Aktualizacja strony została wstrzymana

Żydowscy kłamcy holokaustu

Dodano: 2011-12-28 1:57 pm

Od kilku dziesięcioleci część środowisk żydowskich zamiast upowszechniania rzetelnej wiedzy o holocauście wykorzystuje go do kreowania fałszywego wizerunku Polski i Polaków.

W izraelskich mediach ukazuje się coraz więcej publikacji, które przypisują Polakom współudział w hitlerowskiej zagładzie Żydów. Co chwila powraca kłamliwy termin „polskie obozy zagłady”. Tylko w ostatnim tygodniu pojawił się, bez żadnej krytycznej reakcji na stronie www.ourjeruselem.com. Ironią losu jest, że termin ten wymyślili byli naziści, pracujący dla służb specjalnych zachodnich Niemiec w połowie lat 50. Posługiwanie się tego typu terminami ma kreować określoną świadomość holocaustu, zwłaszcza  wśród młodego pokolenia Izraelczyków. Obecność w zbiorowej świadomości współwiny Polaków za holocaust, ułatwia części środowiskom żydowskim zgłaszanie materialnych roszczeń wobec Polski.

Jakie ta polityka przynosi skutki widzieliśmy dwa miesiące temu. Izraelczyk grający w Wiśle Kraków publicznie przyznał, że chciałby grać w narodowej drużynie Polski. „Chce reprezentować kraj, w którym przed siedemdziesięciu laty większość jego obywateli dokonała mordu na jego dziadku i babci i w ogóle na społeczności, kraj który będzie nam przypominał hańbę światową” – pisał jeden z publicystów. „Odrzucić patriotyzm? Reprezentować kraj, na którego ziemi zginęły miliony Żydów i który do dziś zmaga się z antysemityzmem? Powinien to przemyśleć dwa razy” – dodał znany izraelski trener. Polskie władze w żaden sposób oficjalnie nie zaprotestowały.

Gdy w lutym 2011r. szef polskiego MSZ Radosław Sikorski udzielił wywiadu opiniotwórczej izraelskiej gazecie „Haaretz” nic nie wskazywało, ze wywiad ten przyciągnie  jakiekolwiek zainteresowanie. Sikorski unikał jak mógł drażliwych kwestii, podkreślając jedynie pozytywne aspekty polsko-żydowskiej przeszłości. Prowadzącemu wywiad Adarowi Primorowi nie udało się także wciągnąć polskiego ministra do dyskusji wokół  niedawnej książki Tomasza Grossa „Złote żniwa” i sformułowanych w niej oskarżeń pod adresem polskiego społeczeństwa. Jednak wywiad z Sikorskim od razu spotkał się z ogromna ilością komentarzy izraelskich internautów. Wszystkie z nich miały jeden wspólny mianownik: przypisywały Polsce  i Polakom udział w mordowaniu zamieszkałych w Polsce Żydów, a nawet mianowały Polaków największymi pomocnikami nazistów w zagładzie. Komentarze izraelskich internautów były próbką świadomości historycznej młodego pokolenia Izraelczyków. Świadomość ta nie wyrosła w próżni i musiała zostać  przez kogoś świadomie tak ukształtowana.

