„Polska prokuratura nie starała się nawet zweryfikować, co naprawdę robili rosyjscy śledczy” – mówi Antoni Macierewicz w rozmowie z Magdaleną Michalską („Gazeta Polska Codziennie”).
Czy wyniki powtórnej sekcji zwłok śp. Zbigniewa Wassermanna były dla Pana zaskoczeniem?
Ze słów Małgorzaty Wassermann wynika, że podczas sekcji ciała jej ojca wykonanej w Polsce cztery miesiące temu nie przeprowadzono niektórych koniecznych badań. Mogłyby one wykazać, czy na zwłokach są ślady świadczące, że śmierć nastąpiła w rezultacie wybuchu. To jest rzecz absolutnie szokująca, że prokuratura, która miała obowiązek zrobienia tej sekcji natychmiast po katastrofie, wówczas tego nie dopełniła. Teraz pani Wassermann będzie musiała po raz kolejny dopraszać się, by takie analizy przeprowadzono.
Skąd tak szokujące rozbieżności w materiałach rosyjskich i polskich?
Wszystko wskazuje na to, że jest to świadoma zła wola strony rosyjskiej. Rozbieżności wynikają z dokumentów, zostały zweryfikowane i przez panią Wassermann, i przez prokuraturę. Obie strony potwierdzają, że różnice wynoszą ponad 90 proc. To dowód na poświadczenie nieprawdy i sporządzenie fałszywej dokumentacji przez Rosjan. To zmierzanie do ukrycia rzeczywistego przebiegu wydarzeń oraz – niestety – niedopełnienie obowiązków przez polską prokuraturę, która nie starała się zweryfikować, co faktycznie zrobili rosyjscy śledczy.
Sądzi Pan, że w Rosji w ogóle przeprowadzono te pierwsze sekcje?
Wiemy na pewno, że w wypadku śp. prezesa IPN prof. Janusza Kurtyki w ogóle nie dokonano sekcji zwłok. Mamy na ten temat świadectwo jego żony, która oglądała ciało, a jest lekarzem. Na ciele nie było śladu cięcia właściwego dla sekcji. Podobne wątpliwości ma Małgorzata Wassermann. Uważa ona, że sekcja ciała jej ojca była pozorowana, a opis został wzięty z powietrza. Obawiam się, że takich wydarzeń mogło być więcej.
Prokuratura wojskowa wydała oświadczenie, w którym stwierdza, że protokół tej sekcji wyklucza działanie materiałów pirotechnicznych lub jakichkolwiek innych. W związku z tym uważam, że mamy do czynienia z dwoma sprzecznymi oświadczeniami osób, które zapoznały się z protokołami sekcji zwłok. Ze słów Małgorzaty Wassermann wynika, że nie znalazła żadnego świadectwa na przeprowadzenie badania, mogącego wykluczyć obecność takich śladów na ciele jej ojca. Prokuratura tymczasem twierdzi coś zupełnie innego. Chcę więc oświadczyć, że ponieważ prokuratura jest stroną zainteresowaną, a także biorąc pod uwagę jej dotychczasowe zaniedbania, daję wiarę pani Wassermann. A to oznacza, że nawet w tak kluczowej i oczywistej sprawie prokuratura może być niewiarygodna. W związku z tym zespół skieruje wniosek do Prokuratora Generalnego z podejrzeniem o możliwość popełnienia przestępstwa.
Magdalena Michalska
Więcej na ten temat w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”
Rosyjskie dokumenty są sfałszowane
Rząd oddał śledziowo Smoleńskie w ręce rosyjskie i w ten sposób zostaliśmy pozbawieni bezpowrotnie pozbawieni kluczowych dowodów.
Z Małgorzatą Wassermann rozmawia Artur Dmochowski
Rzecznik Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa powiedział, łże w rosyjskiej opinii z sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna były błędy i sprzeczności, nie wpływają one jednak na wiarygodność głównych wniosków tej opinii. Czy zgadza się Pani z tym twierdzeniem?
To, że rosyjskie dokumenty dotyczące sekcji zawierają nieprawdę, wiedzieliśmy już przed ekshumacją. Natomiast stopień ich niejasności jest większy, niż zakładałam. Dlatego jestem mocno zdziwiona takim stanowiskiem prokuratury i jej oceną działań strony rosyjskiej. Dotąd odnosiłam wrażenie, że jesteśmy (rodziny smoleńskie – przyp. red.) zgodni z prokuraturą, ale teraz straciłam tę pewność.
To bardzo niewygodna sytuacja, bo jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach, a ja nie mogę się do nich odnieść, bo z powodu tajemnicy śledztwa nie mogę ich ujawniać. Niemniej jedną rzecz można stwierdzić bezspornie. Badanie wykonane po ekshumacji potwierdziło, że rosyjskie dokumenty są niewiarygodne. A zatem, skoro kolejny raz łapiemy rosyjskie służby zajmujące się katastrofą smoleńską na niekonsekwencji, to jak możemy ufać rezultatom ich prac i sformułowanym na ich podstawie wnioskom?
Jest oczywiste, że ofiary katastrofy miały obrażenia wielonarządowe, bo nastąpiło przecież uderzenie o ziemię, ale ważne są też inne kwestie związane z okolicznościami katastrofy smoleńskiej. Tylko tyle wolno mi powiedzieć.
Natomiast na pewno zażądamy opinii uzupełniającej na temat dotychczasowych badań przeprowadzonych przez służby rosyjskie i polskie oraz na temat samej katastrofy lub wysłuchania biegłych w tej kwestii, ponieważ przeprowadzone przez stronę rosyjską śledztwo nie odpowiada na wiele podstawowych pytań dotyczących możliwych przyczyn i przebiegu katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. na lądowisku Siewiemyj.
Pojawiły się informacje, jakoby w opinii przygotowanej na podstawie badań wykonanych po ekshumacji była mowa o obecności śladów materiałów wybuchowych. Rozumiem, że nie może Pani potwierdzić ani zaprzeczyć, ale czy w ogóle badania na możliwość obecności takich śladów były robione?
Problem polega właśnie na tym, że tego typu kwestie nie są w ogóle podnoszone ani przez stronę polską, ani rosyjską.
Czy zatem ubyło wątpliwości, które istniały przed badaniami wykonanymi dzięki ekshumacji, czy Id wręcz przeciwnie?
Gdyby podsumować stan śledztwa, okazałoby się, że polskich badań mamy bardzo niewiele i ich wyniki odbiegają od tych, jakie przesyła nam strona rosyjska. Wydaje się więc, że mamy do czynienia z ucieczką zarówno strony polskiej, jak i rosyjskiej przed odpowiedziami. W wyniku zaniedbań, jakie miały miejsce na samym początku śledztwa, na wiele pytań już nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi, gdyż nie mamy materiału do badań. Rząd oddał przecież śledztwo w ręce rosyjskie i w ten sposób zostaliśmy bezpowrotnie pozbawieni kluczowych dowodów w sprawie katastrofy smoleńskiej.Gazeta Polska Codziennie, 23 grudnia 2011