Aktualizacja strony została wstrzymana

Brzęczące okowy niewoli

Wśród rządzących i funkcjonariuszy głównego medialnego nurtu nie brakuje chętnych do rezygnacji z narodowej suwerenności oraz rozprawienia się z „kompleksem antyrosyjskim”

Najbardziej smutnymi narodami są te, którym postawiono za ideał li tylko dążenia i cele materialne. Najbardziej zubożonymi i niewolniczo przytrzymanymi za skrzydła ducha są takie narody, które postawiły sobie zbyt wąski ideał. Jest to przeciwne naturze człowieka, która jest bardzo wszechstronna; jest to przeciwne duchowi człowieka, któremu skrzydła wyrastają…” – mówił Prymas Polski ks. kard. Stefan Wyszyński w warszawskim kościele Św. Krzyża 27 stycznia 1963 roku z okazji setnej rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego.

W swym obszernym wystąpieniu Prymas oddał hołd powstańcom, wskazał, czym jest Naród, poparł jego dążenia do wolności. „Ale rzecz pewna, że Naród bez tego zrywu okupionego krwią nie ostałby się w Bismarckowskiej polityce Kulturkampfu. Nie oparłby się germanizacji i rusyfikacji. Przed tym etapem, który dla umęczonego Narodu był jedną z najcięższych prób, trzeba było ofiar. Te ofiary padły i wydały owoc, co obudziło sumienie Narodu”. Sumienia nie obudziłaby praca organiczna, ci, którzy postawili na życie w spokoju, aby „budować, naprawiać drogi, uprawiać ziemię, rozwijać techniczne urządzenia, poprawiać ekonomiczny byt Narodu – spokojnie, cicho”. Kardynał Wyszyński wskazał, iż istnieją narody stawiające sobie za cel ideał pragmatyczny, realny, dotykalny, „pełnej misy chleba”. One jednak: „coś przy tym zatracają, na jakimś odcinku ubożeją. Jesteśmy świadkami życia wielu narodów dostatnich, które zagubiają wrażliwość na swoje dzieje ojczyste, na przeżycia narodowe, na poczucie wspólnoty z narodem”.

Nawiązał także do przeczytanego przez siebie ostatnio „przedziwnego zdania”. Jego autorem był publicysta Stanisław Stomma, poseł, przewodniczący Koła „Znak” w Sejmie PRL, działacz Klubu Inteligencji Katolickiej. W obszernym tekście „Z kurzem krwi bratniej” wydrukowanym w „Tygodniku Powszechnym” Stomma negatywnie ocenił nie tylko moment wybuchu Powstania Styczniowego i tych, którzy podjęli tę decyzję, ale przede wszystkim wskazał jako przyczynę jego wybuchu „kompleks antyrosyjski”. Napisał, iż „uparcie antyrosyjski kierunek jest tym dziwniejszy, że właśnie fakty historyczne powinny by skłaniać do traktowania Rosji jako zaborcy najmniej wrogiego”.

O prawo do wolności

Właśnie kwestia „kompleksu antyrosyjskiego” skłoniła ks. kard. Wyszyńskiego do zdecydowanej reakcji. Jednocześnie stała się okazją do przedstawienia przez niego stosunku do kwestii niepodległości, wolności oraz dróg do nich prowadzących. Jego słowa, wypowiedziane przed niespełna pół wiekiem, dzisiaj nabierają znów aktualności. Trzeba je przypomnieć, gdy wśród rządzących i funkcjonariuszy głównego medialnego nurtu nie brakuje chętnych do rezygnacji z narodowej suwerenności oraz rozprawienia się z „kompleksem antyrosyjskim”.

Tymczasem zwracając się do wiernych w kościele Św. Krzyża, a odnosząc się do artykułu Stommy w „Tygodniku Powszechnym”, Prymas Polski mówił: „Ktoś, zastanawiając się, dlaczego Powstanie wybuchło w Królestwie Kongresowym, a nie w Wielkopolsce czy też Małopolsce, odpowiada sobie, że byliśmy podobno owładnięci „kompleksem antyrosyjskim”. Z tym wiązało się całe dalsze rozumowanie autora artykułu. Wydaje mi się, że nie ma nic bardziej nieprawdziwego, pomijając już, że historycznie nie jest to prawdą, jakoby Powstanie wybuchło tylko tutaj. Było ono właściwie wszędzie! Było w duszy każdego niemal Polaka żyjącego w granicach trzech kordonów. A wynikało nie z tego czy innego „kompleksu” – bo kompleks jest zawsze czymś chorobliwym – tylko ze zdrowego dążenia do wolności, pogwałconej i odebranej nam. I mniejsza z tym, kto ją nam odbierał i jakim językiem mówił; ważne jest, że gwałcił prawo Narodu do wolności. Nie o „kompleks”” więc szło, nie o schorzenie psychiczne, które jakoby przeszkadzało Narodowi działać i decydować w sposób wolny. Szło o poczucie pogwałconego prawa Narodu do samostanowienia o sobie i decydowania o swej wolności”.