Młodzi Izraelczycy już w szkole średniej aktywnie uczestniczą w programach edukacyjnych poświęconych holocaustowi, jakie są realizowane w izraelskich szkołach. W ramach tych programów odbywają się wycieczki do Polski, w czasie których izraelska młodzież poznaje miejsca zagłady Żydów. Ich stałym elementem jest udział w Marszu Źywych w trakcie którego demonstrują swój patriotyzm. Młodzi Izraelczycy w czasie uczestniczenia w tych programach otrzymują wyselekcjonowaną wiedzę, która ma doprowadzić ich do samodzielnej, ale z góry założonej, interpretacji wydarzeń przed siedemdziesięciu lat. Programy te wyposażone są bowiem w odpowiednio dobraną literaturę, która ma miedzy innymi pomóc zrozumieć polski udział w holocauście. Nauczyciele izraelskich szkół dbają o jej właściwy dobór. „Malowany ptak” Jerzego Kosińskiego, czy „Urywki. Z dzieciństwa 1939 – 1948” Binjamina Wilkomirskiego należą doklasyki literatury Holocaustu, a obaj autorzy wymieniani są w jednym rzędzie z dziełami Primo Leviego, Eli Wiesela, czy Imre Kertesema. „Malowany ptak” Kosińskiego stał się w ogóle jedną z najważniejszych pozycji na zajęciach poświęconych tematyce holocaustu. Jest traktowany niemal jak dokument historyczny na temat zagłady. Dla młodych Izraelczyków książka Kosińskiego stanowi też ważne źródło wiedzy o „Polsce pod okupacją niemiecką”. Obraz Polaka jaki został w niej naszkicowany to obraz psychopaty, wyrażającego radość z powodu gazowania i palenia Żydów.  Według autora dla polskiego chłopa holocaust jest jedynie karą Boga za zabicie przez Żydów Jezusa oraz za mordowanie chrześcijańskich niemowląt i picie ich krwi. Skrytym marzeniem każdego Polaka jest przyłączenie się do Niemców i wspólne z nimi wymordowanie wszystkich Żydów. Ale nie są to tylko marzenia. Kosiński opisuje wiele historii, które pokazują jak polski chłop morduje Żydów i wyładowuje na nich swoją nienawiść. Na pewno u młodych Izraelczyków  opisy zachowań Polaków wywołują szok. Nie inaczej wyglądają Polacy naszkicowani w „Urywkach” Wilkomirskiego. Tutaj również  Polacy nienawidzą Żydów i nie mogą wybaczyć tym nielicznym, że przeżyli zagładę. Opis okrucieństw jest tak drastyczny, że czytającemu „Urywki” przewraca się w żołądku. To na pewno dodatkowo potęguje odbiór Polaków, jako współodpowiedzialnych za niebywałe w historii okrucieństwa na Żydach.

Książki Kosińskiego i Wilkomirskiego  pokazują podobną historię, z tym, że obie z nich są literacką fikcją. Konfabulacje Wilomirskiego zostały ośmieszone, bo okazało się, że autor nie tylko nie przeżył holokaustu, ale nawet nie był Żydem. I nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie to, że książki te nadal uchodzą za najlepszą literaturę faktu na temat holocaustu. I właśnie to sprawia, że skutecznie serwują młodym Izraelczykom  oszustwo na temat Polski i Polaków, generując u nich przekonanie o polskiej odpowiedzialności za holocaust. Ale  według twórców programów edukacyjnych na temat holocaustu najważniejsze jest to, że „Malowany ptak” i „Okruchy” napisane zostały „z wielką szczerością i wrażliwością” i właśnie dlatego najlepiej nadają się do edukacji młodego pokolenia.

Młode pokolenie Izraelczyków czerpie wiedzę o holocauście także z izraelskiej prasy i internetu. A te bardzo często mówiąc o holocauście zawierają nieodłączny element polskiej odpowiedzialności. Mówi ona, że Polacy byli najlepszymi pomocnikami Hitlera, chcieli rozwiązania kwestii żydowskiej zanim Niemcy napadły na Polskę. Krótko mówiąc Polska jawi się jako kraj współodpowiedzialny za holocaust. Wszystko to powoduje, że w naturalny sposób pojawia się przekonanie, że Polska to naprawdę nieprzyjazny Żydom kraj i to prawie od zawsze. I dlatego zawsze wobec Polski trzeba zachować ostrożność. Bo Polacy zawsze byli antysemitami i dzisiaj są nimi nadal. Przecież wszyscy na świecie o tym wiedzą.

