Aktualizacja strony została wstrzymana

Indeks słów zakazanych. Przykłady nowomowy w USA

Czy słyszałeś kiedyś o „nielegalnych imigrantach” w Ameryce? Być może więcej o nich nie usłyszysz w radiu i telewizji ani nie przeczytasz w żadnej gazecie. Amerykańskie Stowarzyszenie Dziennikarzy Zawodowych (Society of Professional Journalists) uchwaliło rezolucję, w której żąda zaprzestania stosowania w mediach takich określeń jak „nielegalny imigrant” (illegal immigrant) lub „nielegalny cudzoziemiec” (illegal alien).

Liczące ponad 7800 członków amerykańskie Stowarzyszenie Dziennikarzy Zawodowych (SPJ) zarekomenduje wielkim organizacjom medialnym zmianę stylistyki w odniesieniu do nazywania w środkach masowego przekazu osób, które złamały prawo imigracyjne i przebywają w USA nielegalnie. Do listy zakazanych słów w podręcznikach poprawności stylistycznej (stylebooks) dojdą określenia typu „illegal alien”.

Lista rośnie

Jak więc poprawni politycznie dziennikarze, publicyści, pisarze czy komentatorzy telewizyjni i radiowi będą nazywać cudzoziemców mających w nosie amerykańskie prawo imigracyjne? Niestety żadnych wyrazów bliskoznacznych nie zaproponowano. Z wnioskiem do SPJ o uchwalenie rezolucji w sprawie nieużywania słów „nielegalny imigrant” czy „nielegalny cudzoziemiec” wystąpiła Rebecca Aguilar, reprezentantka latynoskich organizacji dziennikarskich – National Association of Hispanic Journalists. W swoim wniosku skierowanym do amerykańskich kolegów opisała upokorzenia psychiczne, jakich doznaje jej bezprawnie przebywająca w USA rodzina, kiedy słyszy wyżej wspomniane określenia. Słynące z histerycznej poprawności politycznej Stowarzyszenie Dziennikarzy Zawodowych uznało, że jest to wystarczający powód, aby domagać się od amerykańskich redakcji i wydawnictw wprowadzenia zmian w podręcznikach poprawności stylistycznej. SPJ pragnie także rozpocząć ogólnokrajową debatę nad poprawnością polityczną w mediach. Twórcy rezolucji uważają, że określenia noszące negatywne skojarzenia społeczne, takie jak ,,nielegalny imigrant” czy ,,nielegalny cudzoziemiec”, naruszają prawa konstytucyjne dużej grupy osób przebywających na terytorium USA.

Zdumieni tą propozycją dziennikarze mediów niezależnych pytają, jakie w takim razie określenia o poprawnie politycznej konotacji zastąpią potępione sformułowania illegal immigrant i illegal alien.

Afro – słowo niechlubne

Najbardziej znanym zamiennikiem wyrazowym, który zastąpił określenie potępione przez poprawnych politycznie purystów, był termin „Afromerykanin” (African-American). Epitet ten brzmi w języku polskim jeszcze bardziej bezsensownie niż w języku angielskim. Słowo ,,afro” kojarzy się nam w Polsce z fryzurą przypominającą sierść pudla, który właśnie opuścił suszarnię samochodową. W Ameryce przedstawianie na rysunkach osób rasy negroidalnej z taką właśnie fryzurą uchodzi za obraźliwe przekroczenie poprawności w sprawach rasowych. Murzyni uważają, że fryzura afro jest wyróżnikiem ich inności wobec białych i stanowi powód do wstydu. Pamiętam, jak w 1998 roku jedna z lokalnych stacji telewizyjnych, oglądana głównie przez czarnoskórych mieszkańców obszaru metropolitalnego Nowego Jorku, rozpoczęła dyskusję nad propozycją zakazu telewizyjnych reklamówek szamponów i środków higieny do włosów, ponieważ przedstawiały one wyłącznie modeli rasy białej, którym wiatr rozwiewał proste, puszyste i lśniące włosy. Z przyczyn oczywistych żadna kobieta rasy negroidalnej nie mogła wystąpić w takiej reklamówce i cieszyć się takimi włosami. Nieco później pojawiły się co prawda spoty reklamowe z Halle Berry, Vanessą Williams czy Marią Carey, ale nie satysfakcjonowały one społeczności murzyńskiej.

Negatywny stosunek Murzynów do Mulatów jest zjawiskiem na tyle dziwnym, że warto mu poświęcić osobny artykuł. Byłem niejednokrotnie bardzo zaskoczony, kiedy moi czarnoskórzy koledzy, znajomi i przyjaciele odnosili się obcesowo i z dystansem do osób, których rodzice należeli do różnych ras.

