Polskość jest czymś więcej niż Polską. Jest głosem, który woła, pieśnią, która przekracza granice, muzyką, którą niesie ptak, rzeka i wiatr. Polskość nie zna granic przestrzeni ani czasu. Istnieje poza pamięcią i historią. Przenika powietrze, światło i mrok”.
To słowa jednego z bohaterów najnowszej powieści Stanisława Srokowskiego „Ślepcy idą do nieba”. Polskość – ujmowana w kontekście historycznym, symbolicznym, duchowym i religijnym, a jednocześnie wymykającym się wszelkim definicjom – jest głównym tematem tej książki. Wydaną przez „Arcana” najnowszą powieść Stanisława Srokowskiego przesyca tajemnica i niezwykła poezja, na planie fabularnym zaś poprzez osadzenie akcji w realiach historycznych poznajemy historię Kresów, ich ducha, piękno i ogromną tragedię, jaka stała się ich udziałem.
Dzięki dynamicznie poprowadzonej narracji, zbudowaniu wyrazistych postaci i nakreśleniu obrazu skomplikowanych relacji między nimi powieść czyta się jednym tchem, „mimochodem” przyswajając sobie sporą ilość wiedzy na temat historii Kresów, działań OUN-UPA, ludobójczej akcji wymierzonej w Polaków.
W powieści Stanisława Srokowskiego wspólnotę buduje nie tylko czas i przestrzeń, lecz także, a może przede wszystkim, jedność ducha. Stąd też Kresy żyją, dusze zmarłych towarzyszą żywym, są blisko nich, przeszłość nie mija – jest zapisana na wieczność. „Nasze życie nie zatraca się w niebycie. Trwa w innej postaci” – mówi Anna, jedna z bohaterek „Ślepców”. Inna powieściowa postać, Artur, ujmuje to w słowach najpiękniejszych: „Słyszę, jak biją kresowe dzwony”.
Akcja powieści rozgrywa się na dwóch planach – metafizycznym i konkretnym. Plan fabularny mówi o rzezi wołyńskiej oraz o upadku Powstania Warszawskiego. Opisuje konkretne wydarzenia tych najboleśniejszych i niezabliźnionych ran polskiej historii. Stanisław Srokowski opiera się na dokumentach, przytacza treść niektórych z nich, jednocześnie tworząc w warstwie fabularnej barwne postaci mieszkańców II Rzeczypospolitej, których wojna zmusza do dokonywania niemożliwych wyborów, ale nie jest w stanie zawładnąć nimi całkowicie ani zniszczyć ich człowieczeństwa.
Drugi plan powieści to tajemnicza wędrówka ślepców, którym „mordercy wypalili oczy ogniem i wykłuli igłami” (czytelne odwołanie do rzezi wołyńskiej), ale „nie zabrali im oni patrzenia”. Wędrujący w korowodzie ślepców przypominają postaci ze świata legend i baśni – szalone, tajemnicze, czasem karykaturalne, wręcz groteskowe, a jednocześnie pełne godności i powagi zawartej w symbolice, która jest ich udziałem.
Na pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić coś bardziej szalonego niż wędrówka na wpół obłąkanych ślepców przez pustynię. W miarę zagłębiania się w fabułę powieści coraz mocniej zaczynamy się zastanawiać, który z planów narracji jest tym rzeczywistym. Źycie „konkretne”, ziemskie rządzi się tak okrutnymi prawami i przynosi tyle niezrozumiałego bólu i niesprawiedliwości, że trudno nie uznać go za absurd. W tym natomiast, co z początku wydaje się niedorzecznością, stopniowo odkrywamy prawdziwy wymiar rzeczywistości. Wędrówka grupy ślepców w stronę mitycznego Zamku, o którym nawet nie wiadomo, czy rzeczywiście istnieje, czy nie jest jedynie obiektem pragnień i wiary, wydaje się absurdem. Tymczasem okazuje się, że to właśnie ślepcy wiedzą, dokąd zmierzają, to oni umieją zachowywać się godnie, to oni – mimo kalectwa – potrafią sobie nawzajem pomagać, wreszcie – to ślepcy widzą naprawdę, bo „patrzenie jest głębiej, nie w oczach”.
Kim są owi „ślepcy”? Do końca nie wiemy. Być może są duchami pomordowanych w czasie ludobójstwa na Wołyniu, wszystkich, którzy kiedykolwiek zginęli za Polskę, tych, którzy pozostali poza jej granicami, na Kresach, bądź szerzej – ludzkości zmagającej się z trudami wędrówki po „martwym i zimnym świecie”, ze swoimi ograniczeniami, z bólem, zdradą i samotnością. „Dużo jest ślepców na tej ziemi. Całe gromady takich jak my. Szli, idą i będą iść” – mówią sami o sobie.
Wędrówka ślepców może przywoływać na myśl losy Polaków zesłanych w głąb Syberii czy Kazachstanu, ale i kojarzyć się z przejściem Izraelitów przez pustynię. Podobnie jak naród wybrany poprzez cierpienie, na drodze wyzbycia się wszystkiego, co złe bądź niepotrzebne, poprzez konieczność dokonania aktu wiary, oparcia się na Bogu i skierowania na Niego swojego wzroku, miał dojrzeć i w ten sposób stać się godnym wejścia do Ziemi Obiecanej, tak i tytułowi „ślepcy” osiągają duchową dojrzałość, idąc przez świat i jego ciemność kierowani wewnętrznym wzrokiem.
W końcu nadchodzi czas, kiedy – przytaczając słowa występującej w powieści wiedźmy – „patrzenie wyłania się ze środka i pokazuje nam kawałek świata”. Okazuje się, że to właśnie ślepcy dotknęli prawdy, dostrzegli właściwy wymiar rzeczywistości, którego nie sposób zobaczyć inaczej, jak tylko „okiem wewnętrznym” – sercem. Osiągnęli cel. Dotarli na Zamek. Tam już czekali ich bliscy, ich ukochany ksiądz – proboszcz jednej z wołyńskich parafii i wszyscy, którzy tę samą wędrówkę odbyli przed nimi. „I poczuli, jak silny wiatr odrywa ich od ziemi…”.
Agnieszka Źurek
Stanisław Srokowski, Ślepcy idą do nieba, Wydawnictwo Arcana.