Praktycznie nie ma tygodnia, żeby na łamach izraelskiej i światowej prasy nie opublikowano większego artykułu związanego z holokaustem. Ktoś kiedyś zauważył, że ilość artykułów prasowych na temat holocaustu ustępuje pod względem ilości, tylko codziennym prognozom pogody. Nie inaczej jest z literaturą naukową poświęconą zagładzie Żydów. Jej liczbę szacuje się bardzo skromnie na co najmniej 10 tysięcy publikacji. Zarówno artykuły prasowe jak i literatura naukowa na temat holocaustu już dawno przestały się koncentrować wyłącznie na pokazywaniu prawdy o zbrodniach Niemców na Żydach. Od wielu lat w serwowanym przez nie obrazie holocaustu coraz mocniej obecny jest wątek polski. Ma on na celu ukazanie wizerunku Polski i Polaków jako współodpowiedzialnych za zagładę Żydów. Szczególnie głośnym rezonansem odbiły się publikacje Daniela Jonaha Goldhagena, profesora Harvard University, który swoje tezy o udziale Polaków w Holocauscie zawarł w książce „Gorliwi kaci Hitlera”. Według Goldhagena  Hitler jedynie „wyzwolił dławione antysemickie nastroje”, a te były prawie od zawsze obecne wśród Polaków. Jeden z fragmentów jego książki mówi wprost: „Naziści, wspólnie z wielką liczbą zwyczajnych Niemców, przy pomocy kolaborujących Polaków, Francuzów i innych – prześladowali, tropili i oszukiwali europejskich Żydów, oraz zamordowali 6 milionów z nich, około miliona zagazowali i spalili w Auschwitz”. Goldhagen swoja wersję holocaustu skonstruował w taki sposób, że bardzo trudno jest podjąć z nim skuteczną polemikę. Jego tezy stały się szczególnie głośne dekadę temu, gdy światowe media z okazji 60. rocznicy rozpoczęcia holocaustu zaczęły szeroko mówić na ten temat.

W Polsce znacznie głośniejsza od Goldhagena stała się książka Jana Tomasza Grossa  „Sąsiedzi: Historia zagłady żydowskiego miasteczka”, opisująca historię pogromu w miasteczku Jedwabne w dniu 10 lipca 1941r. jakiego dopuścili się  na żydowskich mieszkańcach miasta tamtejsi Polacy. Gross podobnie jak Goldhagen pokazuje dławiony od zawsze polski antysemityzm i właśnie w taki z góry założony sposób opisuje Jedwabne. Podkreśla, że Żydzi w Jedwabnem, musieli „zawsze uważać na ukrytą wrogość otaczającej ich ludności”. W lipcu 1941 r. jego zdaniem ta ukryta wrogość Polaków z Jedwabnego nagle stała się śmiercionośna i  jak sam określa „polska połowa ludności miasta zamordowała żydowską połowę” z „Bóg wie jakich” powodów, podczas gdy rola Niemców „ograniczała się, w zasadzie, do robienia zdjęć”. Książka Grossa to nic innego jak wersja „Goldhagena dla początkujących”.                                               Można postawić pytanie dlaczego tak się dzieje, dlaczego tyle publikacji na temat holocaustu przypisuje Polakom tę zbrodnię, skoro sami Polacy przez sześć lat wojny  byli również ofiarami Hitlera i całego jego zbrodniczego systemu? Czemu ma służyć mianowanie Polaków katami Żydów, skora sami Polacy byli również ofiarami nazistowskiego holocaustu. W jakim celu ustawicznie przywoływany jest termin „polskie obozy koncentracyjne”, skoro sami przywołujący dobrze wiedzą, że jest on semantycznym kłamstwem. Czy żydowski holocaust może negować cierpienie innych, w tym cierpienie samych Polaków pod okupacją niemiecką.

