Aktualizacja strony została wstrzymana

Czy Oblubienica Chrystusa ma siostrę? Kolejne mętne „doprecyzowanie” – Jan Vennari

10 lipca br. Stolica Apostolska opublikowała dokument zatytułowany «Odpowiedzi na pytania dotyczące niektórych aspektów nauki o Kościele».

Dokument ten, datowany na 29 czerwca, ale w istocie ogłoszony 10 lipca – zapowiadany był jako próba rozproszenia nieporozumień wywołanych przez sformułowanie II Soboru Watykańskiego: „Kościół Chrystusowy trwa w (subsistit in) Kościele katolickim” (Lumen gentium).

Przez minione 40 lat katoliccy i protestanccy komentatorzy postrzegali tę definicję Kościoła jako w znaczący sposób różną od tego, co było nieprzerwanie nauczane w przeszłości, a w szczególności przez papieża Piusa XII. W encyklice Mystici corporis z roku 1943 papież ten nauczał, że „prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa (…) jest jeden święty katolicki Kościół rzymski”. Jasne jest więc, że Kościół Chrystusowy nie składa się z Kościoła katolickiego i innych „denominacji chrześcijańskich”.

Pius XII powtórzył tę naukę w encyklice Humani generis z roku 1950: „Mistyczne Ciało Chrystusa i Kościół rzymskokatolicki są jedną i tą samą rzeczywistością”. W tym samym ustępie papież uskarżał się na usiłowania ludzi, którzy „pomniejszają znacznie formuły o konieczności przynależności do prawdziwego Kościoła w celu osiągnięcia wiecznego zbawienia”.

Sformułowanie użyte przez II Sobór Watykański: „Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim” – zamiast tradycyjnej formuły „jest Kościołem katolickim” – podkopało katolickie rozumienie tego, co konstytuuje Kościół i wydawało się sugerować, że Kościół Chrystusowy jest pojęciem szerszym niż Kościół katolicki.

Ks. Avery Dulles, uczyniony później przez Jana Pawła II kardynałem, wyrażał radość z tej nowej definicji. Jak pisał:

Kościół Jezusa Chrystusa nie jest identyczny wyłącznie z Kościołem katolickim. Rzeczywiście trwa on w rzymskim katolicyzmie, jest jednak również obecny na różny sposób i w różnym stopniu w innych wspólnotach chrześcijańskich w stopniu, w jakim również one odpowiadają temu, co ustanowił Bóg w Jezusie i w jakim są posłuszne natchnieniom Ducha Świętego. Na skutek wspólnego udziału w rzeczywistości jedynego Kościoła liczne wspólnoty chrześcijańskie posiadają już rzeczywistą, choć niedoskonałą komunię.

Odpowiedzi… z 10 lipca zapowiadane były jako próba doprecyzowania tego, co zagmatwane zostało przez dokumenty II Soboru Watykańskiego. Jednakże dokumentowi temu brak jest przede wszystkim właśnie klarowności. Przypomina on np. dwie prawdy: 1° że Zbawiciel ustanowił tylko jeden Kościół – Kościół katolicki, 2° że protestanckie denominacje nie mogą być w rzeczywistości postrzegane jako kościoły. Jednak nawet te dwa aspekty są wyjaśnione o wiele precyzyjniej w nauczaniu przedsoborowym.

Ponadto Odpowiedzi… wykazują liczne braki [odniesień do tradycyjnej doktryny] wynikające z faktu, że jest to dokument o charakterze ekumenicznym. Nie sposób znaleźć tam np. stwierdzenia, że osoby znajdujące się poza Kościołem – jeśli pragną osiągnąć zbawienie – muszą się do niego nawrócić. Nie sposób odnaleźć w nim śladu zatroskania o nawrócenie niekatolików.

Dokument kończy się potwierdzeniem posoborowego zaangażowania Kościoła na rzecz dialogu ekumenicznego, nigdzie nie wyjaśnia się jednak celu tego dialogu. Przez ostatnie 40 lat dialog ekumeniczny nie miał nic wspólnego z nawracaniem niekatolików do prawdziwego Kościoła. Jest on w istocie dążeniem do „jedności w różnorodności” – próbą zastąpienia prawdziwej religii naturalizmem.

