Aktualizacja strony została wstrzymana

Ogniwo długiego łańcucha tradycji, czyli od św. Wacława do Vaclava Klausa – Ryszard Mozgol

28 września br., w święto patrona Czech św. Wacława, z Pragi po raz kolejny wyruszyła narodowa pielgrzymka świętowacławska do leżącej w pobliskim miasteczku Stará Boleslav bazyliki pod wezwaniem tego kanonizowanego czeskiego władcy z X w. Pielgrzymka była okazją nie tylko do głębokiego przeżycia religijnego, ale także do kolejnego spotkania czeskich katolików z prezydentem Republiki Czeskiej Vaclavem Klausem.

Na zakończenie pielgrzymki prezydent Klaus wygłosił krótkie przemówienie [link], przypominając Czechom znaczenie kultu św. Wacława-męczennika dla historii ich narodu.

Vaclav Klaus, znany ze swoich bezkompromisowych poglądów i odwagi ich wypowiadania, w miejscu uświęconym krwią patrona Czech (i dodajmy, bo często o tym nie pamiętamy, również patrona Polski!) przypomniał, jakie znaczenie miał kult św. Wacława Przemyślidy i jak ważnym składnikiem czeskiej państwowości jest jego postać. Dodał, że święty męczennik powinien być źródłem inspiracji czerpanej z przeszłości, ale także – i to pozytywnie zaskakuje w wypowiedzi protestanta – wsparciem i obrońcą Czech obecnie i w przyszłości. Przypominając losy święta, przywróconego przez parlament dopiero w 2000 r., prezydent przeszedł do odważnej krytyki moralnej kondycji dzisiejszego świata.

Klaus nie uprawia polityki „cudów”, tak dobrze znanej w naszym kraju, nie mami Czechów mirażem „zielonej wyspy” ani opowieściami o rzekomych sukcesach gospodarczych; nie usypia czujności obywateli. Zamiast tego czeski prezydent odważnie stawia czoło rysującym się na horyzoncie groźnym wyzwaniom współczesności. Jego zdaniem nie istnieje żadna gwarancja, że przyszłość będzie właśnie taka, jaką sobie Czesi wymarzyli. Stwierdza wprost: nie wolno mu milczeć w obliczu niebezpieczeństw zbliżających się do granic jego państwa. Niebezpieczeństwa te wymagają jedności i determinacji całego narodu – dopiero wtedy będzie można przezwyciężyć choćby największe nawałnice. Prezydent Republiki Czeskiej dostrzega sedno obecnie występujących zjawisk politycznych, społecznych i kulturowych; nie uległ przy tym europejskiej modzie na marksistowskie w swej istocie postrzeganie zmian społecznych jako wyniku procesów ekonomicznych. Społeczeństwa chorują moralnie, ponieważ odchodzą od tradycyjnych wartości: taka właśnie jest ocena stawiana przez Vaclava Klausa – jakże bliska werdyktowi konserwatywnego myśliciela Juana Donoso Cortesa, dla którego umierają nie przez rewolucję, ale ponieważ już nie wierzą w Boga. Mówca – pomimo tego, że jako protestanta nie dotyczy go bezpośrednio sytuacja w Kościele katolickim – nie boi się zabrać głosu w sprawach zasadniczych, do czego posiada prawo jako głowa państwa. Wierzy w dobre owoce aktualnie przebiegających debat wewnątrz Kościoła katolickiego. Dla wielu katolików jest jasne, że najważniejsza z tych debat tocząca się w tej chwili dotyczy powrotu Tradycji katolickiej na uprawnione jej miejsce w Kościele.

Zdaniem prezydenta Czech tradycja cywilizacyjna to jedyny hamulec zdolny do powstrzymania rozkładu trawiącego Europę, do zachowania wartości charakterystycznych dla naszego kręgu cywilizacyjnego. Prezydent zwrócił uwagę na działania kohorty „postępowców” prowadzących ciągły, nieprzerwany atak na tradycyjne chrześcijańskie wartości społeczne i cnoty osobiste. Ich zdaniem patriotyzm to inna nazwa szowinizmu. Republika, w której faktyczną władzę sprawują odpowiedzialni za jej losy obywatele, szanujący swoją historię i kulturę, powinna zostać poświęcona na ołtarzu globalizmu jako instytucja przestarzała. Wielokulturowość, uniwersalny lek aplikowany w świecie Zachodu przez politycznie poprawnych felczerów na wszystkie bolączki społeczne, ma zapobiegać ksenofobii i nietolerancji. Wrogiem „postępowych” ekstremistów są przestarzałe wartości wspólnoty narodowej oraz wypracowane przez przeszłe pokolenia wartości duchowe i kulturowe. Tradycja i wartości konserwatywne są wyszydzane jako niemodne i bezwzględnie eliminowane z dialogu społecznego.