Odpowiedź jest prosta. Nie działo by się tak, gdyby nie istniało światowe „przedsiębiorstwo holocaust”. O nim stało się głośno, gdy Norman Finkelstein amerykański historyk żydowskiego pochodzenia i syn ofiar holocaustu opublikował w 2003 r. książkę pod takim właśnie tytułem. Autor pokazał w niej, że interpretowanie holocaustu, w taki sposób,  aby kolejne narody były jego sprawcami służy części środowiskom żydowskim do wyłudzania od tych krajów odszkodowań za utracony majątek przez ofiary holocaustu.  W ten sposób holokaust przekształcił się w dochodowy biznes, z którego zyski czerpią przede wszystkim Żydzi, którzy nie byli jego ofiarą. Takie metodyczne podejście, profesjonalnie zorganizowane wsparte przez media, naukę i bazujące na odpowiednio ukształtowanym sposobie myślenia o zagładzie stało się według Finkelsteina prawdziwym „przedsiębiorstwem”.

Początki przedsiębiorstwa holocaust zaczęły się w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Niemiecki rząd wypłacił wówczas odszkodowania żyjącym ofiarom holocaustu. W grupie tej byli więźniowie obozów koncentracyjnych, mieszkańcy gett oraz wszyscy ci, którzy zmuszeni byli do ukrywania się w czasie wojny. Były to ponad cztery miliony osób, z których blisko połowa mieszkała w Izraelu. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych część środowisk żydowskich zainspirowała kampanię nacisku na Szwajcarię od której domagano się zwrotu oszczędności ofiar holocaustu. Przed wybuchem wojny wielu Żydów, mając poczucie zagrożenia przeniosło swoje oszczędności do banków w neutralnej Szwajcarii. Po wojnie tysiące kont bankowych nie miało właścicieli ani spadkobierców. Właśnie te konta pół wieku później stały się celem „przedsiębiorstwa holocaust”. Prowadzona pod koniec lat 90 XX wieku kampania przyniosła sukces. Szwajcarskie banki utworzyły specjalny fundusz odszkodowawczy. Do 2001 r. kwota 240 mln USD została rozdzielona pomiędzy 255 tys. Żydów ocalałych z zagłady, w tym 124 tys. mieszkańców Izraela oraz 62 tys. obywateli USA. W każdym razie proces ten jeszcze trwa. Najważniejsze było jego uruchomienie. Następnym krajem na celowniku stała się Polska. Mienie polskich Żydów najpierw było przejmowane przez Niemców, a potem jako mienie poniemieckie zostało przejęte przez rząd PRL. Po 1989 r. w Polsce status własności państwowej wcześnie znacjonalizowanej bez podstaw prawnych, nie został uregulowany żadną ustawą. To sprawiło, ze sprawa zwrotu żydowskiego mienia była i jest otwarta.

I w tym wypadku zorganizowana została kampania propagandowa , mająca wywrzeć nacisk na polskie władze. Najpierw zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu publikacje historyczne i prasowe mające wskazywać, że Polacy, jako naród tradycyjnie antysemicki byli aktywnymi uczestnikami holocaustu i grabili żydowskie mienie, nawet po wojnie. W efekcie na początku 2001r.  Światowy Kongres Żydowski (WJC) skierował w początkach grudnia do sądu w Nowym Jorku pozew przeciwko państwu polskiemu o odszkodowanie za majątek utracony przez Żydów, ofiary holokaustu w Polsce? Podniesione roszczenia dotyczą setek tysięcy parceli w Polsce, których wartość szacuje się na dziesiątki miliardów dolarów. Światowy Kongres Żydów,Światowa Organizacja Restytucji Mienia Żydowskiego i inne organizacje żydowskie wiele wzywały polskie władze, aby te prawnie rozwiązały problem żydowskiego mienia. W maju 2011r. z zwróciła się do prezydenta USA Baracka Obamy, aby podczas swojej wizyty w Polsce podniósł kwestię zwrotu „skradzionego” prze Polaków żydowskiego mienia. W działaniach przedsiębiorstwa holocaust najważniejsze jest to, aby proces zwrotu mienia został uruchomiony. Wtedy jest już prościej, bo można nim odpowiednio propagandowo sterować.