Charakterystyczne jest natomiast to, o czym watykański dokument nie wspomina. Nigdzie nie potwierdza on np. jednoznacznego nauczania zawartego w instrukcji o ruchu ekumenicznym Piusa XII z roku 1949: „Prawdziwe zjednoczenie może dokonać się jedynie przez powrót dysydentów do jedynego prawdziwego Kościoła Chrystusa”. Brak tego stwierdzenia może zostać odczytany przez środowiska ekumeniczne w jeden tylko sposób: „Nic się nie zmieniło”.

Owe braki odniesień do tradycyjnego nauczania pozwoliły katolickim liderom w Toronto zapewnić urażonych wspomnianym dokumentem protestantów, że nie stanowi on zagrożenia dla sprawy ekumenizmu. Jak stwierdzili, Watykan nie miał zamiaru deprecjonować innych religii, „chciał dać jedynie wskazówkę katolickim teologom, pomóc im w wyjaśnianiu rzeczywistości Kościoła”.

Również arcybiskup diecezji Toronto Tomasz Collins pośpiesznie usiłował rozwiać obawy protestantów: „Nie mówimy, że jesteśmy od kogokolwiek lepsi, czy też że jesteśmy Nr 1” (Spróbujmy sobie w tym miejscu wyobrazić św. Roberta Bellarmina, św. Alfonsa Liguoriego, św. Karola Boromeusza czy też św. Franciszka Salezego czyniących tego typu uwagi – albo św. Piusa V, Piusa IX, Leona XIII czy św. Piusa X pozwalających biskupowi na wypowiadanie podobnych nonsensów). (…)

Wypowiedzi abp. Tadeusza Kondrusiewicza

Podczas odbywającej się 12 maja w Moskwie konferencji dla uczczenia 90-lecia objawień fatimskich abp Tadeusz Kondrusiewicz, ówczesny katolicki metropolita Moskwy, publicznie oświadczył, że nawrócenie Rosji zapowiedziane przez Matkę Bożą nie oznacza nawrócenia rosyjskich wyznawców prawosławia na wiarę katolicką. Jak zapewnił, przekonanie, że zapowiedź nawrócenia Rosji odnosi się do nawrócenia jej na katolicyzm, jest „całkowicie błędne”. „Rosja jest krajem w przeważającej mierze prawosławnym – powiedział – i to przede wszystkim rosyjska Cerkiew prawosławna odpowiedzialna jest za nawracanie ludzi [na chrześcijaństwo]”.

Arcybiskup stwierdził dalej, że katolicy są wezwani „razem z naszymi prawosławnymi braćmi” do udziału w nawracaniu ludzi,

pomagając sobie wzajemnie i ściśle przestrzegając nauczania Kościoła katolickiego, wedle którego prozelityzm jest absolutnie niedopuszczalny i nie może stanowić strategii rozwoju naszych [katolickich] struktur czy to w Rosji, czy też w jakimkolwiek innym kraju świata.

W tym samym tonie abp Kondrusiewiecz udzielił 25 maja wywiadu agencji Zenit, „wyjaśniając” brak ekumenicznego przesłania w objawieniach fatimskich: „Matka Boża Fatimska mówiła o nawróceniu Rosji do Boga; nie powiedziała, że musi być ona wyłącznie katolicka. Jako Kościół katolicki pomagamy naszym prawosławnym braciom i współpracujemy na rzecz kontynuacji i rozwoju wzajemnego dialogu”.

Abp Kondrusiewicz stał się w ten sposób winny poważnego zgorszenia. Jego słowa stanowią zniewagę dla wiary katolickiej:

  • lekceważą dogmat (sformułowany m.in. przez Sobór Florencki), wedle którego poza Kościołem nie ma zbawienia;
  • przeciwstawiają się Boskiemu nakazowi danemu przez Zbawiciela: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody”;
  • lekceważą dogmaty I Soboru Watykańskiego o ustanowieniu papiestwa z woli Bożej;
  • lekceważą nauczanie św. Piusa X o konieczności nawrócenia prawosławnych na wiarę katolicką;
  • promują „śmiercionośny system indyferentyzmu religijnego”, potępiany nieugięcie przez antyliberalnych papieży;
  • demonstrują jego lojalność raczej wobec zdradzieckiego porozumienia z Balamand niż niezmiennych zasad wiary katolickiej;
  • pokazują, że abp Kondrusiewicz stał się ofiarą herezji modernizmu.

