecna” (verdadera democracia está ausente) – głównie z powodu klientelizmu partyjnego w systemie politycznym oraz nacisków zagranicznej finansjery. Konieczne jest więc, ich zdaniem, „przywództwo w Państwie niezależne i ponadpartyjne” (uma chefia de Estado independente e supra-partidária). Naród portugalski potrzebuje pilnie „szefa Państwa, który służy narodowi, a nie sobie” (um chefe de Estado que esteja ao serviço da nação e que não se sirva dela). Takim szefem może być tylko „szef Państwa wybrany przez historię” (um chefe de Estado eleito pelo história) – „jedyny i prawowity pretendent do tronu portugalskiego” (único e legÃtimo pretendente ao trono português) JKW Edward Pius, 7. Książę Królewski, 24. książę Braganzy (S.A.R. Dom Duarte Pio, 7. PrÃncipe Real, 24. Duque de Bragança). Najwyższy czas zatem zakończyć trwające już stulecie (uma centena de anos) zerwanie (ruptura) z instytucją będącą przeznaczeniem Portugalii oraz zdolną ją uratować przed utratą niepodległości. „Portugalia potrzebuje Monarchii. Portugalia potrzebuje Króla” (Portugalia precisa de um Monarquia. Portugalia precisa de um Rei).
***
Komentarz
O dziwo, apel monarchistów portugalskich stał się przedmiotem doniesień światowych agencji i demoliberalnych mediów, co można wytłumaczyć tylko w jeden sposób: iż system demo-oligarchiczny i plutokratyczny jest już w tak poważnych tarapatach, że nie potrafi bądź stracił wolę do pełnego kontrolowania informacji „godzących” z natury rzeczy w same jego podstawy. Niezależnie od intencji informujących można z zadowoleniem odnotować, iż nawet w ich oczach monarchiści nie są już „folklorystyczną grupą ekscentryków” (um grupo folclórico de excêntricos). Jest również rzeczą bezsprzeczną, iż faktycznie „jedynym i prawowitym pretendentem do tronu portugalskiego” – a właściwie więcej, bo de iure królem Portugalii (Rei de Portugal) od 1976 roku Edwardem III – jest Dom Duarte Pio.
Zrozumiałe w tej sytuacji życzliwe zainteresowanie inicjatywą monarchistów portugalskich nie oznacza jednak, iżby nie skłaniała ona monarchisty – tradycjonalisty do postawienia kilku pytań, u których podłoża są, mówiąc otwarcie, pewne wątpliwości. Oto one.
1º Autorzy manifestu nie tylko że podkreślają, iż są demokratami „od zawsze”, ale postulat ustanowienia demokracji („prawdziwej”) stawiają wręcz na pierwszym miejscu, przed restauracją monarchii; co więcej, podawanym przez nich jednym z dwu argumentów za przywróceniem państwu szefa „wybranego przez historię” (a więc nie w głosowaniu) jest właśnie aktualny, ich zdaniem, „deficyt” demokracji.
Per se, pozytywna waloryzacja demokracji nie musi budzić – przynajmniej w tym wypadku – apriorycznych zastrzeżeń tradycjonalisty. Trzeba albowiem pamiętać, że tradycyjna monarchia luzytańska, zwłaszcza w średniowieczu, była najbardziej ludowa, więc demokratyczna, na całym łacińskim Zachodzie. Uprawnienie do panowania króla Portugalii wywodziło się z paktu zawartego przez niego z reprezentantami Trzech Stanów (Três Estados) tworzących Naród (Nação), czyli duchowieństwa (Clero), szlachty (Nobleza) i deputowanych ludowych (Procuradores de Povo). Przynajmniej do końca panowania dynastii Avis (1580) izba ludowa w Kortezach portugalskich, reprezentująca mieszczan i chłopów, odgrywała poważną, a nawet równoważną innym stanom rolę, w przeciwieństwie do stanowych parlamentów w innych krajach, gdzie była w dużej mierze dekoracyjna. Jednakowoż ta demokracja średniowieczna – „organiczna” (orgânica), bo stanowa, a nie indywidualistyczna – była elementem całości ustroju „mieszanego” w monarchii tradycyjnej, w której Naród konstytuują trzy pierwiastki, nie zaś jeden, a zatem monarchiczny, arystokratyczny i ludowy, gdzie – jak przypomina wielki XX-wieczny myśliciel portugalski Henrique Barrilaro Ruas (1921-2003) – łączą się ze sobą świadomość (consciência) ludu, siła (força) arystokracji i władza (poder) królewska.
Tymczasem, w manifeście nie ma najmniejszego śladu nawiązania do tej koncepcji „demokracji organicznej”, a więc opartej na reprezentowaniu naturalnych ciał społecznych, a nie jednostek; nadto, autorzy mówią o królu i o demokracji, ale nic nie wspominają o trzecim, „pośredniczącym”, pierwiastku arystokratycznym. Jak wiadomo z historii, jego brak (przy zachowaniu dwu pozostałych) powoduje zawsze wynaturzenie zwane „cezaryzmem demokratycznym”. Z drugiej strony, autorzy wyraźnie dystansują się (i dobrze, że to czynią) od tego, co dziś nazywa się demokracją, a co w istocie jest podwójną oligarchią: partiokracji i plutokracji, za ideologiczną fasadą demokracji. Jednak historia znów pokazuje, że jeśli odrzuca się ów tradycyjny wzorzec „demokracji organicznej” (w ramach monarchii mieszanej), to jedyną realną alternatywą jest właśnie demokracja indywidualistyczno-liberalna, korumpowana przez partie i finansjerę. Skoro autorzy to widzą (a wygląda na to, że widzą), to jak zamierzają rozwikłać ową oczywistą aporię między tym, co potępiają, a tym, co postulują?