Wbrew pozorom, dla wielu czarnoskórych Amerykanów polskie określenie „Afroamerykanin” może mieć pejoratywny i obraźliwy wydźwięk. Także anglojęzyczne African-American jest niemile widziane w społeczności murzyńskiej. W 1998 roku poznałem dwóch czarnoskórych Amerykanów, których z dumą nazywam od lat moimi przyjaciółmi. To prości, ale niezwykle lojalni przyjaciele, czego nie zawsze nie mogę powiedzieć o ludziach, których poznałem w młodości w Polsce. Manuell „Manny” Jackson i Silus Williams pochodzą z Georgii i są potomkami niewolników sprowadzonych do Ameryki Północnej jeszcze przed ogłoszeniem niepodległości. Znam ich żony i rodziny. Wiem, że to niezwykle uczciwi, ciężko pracujący Amerykanie, z mozołem i nieskazitelną etyką budujący swój skromny dorobek życia. Zarówno Manny, jak i Silus, a także ich rodziny nie lubią określenia African-American. Kiedy zdumiony kilkakrotnie pytałem ich, dlaczego odrzucają takie określenie, odpowiadali, że z Afryką zwyczajnie nie mają nic wspólnego. Czują się przede wszystkim ludźmi z Georgii, którzy musieli za chlebem i pracą emigrować na północ, pod Nowy Jork. Wiedząc, czym jest współczesna Afryka, obaj dziękowali Bogu, że ich przodkowie zostali przywiezieni na niewolniczym statku do Nowego Świata.

Czarnoskórzy Amerykanie są przede wszystkim Amerykanami! Określenie African-American jest w swojej poprawności politycznej głupie i obraźliwe, ponieważ tak naprawdę to ono nosi w sobie ukryty podtekst rasistowski. Chociaż wielokrotnie zdarzało mi się na łamach ,,Najwyższego CZASU!” krytykować czarnoskórą mniejszość etniczną w Ameryce, nadal uważam, że miała ona gigantyczny i niezwykle pozytywny wpływ na rozwój kultury i amerykańskiego dobrobytu. Moi wspomniani tu dwaj przyjaciele, słysząc o językowej poprawności politycznej, zawsze stukali się w czoło. Ludzie nie potrzebują epitetów i inwektyw ani parasola poprawności politycznej, jak długo pozostają ludźmi.

Indeks najgłupszych substytutów

Poprawna politycznie nowomowa ustanawia kryteria, które zawsze prowadzą do zubożenia języka. Odrzucanie lub zakazywanie tradycyjnych słów i sformułowań nie różni się niczym od pożogi rewolucji kulturalnej w Chinach czy proklamowania społeczeństwa rolniczego przez Pol Pota. Język jest systemem wymiany informacji kształtowanym społecznie poprzez komunikację interpersonalną. Nie da się go zadekretować lub ukulturalnić. Źadne mycie języka mydłem przez nasze babcie nie oduczyło nas w mowie potocznej kląć jak szewc. Tylko nieliczni z nas zachowali tę coraz bardziej unikalną zdolność posługiwania się mową bez wyrazów wulgarnych. Teraz amerykańskie organizacje społeczne prześcigają się w tworzeniu języka, który oczyszcza się z rzekomego podtekstu dyskryminacyjnego. Każdy z nas rozumie, dlaczego w publikacjach nie stosuje się takich słów jak czarnuch, knypel, tłuścioch, wapniak, mosiek, polaczek, burak, szwab, kacap, baba, dziad, żółtek, katol, katabas czy pepik. Ale dlaczego np. agencje rządowe i międzynarodowe organizacje zdrowia zalecają publikatorom unikania angielskiej nazwy swine flu („świńska grypa”), pozostaje zagadką. Nalega się, żeby w miejsce powszechnie znanej „świńskiej grypy” stosowano formalne określenie „influenza A (H1N1)”.

Lista określeń na cenzurowanym jest równie długa jak lista idiotów, którzy chcą ją tworzyć. Nie sposób wymienić w tym tekście wszystkich niemile widzianych w opinii publicznej terminów. Pozwolę sobie na omówienie zaledwie kilku, ale za to najgłupszych.

Określenie flush toilet (spłuczka WC), podobnie jak inne słowa zawierające człon toilet, są na cenzurowanym za sprawą środowiska ekoterrorystów, którzy doszukują się np. w papierze toaletowym największej siły niszczycielskiej wobec przyrody na naszej planecie. Słowo bum („dziad”) zostało zastąpione przez homeless person („osobę bezdomną”). Niewiele pomogło jej to w znalezieniu dachu nad głową, ale za to chętniej sięga po wiadomości popołudniowe. Termin crazy („szalony”, „wariat”) zastąpiono określeniem mental illness („choroba umysłowa”). Do grupy słów zakazanych na łamach amerykańskiej prasy dołączyły także takie określenia jak criminal („przestępca”) – zastąpione przez behaviorally chalenged („wyzywającą osobowość”) czy foreign food („zagraniczne jedzenie”) – określane jest dziś wyłącznie jako ethnic cuisine („kuchnia etniczna”).