Przeanalizujemy tych siedem punktów szczegółowo, by wykazać, że twierdzenia arcybiskupa nie mają podstaw w wierze katolickiej, w Piśmie św. ani w Tradycji. (…)

Sobór Florencki

Oczywiste jest, że członkowie tego, co nazywamy rosyjską Cerkwią prawosławną, są schizmatykami. Określenie to nie powinno być traktowane jako inwektywa, ale jako prawdziwy opis stanu, w jakim znajdują się owe wspólnoty religijne. Pozostają one oddzielone od Kościoła katolickiego od XI wieku, a schizma nie została jak dotąd uleczona.

Jednym z wielu dokumentów papieskich potwierdzających tę prawdę jest list Piusa IX z 1868 roku. Na krótko przed I Soborem Watykańskim Pius IX napisał list do wyznawców prawosławia zatytułowany Arcano divinae Providentiae. Zachęcał ich w nim do potraktowania zbliżającego się soboru jako zaproszenia do powrotu do Kościoła katolickiego. Zwracał się do prawosławnych jako do chrześcijan „obrządku wschodniego nieposiadających komunii ze Stolicą Apostolską”. Tak więc członkowie Cerkwi rosyjskiej i greckiej są schizmatykami.

Termin „schizmatycy” został też użyty w nieomylnej dogmatycznej definicji Soboru Florenckiego, deklarującego uroczyście, jako część objawienia Bożego, że heretycy ani schizmatycy nie mogą osiągnąć życia wiecznego. Co więcej, sobór ów posłużył się tym terminem wyraźnie w odniesieniu do wyznawców rosyjskiego i greckiego prawosławia:

Zawsze wierzy i wyznaje święty Kościół rzymski, że nikt z pozostających poza Kościołem katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, heretycy i schizmatycy, zbawienia wiecznego nie osiągną, ale pójdą w ogień wieczny zgotowany diabłu i jego aniołom, jeżeli się przed śmiercią z tym Kościołem nie połączą. Tak wielkie bowiem ma znaczenie jedność ciała Kościoła, że tylko w tej jedności pozostającym pomagają do zbawienia sakramenty kościelne oraz im tylko wieczną nagrodę wysługują posty, jałmużny i inne uczynki pobożności oraz praktyki chrześcijańskiego życia. „Nikt nie może być zbawiony, choćby jego jałmużny były wielkie i choćby krew przelał dla Chrystusa, jeśli nie pozostanie w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim”.

Takie jest odwieczne i niezmienne nauczanie Kościoła katolickiego. W istocie Sobór Florencki powtórzył praktycznie słowo w słowo formułę św. Fulgencjusza z VII wieku. Przez 700 lat w definicji dogmatycznej nie zaszła więc żadna zmiana. Św. Fulgencjusz pisał:

Utrzymuj najusilniej i w żaden sposób nie wątp, że nie tylko poganie, ale i żydzi oraz wszyscy heretycy i schizmatycy, którzy kończą swe obecne życie poza Kościołem katolickim, pójdą w ogień wieczny, zgotowany dla diabła i jego aniołów.

Tak więc abp Kondrusiewicz występuje przeciwko zdefiniowanemu dogmatowi Kościoła katolickiego i przeciwko Tradycji, twierdząc, że rosyjscy prawosławni – którzy obiektywnie rzecz biorąc są schizmatykami – nie potrzebują nawracać się do Kościoła katolickiego.

Boski nakaz

Pan Jezus powiedział swoim Apostołom: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony, kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 16).

Apostoł Piotr, pierwszy papież, głosił tę prawdę rankiem w dzień zesłania Ducha Świętego. Powiedział wówczas trzytysięcznemu tłumowi – złożonego z żydów praktykujących religię Starego Przymierza – by „ratowali się od tego przewrotnego plemienia”. Mówił im, że aby uratować swe dusze, muszą porzucić swe dotychczasowe poglądy, przyjąć chrzest i stać się członkami jedynego prawdziwego Kościoła ustanowionego przez Chrystusa Pana, Kościoła katolickiego.

