Aktualizacja strony została wstrzymana

Obama podnosi militarną stawkę – konfrontacja na granicach z Rosją i Chinami – prof. James Petras

Część I i II

Wprowadzenie

Po doznaniu znaczących porażek militarnych i politycznych w krwawych wojnach w Afganistanie i Iraku, niepowodzeniu utrzymania u władzy długoletnich rządów państw-satelickich w Jemenie, Egipcie i Tunezji i obserwowaniu rozpadu systemów marionetkowych reżimów Somalii i Sudanu Południowego, reżim Obamy niczego się nie nauczył i zwrócił się w kierunku konfrontacji militarnej ze światowymi potęgami – Rosją i Chinami. Obama przyjął prowokacyjną ofensywną strategię militarną na granicach Chin i Rosji.

Po przejściu od klęski do klęski na peryferiach światowego mocarstwa i nie usatysfakcjonowany doprowadzeniem do gigantycznego deficytu finansów państwa w dążeniu do zbudowania imperium przeciwko słabym ekonomicznie krajom, Obama przyjął politykę okrążania i prowokacji wobec Chin, drugiej największej gospodarki świata i najważniejszego wierzyciela USA, oraz Rosji, głównego dostawcy ropy i gazu do Unii Europejskiej i drugiej na świecie potęgi nuklearnej.

Niniejsza praca poświęcona jest wysoce irracjonalnej i zagrażającej światu eskalacji imperialnego militaryzmu reżimu Obamy. Opisujemy globalny wojskowy, ekonomiczny i polityczny kontekst, który skutkuje powstaniem tej polityki. Następnie badamy wiele miejsc konfliktów i interwencji, w które jest zaangażowany Waszyngton – od Pakistanu, Iranu i Libii po Wenezuelę, Kubę i daleko dalej. Przeanalizujemy następnie uzasadnienie eskalacji militarnej przeciwko Rosji i Chinom jako część nowej ofensywy wykraczającej poza świat arabski (Syria, Libia) w obliczu pogarszającej się pozycji gospodarczej UE i USA w gospodarce światowej. Opiszemy strategię upadającego imperium, uwikłanego w wieczne wojny i stojącego w obliczu globalnej depresji gospodarczej, zdyskredytowanego w oczach własnych obywateli, miotających się w warunkach długoterminowego demontażu swych podstawowych programów społecznych na dużą skalę.

Zwrot od militaryzmu na peryferiach do globalnej konfrontacji wojskowej

Listopad 2011 jest momentem o wielkim znaczeniu historycznym: Obama ogłosił dwie ważne polityki, mające olbrzymie strategiczne konsekwencje dla konkurujących ze sobą potęg światowych.

Obama ogłosił politykę militarnego okrążenia Chin opartą o stacjonowaniu morskiej i lotniczej armady wzdłuż chińskiego wybrzeża – otwartą politykę mającą na celu osłabienie i zakłócenie dostępu Chin do surowców naturalnych oraz powiązań handlowych i finansowych z Azją. Deklaracja Obamy, że Azja jest priorytetowym regionem dla amerykańskiej ekspansji militarnej, budowy baz wojskowych i sojuszy gospodarczych jest skierowana przeciwko Chinom i stanowi rzucenie wyzwania Pekinowi na jego własnym podwórku. Deklaracja polityki żelaznej pięści, wygłoszona w australijskim parlamencie, była zupełnie jasna w zdefiniowaniu imperialnych celów USA.

Nasze trwałe interesy w regionie [Azji i Pacyfiku] wymagają naszej trwałej obecności w tym regionie (…) Stany Zjednoczone są potęgą Pacyfiku i jesteśmy tutaj, aby zostać (…) po tym jak zakończymy obecne wojny [tj. porażki i wycofania wojsk z Iraku i Afganistanu] (…) Rozkazałem mojemu zespołowi ds. bezpieczeństwa narodowego uczynienie priorytetu z obecności i misji w regionie Azji i Pacyfiku (…) W efekcie, zmniejszenie wydatków na obronę w USA nie odbędzie się (…) kosztem regionu Azji i Pacyfiku„(CNN.com, 16 listopada, 2011).