2º Dość niepokojącym sygnałem sposobu myślenia sygnatariuszy jest wzmianka jedynie o „stuleciu zerwania” z instytucją monarchii w Portugalii. Oczywiście, z formalnego punktu widzenia Portugalia przestała być monarchią prawie sto dwa lata temu (w październiku 1910 roku), po obaleniu przez pucz karbonariuszy króla Emanuela II, który to fakt poprzedziło też jednoczesne zamordowanie (w 1908 roku) jego ojca, króla Karola I, i jego starszego brata, księcia Ludwika Filipa. Autorzy jednak milczą o tym, że prawdziwej monarchii – realnej, tradycyjnej, prawowitej, z reprezentacją stanową i katolickiej – nie było w Portugalii już od 1833 roku, kiedy to w wojnie domowej, zwanej „wojną dwóch braci”, katolicki król Michał I (Dom Miguel) – którego prawnukiem w prostej linii jest właśnie JKW Edward Pius – został pokonany i wygnany. Ta wojna, o której wyniku zadecydowały obce wojska, była zresztą prawdziwym sprzysiężeniem czworga uzurpatorów: brytyjskiego Jerzego IV, francuskiego Ludwika Filipa, hiszpańskiej Izabeli II i portugalskiego Piotra IV, co nazwano „poczwórnym aliansem”, i wszędzie tam (dużo wcześniej w Anglii i Szkocji, bo jeszcze w XVII wieku), nie tylko władców legitymistycznych zastąpili uzurpatorzy, ale królów katolickich – monarchowie liberalni, zgadzający się na laicyzację oraz na „panowanie bankierów”. Jeśli pamiętamy straszne prześladowania katolicyzmu w Portugalii po ustanowieniu republiki, to nie powinniśmy jednak ukrywać, że pierwsze takie barbarzyństwo nastąpiło właśnie po 1833 roku, kiedy to rządzący faktycznie w imieniu małoletniej córki Piotra IV – Marii II – liberałowie i masoni mordowali zakonników, kasowali klasztory, zamykali kościoły oraz palili bezcenne dzieła sztuki sakralnej i średniowieczne inkunabuły. To „monarchistyczny” minister ds. kościelnych i sprawiedliwości Joaquim António de Aguiar (1792-1884) zyskał sobie wątpliwej chwały przydomek „rzezi-mnicha” (Mata-Frades). To również monarchia liberalna zniosła ostatecznie reprezentację stanową, zastępując ją partyjną, oraz swobody prowincjonalne, czyli ową „demokrację organiczną”. Jeżeli okres 1833-1910 należy również do owej tradycji monarchicznej, którą chcą przywrócić sygnatariusze, to czy nie mamy tu do czynienia z kolejną aporią?
3º Sygnatariusze manifestu wykazują wyraźne zaniepokojenie o suwerenność Portugalii. Ma to niewątpliwą przyczynę w faktycznie jawnych i bezczelnych naciskach globalnej finansjery, która ostatnio, w warunkach krachu, przeszła już do „ręcznego sterowania” formalnie niepodległymi państwami i rządami – nie tylko Portugalią przecież. Ale czemu autorzy obudzili się dopiero teraz? Czy nie zauważyli, że niepodległość ich kraj stracił już wcześniej, z chwilą przystąpienia do Unii Europejskiej i podpisaniem – nomen omen – Traktatu Lizbońskiego? O tym jednak milczą. Jak zatem wyobrażają sobie relacje pomiędzy królem – jeśli uda im się przywrócić mu tron – a urzędnikami UE? Czy ma on pokornie wypełniać i wcielać w życie dyrektywy Komisji Europejskiej i innych organów UE? A przecież inni monarchiści portugalscy zauważyli to już wcześniej, proklamując walkę z rewolucją globalistyczną – jak choćby autor Manifestu Kontrrewolucyjnego z 18 VIII 2009 roku (zob. Manifesto Contrarrevolucionário), Joaquim Maria Cymbrom, przywódca Portugalskiego Ruchu Legitymistycznego (Movimento Legitimista Português).
Reasumując: tradycjonaliści z natury rzeczy życzliwie spoglądają na wszelkie inicjatywy zmierzające do przywrócenia monarchii, tym bardziej, gdy w grę wchodzi niekwestionowany, prawowity dziedzic praw do korony. Nie mogą dawać jednak carte blanche na restaurowanie jakiejkolwiek monarchii, a jedynie prawdziwej: tradycyjnej, katolickiej, misyjnej, legitymistycznej, organicznej i społecznej, a nie liberalnej. Wieczystym zobowiązaniem każdego króla Portugalii do katolickości monarchii jest nadany mu przez papieża w 1748 roku tytuł Jego Najwierniejszego Majestatu (Sua Majestate FidelÃssima), a do misyjności – pięć tarcz z kolumnami na tarczy herbowej Luzytanii, wyobrażających pięć ran Chrystusa. Byłoby tragicznym żartem historii, gdyby Książę Edward Pius – którego ojcem chrzestnym był niezapomnianej pamięci papież, Sługa Boży Pius XII – uzyskał ten tytuł z chwilą koronacji, a jednocześnie gdyby w kraju objawienia Fatimskiego przypadła mu rola takiego samego „notariusza” demokracji ateistycznej i plutokratycznej, jak Janowi Karolowi I w sąsiedniej Hiszpanii. Lepiej byłoby mu być „księciem – żebrakiem” w łachmanach niż takim królem.
Jacek Bartyzel