Jak to wyjaśnia znamienity teolog msgr Józef Clifford Fenton, Kościół katolicki jest jedynym ciałem religijnym, które może właściwie nazywać siebie Kościołem. Termin „Kościół” posiada bardzo dokładne znaczenie – to, które miał na myśli Zbawiciel, kiedy obiecał zbudowanie swego Kościoła na Piotrze. Apostołowie dobrze rozumieli to znaczenie. Kościół jest zatem:

  • Królestwem Bożym na ziemi;
  • wspólnotą ludzi Bożego przymierza;
  • społecznością, poza którą nie ma zbawienia.

Członkowie Cerkwi nie pozostają w jedności z tą społecznością ani w jedności ze wspólnotą ludzi Bożego przymierza. To prawda, są bliżej nas niż jakiekolwiek inne ciało religijne, pozostają jednak, jak to powiedział Pius IX, „oddzieleni i odłączeni od świętego Kościoła rzymskiego”.

Twierdzenie abpa Kondrusiewicza, że prawosławni nie potrzebują się nawracać, nie ma więc podstaw w Piśmie św.

Nieomylność papieska

Abp Kondrusiewicz twierdzi, że wyznawcy rosyjskiego prawosławia nie muszą się nawracać, mimo że I Sobór Watykański w sposób nieomylny zdefiniował prymat papieski:

Jeśli ktoś zatem mówi, że św. Piotr Apostoł nie został przez Chrystusa Pana ustanowiony księciem wszystkich Apostołów i widzialną głową całego Kościoła wojującego albo że od naszego Pana Jezusa Chrystusa otrzymał tylko prymat godności, a nie prawdziwy prymat i właściwą władzę rządzenia – niech będzie wyklęty.

Wyznawcy rosyjskiego prawosławia nie wierzą w to nauczanie I Soboru Watykańskiego. Odrzucają prawdę, że św. Piotr Apostoł został wyznaczony przez Chrystusa księciem wszystkich Apostołów i widzialną głową całego Kościoła walczącego. Lekceważą dogmat, że Piotr posiadał nie tylko prymat honorowy, ale też rzeczywistą i właściwą jurysdykcję, którą otrzymał bezpośrednio od Chrystusa Pana. Obiektywnie rzecz biorąc, popadają oni pod uroczystą ekskomunikę ustanowioną przez Kościół założony przez Chrystusa, by nauczał, rządził i uświęcał w Jego imię. Nawet sam papież nie może znieść tej ekskomuniki. (…)

I Sobór Watykański sformułował też trzy inne nieomylne formuły dogmatyczne dotyczące papiestwa, z których ze względu na brak miejsca przytoczymy tu tylko jedną:

Jeśli zatem ktoś twierdzi, iż nie na skutek ustanowienia Chrystusa Pana, a więc z uprawnienia Bożego, św. Piotr ma swoich następców w prymacie nad całym Kościołem albo że Biskup Rzymski nie jest następcą św. Piotra w tymże prymacie – niech będzie wyklęty.

Innymi słowy: niech będzie wyklęty ten, kto odmawia uznania prawdy dotyczącej papiestwa, którą Bóg objawia nam za pośrednictwem Kościoła.

Wyznawcy rosyjskiego prawosławia odrzucają prawdę, że św. Piotr ma następców w prymacie nad całym Kościołem, nie uznają Biskupa Rzymskiego za następcę św. Piotra w jego prymacie – popadają w ten sposób pod kolejną uroczystą ekskomunikę ogłoszoną przez I Sobór Watykański.

Jednak abp Kondrusiewicz i ludzie mu podobni, opierając się na własnym autorytecie, przeczą Kościołowi Chrystusa, przemawiającemu uroczyście na mocy udzielonej mu władzy. Mówią: „O nie, prawosławni nie potrzebują się nawracać. Niech nauczają ludzi własnej odmiany chrześcijaństwa, a my, katolicy, musimy pomagać im w ewangelizacji”. – To szaleństwo!