Dokładna natura tego, co Obama nazwał naszą „obecnością i misją” została podkreślona przez nowe porozumienie wojskowe z Australią dotyczące wysłania okrętów wojennych, samolotów bojowych i 2500 żołnierzy piechoty morskiej do najbardziej na północ wysuniętego miasta Australii (Darwin) – posunięcia skierowanego przeciwko Chinom. Sekretarz Stanu Clinton spędziła większą część 2011 roku na wygłaszaniu wysoce prowokacyjnych uwertur do krajów azjatyckich, które mają graniczne konflikty morskie z Chinami. Clinton siłą zaangażowała USA w te spory, wspierając i zaostrzając żądania Wietnamu, Filipin, Brunei na Morzu Południowochińskim. Jeszcze bardziej poważnie Waszyngton wzmacnia więzi wojskowe i sprzedaż broni do Japonii, Tajwanu, Singapuru i Korei Południowej, a także zwiększa obecność okrętów wojennych, nuklearnych łodzi podwodnych i lotów samolotów wojskowych nad chińskimi wodami przybrzeżnymi. Zgodnie z polityką wojskowego okrążenia i prowokacji, reżim Obamy-Clinton promuje azjatyckie wielostronne porozumienia handlowe, które wykluczają Chiny i uprzywilejowują amerykańskie korporacje międzynarodowe, bankierów i eksporterów – porozumienia zwane „Trans-Pacific Partnership” (Trans-Pacyficzne Partnerstwo). Obejmują one obecnie przede wszystkim mniejsze państwa, ale Obama ma nadzieję na skuszenie Japonii i Kanady.

Obecność Obamy na spotkaniu APEC liderów Azji Wschodniej i jego wizyta w Indonezji w listopadzie 2011 roku, wszystkie koncentrują się wokół starań o zabezpieczenie hegemonii USA. Obama-Clinton mają nadzieję na skontrowanie upadku amerykańskich powiązań gospodarczych w obliczu geometrycznego wzrostu handlu i więzi pomiędzy Azją Wschodnią i Chinami.

Najnowszy przykład urojonych i destrukcyjnych wysiłków Obamy-Clinton w celowym zakłócaniu więzi gospodarczych Chin w Azji ma miejsce w Myanmar (Birmie). Wizyta Clinton w grudniu 2011 w Birmie została poprzedzona decyzją reżimu Sein Thein o zawieszeniu projektu budowy zapory wodnej na północy kraju, finansowanego przez China Power Investment. Według oficjalnych „poufnych” dokumentów ujawnionych przez WilkiLeaks „Birmańskie organizacje pozarządowe, które organizowały i prowadziły kampanię przeciw budowie zapory, są w dużym stopniu finansowane przez rząd USA” (Financial Times, 02 grudnia 2011, str. 2). Te i inne prowokacyjne działania oraz przemówienia Clinton potępiające chińską „pomoc wiązaną” bledną w porównaniu z długoterminowymi interesami na wielką skalę, które łączą Birmę z Chinami. Chiny są największym inwestorem i partnerem handlowym Birmy, wliczając w to sześć dalszych projektów zapór wodnych. Chińskie przedsiębiorstwa budują nowe autostrady i linie kolejowe w całym kraju, otwierając południowo-zachodnie Chiny dla produktów z Birmy. Dodatkowo Chiny budują ropociągi i porty. Istnieje potężna dynamika wzajemnych interesów gospodarczych, która nie zostanie zakłócona przez pojedynczy spór (FT, 2 grudnia, 2011, s. 2). Krytyka przez Clinton wartych miliardy dolarów inwestycji chińskich w infrastrukturę Birmy jest jedną z najdziwaczniejszych w historii świata, przychodzącą po brutalnych ośmiu latach obecności wojskowej USA w Iraku, które zniszczyły wartą 500 miliardów dolarów infrastrukturę tego kraju, zgodnie z oficjalnymi szacunkami Bagdadu. Tylko tkwiąca w urojeniach administracja USA może sądzić, że kwiecista retoryka, trzy dniowa wizyta i finansowanie organizacji pozarządowych jest adekwatną przeciwwagą dla głębokich więzi gospodarczych łączących Birmę i Chiny. Te same urojenia leżą u podstaw całego repertuaru wysiłków reżimu Obamy zmierzających do wyparcia Chin z dominującej pozycji w Azji.