Żydowskie organizacje „przedsiębiorstwa holokaust” zwyczajnie chcą usankcjonować „dziedziczenie rasowe”. Zakładają, że majątek zamordowanych Polaków żydowskiego pochodzenia nie stanowi własności państwa, ale należy do innych Żydów.  

Ten absurdalny postulat ma szansę tylko wtedy, gdy presja medialna na Polskę zacznie przynosić ekonomiczne i polityczne straty. Dlatego przedsiębiorstwo holocaust będzie grało na skrzypcach „polskiego antysemityzmu”  tak długo, jak długo będzie to konieczne! Dlatego szef Komisji ds. Restytucji Mienia Ofiar Holokaustu  Jehuda Evron zaapelował do społeczności żydowskiej słowami: „Musimy kontynuować walkę, nawet gdy sytuacja jest trudna”. Tej walki nie można wygrać bez „polskiego antysemityzmu”, „bez polskiego udziału w holocauście Żydów” i „polskich obozów zagłady”.

 Leszek Pietrzak

 Leszek Pietrzak – Doktor historii. Były pracownik Urzędu Ochrony Państwa (1990-2000). Były Pracownik Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wykładowca akademicki

 

FAKTY BIBUŁY: Głównym filarem narracji zwanej Holokaustem, czyli tego co określa się mianem zaplanowanej i przeprowadzonej niemal do końca (bowiem oficjalnie została tylko garstka tzw. ocalałych) eksterminacji Żydów europejskich, jest ludobójcze wykorzystanie komór gazowych w niemieckich obozach koncentracyjnych.

Zagadnieniem ludobójczego wykorzystania obiektów określanych jako komory gazowe zajmowaliśmy się wcześniej, wskazując na zupełny brak podstaw naukowych mogących wesprzeć oficjalnie promowaną Haggadę o sposobie uśmiercania więźniów w niemieckich obozach koncentracyjnych (a chodzi głównie o więźniów żydowskich, bowiem o innych tzw. świat już dawno by zapomniał).

Otóż, oficjalnie głoszona i nakazana do wierzenia (sic!) – pod karą wieloletniego więzienia – wersja tzw. zagłady Żydów, mówi o uśmierceniu „milionów” Żydów w obozach położonych na terenie wschodniej Polski, w tym takich obozów jak Majdanek, Sobibor, Belzec, Treblinka. Okazuje się jednak, że wersja holokaustycznej narracji posiada swoją „piętę achillesową”, a jest nią właśnie sposób ludobójczego wykorzystania komór gazowych w tych niemieckich obozach koncentracyjnych.

Mało kto zdaje sobie sprawę – nawet utytułowni historycy najczęściej nie mają o tym zielonego pojęcia, bo po prostu nie chcą sięgnąć po książki i opracowania spoza głównego nurtu, nie tylko te zatwierdzone przez tzw. autorytety  – że według oficjalnej historiografii większość ofiar obozów nie zginęła w wyniku zastosowania słynnego środka owadobójczego, znanego jako Cyklon-B, lecz w zupełnie inny sposób. Oficjalna wersja głosi bowiem, że aż 2/3 ofiar żydowskich zamordowanych w komorach gazowych podczas II Wojny Światowej, miałoby zginąć w wyniku uśmiercenia przy pomocy tlenku węgla pochodzącego ze spalin silników… dieslowskich. Nie, to nie pomyłka. Tlenku węgla jako produktu spalania silników wysokoprężnych. Jak jednak zdaje sobie sprawę każdy student politechniki, a tym bardziej powinien brać pod uwagę każdy historyk, poziom CO w spalinach silników wysokoprężnych jest niezdolny do masowego uśmiercania. (Rozwinięcie tematu – zob. opracowanie: Holokaust czy „99-procentowy” mit?, szczególnie przypisy do tekstu) Niestety, problemem tym nie zajmują się ani naukowcy ani historycy, przyczyniając się tym samym do rozpowszechniania niezweryfikowanej wersji tych kluczowych wydarzeń II Wojny Światowej.