Kiedy Zbawiciel nauczał o nierozerwalności małżeństwa, ostrzegał: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela” (Mt 19,6). Wynika z tego, że w kwestii dążenia do religijnego zjednoczenia z fałszywymi wyznaniami musimy trzymać się zasady przeciwnej: „Co Bóg rozdzielił, niech człowiek nie łączy”. Każdy człowiek, który tego próbuje, uzurpuje sobie bowiem prerogatywy samego Boga.

Abp Kondrusiewicz nie jest Bogiem. Nie może łączyć tego, co sam Bóg, przemawiając w sposób nieomylny przez swój Kościół, rozdzielił. Jedność może zostać przywrócona jedynie wówczas, gdy członkowie fałszywych religii zmienią swe stanowisko i powrócą do jedynego prawdziwego Kościoła, który ustanowił Chrystus. Źaden człowiek, nawet papież, nie może stworzyć nowej jedności, powołując się na rzekome ekumeniczne wymogi nowych czasów.

Św. Pius X

Papież ten podkreślał konieczność powrotu prawosławnych schizmatyków do Kościoła katolickiego. W mało znanej encyklice Ex quo z roku 1910 pisał, że wszelkie wysiłki na rzecz ponownego zjednoczenia z wyznawcami prawosławia

będą daremne, jeśli wprzód i przede wszystkim nie będą oni [prawosławni] trzymać się prawdziwej i całej wiary katolickiej, jaka została przekazana i uświęcona w Piśmie św., Tradycji Ojców, przez aprobatę Kościoła, sobory powszechne i dekrety papieży.

Wzywał też do modlitwy, by Bóg

przyśpieszył dzień, w którym narody Wschodu powrócą do katolickiej jedności i zjednoczone ze Stolicą Apostolską, po odrzuceniu swych błędów, dotrą do portu wiecznego zbawienia.

Jak więc widzimy, św. Pius X naucza, że wyznawcy prawosławia:

  • wyznają heretycką doktrynę, którą muszą porzucić;
  • z powodu swej schizmy nie pozostają w jedności z prawdziwym Kościołem Chrystusowym;
  • nie dotrą do portu zbawienia, o ile nie odrzucą swych błędów i nie dołączą do jedynego prawdziwego Kościoła Chrystusowego, podporządkowując się władzy apostolskiej papieża.

Wbrew ekumenicznemu światopoglądowi, dominującemu obecnie wśród katolickich hierarchów i głoszonemu przez abpa Kondrusiewicza, nawrócenie może mieć tylko jedno znaczenie: powrót schizmatyków, heretyków i dysydentów do prawdziwego Kościoła Chrystusowego, Kościoła katolickiego.

Konsekwencje wypaczania terminologii są oczywiste. Wszyscy wiemy, że poświęcenie Rosji, którego domagała się Matka Boża w Fatimie, nie zostało dokonane i Rosja nie nawróciła się na wiarę katolicką. Tak więc moderniści wykuli nową definicję „nawrócenia”.

Redefiniując ten termin, twierdzą, że poświęcenie już nastąpiło, Rosja jest obecnie nawrócona, a proroctwa z Fatimy wypełniły się w całości. Wpisuje się to w kontekst wyznawanej przez większość współczesnych hierarchów tezy, wedle której „sprawa Fatimy jest zamknięta”.

Śmiercionośny system indyferentyzmu religijnego

Indyferentyzm religijny nie jest jedynie prostacką wiarą, że „każda religia jest tak samo dobra jak inna”, a „wszystkie religie są równe”. Wiąże się z nim również bardziej subtelny błąd, wedle którego każda religia jest wystarczająco dobra, by osiągnąć przez nią zbawienie, nawet jeśli posiada pewne „braki”. Abp Kondrusiewicz, niezależnie od faktu, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy też nie, propaguje indyferentyzm religijny, który został potępiony przez niezmienne nauczanie Kościoła, zwłaszcza przez antyliberalnych papieży, zwalczających liberalny katolicyzm od dnia, w którym się pojawił.