Podczas gdy żadna z pojedynczych polityk przyjętych przez reżim Obamy sama w sobie nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla pokoju, łączny wpływ wszystkich tych deklaracji i planów rozszerzania potęgi militarnej sumuje się w kompleksowy wysiłek izolowania, zastraszania i powstrzymania wzrostu Chin jako regionalnej i globalnej potęgi. Militarne okrążenie, sojusze, wykluczanie Chin z proponowanych regionalnych stowarzyszeń gospodarczych, stronnicze interwencje w regionalne spory morskie i rozmieszczanie zaawansowanych technologicznie samolotów bojowych, skierowane są na osłabienie konkurencyjności Chin i zrekompensowanie niższości amerykańskiej gospodarki poprzez zamknięte sieci polityczne i gospodarcze.

Wojskowe i gospodarcze ruchy Białego Domu i anty-chińska demagogia Kongresu USA mają jawnie na celu osłabienie pozycji handlowej Chin i zmuszenie przywódców chińskich do uprzywilejowania sektora bankowego USA i amerykańskich interesów gospodarczych ponad swymi własnymi. Popchnięte do granic wytrzymałości prioretyzowanie przez Obamę wielkiego nacisku militarnego może doprowadzić do katastrofalnego pęknięcia w amerykańsko-chińskich stosunkach gospodarczych. Doprowadziłoby to do poważnych konsekwencji, w szczególności, ale nie wyłącznie, dla gospodarki USA, a zwłaszcza jej systemu finansowego. Chiny posiadają ponad 1,5 biliona dolarów długu amerykańskiego, głównie bony skarbowe i każdego roku kupują od 200 do 300 miliardów dolarów nowych emisji, ważnego źródła finansowania deficytu USA. Jeśli Obama wywoła poważne zagrożenie dla chińskich interesów bezpieczeństwa i Pekin zostanie zmuszony do odpowiedzi, nie będzie to odwet wojskowy, lecz ekonomiczny: wyprzedaż kilkuset miliardów dolarów obligacji skarbowych i ograniczenie nowych zakupów długu USA. Deficyt USA wystrzeli w górę, rating kredytowy USA spadnie do „śmieciowego”, a system finansowy „zatrzęsie się na krawędzi upadku”. Oprocentowanie, aby przyciągnąć nowych nabywców długu USA, osiągnie dwucyfrową wartość. Chiński eksport do Stanów Zjednoczonych dozna uszczerbku i nastąpią straty spowodowane dewaluacją obligacji skarbowych znajdujących się w chińskich rękach. Chiny zdywersyfikowały swoje rynki na całym świecie, a ich ogromny rynek krajowy prawdopodobnie mógłby wchłonąć większość tego, co Chiny stracą za granicą w trakcie wycofywania się z rynku amerykańskiego.

Podczas gdy Obama błąka się po Oceanie Spokojnym rozgłaszając swoje groźby militarne względem Chin i próbuje gospodarczo izolować Chiny od reszty Azji, amerykańska obecność gospodarcza szybko blaknie na obszarze, który niegdyś był amerykańskim „podwórkiem”: Cytując jednego z dziennikarzy Financial Times, „Chiny to jedyny show [w mieście] dla Ameryki Łacińskiej„(Financial Times, 23 listopada 2011 r., str. 6). Chiny wyparły USA i UE jako główny partner handlowy w Ameryce Łacińskiej; Pekin wtłoczył miliardy dolarów w nowe inwestycje w tym obszarze i zapewnia nisko oprocentowane pożyczki.