Osobiście najbardziej śmieszą mnie dwie zmiany. Pierwsza dotyczy określenia, które odnoszę do siebie samego. Słowo fat („gruby”, „tłusty”) jest w Ameryce słowem przeklętym, ponieważ dotyczy coraz większej liczby ludzi. Ale jak go zastąpić? Jakiś lewacki geniusz wpadł na pomysł określenia enlarged physical condition caused by a completely natural genetically-induced hormone imbalance („fizyczne powiększenie spowodowane przez całkowicie naturalne genetyczne zaburzenie równowagi hormonalnej”). Staję więc przed lustrem, patrzę na swój mięsień piwny i myślę sobie: „To nie piwo, które tak uwielbiam, to nie mięso, którego jestem miłośnikiem, ani lody, które adoruję, ale całkowicie naturalne genetycznie zaburzenie równowagi hormonalnej! Wszystko w porządku, nie ma się czym martwić, to te dranie geny, a nie ja jest temu winny. Lecę do pubu na kufelek z pianką!”.

Ale jeżeli ta poprawka jeszcze da się jakoś ugryźć, to następna jest naprawdę zwalająca z nóg. Słowo fairy oznacza po angielsku wróżkę. Jest to także żartobliwe określenie stosowane wobec homoseksualistów. Źeby uniknąć więc rzekomo homofobicznego podtekstu, poprawni politycznie naprawiacze świata zaproponowali wymazanie wróżek z bajek i nazwanie ich petite airborne humanoid which possesses magical powers („drobną powietrzną istotą ludzką, która posiada magiczne moce”).

Czytając amerykańską listę słów zakazanych, doszedłem do wniosku, że my, Polacy, jesteśmy naprawdę ,,zacofani”. Powinniśmy uprzedzić naszych rodzimych fanatyków i stworzyć kilka własnych definicji zastępujących ,,rażące słowa propagujące dyskryminację”. Jest niemal oczywiste, że pierwszym słowem do zmiany jest ,,pedał”. Jest to złośliwy wymysł jakiegoś homofobicznego XIX-wiecznego konstruktora. Dlatego słowo to należy zastąpić jakimś ładnym, złożonym określeniem. Proponuję: „platformę naciskową stopy przenoszącą świadomie wytworzoną energię z nóg rowerzysty na układ napędowy pojazdu dwukołowego”. I kto takie określenie pomyli z Władziem Liberace czy Bobkiem Biedroniem?

Przez internet nie przejdzie!

Nikt z amerykańskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Zawodowych nie przedstawił definicji alternatywnej i poprawnej w stosunku do określenia „nielegalni imigranci”. Nie wiadomo także, który człon tego terminu nosi w sobie cechy dyskryminacyjne wobec bezprawnie przebywających w Ameryce przybyszów. Czy to słowo „nielegalni” ma zniknąć z gazet, czy raczej termin „imigrant” może ranić czyjeś uczucia? Pod żadnym pozorem nie wolno też dawać do zrozumienia, że większość tych nieudokumentowanych, nieszczęśliwie i przypadkowo przebywających w USA ludzi to półanalfabeci z Meksyku. Także słowo ,,Latynos” staje się w Ameryce wyrazem w najwyższym stopniu niedopuszczalnym. Zastępuje je określeniem Hispanic, które z kolei może być obraźliwe dla zwolenników niezależności Ameryki Łacińskiej od iberyjskiej macierzy. Jakie więc określenie będzie pasować do ludzi szturmujących wbrew wszelkim zasadom prawa międzynarodowego południową granicę Stanów Zjednoczonych?

Oto pułapka, w którą sami się zapędzają pseudointelektualiści chcący uchodzić za nieskazitelnych moralnie. Na koniec tego artykułu zdradzę czytelnikom pewną ciekawostkę. Gdy próbowałem wysłać ten tekst z mojego konta e-mailowego pewnej znanej przeglądarki do Redakcji nczas.com wyświetlił mi się komunikat: ,,W schowku wykryto zakazane słowa!”…

Pawel Lepkowski

Za: Najwyższy Czas! (14/10/2011) | http://nczas.home.pl/wazne/indeks-slow-zakazanych-przyklady-nowomowy-w-usa/

Skip to content