Aktualizacja strony została wstrzymana

Metody godne Łukaszenki – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Artykuł 212 kodeksu karnego jest bardzo wygodny dla Tuska i PO, bo służy – podobnie jak na Białorusi – tłumieniu wolności słowa i represjonowaniu dziennikarzy

W ubiegły poniedziałek rano do moich drzwi zapukał funkcjonariusz policji, który wręczył mi wezwanie do sądu w Warszawie. Zostałem pozwany przez podpułkownika Edwarda Kotowskiego z Białostockiego, b. funkcjonariusza SB, ps. „Pietro”, który w latach 1979-1983 był etatowym pracownikiem wywiadu w Rzymie. Zajmował się tam polskimi duchownymi w Watykanie. Po powrocie do Polski pracował na niejawnym etacie SB. Jest jednym z bohaterów mojej książki pt. „Księża wobec bezpieki”. Skarży mnie jednak nie za książkę, ale za jeden z wywiadów prasowych. O sprawie pisałem w grudniu 2009 r. w „GP” w felietonie „Wilki i pasterze”. Proces ma się odbywać z zastosowaniem prawa karnego. Podstawą oskarżenia jest osławiony artykuł 212, który od czasów stanu wojennego służy do kneblowania wolności słowa, gdyż przewiduje dla publicystów i dziennikarzy karę nawet 2 lat więzienia. W tym wypadku powód domaga się dodatkowo, bagatela, 50 tys. zł. Pecunia non olet. Przeciwko temu artykułowi od kilku lat protestują środowiska dziennikarskie oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Izba Wydawców Prasy i Stowarzyszenie Gazet Lokalnych. Za jego zniesieniem opowiadał się także minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Jednak ekipa Donalda Tuska nic w tej sprawie nie uczyniła. Dlatego też w ostatnim czasie byli funkcjonariusze SB doprowadzili do skazania znanych dziennikarzy, w tym Doroty Kani i Jerzego Jachowicza.

Odbyło się już pierwsze posiedzenie sądu, tzw. pojednawcze. Do zawarcia ugody jednak nie doszło, gdyż warunki postawione przez powoda były nie do przyjęcia. Kolejna rozprawa wyznaczona została na 1 grudnia. Przebieg jej i następnych będę komentować na blogu i w „Gazecie Polskiej”. Całą sytuację uważam za kuriozum, rodem z „Procesu” Franza Kafki, gdyż jako kapelan podziemnej Solidarności i działacz opozycji demokratycznej, a zarazem ofiara represji Służby Bezpieczeństwa, będę sądzony z powództwa b. funkcjonariusza instytucji, która przez dziesiątki lat czynnie zwalczała Kościół katolicki. Poza tym, sam proces kompromituje zarówno układ Okrągłego Stołu, jak i obecną władzę, która przymyka oczy na stosowanie takich bolszewickich metod. Warto to wziąć pod uwagę w chwili, gdy trwa kampania wyborcza, w ramach której PO mizdrzy się do społeczeństwa obywatelskiego.

Nie poddam się. Tak najkrócej mogę odpowiedzieć wszystkim osobom, które w związku ze wspomnianym procesem napisały do mnie listy. Nie skapitulowałem ani w 1985 r., gdy tzw. nieznani sprawcy chcieli mnie uciszyć, ani w 2006 r., gdy antylustracyjne lobby próbowało tego samego, choć trochę innymi metodami. Obiecuję także, że niezależnie od wyniku procesu zaangażuję się w sprawę kasacji owego haniebnego przepisu prawnego. Już dzisiaj wspieram koleżankę redakcyjną Dorotę Kanię, która wysłała swój pozew do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, oskarżając III RP o naruszenie art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czyli prawa do swobody wypowiedzi. Podobną skargę wniósł także red. Jerzy Jachowicz.

Przejdę do innych spraw. Katolicka Agencja Informacyjna w codziennym przeglądzie prasy ocenzurowała cały mój ostatni felieton pt. „Niezabliźnione rany”, w którym pisałem o trudnych relacjach polsko-ukraińskich i poświęceniu pomnika ku czci ofiar UPA w Chełmie. Nie jest to pierwszy przypadek, gdy pod nóż idą moje felietony, w których wyrażam swoją opinię o postępowaniu np. Cerkwi greckokatolickiej czy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Szkoda, bo jeżeli Internetowy Dziennik Katolicki ma być wiarygodny dla tych, co go kupują, to powinien omawiać wszystkie teksty, nawet te, które są niewygodne dla niektórych instytucji kościelnych. Można zrozumieć, że za czasów rządów abp. Józefa Źycińskiego takie praktyki były dozwolone, ale obecnie, gdy przewodniczącym rady programowej KAI jest bp Stanisław Budzik, powinno to ulec zmianie. Poza tym dziwi fakt, że „Tygodnik Powszechny” jest omawiany w dziale „tygodniki katolickie”. Otóż pismo to ani nie posiada asystenta kościelnego, ani nie jest wydawane przez podmiot kościelny. Uczciwsze byłoby więc umieszczenie tego pisma w działach, w których omawiane są produkty koncernów medialnych Agora i ITI.

Inną sprawą jest list kilku księży z diecezji tarnowskiej, przesłany mi w związku z felietonem pt.”Spór o prawdę ciągle trwa”, w którym piszą m.in. o bp. Wiktorze Skworcu (KAI też to w swoim przeglądzie prasy ocenzurowała). W liście tym poruszają sprawę serii samobójstw księży z owej diecezji. Autorzy listu są za powołaniem komisji watykańskiej, gdyż nie wierzą w wyjaśnienia kurii tarnowskiej. Samobójstwo każdego człowieka jest wielką tragedią, tym bardziej jeżeli czynu tego dokonuje duchowny. I na dodatek dotyczy to kilku kapłanów w tak krótkim odstępie czasu. Nie chcę na razie pisać o wnioskach, jakie z tych wydarzeń wyciągają autorzy listu, ale zaznaczam jedynie, że taki problem istnieje. Dobrze byłoby więc, aby zajął się tym nuncjusz papieski w Warszawie, bo w końcu jest to jego obowiązkiem tak prawnym, jak i moralnym. Oby jednak nie postąpił z tym tak jak swojego czasu nuncjusz (obecny prymas) abp. Józef Kowalczyk ze skargami napływającymi w sprawie abp. Juliusza Paetza. Problem bowiem jest zbyt poważny, aby dało się go zamieść pod dywan. Do sprawy jeszcze powrócę.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Za: Kluby Gazety Polskiej | http://www.klubygp.pl/art1.php