Handel Chin z Indiami, Indonezją, Japonią, Pakistanem i Wietnamem rośnie w znacznie szybszym tempie niż handel USA. Wysiłek USA zbudowania imperialnego sojuszu bezpieczeństwa w Azji opiera się na kruchych podstawach ekonomicznych. Nawet Australia, kotwica i filar parcia wojskowego USA w Azji, jest silnie uzależniona od eksportu surowców mineralnych do Chin. Jakiekolwiek zakłócenia spowodowane działaniami wojennymi poślą australijską gospodarkę w korkociąg.

Gospodarka USA nie jest w stanie zastąpić chińskiej jako rynku zbytu dla eksportu przemysłowego Azji i Australii. Kraje azjatyckie muszą doskonale zdawać sobie sprawę, że nie ma dla nich żadnych korzyści w wiązaniu się z upadającym, wysoce zmilitaryzowanym imperium. Obama i Clinton oszukują samych siebie, jeśli sądzą, że uda im się zachęcić Azję do długoterminowego sojuszu. Azjatyckie kraje zwyczajnie używają przyjaznych uwertur reżimu Obamy jako „taktycznego narzędzia”, negocjacyjnej taktyki uzyskania lepszych warunków zabezpieczenia morskich i terytorialnych granic z Chinami.

Waszyngton ma urojenia, jeżeli wierzy, że może przekonać Azję do zerwania długoterminowych lukratywnych powiązań gospodarczych na dużą skalę z Chinami w celu przyłączenia się do ekskluzywnego gospodarczego stowarzyszenia [ze Stanami Zjednoczonymi] o tak wątpliwych perspektywach. Jakakolwiek „reorientacja” Azji, z Chin na USA, wymagałaby więcej niż tylko obecności amerykańskiej marynarki wojennej i armady sił powietrznych wymierzonych w Chiny. Wymagałoby to całkowitej restrukturyzacji gospodarek krajów azjatyckich, struktury klasowej oraz elit politycznych i wojskowych. Najpotężniejsze grupy gospodarcze w Azji mają głębokie i rosnące więzi z Chinami/Hong Kongiem, zwłaszcza wśród dynamicznych ponadnarodowych chińskich elit biznesowych w regionie. Zwrot w kierunku Waszyngtonu musiałby pociągnąć za sobą ogromną kontrrewolucję, która postawiłaby kolonialnych „handlarzy” (kompradorów) w miejsce istniejących przedsiębiorców. Zwrot w kierunku USA wymagałby dyktatorskich elit skłonnych do odcięcia strategicznych powiązań handlowych i inwestycyjnych i przemieszczenia milionów robotników i profesjonalistów. O ile niektórzy przeszkoleni w USA azjatyccy oficerowie wojskowi, ekonomiści i byli finansiści z Wall Street i miliarderzy mogą dążyć do „zrównoważenia” chińskiej potęgi gospodarczej obecnością wojskową USA, muszą uświadomić sobie, że ostatecznie przewaga leży w sprawdzającym się rozwiązaniu azjatyckim.

Wiek azjatyckich „kapitalistów kompradorskich”, pragnących sprzedać krajowy przemysł i suwerenność w zamian za uprzywilejowany dostęp do rynków amerykańskich, należy już do starożytnej historii. Niezależnie od bezgranicznego entuzjazmu dla widocznej konsumpcji i zachodniego stylu życia, który nowobogaccy z Azji i Chin bezmyślnie celebrują, niezależnie od przejęcia nierówności i dzikiego kapitalistycznego wyzysku pracy, istnieje uznanie, że przeszła dominacja Stanów Zjednoczonych i Europy wykluczyła wzrost i wzbogacenie się rdzennej burżuazji i klasy średniej. Przemówienia i wypowiedzi Obamy i Clinton zalatują nostalgią za przeszłością neokolonialnych nadzorców i kompradorskich kolaborantów, co jest bezmyślnym urojeniem. Ich próby nabrania politycznego realizmu, w uznaniu wreszcie Azji za gospodarczą oś obecnego porządku świata, przybierają kuriozalną formę w wyobrażaniu sobie, że wojskowe prężenie muskułów i manifestacje sił zbrojnych zredukują Chiny do marginalnej roli w regionie.