Prymas stwierdził, iż człowiek nie może pozostać biernym wobec zniewolenia: „Biada Narodowi, który by opuścił ręce bezwolnie i poddał je w brzęczące okowy kajdanów”. Odległy zawsze od szafowania polską krwią mówił, iż „gdy człowiek czy naród czuje się na jakimkolwiek odcinku związany i skrępowany, gdy czuje, że nie ma już wolności opinii i zdania, wolności kultury i pracy, ale wszystko wzięte jest w jakieś łańcuchy i klamry, wszystko skrępowane jak stalowymi gorsetami, wtedy nie potrzeba kompleksów. Wystarczy być tylko przyzwoitym człowiekiem, mieć poczucie honoru i osobistej godności, aby się przeciwko takiej niewoli burzyć, szukając środków i sposobów wydobycia się z niej”.

Zdecydowana reakcja ks. kard. Wyszyńskiego nie była jednak odosobniona. O wiele dosadniej uczynił to Janusz Zabłocki, wtedy zastępca redaktora naczelnego „Więzi”, wkrótce poseł „Znaku”. W swych „Pamiętnikach” napisał: „Chyba Stomma w swojej „neopozytywistycznej” nadgorliwości przesadził. Podzielam powściągliwość i sceptycyzm, z jakimi traktuje Stomma dyspozycje powstańcze tamtego czasu i później, ale sprowadzanie przyczyn powstania do nadmiernie u Polaków wybujałego kompleksu antyrosyjskiego, kompleksu przy tym „w płaszczyźnie logiki historycznej nieuzasadnionego”?… To już gruba przesada, a nawet fałsz. Wymowa tego jest niedobra, bo robi w ustach przewodniczącego koła „Znak” wrażenie serwilizmu i chęci przypodobania się Wielkiemu Mocodawcy polskich komunistów (którzy zresztą, jak się wydaje, zachowują w tych ocenach więcej umiaru)”.

Bezideowe bytowanie

Stomma w wydanych w 2007 r. „Trudnych lekcjach historii” – podtrzymując wszystkie zawarte w swym tekście tezy, dystansując się jedynie od sformułowania „kompleks antyrosyjski” („lepiej byłoby mówić „uraz””), stwierdził, iż „pisząc ten tekst, zdawał sobie sprawę, że Ksiądz Prymas nie będzie zadowolony”.

Prymas dał temu wyraz, nie tylko polemizując publicznie – bez wymieniania nazwiska – w kościele Świętego Krzyża, ale także wysyłając w połowie lutego list do Stommy. Poinformował w nim adresata, że nie ma zamiaru go przekonywać, ale oświadcza, iż zamieszczony w „Tygodniku Powszechnym” artykuł jest mu „obcy duchowo i jako Polakowi, i jako Biskupowi katolickiemu. I dlatego myśli tam zawarte wywołały we mnie oburzenie, jako szkodliwe dla duchowości Narodu, który nie chce się stoczyć na poziom bezideowego bytowania”. Następnie stwierdził, iż „wnosi zastrzeżenie przeciwko głoszeniu ich na łamach „Tygodnika Powszechnego”, który jest uważany za pismo katolickie, a w kołach zagranicznych uchodzi za pismo zbliżone do Prymasa Polski”. W takiej sytuacji, gdyby „podobne poglądy miały być nadal głoszone przez „Tygodnik Powszechny”, zmuszony będę podać do wiadomości, prasy krajowej i zagranicznej, że z tym pismem nic mnie nie wiąże i że żadnej odpowiedzialności za nie nie biorę”.
Dyskusja Prymasa ze Stommą wokół oceny Powstania Styczniowego była jedną z zapowiedzi coraz chłodniejszych stosunków głowy Kościoła w Polsce z grupą „Znaku”. Tym bardziej że wkrótce pojawiły się o wiele poważniejsze kwestie zmuszające ks. kard. Wyszyńskiego do traktowania tego środowiska z nieufnością. Historia przyznała jednak rację Prymasowi oraz jego wizji roli Kościoła w zmaganiach z komunistycznym systemem i sowietyzacją. Wizji, której fundamentem była wierność religijnej i narodowej tożsamości oraz tradycji Narodu. W tej tradycji mieściło się również myślenie o Powstaniu Styczniowym nie w kategoriach nieudanego, przedwczesnego zrywu, ale ofiary.

„Powstanie było podobnie przegrane. Było przegrane, jak „przegrany” jest rolnik, który z pustymi miechami wraca do zagrody, gdy wysiał złote ziarno… A jednak wraca spokojnie, bo rozpoczęła się jakaś wielka praca… Na szczęście Bóg z tego „kurzu krwi bratniej” powołał później synów, którzy w powieści, zwłaszcza historycznej, jak Kraszewski czy Sienkiewicz, czerpali natchnienie z „nieudanych” powstań. Przez twórczość budzili w Narodzie ambicje i miłość do tej „nieudanej” podobno Ojczyzny. Budzili szacunek i przygotowywali Naród do zrywu wolności, który przeżyliśmy w latach 1917-1919, po pierwszej wojnie światowej…” – powiedział Prymas Wyszyński.

Dr Jarosław Szarek
Instytut Pamięci Narodowej, Oddział w Krakowie

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 21-22 stycznia 2012, Nr 17 (4252) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120121&typ=my&id=my15.txt

Skip to content