Aktualizacja strony została wstrzymana

Farsa „oględzin” wraku Tupolewa

Polscy prokuratorzy i biegli pracujący w Smoleńsku prawdopodobnie zakończą swoją misję jeszcze w tym tygodniu.

Jak powiedział „Naszemu Dziennikowi” ppłk Karol Kopczyk, trudno dokładnie przewidzieć, kiedy zakończą się badania. Wszystko zależy od biegłych. – Czasami natrafiają na coś ciekawego i jeden mały element badamy trzy godziny. Ale wygląda na to, że już w czwartek zrobimy wszystko, co zaplanowaliśmy – relacjonuje. Prokurator jest zadowolony ze współpracy z Rosjanami, którzy nie przeszkadzają polskiej ekipie. – Po prostu robimy to, co chcemy, co zaplanowaliśmy i zapisaliśmy we wnioskach o pomoc prawną – dodaje. Biegli przywieźli dużo specjalistycznego sprzętu. Brakowało tylko wysięgnika umożliwiającego „zaglądanie” do części kadłuba bez jego naruszania. Na szczęście udało się go wypożyczyć od rosyjskich śledczych. Dwóch prokuratorów wojskowych, pięciu ekspertów z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych oraz dwóch techników Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego prowadzi oględziny wraku samolotu Tu-154M, znajdującego się na terenie lotniska Siewiernyj w Smoleńsku. Jak nam powiedział kierujący ekipą ppłk Karol Kopczyk z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, wszystko wskazuje na to, że zakończenie badań zostanie przyspieszone i Polacy wyjadą ze Smoleńska w czwartek wieczorem.

Zależy to jednak nie tylko od postępu czynności na miejscu, ale również od uzgodnień międzynarodowych. Cała grupa ma wizy rosyjskie kończące się 2 października. Ponieważ nie posiadają wiz tranzytowych białoruskich, będą musieli jechać przez Łotwę i Litwę. Do rosyjsko-łotewskiego przejścia granicznego w pobliżu miasta Siebież jest 350 km, które autobus z Polski będzie musiał pokonać po bocznych rosyjskich drogach. Ponieważ zapewne prokuratorom zależy na tym, żeby nie narazić się mało przyjaznym dla obcokrajowców służbom migracyjnym Federacji Rosyjskiej i nie przedłużyć pobytu, ostatnim dniem pracy przy wraku może być praktycznie najbliższa sobota. Wcześniej informowano, że „czynności w Smoleńsku potrwają do końca września, o ile nie zajdą okoliczności, które spowodują ich przedłużenie”. Okazuje się, że jeżeli eksperci nie zakończą pracy do 1 października, konieczny będzie następny wyjazd. Czasem Rosjanie zgadzają się na przedłużenie wiz. Tak było, gdy rozszerzono plan badań akustycznych rejestratorów pokładowych tupololewa. Z ekspertami w dziedzinie fonoskopii był wtedy ppłk Tomasz Mackiewicz.

Z drugiej strony badania mogą zakończyć się wcześniej, podobnie jak praca pierwszej grupy, która wyjechała 18 października do Moskwy. Dwóch prokuratorów płk Anatol Sawa i mjr Jarosław Sej wraz z dwoma biegłymi z zakresu pracy automatyki lotniczej, osprzętu lotniczego i badania wypadków lotniczych prowadzili oględziny elementów osprzętu i radioelektroniki, które zostały zabrane ze Smoleńska i zdeponowane w siedzibie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Mieli pracować w stolicy Rosji przez cały tydzień, a wykonali swoje zadanie po czterech dniach. Ponad rok wcześniej w badaniach tych przyrządów prowadzonych w 13. Państwowym Instytucie Naukowo-Badawczym Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej w Lubiercach pod Moskwą uczestniczyło trzech doradców polskiego akredytowanego.

Wrak polskiego samolotu leży na placu wchodzącym w skład jednostki wojskowej zabezpieczającej lotnisko od kwietnia 2010 roku. Od tego czasu żaden polski specjalista nie miał do niego dostępu. Oprócz części kadłuba, silników i usterzenia ułożonych na ziemi i prowizorycznie zabezpieczonych w baraku obok złożono część wyposażenia pokładowego, w tym fotele.

Piotr Falkowski

KOMENTARZ BIBUŁY: „Brakowało tylko wysięgnika umożliwiającego „zaglądanie” do części kadłuba bez jego naruszania” – Podziw budzi ostrożność polskich śledczych, którzy nie chcą „naruszyć” kadłuba samolotu, podczas gdy zdjęcia i filmy pokazują z jaką to elegancją był on traktowany przez Rosjan: wybijanie szyb, przecinanie „zbyt dużych do transportu” części, przemieszczanie z miejsca na miejsce bez żadnej dokumentacji…

W baraku obok złożono część wyposażenia pokładowego, w tym fotele” – o jakich fotelach mowa?! Przecież na zdjęciach, filmach i relacjach po katastrofie, brak foteli pasażerskich! Prawdopodobnie pod wpływem siły „100g” wyparowały, a tu nagle pojawiły się z powrotem. Farsa dochodzenia, badań, oględzin. Wszak od kwietnia 2010 „żaden polski specjalista nie miał do niego dostępu”. Po co więc ta szopka?

Za: Nasz Dziennik, Środa, 28 września 2011, Nr 226 (4157) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110928&typ=po&id=po29.txt | Pożyczony wysięgnik

Skip to content