Eskalacja konfrontacji z Rosją

Reżim Obamy rozpoczął frontalny napór militarny na granicach Rosji. Stany Zjednoczone przesunęły do ”‹”‹przodu bazy rakietowe i stanowiska Sił Powietrznych w Polsce, Rumunii, Turcji, Hiszpanii, Czechach i Bułgarii: bazy rakiet przeciwlotniczych Patriot PAC-3 w Polsce, zaawansowany radar AN/TPY-2 w Turcji i kilka uzbrojonych w rakiety SM-3 IA okrętów wojennych w Hiszpanii stanowią istotną broń otaczającą Rosję, zaledwie kilka minut od jej strategicznego serca. Po drugie, reżim Obamy na pełną skalę uruchomił wysiłek utrzymania i rozbudowania amerykańskich sił militarnych w Azji Środkowej, na terenie byłych republik radzieckich. Po trzecie, Waszyngton, poprzez NATO, rozpoczął poważne gospodarcze i wojskowe operacje przeciwko głównym partnerom handlowym Rosji w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Wojna NATO przeciwko Libii, która zmiotła reżim Kadafiego, całkowicie sparaliżowała lub zniszczyła wielomiliardowe rosyjskie inwestycje naftowo-gazowe, sprzedaż broni dla Libii i zastąpiła poprzedni przyjazny dla Rosji reżim, nowym marionetkowym względem NATO.

ONZ-owsko NATO-wskie sankcje gospodarcze i amerykańsko-izraelskie tajne operacje terrorystyczne wymierzone w Iran podważyły lukratywne rosyjskie wielomiliardowe umowy wymiany technologii nuklearnej i wspólne przedsięwzięcia naftowe w Iranie. NATO, w tym Turcja, wspierane przez monarchiczne dyktatury Zatoki Perskiej, wprowadziły ostre sankcje i finansują ataki terrorystyczne na Syrię, ostatniego w regionie sojusznika Rosji, na terenie którego Rosja ma jedyną na Morzu Śródziemnym bazę marynarki wojennej (Tartous). Wcześniejsza współpraca Rosji z NATO w osłabianiu własnej pozycji gospodarczej i bezpieczeństwa jest produktem monumentalnego niezrozumienia imperialnej polityki NATO, a w szczególności polityki Obamy. Rosyjski prezydent Miedwiediew i jego minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow błędnie zakładali (podobnie jak Gorbaczow i Jelcyn wcześniej), że poparcie amerykańsko-natowskiej polityki wobec partnerów handlowych Rosji, spowoduje określonego rodzaju „wzajemności”: demontaż amerykańskiej ofensywnej „tarczy antyrakietowej” na rosyjskich granicach oraz wsparcie dla przyjęcia Rosji do Światowej Organizacji Handlu. Miedwiediew, podążając za swoimi liberalnymi prozachodnimi urojeniami, stanął w linii i poparł amerykańsko-izraelskie sankcje wobec Iranu, wierząc w bajki o „broni jądrowej”. Następnie Ławrow stanął w linii NATO i zagłosował za ustanowieniem „strefy zakazu lotów dla ochrony libijskiej ludności cywilnej”, słabo i o wiele za późno „protestując” przeciwko „przekraczaniu przez NATO swojego mandatu” przez bombardowanie Libii do stanu średniowiecza i zainstalowanie tam pro-NATO-wskiego marionetkowego reżimu szubrawców i fundamentalistów. Wreszcie, gdy USA wbiło tasak w serce Rosji, kontynuując wszelkimi metodami wysiłki zainstalowania wyrzutni rakietowych 5 minut lotu od Moskwy i organizując jednocześnie zmasowaną zbrojną napaść na Syrię, Miedwiediew i Ławrow obudzili się z odrętwienia i sprzeciwili sankcjom ONZ. Miedwiediew zagroził zerwaniem traktatu o redukcji strategicznych rakiet nuklearnych (START) oraz rozmieszczeniem rakiet średniego zasięgu 5 minut lotu od Berlina, Paryża i Londynu.