Leon XII nazywał indyferentyzm religijny „potworem”, który powinien zostać unicestwiony. Jego następca Pius VIII określał go jako „najgorszą machinację współczesnych sofistów”. Pisząc o nim jako o „najbardziej śmiercionośnym systemie”, przypominał katolikom, że zostali upomniani, iż „nie może być wspólnoty pomiędzy światłem a ciemnością”, czyli między religią prawdziwą a religiami fałszywymi. Powtarzał też niezmienne nauczanie Kościoła:

Sama tylko wiara katolicka jest prawdziwa, ponieważ jak mówi nam Apostoł, jest tylko jeden Pan i jeden chrzest. Wedle słów Hieronima, człowiek, który spożywa baranka poza swym domem, jest bluźniercą, a ten, który nie jest w Arce Noego, zginie podczas potopu.

Grzegorz XVI w encyklice Mirari vos potępił

indyferentyzm, czyli przewrotną opinię bezbożnych, wszędzie podstępnie rozpowszechnianą, [wedle której] w każdej religii można dostąpić wiecznego zbawienia duszy, jeśli się uczciwie i obyczajnie żyje.

Zwracając się do swych biskupów mówił:

Musicie wykorzenić spośród powierzonego waszej pieczy ludu ten najbardziej godny ubolewania błąd w kwestii tak ważnej i całkowicie jasnej”.

Podobnie jak Pius VIII, również Grzegorz przypominał, że ci, którzy pozostają poza Kościołem, „z pewnością cierpieć będą na wieki, o ile nie powrócą do katolickiej wiary i nie zachowają jej w całości i nienaruszonej”.

Prawosławni nie zachowują wiary katolickiej „w całości i nienaruszonej”. Pomimo wielu dobrych cech nadal potrzebują nawrócenia. Twierdzenie czegoś przeciwnego oznaczałoby popadnięcie w herezję indyferentyzmu religijnego – poglądu, który Grzegorz XVI nazwał „zgubnym błędem” i „zatrutym źródłem”.

Twierdzenie abpa Kondrusiewicza, że prawosławni nie potrzebują się nawracać i że katolicy powinni współpracować z nimi na rzecz ewangelizacji ludzi, pokazuje, że ów biedny biskup zatruty został owym „zgubnym błędem” indyferentyzmu religijnego. Jest to fundamentalny błąd naszych czasów, źródło dzisiejszego fałszywego ekumenizmu, który zastąpił imperatyw nawracania niekatolików nową zasadą „nawracania z niekatolikami”.

Lojalność wobec porozumienia z Balamand

Deklaracja z Balamand z roku 1993 stwierdza, że Kościół katolicki i Cerkiew prawosławna są obecnie „Kościołami siostrzanymi”, które nie powinny usiłować wzajemnie się nawracać. Potwierdzają to poniższe cytaty z deklaracji:

W ramach wysiłków na rzecz przywrócenia jedności nie ma miejsca na nawracanie ludzi z jednego Kościoła do drugiego w celu zapewnienia im zbawienia (par. 15).

Duszpasterska działalność Kościoła katolickiego, zarówno łacińskiego jak i wschodniego, nie stawia sobie już więcej za cel odsuwania wiernych od jednego Kościoła do drugiego, co oznacza, że rezygnuje z prozelityzmu wśród prawosławnych, skupiając się na zaspokajaniu duchowych potrzeb swoich własnych wiernych. Aktywność Kościoła katolickiego odrzuca dążenie do ekspansji kosztem Kościoła prawosławnego (par. 22).

W celu przygotowania podłoża dla przyszłych stosunków między naszymi Kościołami, przechodząc ponad nieaktualną eklezjologią powrotu do Kościoła katolickiego, która związana jest z problemami będącymi przedmiotem niniejszego dokumentu, specjalną uwagę zwróci się na formację przyszłych księży oraz wszystkich innych osób, które w jakikolwiek sposób będą uczestniczyć w działalności apostolskiej na terenach należących tradycyjnie do drugiego Kościoła (par. 30).

Na podstawie tego, co już zostało powiedziane, oczywiste jest, że nie może być czegoś takiego jak „nieaktualna eklezjologia”. Byłoby to sprzeczne z nauczaniem I Soboru Watykańskiego, stwierdzającego, że nawet papież nie może głosić nowej doktryny. Nawet papież nie może twierdzić, że nawracanie tych, którzy pozostają poza Kościołem, nie jest już konieczne.