Co ciekawe, na naszych oczach następuje pewien zwrot w oficjalnie promowanej wersji, której propagatorzy zdają sobie doskonale sprawę z braku jakichkolwiek podstaw – historycznych i naukowych – oferowanej wersji.  Wiedząc, że dalsze brnięcie w ten ślepy zaułek zmierza wprost do kompromitacji i podważenia religijnie podtrzymywanego dogmatu holokaustycznej liczby ofiar, próbuje się zmieniać, rozmazywać niektóre kwestie, w tym i fałszować nawet tę już dostatecznie zideologizowaną historię.

Weźmy wpis w polskojęzycznej Wikipedii, mówiący o uśmiercaniu w obozie Sobibor. Oto urywek dotyczący tego zagadnienia:

Sobibor

[…]Lager III: miejsce zagłady, na które składały się komory gazowe, ruszty paleniskowe i masowe groby. Budynek z komorami był murowany i zawierał trzy komory po każdej stronie korytarza, w których zaczadzano ofiary spalinami z silników dieslowskich. […]

Całość: http://pl.wikipedia.org/wiki/Sobibor

A teraz przyjrzyjmy się wpisowi angielskojęzycznemu:

Sobibor extermination camp

Sobibor was a Nazi Germanextermination camp [where] Jews […] were […] suffocated in gas chambers that were fed with the exhaust of a petrol engine.

Całość: http://en.wikipedia.org/wiki/Sobibor_extermination_camp

Jak widać, wpis polskojęzyczny jeszcze przywołuje „spaliny z silników dieslowskich”, jako element sprawczy ludobójstwa, podczas gdy świat powoli jest manipulowany zastosowaniem szerszej formuły – „petrol engine”, a definicja ta obejmuje zarówno silniki benzynowe jak i silniki wysokoprężne. Następuje więc rozmydlanie tego kluczowego pojęcia, pomimo tego, że zeznania tzw. świadków – a niemal wszystko opiera się na zaledwie kilku, często nielogicznych i sprzecznych ze sobą zeznaniach, w tym na Raporcie Gersteina – mówią wyraźnie o silnikach dieslowskich.

Widzimy więc, że powoli następuje przesunięcie akcentu, z funkcjonującego absurdalnego pomówienia o zabójstwo „milionów ofiar” za pomocą spalin silników dieslowskich, do bardziej oczywistego – lecz już zupełnie nie popartego niczym, nawet nielogicznymi zeznaniami tzw. świadków – wykorzystaniu spalin silników benzynowych.

W sumie, uwiarygodnienie sposobu, czy nawet samej możliwości technicznej, uśmiercenia tak wielkiej liczby ofiar jaką podaje się oficjalnie w ramach haggady określanej mianem „Holokaustu”, stanowi najczulszy punkt manipulatorów historii. Z tego właśnie względu mamy do czynienia z niemal zupełnym pomijaniem tego zagadnienia w największych opracowaniach historycznych mainstream’ owych historyków. Np. Raul Hilberg – uważany za największego historyka epoki tzw. zagłady Żydów –  w swoim największym 1300-stronicowym opracowaniu o Holokauście, wspomina o uśmiercaniu przy pomocy gazów silników wysokoprężnych, zaledwie w jedym paragrafie. Inni „badacze”, jak np. Lipstadt, Shermer czy Stern, w swoich książkach zupełnie nawet nie wspominają o tym sposobie zabijania. A przecież, oficjalnie, dotyczy to 2/3 ofiar żydowskich! Skąd taka cisza? Skąd takie unikanie rozwijania tematu? Odpowiedź jest prosta: ponieważ brnięcie w niego wskazałoby jasno, że mamy do czynienia z absurdem technicznym, który swoją siłą poddaje w wątpliwość oficjalną narrację tzw. Holokaustu!