Polityka Miedwiediewa-Ławrowa o konsolidacji i współpracy, oparta na retoryce Obamy o „zresetowaniu stosunków”, zaprosiła USA do agresywnego budowania imperium: każda kapitulacja prowadzi do ”‹”‹dalszej agresji. W rezultacie Rosja jest na zachodniej granicy otoczona pociskami, poniosła straty wśród swoich największych partnerów handlowych na Bliskim Wschodzie i stoi w obliczu amerykańskich baz w południowo-zachodniej i środkowej Azji.

Spóźnieni rosyjscy urzędnicy ruszyli, aby zastąpić mającego naiwne urojenia Miedwiediewa realistą Putinem, jako przyszłym prezydentem. Ta zmiana na politycznego realistę w sposób przewidywalny wywołała falę wrogości wobec Putina we wszystkich zachodnich mediach. Agresywna polityka Obamy izolowania Rosji przez podkopywanie jej niepodległego reżimu nie wpłynęła jednak na status Rosji jako potęgi nuklearnej. Powiększyła tylko napięcia w Europie i przypuszczalnie zakończyła jakiekolwiek szanse przyszłej pokojowej redukcji broni nuklearnej oraz zniweczyła wysiłki osiągnięcia konsensusu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w kwestii pokojowego rozwiązywania konfliktów. Waszyngton, pod Obamą-Clinton, przemienił Rosję z podatnego klienta na głównego przeciwnika.

Putin dąży do pogłębienia i rozszerzenia stosunków ze Wschodem, w szczególności z Chinami, w obliczu zagrożenia z Zachodu. Połączenie zaawansowanej technologii rosyjskiej broni, zasobów energetycznych oraz chińskiego dynamicznego wzrostu produkcyjnego i przemysłowego są czymś więcej niż tylko konkurencją dla rozdartych kryzysem, tarzających się w stagnacji, gospodarek UE-USA.

Konfrontacja militarna Obamy z Rosją radykalnie odetnie dostęp do rosyjskich surowców naturalnych i ostatecznie wykluczy jakiekolwiek strategiczne długoterminowe porozumienia w kwestii bezpieczeństwa, które mogłyby być użyteczne w obniżaniu deficytu i ożywieniu gospodarki USA.

Między realizmem a urojeniami: Polityka „Strategicznego Przekierunkowania” USA

Uznanie Obamy, że obecne i przyszłe centrum władzy politycznej i gospodarczej zmierza nieuchronnie w kierunku Azji, było przebłyskiem politycznego realizmu. Po straconej dekadzie pompowania setek miliardów dolarów w wojskowe awantury na marginesach i peryferiach światowej polityki, Waszyngton w końcu odkrył, że, z wyjątkiem – w sensie negatywnym – krwawienia własnych zasobów dla straconych spraw, nie ma go tam, gdzie los narodów, zwłaszcza Wielkich Potęg, będzie się decydował. Nowy realizm Obamy i priorytety są teraz najwyraźniej skoncentrowane na południowo-wschodniej i północno-wschodniej Azji, gdzie kwitną dynamiczne gospodarki, rynki rozwijają się w dwucyfrowym tempie, inwestorzy zbierają wielomiliardowe żniwa z działalności produkcyjnej, a handel rozwija się trzy razy szybciej niż w USA i UE.

Ale „nowy realizm” Obamy zainfekowany jest całkowicie urojonymi założeniami, które wykolejają jakiekolwiek wysiłki przekierunkowania polityki USA.

Przede wszystkim, wysiłek Obamy, aby „wejść” do Azji, odbywa się przez rozbudowę militaryzmu, a nie przez zaostrzenie i poprawę konkurencyjności gospodarczej USA. Co takiego produkują Stany Zjednoczone dla krajów azjatyckich, co mogłoby zwiększyć udział USA na tym rynku? Oprócz broni, samolotów i rolnictwa, USA niewiele ma konkurencyjnych branż. Stany Zjednoczone musiałyby w pełni przeorientować swoją gospodarkę, podnieść wykwalifikowanie siły roboczej i przetransferować miliardy dolarów z „bezpieczeństwa” i militaryzmu na stosowalne innowacje. Ale Obama działa w ramach obecnego wojskowo-syjonistyczno-finansowego kompleksu: nie zna innego i nie jest w stanie z nim zerwać.