Porozumienie z Balamand zawarte zostało w roku 1993 przez reprezentującego papieża kard. Cassidy’ego i przedstawicieli prawosławia. W żaden sposób nie wiąże ono jednak katolików, ponieważ brak mu czterech składników sprawiedliwego prawa. Prawo jest:

  • rozumną zasadą,
  • podjętą dla wspólnego dobra,
  • promulgowaną,
  • przez prawowitą władzę.

Przy braku któregoś z tych składników nie możemy mówić o rzeczywistej normie prawnej.

Porozumienie z Balamand jest sprzeczne z rozumem. Błogosławi ono sprzeczne założenia religijne, a nie ma nic bardziej sprzecznego z rozumem, jak negacja zasady niesprzeczności.

Porozumienie z Balamand jest również przeciwne wspólnemu dobru. Pozostawia ogromną rzeszę ludzi w stanie schizmy, w którym nie mogą osiągnąć zbawienia.

Porozumienie z Balamand nie wiąże w żaden sposób katolików, ponieważ nie spełnia warunków, które konstytuują prawdziwe prawo, jest ponadto sprzeczne z prawem Bożym.

Ofiara modernizmu

Modernizm polega zasadniczo na wierze w pewne zmiany w dogmatycznym nauczaniu Kościoła na przestrzeni czasu. Wedle niego prawdy katolickie dnia wczorajszego muszą zostać zmienione czy też inaczej wyrażone, by zrobić miejsce dla nowych „prawd” dnia dzisiejszego.

Św. Pius X potępił sto lat temu tę herezję w swym wykazie błędów modernizmu (4 lipca 1907), w encyklice Pascendi (8 września 1907) oraz poprzez wprowadzenie przysięgi antymodernistycznej (1 września 1910).

Przysięga ta zawiera m.in. uroczyste ślubowanie:

szczerze przyjmuję naukę wiary przekazaną nam od Apostołów przez prawowiernych Ojców, w tym samym zawsze rozumieniu i pojęciu. Przeto całkowicie odrzucam jako herezję zmyśloną teorię ewolucji dogmatów, które z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od tego, jakiego Kościół trzymał się poprzednio.

Obowiązek wyznawania wiary „w tym samym znaczeniu i pojęciu” wiąże nie tylko ludzi, którzy składali przysięgę antymodernistyczną. Pius X posłużył się terminologią I Soboru Watykańskiego, który naucza nieomylnie w konstytucji Dei Filius:

Niech zatem wzrasta (…) a wielorako rozwija się rozumienie, wiedza i mądrość tak poszczególnych ludzi, jak i wszystkich razem, tak pojedynczych osób, jak i całego Kościoła, wszystkich pokoleń i wieków, ale w swoim tylko rodzaju, tj. w tej samej nauce, w tym samym znaczeniu i w tej samej myśli.

Wszyscy katolicy są uroczyście zobowiązani wierzyć, że dogmat nie ulega zmianie. Mamy obowiązek przyjąć katolicką prawdę „w takim samym znaczeniu i w takiej samej myśli”, w jakim zawsze była nauczana.

Ci, którzy popierają lub bronią porozumienia z Balamand, mówiącego, że idea nawracania prawosławnych jest „nieaktualną eklezjologią”, przyjęli w istocie, że katolicka prawda może zmieniać się na przestrzeni czasu i stali się ofiarami herezji modernizmu.

Abp Kondrusiewicz, czy jakikolwiek inny katolik, który twierdzi, że katolicy nie powinni nawracać prawosławnych, popada więc w błąd modernizmu.

Modernizm systemowy

Wskazanie błędów w nauczaniu abpa Kondrusiewicza nie jest wcale trudne. Są one łatwe do wykazania.

Jeśli jednak tak jest, dlaczego nie został on napomniany przez swych braci w biskupstwie? Dlaczego nie sprzeciwili mu się jego księża? Dlaczego nie został napomniany przez Watykan?

Arcybiskup wygłaszał podobne opinie przez całe lata. Jego wypowiedzi krążyły w internecie, znaleźć je można było tak w katolickiej, jak i świeckiej prasie. Dlaczego pozwalano mu na stałe lekceważenie katolickiej doktryny, tym bardziej, że jego błędy są tak łatwe do zbicia?

Abp Kondrusiewicz nie został napomniany, ponieważ większość dzisiejszej hierarchii kościelnej i większość watykańskich prałatów stała się ofiarami tego samego modernizmu, który został potępiony przez św. Piusa X.