Przy braku tego i innych dowodów, historycy posługują się tak wielkimi przybliżeniami, że nie można mówić w przypadku narracji holokaustycznej o żadnych badaniach naukowych, lecz o literackiej swobodnej fikcji. Oto bowiem np. Tregenza twierdził w roku 2000, że w Bełżcu zginęło milion Żydów, lecz w tym samym roku Jean-Claude Pressac pisał, że zginęło tam „poniżej 150 tysięcy”. W Sobiborze podobnie:  Zimmerman mówi o „350 tysiącach”, Pressac – „poniżej 35 tysięcy”, czyli dziesięciokrotnie mniej. W przypadku Treblinki, propaganda sowiecka i powojenna „oficjalna historiografia” mówią nawet o „7 milionach ofiar”, żydowski „świadek”  Rajzman wylicza „3 miliony ofiar”, van Pelt mówi o 750 tysiącach, a Pressac już o „poniżej 250 tysiącach”. Gdzie zatem leży prawda przy tak wielkich rozrzutach? A przy tym warto podkreślić, że są to badania historyków nurtu wspierającego oficjalną wersję Holokaustu, bez dopuszczenia do głosu ich kontestatorów, bez przeprowadzenia np. szerokich badań fizyko-chemicznych, niezbędnych nawet przy pojedynczym morderstwie, a cóż dopiero przy milionach ofiar.

Tak wypaczone informacje wypełniają szczelnie świadomość współczesnych społeczeństw, które albo boją się zastanawiać nad prawdziwymi faktami, albo zupełnie nie interesują się przeszłością. W epoce ideologicznej dominacji syjonizmu rozrasta się literatura holokaustyczna, której rozmiary wyglądają przerażająco. Oto gdy np. w latach 1960. wydawano około 30 angielskojęzycznych, znaczących pozycji o Holokauście, to w dekadę później – 140 pozycji, w latach 1980. – 346 pozycji, by w latach 2000-2007 (a jest to niecała dekada) dojść do liczby ponad 900 pozycji rocznie. Jeśli uwzględnić inne media – filmy, CDs, itp. – to liczba ta urasta do grubo ponad 5000 pozycji rocznie, czyli każdego dnia, każdego roku, tylko w świecie angielskojęzycznym, powstaje 15 kolejnych produktów propagandy Holokaustu. Razem z atmosferą „Dni Holokaustu”, oddziaływaniem setek muzeów i pomników Holokaustu, spotkań, sympozjów, studiów, programów szkolnych, monstrualną ilością artykułów prasowych, programów telewizyjnych, internetowych stron, a także zgubnego dla Kościoła i Jego wiernych „dialogu katolicko-żydowskiego” – otrzymujemy obraz zasięgu tego socjotechnicznego działania.

Wszystkim tym zjawiskom należy dawać opór, gdyż tylko swobodne badania naukowe i brak nacisków ideologicznych na twórców i dystrybutorów medialnych, może przyczynić się do wyjaśnienia najbardziej skrywanych zagadek II Wojny światowej i XX wieku. Wyjaśnienie to oczyściłoby medialny przekaz i świadomość społeczną, a w ślad za tym przyczyniłoby się do poprawy stosunków międzynarodowych, które w nowej atmosferze znalazłoby swe oparcie nie na medialnych kłamstwach, inżynierii społeczenej i szantażu, lecz na Prawdzie, w tym prawdzie historycznej.

Za: Nowy Ekran (07.12.2011) | http://zakazanahistoria.nowyekran.pl/post/43174,zydowscy-klamcy-holokaustu

Skip to content