Po drugie, Obama-Clinton działają w złudzeniu, że USA mogą wykluczyć Chiny lub zminimalizować ich rolę w Azji – polityka, która jest podcinana przez ogromne i rosnące inwestycje i obecność wszystkich głównych amerykańskich korporacji międzynarodowych w Chinach, które wykorzystują je jako platformę eksportu do Azji i reszty świata.

Narastający militaryzm amerykański i polityka zastraszania może tylko zmusić Chiny do zmniejszenia swojej roli wierzyciela finansującego amerykański dług, polityki, którą Chiny mogą wprowadzić, ponieważ rynek amerykański, choć wciąż ważny, zmniejsza się, podczas gdy Chiny rozszerzają swoją obecność na rynkach Azji, Ameryki Łacińskiej i Europy.

To, co wydawało się Nowym Realizmem okazuje się teraz być nawrotem Starych Urojeń: koncepcji, że Stany Zjednoczone mogą powrócić do bycia największą Potęgą Pacyfiku, jaką były po drugiej wojnie światowej. Stany Zjednoczone pod wodzą Obamy-Clinton próbują powrócić do dominacji na Pacyfiku z okaleczoną ekonomią, nawisem nadmiernie zmilitaryzowanej gospodarki oraz poważnym problemem strategicznym: w ciągu ostatniej dekady polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych była tworzona na zawołanie izraelskiej piątej kolumny – „lobby” izraelskiego. Cała klasa polityczna Stanów Zjednoczonych jest pozbawiona wspólnego, praktycznego sensu i narodowego celu. Klasa ta jest zanurzona w debatach troglodytów o „nieograniczonych czasowo aresztowaniach” i „masowym wypędzeniu z kraju imigrantów”. Co gorsza, wszyscy oni są opłacani przez prywatne korporacje, które sprzedają co się da w USA, a inwestują w Chinach.

Dlaczego Obama wyrzeka się kosztownych wojen na niezyskownych peryferiach, a następnie promuje tę samą militarną metafizykę w dynamicznym centrum gospodarczego świata? Czy Barack Obama i jego doradcy uważają, że będzie on Drugim Admirałem Commodore Perry, którego XIX-wieczne okręty wojenne i blokady zmusiły Azję do otwarcia się na zachodni handel? Czy wierzy, że sojusze wojskowe będą pierwszym etapem późniejszego okresu uprzywilejowanej pozycji ekonomicznej?

Czy Obama wierzy, że jego reżim może zablokować Chiny, tak jak Waszyngton zrobił to z Japonią w przededniu II wojny światowej? Jest już za późno. Chiny znacznie bardziej stanowią centrum gospodarki światowej, są zbyt istotne dla finansowania amerykańskiego długu i zbyt ściśle związane z 500 największymi korporacjami międzynarodowymi z listy Forbesa. Prowokowanie Chin, fantazjowanie na temat gospodarczego „wykluczenia” Chin, aby je powalić, jest prowadzeniem polityki, która całkowicie zaburzy gospodarkę światową – a najbardziej amerykańską!

Podsumowanie

Obamy „realizm głupka”, jego odejście od wojen w świecie muzułmańskim na rzecz konfrontacji militarnej w Azji, nie ma praktycznie żadnej wartości, wywołując jednocześnie olbrzymie obciążenie kosztami zewnętrznymi. Militarna metoda i gospodarcze cele są całkowicie nie do pogodzenia i poza zdolnością USA. Polityka Waszyngtonu nie „osłabi” Rosji ani Chin i w jeszcze mniejszym stopniu je zastraszy. Zamiast tego zachęci obydwie te potęgi do przyjęcia bardziej nieprzyjaznej postawy, czyniąc mniej prawdopodobnym, że wyciągną pomocną dłoń do kolejnych wojen Obamy na rzecz Izraela. Rosja wysłała już swoje okręty wojenne do portu syryjskiego, odmówiła poparcia embarga na eksport broni do Syrii i Iranu oraz (w retrospekcji) skrytykowała wojnę NATO przeciw Libii. Chiny i Rosja mają zbyt wiele strategicznych powiązań z gospodarką światową, aby ponosić jakiekolwiek większe straty w wyniku serii amerykańskich wysuniętych przyczółków wojskowych i „ekskluzywnych” sojuszy. Rosja może wycelować w Zachód tyle samo śmiercionośnych pocisków nuklearnych, co USA ze swoich baz w Europie Wschodniej.