Tymczasem Vaclav Klaus przypomniał, że każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje działania i swoje życie, a ta odpowiedzialność nie ogranicza się wcale do grona najbliższych, ale obejmuje również innych, obcych ludzi. Stoimy w obliczu bezwzględnego ataku na tradycyjne pojęcie rodziny, na pojmowanie małżeństwa jako trwałego związku między mężczyzną i kobietą, na zdrowe podstawy edukacji młodych pokoleń, na zasadę pomocniczości tworzącą więź pomiędzy starszym a młodym pokoleniem – mówił prezydent. Przeciwstawia się tym wartościom, stymulowany medialnie trend oddziaływujący na pozbawioną zasad moralnych niewielką grupę młodych ludzi. Propaguje się przeświadczenie, że życie polega na prowadzącym do samouwielbienia traktowaniu siebie jako jednoosobowego centrum Wszechświata. To egoistyczne podejście, dążenie do łatwego życia, jest zepsutym owocem naszych czasów. „Stare” wartości, przeciwnie, pomagają w życiu w ciągłym wysiłku, w poczuciu odpowiedzialności za siebie i innych, dając radość z każdego najmniejszego sukcesu. Prawdziwa satysfakcja jest efektem ludzkiego zaangażowania i ciężkiej pracy; nie jest czymś danym przez naturę za darmo. Posiada konsystencję cudu i bywa zjawiskiem równie rzadkim jak cud. Powszechny brak tej satysfakcji, apatia i egoizm, są – zdaniem Vaclava Klausa – po części winą modelu dzisiejszego państwa opiekuńczego. Nie tylko nie jest ono sprzymierzeńcem obywatela, ale też często staje się jego najgorszym wrogiem. Niszczy kreatywność, marnotrawi talenty jednostek, a nagradzając tolerowane lenistwo zabija chęć do podejmowania wyzwań i ciężkiej pracy. Jest to jednak sprawa wtórna wobec podstawowego kryzysu wartości, którego nie zniweluje „niewidzialna ręka rynku”.

Rola Kościoła w debacie publicznej jest nie do przecenienia – powiedział Klaus. Kościół oczywiście nie musi i nie chce brać udziału w codziennych grach politycznych, ale nie może unikać jasnych wypowiedzi („tak, tak; nie, nie”) w toczącej się wojnie o tradycyjne wartości, zagrożone przez fałszywych proroków „postępu i nowoczesności”. Warto zwrócić uwagę, że przywódca Czech wyraźnie wskazał „oportunistycznych  modernistów”, jako głównych beneficjentów braku działania ze strony środowisk konserwatywnych. Prezydent ma świadomość, że papież Benedykt XVI z powodu wielu swoich konserwatywnych wypowiedzi stał się celem masowych, zorganizowanych ataków. Jednak najeżone tyloma niebezpiecznymi pułapkami czasy, w których żyjemy, nie pozwalają nam dłużej na tolerowanie „poprawnego politycznie” braku jakiegokolwiek wyraźnego światopoglądu. Znajdujemy się w tym momencie dziejów, gdy koniecznością jest podjęcie konfrontacji i wyraźne zaznaczenie swojego stanowiska, zwłaszcza w mediach. Prezydent Czech zapewnił, że kieruje się właśnie takim przekonaniem, uważając, że milczenie jest zbrodnią. „Jestem przekonany – powiedział Klaus – że liczba tych, którzy nie chcą pogodzić się z permanentnym działaniem defensywnym i cofaniem się przed wrogiem, w kraju i za granicą ciągle rośnie”.

Kościół jest instytucją niezależną i nawet prezydent republiki nie ma prawa mu mówić, co powinien robić. Ale Klaus jest przekonany, że w katolikach tkwi wielki potencjał doświadczenia osobistego i historycznego, ponieważ Kościół tworzą ludzie, którzy nie raz wykazali się niezwykłym heroizmem, siłą moralną i oddaniem dla idei, która zbudowała chrześcijańską Europę. Ludzie świadomi tego, że cywilizacja może się rozwijać tylko wtedy, gdy te wartości będą podtrzymywane i przekazywane kolejnym pokoleniom.

Na zakończenie swojego przemówienia Vaclav Klaus poprosił pielgrzymów, aby codziennie, z pokorą w sercu rozważali prawdę, że są tylko jednym z ogniw długiego łańcucha tradycji swojej cywilizacji, kultury i państwa. „Jesteśmy tylko tym, co dziedziczymy” – pisał anonimowy, wczesnośredniowieczny autor poematu Beowulf. Vaclav Klaus również jest spadkobiercą tej tradycjonalistycznej wizji cywilizacji. Fenomen niezwykłej – i uzasadnionej! – popularności czeskiego prezydenta w Polsce jest łatwy do wyjaśnienia. Na tle wahających się, skłonnych do kompromisów polskich prawicowych elit politycznych z jednej strony, a kosmopolitycznej salonowej kamaryli i kolorowego taboru lewicowych cyrkowców z drugiej, czeski prezydent jawi się jako prawdziwy mąż stanu.

Ryszard Mozgol

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: nadesłanych materiałów autorskich

Skip to content