Aktualizacja strony została wstrzymana

Polskiemu Kościołowi brakuje sternika – rozmowa z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim

Dlaczego przez ostatnie 5 lat polski Kościół – jak wykazały badania OBOP – stracił zaufanie, aż 14 procent społeczeństwa? – Przyczyn jest wiele – mówi ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim.

Szybko polski Kościół traci to, co przez lata z trudem zbudował. Dlaczego tak się dzieje?

W polskim Kościele brakuje sternika. Mówię sternika, a nie przywódcy, bo to nie jest partia polityczna. Kościół ma swoje zasady, których fundamentem jest Ewangelia i nauczanie Jezusa Chrystusa. Nie mniej jednak są potrzebne osoby, które w umiejętny sposób by pokazywały jak zastosować zasady Ewangelii, jak należy postępować. Do 2005 r. takim sternikiem Kościoła był Jan Paweł II, który poprzez pielgrzymki wskazywał nam drogę. Po jego śmierci nie pojawiły się w Kościele polskim ludzie, którzy mogliby być takimi sternikami. Problemem jest również to, że została rozmyta rola prymasa i rola przewodniczącego Episkopatu Polski. Dziś przeciętny uczeń szkoły średniej nie wie kto jest w Polsce prymasem, bo jest ich trzech. Dwóch emerytowanych i były nuncjusz papieski ks. abp Józef Kowalczyk. Nie znają też za bardzo przewodniczącego Episkopatu Polski ks. abp Józefa Michalika.

Młodzi są internautami. Lubią media. A niestety księża biskupi z mediami specjalnie nie chcą współpracować. Może z wyjątkiem mediów katolickich, nie są na inne otwarci. Ich głosu nie słychać bo nie wypowiadają z komentarzem do ważnych bieżących wydarzeń. Jedynym, który odbierze komórkę i się wypowie jest ks. bp. Tadeusz Pieronek.

Popularni w mediach są tacy biskupi, którzy umieją z nimi współpracować. Problem z jest i polega na tym, że biskupi nawet nie czują potrzeby zabierania głosu. Prymas Wyszyński nie komunikował się może bezpośrednio z dziennikarzami, ale jego głos był słyszalny w różnych sprawach. Ludzie czekali na jego kazanie na Boże Ciało, gdzie jasno twardo i zdecydowanie wykładał swoje stanowisko, również na tematy polityczne. Nie bał się krytykować władzy. Listy pasterskie też były mocno sformułowane. Dziś większość ludzi Kościoła nie chce rozmawiać. Tak, jak pan do mnie dzwoni, to dzwonią do mnie inni dziennikarze, i mówią, że dzwonią do mnie, bo inni księża nie chcą im odpowiedzieć na najprostsze pytania. Kościół oddał pole. Brak nam tego jasnego przywództwa po tym jak rozmyciu uległa funkcja prymasa…

Dlaczego ksiądz teraz używa słowa przywódca?

Tu mnie pan złapał za słowo. Faktycznie chodzi o sternika. Kościół to łódź, która nieumiejętnie kierowana, bez sternika słabo płynie. Ona po prostu musi być umiejętnie kierowana.

Ksiądz mówił, że Kościół oddał pole w mediach.

Owszem, ale są też dobre przykłady. Dla mnie fenomenem jest ks. Rydzyk, z którym w wielu kwestiach się nie zgadzam i nie popieram jego wielu poglądów, ale on jednak zafunkcjonował medialnie, bo wszedł w pustkę. Episkopat po roku 90. nie chciał tworzyć własnych mediów. Nie powołał dziennika prasowego, tygodnika, rozgłośni radiowej, telewizji. Oddał pole.

Wychodził dziennik „Słowo Powszechne”, tygodnik „Ład”, które jednak nie utrzymały się na rynku.

To był jednak dziennik wydawany przez PAX. Proszę zobaczyć, że wiele diecezjalnych tygodników jak „Gość Niedzielny”, „Niedziela” czy „Tygodnik Powszechny” ukazywało się jeszcze za komuny. We Francji wychodzi np. „La Croix”, który jest organem prasowym francuskiego episkopatu. Przewodniczący episkopatu, też za często nie kontaktuje się z mediami. Traktuje je jak zło konieczne. Dlatego telefon odbiera bp. Pieronek, wcześniej na gorąco wydarzenia komentował śp. abp Źyciński, który choć nie pełnił przecież żadnych znaczących funkcji w episkopacie, to był w przekonaniu wielu osób jego numerem jeden. Kościół ma władzę, ma siłę, ale medialnie…

…jest w defensywie. Dodam tu tylko, że kończąc dziennikarstwo na uczelni katolickiej widziałem, jak marnują się talenty moich kolegów. Nie było zapotrzebowania na nich w mediach katolickich, które same borykały się z problemami. Wielu zdolnych zmieniło zawód, a niektórzy trafili do „Gazety Wyborczej”. Wróćmy jednak do rozmowy. Niech ksiądz powie o innych powodach słabnącego zaufania do Kościoła.