Eskalacja militarna Obamy nie zmieni równowagi sił nuklearnych, spowoduje za to bliższy i głębszy sojusz Rosji i Chin. Dawno minęły dni strategii Kissingera-Nixona „dziel i rządź”, mierzącej amerykańsko-chińskie umowy handlowe przeciwko rosyjskiej broni. Waszyngton całkowicie przecenił znaczenie obecnych sprzeczek morskich między Chinami i ich sąsiadami. To co ich łączy pod względem gospodarczym jest o wiele ważniejsze w średnio i długoterminowym okresie. Chińskie więzi gospodarcze z Azją zerodują każde wątpliwe powiązania wojskowe ze Stanami Zjednoczonymi.

Obamy „realizm głupka” widzi rynek światowy przez wojskowe soczewki. Militarna arogancja w stosunku do Azji doprowadziła już do naruszenia sojuszu z Pakistanem, najbardziej posłusznym reżimem satelickim w Azji Południowej. NATO celowo zaszlachtowało 24 pakistańskich żołnierzy grając na nosie pakistańskim generałom, podczas gdy Chiny i Rosja potępiły atak i zyskały wpływy.

Ostatecznie, militarna i wykluczeniowa postawa względem Chin zawiedzie. Waszyngton, będąc zbyt pewnym siebie, odstraszy byłych azjatyckich partnerów biznesowych, którzy chcą ośmieszyć amerykańską obecność wojskową, nastawioną na uzyskanie taktycznych korzyści ekonomicznych. Z pewnością nie chcą wywołanej przez USA nowej „zimnej wojny” dzielącej i osłabiającej dynamikę wewnątrz-azjatyckiego handlu i inwestycji. Obama i jego sługusy szybko zrozumieją, że obecni przywódcy azjatyccy nie mają stałych sojuszników – tylko stałe interesy. W ostatecznym rozrachunku, Chiny obejmują istotne znaczenie w konfiguracji nowej scentralizowanej na Azji gospodarce światowej. Waszyngton może twierdzić o swojej „stałej obecności na Pacyfiku”, ale dopóki nie pokaże, że jest w stanie zadbać o swój własny tyłek w kraju, jak uporządkowanie finansów i zrównoważenie deficytu na rachunku bieżącym, amerykańska Marynarka Wojenna może skończyć wynajmując swoją flotę azjatyckim eksporterom i spedytorom, transportując ich towary i ochraniając przed piratami, przemytnikami i handlarzami narkotyków. Jeśli się zastanowić, Obama mógłby zmniejszyć deficyt handlowy USA z Azją wynajmując Siódmą Flotę do patrolowania cieśnin, zamiast marnować pieniądze amerykańskich podatników na zastraszanie nią azjatyckich potęg gospodarczych.

Prof. James Petras

Tłumaczenie: davidoski

Źródło: „Obama Raises the Military Stakes: Confrontation on the Borders with China and Russia”, Global Research, December 10, 2011


Prof. James Petras (ur. 1937) – emerytowany profesor socjologii na Binghamton University w stanie Nowy Jork. Autor kilkudziesięciu książek i artykułów poświęconych m.in. amerykańskiej polityce imperialnej. W roku 2001 opublikował pracę „Globalization Unmasked: Imperialism in the 21st Century”.

Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/James_Petras”>Wikipedia

Za: Bankowa okupacja (24 grudnia 2011 & 1 stycznia 2012) | http://bankowaokupacja.blogspot.com/2011/12/obama-podnosi-militarna-stawke.html

Skip to content