Jak już zauważyliśmy, abp Kondrusiewicz realizuje jedynie obecną politykę Watykanu wyrażoną w porozumieniu z Balamand, wedle którego schizmatycka Cerkiew prawosławna jest naszym „Kościołem siostrzanym”, a wszelkie próby nawracania jego wyznawców są godne potępienia. Arcybiskup twierdzi, że zgodnie z „nauczaniem Kościoła” „prozelityzm jest absolutnie nie do przyjęcia”. To przewrotne przekonanie, nazywające dobro złem, a zło dobrem, jest obecnie normą na najwyższych szczytach Kościoła.

Krótko po tym, jak abp Kondrusiewicz wygłosił powyższe twierdzenia, kard. Paweł Poupard, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, powiedział studentom na prawosławnym Uniwersytecie św. Tichona, że Watykan nie chce nawracać Rosji na katolicyzm.

16 lipca br. agencja Interfax donosiła: „Watykan nie planuje nawracać Rosji na katolicyzm”, przytaczając słowa kard. Pouparda, że Watykan

nigdy nie chciał uczynić z Rosji kraju katolickiego. Stolica Apostolska modli się za chrześcijańską Rosję i dalszą ewangelizację prowadzoną przez prawosławnych i katolickich uczniów [Chrystusa].

Kardynał uznał istnienie różnic pomiędzy prawosławnymi i katolickimi duchownymi, jak jednak stwierdził: „są oni członkami jednej i tej samej rodziny”.

Jakie są dobre strony Odpowiedzi…?

Należy zadać pytanie: czy Odpowiedzi na pytania dotyczące niektórych aspektów nauki o Kościele z 10 lipca położą kres modernistycznym szaleństwom wspomnianych prałatów? – Niestety, nie.

Chociaż dokument przyznaje, że prawosławni pozostają „odłączeni” [od pełnej jedności], podkreśla równocześnie, że schizmatykom tym „przysługuje miano Kościołów partykularnych czy lokalnych”. Tak więc mit o „Kościołach siostrzanych” ma się dobrze.

Jak już powiedzieliśmy, twierdzenie, że Kościół katolicki, Niepokalana Oblubienica Chrystusa, ma heretycką „siostrę”, jest absurdem. Źadne wyjaśnienie ze strony Watykanu odnośnie do natury Kościoła nie będzie wystarczające bez jednoznacznego odrzucenia porozumienia z Balamand. Wszystko inne potęguje jedynie zamieszanie i jest zwykłą stratą czasu.

Odpowiedzi… z 10 lipca pisane są w języku ekumenicznym, a nie w języku Tradycji, jak to wykazaliśmy powyżej w siedmiu punktach ukazujących błędy abpa Kondrusiewicza.

Dokument ten nigdzie nie stwierdza, jak to uczynił św. Pius X, że wszelkie wysiłki na rzecz ponownego zjednoczenia z prawosławnymi

będą daremne, o ile się oni wpierw i przede wszystkim nie będą trzymać prawdziwej i całej katolickiej wiary, jaka została przekazana i uświęcona przez Pismo św., Tradycję Ojców, sobory powszechne i dekrety papieży.

Nigdzie nie znajdujemy w nim echa modlitwy św. Piusa X, by Bóg

przyspieszył dzień, w którym narody Wschodu powrócą do katolickiej jedności i zjednoczone ze Stolicą Apostolską, po odrzuceniu swych błędów, dotrą do portu wiecznego zbawienia.

Dokument ów nigdzie nie potwierdza prawdy, że ludzie pozostający poza Kościołem znajdują się w niebezpieczeństwie utraty wiecznego zbawienia.

Odpowiedzi na pytania dotyczące niektórych aspektów nauki o Kościele mają kilka pozytywnych elementów, zostały one jednak wmontowane w konstrukcję ekumeniczną. Trudno więc oczekiwać, by mogły powstrzymać szaleństwa współczesnego ekumenizmu. Ω

John Vennari

Za „Catholic Family News” tłumaczył Tomasz Maszczyk.

 

Za: «Zawsze wierni» nr 12/2007 (103)

Skip to content