Drugą ważną rzeczą jest fatalnie prowadzona polityka personalna. Nie czepiam się tutaj poszczególnych nazwisk, chociaż krytykuję je w mediach. Przez 20 lat za nominacje w polskim Kościele odpowiadał nuncjusz papieski, który u nas – choć nie było takiego przypadku w skali świata – był Polakiem, powiązanym układami personalnymi z tym środowiskiem. To było kuriozum. Nuncjusz ma być okiem i uchem papieża. Człowiek ponad układami personalnymi, co 4-5 zmieniany w różnych państwach. A u nas nuncjusz nie wrócił do Rzymu na emeryturę, tylko został prymasem. Kogo lansowano w biskupich nominacjach? Jest 150 biskupów, ale na palcach można policzyć tych, którzy w swoim życiu choć parę lat byli proboszczami. W ogóle nie bierze się pod uwagę duszpasterzy, którzy pracują z ludźmi, są aktywni w parafiach, działają z młodymi i znają codzienne życie.

Z jakiego klucza wybiera się biskupów?

Wybiera się klasycznie: ojca duchownego seminarium, rektora seminarium, urzędników kurialnych i księży profesorów. To są wybitni profesorowie, ale bez kontaktu z ludźmi. Oni piszą listy pasterskie, które brzmią jak wykłady naukowe. Obliczałem kiedyś, że tylko kilkunastu obecnych biskupów było proboszczami. A na czym opiera się to nasze duszpasterstwo? Właśnie na proboszczach, wikarych, katechetkach czy katechetach. Są duszpasterze akademiccy. To jest nasza siła. Biskup profesor, mimo dobrej woli i chęci, nie ma większego pojęcia o życiu parafii. Kuriozalnalnymi przypadkami są też biskupi-spadochroniarze z Watykanu. Oni pełniąc w Stolicy Apostolskiej funkcje administracyjne nie znali zupełnie specyfiki polskiego Kościoła, który się zmienił. Trzeba się dobrze orientować, gdy odpowiada się za diecezję, tam są trudne problemy do rozwiązywania. Wielu biskupów po prostu do tej funkcji się nie nadaje.

Co jeszcze powinniśmy poprawić?

System przygotowania do pracy duszpasterskiej. Czasy się zmieniły. Są nowe wyzwania, maleją powołania ze środowisk wiejskich. Kiedyś Podhale była kuźnią powołań kapłańskich, a dziś są one sporadyczne w diecezji krakowskiej. Przychodzą dziś do seminarium osoby już po studiach, ze świata, dojrzałe, a system edukacji jest taki, jaki funkcjonował 20-30 lat temu. Często seminaria nie przygotowują dobrze do społecznej działalności duszpasterskiej. Muszę też dodać tutaj jedną rzecz, która jest bardzo krytykowana. To relacje między biskupem, a księdzem. Biskupi zarządzają administracyjnie diecezją, ale ich relacje z kapłanami są nierzadko złe albo bardzo złe. Zimne, chłodne na zasadzie „pana i niewolnika”. Ksiądz ślubuje posłuszeństwo. Gdyz zaczynają się kłopoty, proboszcz nie znajduje w biskupie oparcia, a powinny być one takie jak relacje ojca i syna.

Księża są w końcu na pierwszej linii frontu, bezpośredniego kontaktu z ludźmi i ich życiem.

Tak. Dlatego potrzeba im zwykłej życzliwości. Gdy biskup wspiera proboszcza i wikarych to inaczej funkcjonuje parafia i diecezja. Kościół dzięki temu jest też silniejszy.

 Rozmawiał Jarosław Wróblewski

 

Za: fronda | http://fronda.pl/news/czytaj/tytul/polskiemu_kosciolowi_brakuje_sternika_15977 | Polskiemu Kościołowi brakuje sternika

Skip to content